jaśniejącą gwiazdą byłaś (035)
wierzby urosły tam, gdzie kiedyś stąpaliśmy
obok jesionów powstałych z krwi nieba
ich wiotkie gałęzie kołysały się w rytm naszych kroków
budzą mój lęk, kruszą moje ściany spokoju
filary spokojnego życia upadają jak marmurowe kolumny podczas trzęsienia ziemi
które nawiedziło niebiańską krainę z wiecznym szczęściem
tsunami nienawiści, rozpaczy, rozgoryczenia i złości doszło i do mnie
rozmyło obłudę mojego szczęśliwego, spokojnego życia
weszłaś do mojego życia tak szybko
że nie mogłem zauważyć tego momentu
zmieniłaś je diametralnie
stając się spalającą się szybko gwiazdą
stare topole płaczące nad naszym losem
były świadkami przeżyć naszych
obgadywały nas, delikatnie świszcząc na wietrze
a echo ich głosów niosło się dalej
jaśniałaś na skale, na drzewie
a ja tkwiłem w tym cieniu
jednak byłaś dla mnie cudem
stworzenie boskie, które opuściłem
podziwiałem ciebie, kiedy twój blask wypalał mi moje oczy i spojrzenie
stałem się kompletnie ślepy, błądzący w mrokach życia
bez ciebie nie mogę być taki jak kiedyś
straciłem me oczy, straciłem i ciebie
~ Rebelandarrow; kwiecień, 2021
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro