~Wdowa~
Kobiece widmo mroczne, wylewa potajemnie swe łzy ofiarne.
N
ad grobem tego, kto swoim odejściem na wieki odmienił jej karmę.
Płacz kobiety akompaniują spadające krople deszczu,
Po czym ucichają bezlitośnie pozostawiając biedaczkę w ponurych myśli gąszczu.
Poruszył się też wiatr, nucąc pieśni żałobne i zrzucając z jej jasnej głowy czarną chustę na odchodne.
Schyliła się powoli, by móc ją pochwycić, lecz dusza zmarłego postanowiła wichurę wzniecić.
Apaszka zniknęła w niebios odmęty, podobnie jak jej dawny uśmiech, dziś przybrany w smęty.
Palce jej drgają z żalu, niczym lód zimne,
Kończyny o śmierci dumające, zrzuciły z delikatnej dłoni pozłacaną obrączkę.
Próbowała ją odzyskać, ale bez skutku.
Jedyna pamiątka po ukochanym zniknęła w podziemnej otchłani morderczym schowku.
Wrzuciła tam więc pięknych kwiatów wstążkę
I tak spoglądając na swój dowód małżeństwa,
Zrzekła się przysługującego jej prawa do ziemskiego szczęścia.
Uklękła przy pobliskim,
Głębokim jak możliwie najprzenikliwsze spojrzenie jeziorze,
Ściągając swą długą, aksamitną, czarną suknię
I zagłębiając niczym nimfa w wodne przestworze.
Teraz oboje szybują razem w chmurach
Splatając wieńce kwieciste,
Pląsając po górach,
Recytując z wiatrem ich smutną historię oraz spoglądając wzajemnie w swe oczy szkliste,
Wpatrując się niekiedy w jeziornej tafli odbicie przezroczyste.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro