Rozdział siódmy - co się ze mną stanie?
Rzeszę dręczyły koszmary. O zbrodniach wojennych jakich dopuszczali się jego żołnierze. Mógł ich zatrzymać? Nie. Nie mógł. Jego szef nie tolerował niesubordynacji i skazywał na tortury ludzi, którzy mu się sprzeciwili. Westchnął. Otworzył okno i wyciągnął rękę. Pomacał kraty i wdychał świeże powietrze. Tylko tak mógł choć trochę poczuć się jak na zewnątrz.
Co teraz? Będzie do końca życia siedział w zamknięciu? Usiadł na parapecie, wciskając nogi w szpary między belkami krat. Jego wychudzone ciało z łatwością mieściło się w dziurach. Przynajmniej miał jakiś pożytek z tych głupich kończyn. Machnął nogami. Wiedział, że jak przyjdą alianci i zobaczą co robi, to nigdy nie pozwolą już Niemcowi nawet mieszkać w pokoju z oknami. Rzesza zaśmiał się mimowolnie. Przecież to co robi ta głupka jest irracjonalne! Jak on ma uciec przez kraty? Może i jest teraz wychudzony, ale głowa mu się nie zmniejszyła!
Po chwili majtania nogami, wrócił do pokoju i zamknął okno. Wolał nie kusić losu bardziej niż trzeba. Choć i tak było mu wszystko jedno. Wymiotował już tym domem, wszystkimi przedmiotami i pokojami. Nawet fontanna i obserwowanie wody przejadło się Rzeszy. Wiele by dał by choć na chwilę wyjść na zewnątrz. By pooddychać świeżym powietrzem, od nie pamiętał już nawet jak długiego czasu.
- A może tak, prosto z mostu, aliantów o to zapytać? Żeby poszli ze mną? – pomyślał odważnie Niemiec i uśmiechnął się słabo. Spróbuje, niczym w końcu nie ryzykuje.
...
- Nie! – odparł Anglia krzyżując ręce w ,,X".
- Dlaczego? – jęknął Rzesza.
- Bo jesteś niebezpieczny dla otoczenia! – warknął w odpowiedzi Brytyjczyk. – Zadawala jaśnie pana taka odpowiedź?
- Jasne...- mruknął z goryczą chłopak, spuszczając głowę.
- Ale...- zaczął jego rozmówca, na co Niemiec od razu się wyprostował z nadzieję – Tak?
- Jak przestaniesz być niebezpieczny to wtedy zobaczymy.
- A kiedy przestanę być? – zapytał się chłopiec. Nie miał już napadów złości, które przytrafiały mu się tuż po wojnie, ani nie wrzeszczał jak opętany, bo zakazano mu się bawić nożami, więc według niego już osiągnął ten warunek.
- Jak – Anglik dźgnął go palcem w policzek – zetrzemy z ciebie tą wstrętną flagę! Czyli uwolnimy świat od ciebie! Nie martw się, już nad tym pracujemy.
- Chcecie mnie zabić? – spytał się chłopak z wielkimi jak spodkami oczami.
- Nie. Chcemy... zrobić coś innego. – wymijająco odpowiedział Brytyjczyk i go minął. – A teraz sorry młody, muszę iść na zebranie. Może pogadamy później. – odparł i szybko zniknął, by nie wymsknęło mu się więcej.
Atmosfera się zagęszcza! Co sądzicie? Jak historia pójdzie dalej?
Mam nadzieję, że podoba Wam się nowy rozdział. Jeszcze tylko dwa dni i piątek z 6 – godzinnymi praktykami i będę wolna od uczelni do 7 stycznia, a od praktyk do 27 grudnia. Ale w styczniu nie mam praktyk, wiec tyle dobrego. Zamiast tego mam egzaminy...jak nie urok to przemarsz wojsk...
A w lutym znowu praktyki...xd
2 stycznia świętuję rok na wattpadzie!
Tak szybko to minęło, nawet nie pamiętam kiedy!
~MadokaAi
17.12.19
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro