Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXIX cz. I

Promienie porannego słońca przebijały się przez zasłony w pokoju w centrum pokemon gdzie siódemka przyjaciół smacznie sobie spała, no może nie siódemka, a szóstka. Dobra od początku, szóstka przyjaciół spała sobie spokojnie na trochę twardych łóżkach. Jedyne wolne miejsce do spania było schludnie pościelone a na nim leżał spokojnie Baby Zoroark, kilka pokeballi oraz czerwony plecak.

Nagle śnienie naszym bohaterom przerwał głośny dźwięk gwizdka oraz krzyk najmłodszej z kompanii.

- Wstajemy moi drodzy!

- Siostra daj jeszcze pięć minut... - jęknął Jimmy ziewając i chowając się bardziej pod koc.

- Nie ma tak łatwo! Wstajemy! - dziewczyna wskoczyła na łóżko blondyna i zaczęła po nim skakać.

Reszta powoli się wybudzała, a Zoe powolnym i zmęczonym krokiem udała się do okna i odsłoniła ciemnozielony materiał wpuszczając do pomieszczenia więcej światła. 

- Ale cudowna pogoda - powiedziała otwierając okno i opierając się o parapet - Hej, a może na walkę w sali pójdziemy dopiero wieczorem, bo skoro jesteśmy już w Zoko, a to całkiem ładne miasto plus słońce świeci dziś dosyć mocno. 

- No spoko - odparł Jimmy ścieląc łóżko. - Z resztą jest tutaj jeden prześliczny park z zabytkowym drzewem wiśni. 

- Ale fajnie się zapowiada ten dzień - odparła Magda zrzucając przez przypadek swój plecak, który przygniótł Missy. Dziewczyna schyliła się i wzięła go ze swojego pokemona, który lekko naburmuszony spojrzał się na nią. Magda posłała jej przepraszające spojrzenie. 

- Flareon, Gothitelle, a co wy sądzicie o pomyśle na dzisiejszy dzień? - spytała Sara wypuszczając swoje stworki, które zgodnie pokiwały głowami. 

***

Nasi bohaterowie właśnie urządzili sobie mały piknik obok wiśni, która cudownie kwitła. Wszystkie pokemony bawiły się ze sobą, a przyjaciele rozmawiali zawzięcie. 

- Wiecie co, chyba wpuszczę Eeveeeona - Kornelia podniosła się z ziemi i spojrzała na ultraballa. Jak powiedziała tak też zrobiła i po chwili pokemon stał przed dziewczyną i patrzał na nią z pogardą. 

- Hej jestem Kornelia, a ty? - odparła z uśmiechem wyciągając ku niemu rękę. 

- Łapska przy sobie, pomimo, że jesteś ładna i tak mnie nie dotykaj! - Eeveeeon odsunął się od niej. 

- Heh, dzięki. 

- Tia. 

Nagle podeszły do niego Fluffeon, Piplup i Missy. Stworki uśmiechnęły się wesoło i w swoim języku przedstawiły się. 

- Wiecie co? Wkurzacie mnie więc macie - w tym momencie cały park i miasto pokrył pomarańczowy pyłek. W ciągu z wiśni opadły kwiaty i zniknęły, słońce schowało się za szarymi chmurami z których lunął deszcz i stała się taka ogólna jesienna klucha. 

- A teraz żegnam - Eeeveeeon teleportował się kawałek dalej i powolnym krokiem poszedł w kierunku tylko sobie.

- Aha, co za debil - powiedziała Emily biorąc Piplupa na ręce. 

- Biegnijmy się gdzieś schować! - krzyknął Ash i pobiegł w stronę centrum pokemon. 

*** 

- Jakim cudem ten pokemon to zrobił? - Zoe upiła łyk owocowej herbaty z kubka w różowo-miętowe kropki. 

- Eeveeeon ma wszystkie typy oraz może władać pogodą - Jimmy zabrał kubek z kakaem różowowłosej i upił z niego łyk pomimo niezadowolenia jego siostry. 

- Szkoda, że to Kornelia go złapała, a nie ja - powiedział smutno Ash. 

Jego kuzynka nie słyszała tego, ale tylko dlatego, że oglądała poczynania z nalaniem do kubeczka kakaa z termosu przez Magdę i Emily. Większość jego zawartości pływała po stole, a przyjaciółki śmiały się z tego rozlewając jeszcze więcej. 

- Szkoda, że jest taka pogoda... - Sara spojrzała się na drzewa uginające się pod wpływem wiatru za oknem. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro