14~ Harry
Harry czuł cholerny niepokój. Wymknął się wcześniej że śniadania, bacznie obserwowany przez Hermionę.
Właściwie tylko raz myślał o tym żeby powiedzieć przyjaciołom o jego nowo odkrytej orientacji, ale szybko wyrzucił to z głowy, pod pretekstem że jest jeszcze za wcześnie na określenie. A teraz gdy jego myśli zaczęły krążyć w okół jego rzeczywistego ujawnienia, zaczął się dusić. Nie czuł się jeszcze gotowy.
Jego przyjaciółka zdecydowanie coś zaczęła podejrzewać że kogoś ma, chodź pewnie nie wpadło by jej do głowy że spotyka się z mężczyzną i to w dodatku z Malfoyem.
Czy Ron i Hermiona zaakceptowali by jego wybór?
Czuł jedną wielką niewiadomą, która zwiastowała wybuch paniki. Wpadł do łazienki jak burza, czując że aura wokół niego znów faluje jak ostatnio.
Zdjął okulary, przemył zimną wodą twarz, i oparł się o umywalkę, patrząc na rozmyte odbicie w lustrze. Wcale nie czuł się lepiej i prawie podskoczył przestraszony, gdy drzwi otworzyły się.
-O, chłopiec który skłamał. Jeszcze cię nie zamknęli u czubków?
Założył szybko okulary, czując nadchodzące kłopoty. Przed nim stał Zachariasz Smith razem z jakimś dobrze zbudowanym wysokim ślizgonem.
-Odwal się Smith- wywrócił oczami i sięgnął po torbę, którą upuścił na ziemię.
-Co to za słownictwo Potter? Odwaga nigdy nie opuszcza, nawet jak jesteś sam, prawda?
-Powiedziałem: odwal się. -warknął czarnowłosy, a jego aura zaczęła falować mocniej, przez gromadzącą się złość.
Już miał ominąć ich i wyjść z łazienki, gdy osiłek złapał go mocno za ramię i popchnął tak że prawie upadł. Automatycznie sięgnął po różdżkę, gotowy do obrony, gdy drzwi toalety otworzyły się.
Harry miał ochotę roześmiać się histerycznie, widząc jego niedoszłego kochanka sprzed kilkunastu tygodni, z którym przyłapał go Draco. Jeszcze mu brakowało żeby wplątać się w podwójną dramę.
-Naprawdę zaliczyłeś dno Smith, atakując ludzi w łazienkach ze swoim parszywym kolegą.
-A ty szukasz nowej przygody, Patrick? Słyszałem że jesteś pedałem, ale nie sądziłem że Twój gust jest tak spartaczony żeby... O mój Boże!- udał szok, ale jego drwiący uśmiech zdradzał jego grę - Alan, chyba przeszkodziliśmy im w schadzce!
-O kurwa- wydusił osiłek i ryknął śmiechem.- Jones i Potter!
Potter zacisnął palce na różdżce mając już trzasnąć ich jakimś niewerbalnym zaklęciem, gdy krukon zwany Patrick'iem odezwał się.
-Nawet jeśli by tak było, to nie twoja sprawa.
Harry zamarł na te słowa i już był pewny że plotki szybko się rozejdą. Mógł zobaczyć zaskoczenie malujące się na ich twarzach, które przeszło w ekscytację. Zanim jednak zdążyli coś powiedzieć, czarnowłosy potraktował ich zaklęciem które wywoływało uczucie jak potraktowanie prądem, ale nie robiący krzywdę. Dezorientował i unieszkodliwiał ofiarę na krótki moment.
-Dzięki, ale poradziłbym sobie sam- rzucił zanim szybko opuścił łazienkę jak burza.
Nie zdążył nawet dość do schodów na przeciwko wielkiej sali, gdy ktoś złapał go za nadgarstek, obracając go tak gwałtownie że o mało nie upadł.
-Harry! Przepraszam, nie tak miało być -przed nim znów stał Patrick.
-Cóż, już nieco za późno -mruknął rozdrażniony, wyrywając się z ucisku.
-Naprawię to, nie pisną słowa.- krukon wydawał się zmieszany, a na twarzy miał wypisane poczucie winy.
-Daj spokój. Oboje wiemy że to tylko ich nakręci.
-Co jest?- u jego boku zjawili się Ron, Hermiona i Neville.
Dopiero teraz zdał sobie że znów niezamierzenie robi scenę publicznie, pogarszając to, co niedługo nadejdzie.
-Ta, w porządku- wymamrotał i ruszył w poszukiwaniu miejsca gdzie nie było tłumów uczniów, zerkajacych z zaciekawieniem.
*
Harry się nie mylił.
Zanim skończyła się jego ostatnia lekcja, która była zielarstwem, cały zamek huczał o jego domniemanym romansie z Patrickiem Jones'em, a do kolacji dostał tyle obleśnych propozycji, podtekstów i nie przychylnych komentarzy, że prawie kilka razy o mało nie dał się wciągnąć w pojedynki.
Jego przyjaciele milczeli, obserwując wszystko uważnie, ale nie powiedzieli ani słowa od momentu gdy wyjaśnił że nie chce o tym rozmawiać i że to tylko cholerne nieporozumienie. Ich wymiana spojrzeń dała mu do zrozumienia że mu nie wierzyli, ale też nie wydawało się żeby mieli go porzucić, na co odetchnął z ulgą.
Nie tak wyobrażał sobie coming out. Przecież Syriusz go zabije, za kolejną akcję.
A co jeśli chrzestnemu będzie przeszkadzać to że lubi chłopaków?
Gdy znalazł się w pokoju życzeń, był jeszcze sam. Był tak zdenerwowany, że pierwsze o czym pomyślał że potrzebuje toalety i że zaraz zwymiotuje z nerwów. Pokój go wysłuchał i pokazały się drzwi do łazienki.
Dziesięć minut później opadł na kanapę, po tym jak wrócił całą kolację i wsłuchał się w ciszę, dopóki nie przyszedł Draco.
-Co się do cholery wydarzyło Potter?- rzucił zirytowany na wstępie.
Czarnowłosy nawet nie otworzył oczu, wyczerpany dzisiejszym dniem. Nie łudził się że plotki ominą blondyna i napewno będzie chciał wyjaśnień.
-Jesteś bezpieczny, nikt o tobie nie wie- powiedział cicho.- I o nas.
-To ma mnie uspokoić? Cały zamek gada o tym jak lubisz pieprzyć się z Jonesem!- krzyknął zdenerwowany, co zmusiło Pottera do interwencji.
-Draco, to tylko plotki. Nikt nas nie widział. Po prostu Smith chce się odegrać za potyczkę w łazience, a Patrick chciał mi pomóc ale pogorszył sytuację. Ludzie ciągle będą o mnie gadać, co kolwiek bym nie zrobił, nawet jeśli to nie jest prawdą -jego głos był tak zrezygnowany i pusty, że aż sam siebie zaskoczył.
Nie spojrzał ani razu na ślizgona, ale słyszał jak podchodzi i kuca przy kanapie.
-Potter... -odchrząknął- Harry, spójrz na mnie.
Czarnowłosy słysząc tak cichy i spokojny głos, nie mógł odmówić i spojrzał w szare oczy, dostrzegając w nich zmartwienie.
-Chcesz o tym porozmawiać?- spytał niepewnie.
-Nie jestem kimś, kto lubi się skarżyć -wymamrotał w końcu.
-Nikt tego nie lubi, ale każdy potrzebuje. Jeśli chcesz możemy zrobić wymianę; ty mi powiesz co ci siedzi w głowie, a ja zdradzę ci więcej moich historii. Zgadzasz się?
Po chwili ciszy Potter w końcu przytaknął.
-Ale ty zaczniesz- postawił warunek.
-Jeśli to sprawi że w końcu mi zaufasz, w porządku.-zgodził się- Ale chodźmy na łóżko, będzie wygodniej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro