XXIX cz. I
Promienie porannego słońca przebijały się przez zasłony w pokoju w centrum pokemon gdzie siódemka przyjaciół smacznie sobie spała, no może nie siódemka, a szóstka. Dobra od początku, szóstka przyjaciół spała sobie spokojnie na trochę twardych łóżkach. Jedyne wolne miejsce do spania było schludnie pościelone a na nim leżał spokojnie Baby Zoroark, kilka pokeballi oraz czerwony plecak.
Nagle śnienie naszym bohaterom przerwał głośny dźwięk gwizdka oraz krzyk najmłodszej z kompanii.
- Wstajemy moi drodzy!
- Siostra daj jeszcze pięć minut... - jęknął Jimmy ziewając i chowając się bardziej pod koc.
- Nie ma tak łatwo! Wstajemy! - dziewczyna wskoczyła na łóżko blondyna i zaczęła po nim skakać.
Reszta powoli się wybudzała, a Zoe powolnym i zmęczonym krokiem udała się do okna i odsłoniła ciemnozielony materiał wpuszczając do pomieszczenia więcej światła.
- Ale cudowna pogoda - powiedziała otwierając okno i opierając się o parapet - Hej, a może na walkę w sali pójdziemy dopiero wieczorem, bo skoro jesteśmy już w Zoko, a to całkiem ładne miasto plus słońce świeci dziś dosyć mocno.
- No spoko - odparł Jimmy ścieląc łóżko. - Z resztą jest tutaj jeden prześliczny park z zabytkowym drzewem wiśni.
- Ale fajnie się zapowiada ten dzień - odparła Magda zrzucając przez przypadek swój plecak, który przygniótł Missy. Dziewczyna schyliła się i wzięła go ze swojego pokemona, który lekko naburmuszony spojrzał się na nią. Magda posłała jej przepraszające spojrzenie.
- Flareon, Gothitelle, a co wy sądzicie o pomyśle na dzisiejszy dzień? - spytała Sara wypuszczając swoje stworki, które zgodnie pokiwały głowami.
***
Nasi bohaterowie właśnie urządzili sobie mały piknik obok wiśni, która cudownie kwitła. Wszystkie pokemony bawiły się ze sobą, a przyjaciele rozmawiali zawzięcie.
- Wiecie co, chyba wpuszczę Eeveeeona - Kornelia podniosła się z ziemi i spojrzała na ultraballa. Jak powiedziała tak też zrobiła i po chwili pokemon stał przed dziewczyną i patrzał na nią z pogardą.
- Hej jestem Kornelia, a ty? - odparła z uśmiechem wyciągając ku niemu rękę.
- Łapska przy sobie, pomimo, że jesteś ładna i tak mnie nie dotykaj! - Eeveeeon odsunął się od niej.
- Heh, dzięki.
- Tia.
Nagle podeszły do niego Fluffeon, Piplup i Missy. Stworki uśmiechnęły się wesoło i w swoim języku przedstawiły się.
- Wiecie co? Wkurzacie mnie więc macie - w tym momencie cały park i miasto pokrył pomarańczowy pyłek. W ciągu z wiśni opadły kwiaty i zniknęły, słońce schowało się za szarymi chmurami z których lunął deszcz i stała się taka ogólna jesienna klucha.
- A teraz żegnam - Eeeveeeon teleportował się kawałek dalej i powolnym krokiem poszedł w kierunku tylko sobie.
- Aha, co za debil - powiedziała Emily biorąc Piplupa na ręce.
- Biegnijmy się gdzieś schować! - krzyknął Ash i pobiegł w stronę centrum pokemon.
***
- Jakim cudem ten pokemon to zrobił? - Zoe upiła łyk owocowej herbaty z kubka w różowo-miętowe kropki.
- Eeveeeon ma wszystkie typy oraz może władać pogodą - Jimmy zabrał kubek z kakaem różowowłosej i upił z niego łyk pomimo niezadowolenia jego siostry.
- Szkoda, że to Kornelia go złapała, a nie ja - powiedział smutno Ash.
Jego kuzynka nie słyszała tego, ale tylko dlatego, że oglądała poczynania z nalaniem do kubeczka kakaa z termosu przez Magdę i Emily. Większość jego zawartości pływała po stole, a przyjaciółki śmiały się z tego rozlewając jeszcze więcej.
- Szkoda, że jest taka pogoda... - Sara spojrzała się na drzewa uginające się pod wpływem wiatru za oknem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro