Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział dwudziesty piąty - USA kontra ZSRR


NRD bawił się na podłodze, gdy ZSRR przenosił dziwne rzeczy na zewnątrz willi. Wielką drewnianą balię. Węża. Kostki lodu. Pływające zabawki. 

- Co ty wyrabiasz? - Ameryka patrzył się na to zdziwiony. Stanął niedaleko i oparł rękę na biodrze. - Lubisz się bawić? Rosja...nie mamy psa. - mruknął. - Przestaniesz tak ganiać? ADHD dostaję! 

- Ty już masz, a nie ,, dostajesz" - burknął ZSRR. - I nie chodzi o żadnego psa. Chodzi o NRD.

- NRD to nie pies. 

- No przecież wiem!

- Sobakaaaa! - Chłopięc upadł na plecy.

- ...

- no co? Uczę go rosyjskiego...

- Ale od tego słowa?!

- A co, zabronisz? Poza tym skąd znasz co to znaczy? - ZSRR wziął się pod boki. - Na co ci mój język? Chcesz szpiegować?! Własnego sojusznika?!

- Nie chcę! Kto ci naopowiadał tych bzdur?! - warknął Ameryka. - Chcę tylko, żebyś pamiętał, że nie jesteś jedynym zwycięskim państwem! A jesteśmy na moim terenie, więc przestań się szarogęsić! Rozmawiamy w języku zrozumiałym dla wszystkich, a nie po swoim!

- Jedyną osobą, która się szarogęsi w tym domu, to jesteś ty! - syknął ZSRR, mrużąc oczy.

- BO TO MÓJ DOM! - wrzasnął Ameryka. - Tak trudno to zrozumieć?!

- Rozumiem. W takim razie spadam stąd. - mruknął Rosjanin, biorąc pod pachę od razu NRD, który wymachiwał nóżkami, zaciekawiony tą zmianą pozycji.

- Ale...jak...co? - Ameryka zdębiał.

- No wychodzimy. - wzruszył ramionami komunista. - Coś źle usłyszałeś? Nie chcecie mnie tu, a ja nie chcę przebywać z wami. Przecież to najlepsze rozwiązanie. 

- Ale myśmy nawet nie uzgodnili co robimy z tymi dziećmi! 

- Ja biorę jednego. To już ustaliliśmy. 

- No tak, ale...jeszcze nie spisaliśmy umowy, ani nic. 

- Co ci tak zależy?! To tylko głupia papierkowa robota. 

- Ale reszta aliantów mnie zabije...

- Niby czemu?

- Bo jesteś...oprócz mnie rzecz jasna, najsilniejszym aliantem. - przyznał niechętnie wujek Ben. - Okej?! Nie każ mi tego powtarzać. 

- Heh. - uśmiechnął się złośliwie ZSRR. - No proszę. Wielki Ameryka prosi mnie bym został. Chyba cuda noworoczne się dzieją.

- Nie mamy nowego roku. - burknął USA. 

- No i? - wzruszył ramionami komunista. - dobra... zostanę z wami, póki nie podpiszemy umowy. Ale liczę, że to będzie tydzień. - zbliżył twarz do Ameryki i zawarczał. - Rozumiemy się?! 

- Każdy ma swoje sprawy...- mruknął niepewnie USA. - Nie wiem kiedy się zbierzemy...

- WYKONAĆ! 

Gruby kraj uciekł, a raczej potoczył się jak hamburger w kierunku reszty. 

Rosjanin został sam z połówką Rzeszy. Ten wymachiwał kończynami w powietrzu i łapał latający w powietrzu kurz. 

- Idziemy cię hartować. - odparł wysoki kraj, uśmiechając się dość mrocznie. - I liczę że twój organizm okaże się pojętny.

- ? - NRD przekrzywił głowę. 

- Nieważne. Sam zaraz zobaczysz. - odparł swobodnie ZSRR i niosąc chłopca, wyszedł z nim na zewnątrz. 

Dzieciak się śmiał, dla niego to była zabawa. Do czasu

ZSRR 

Nie

Opuścił

Go

Do

Balii

Pływajacym 

Lodem.

I to w ubraniu! 

- Łaaaaaaa! - chłopiec zaczął wrzeszczeć jak dziki.

Z domu przybiegła cała grupa. 


//Hejka! Przepraszam, że tak długo wyszło czekanie na ten rozdział.

~MadokaAi 

15.01.2025 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro