Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11~Harry

•POCZĄTEK GRUDNIA•

Harry przed świętami zauważył że szykanowania jego osoby w szkole nasiliły się.  Gdy tylko wychodził z sypialni, prawie wszyscy przypomnieli mu jak bardzo nie jest tu mile widziany. Przed ucieczką z zamku, powstrzymywało go jedynie aktywacja GD, garstka przyjaciół oraz jak dziwnie to zabrzmi Draco Malfoy i ich spotkania.
Jego złość szybko się wylała na zewnątrz przez poważną kłótnię z Zachariaszem Smithem, którą na jego nieszczęście zobaczyła Umbridge. Prawie zemdlał gdy jego karą okazała się konfiskatą jego ukochanej błyskawicy , a negatywne emocje prawie zwaliły go z nóg.
Następnym nokautem jego osoby nie była jego wściekła drużyna, a kolejna paczka- niespodzianka otrzymana podczas śniadania, która okazała się okrutną klątwą, a nie paczką od chrzestnego.
Z jego nosa buchnęła krew, zakręciło mu się w głowie, a ostatnie co zapamiętał to, to jak zsuwa się na podłogę, krzyki na około i ogromny wszechobecny ból.

*

Obudził się w nocy, kompletnie wyczerpany, a jego dłoń była zakleszczona w innej. Jęknął cicho, gdy jego mięśnie zaprotestowały.
-Nie ruszaj się, jesteś zbyt słaby- usłyszał tuż obok cichy głos Malfoya.
-D-Daco?- wydusił ledwo, bo w ustach miał totalna Saharę.- Co ty tu robisz?
- Upewniam się czy żyjesz i jesteś bezpieczny- mruknął cicho, zapalając różdżkę.
Potter zmrużył oczy nie gotowy na światło, a blondyn za ten czas nalał wody do szklanki z dzbanka i podał mu.
-Co się stało?- spytał po chwili czarnowłosy pozbywając się suchości w gardle.
-Co się stało? Jak wielkim kretynem jesteś otwierając niezidentyfikowaną paczkę?- syknął Malfoy- mało ich miałeś w ostatnim czasie? Życie ci niemiłe czy co?
-Myślałem że to od... Bliskiej mi osoby. Nigdy nie dostawałem tych cholernych paczek przy śniadaniu- bronił się.
-To może najwyższy czas żeby Black jakoś podpisywał paczki od siebie.
-Skąd ty...
-To nie ważne -zbył go.
-Co ty właściwie tu robisz?- spytał po chwili ciszy Harry podejrzliwie.
-Już mówiłem...
-Ty nigdy się nie przejmowałeś Draco. Nawet nasze spotkania skupiają się na...
-Oh zamknij się Potter. Zaczynasz bredzić...
-Czy tobie zaczyna zależeć?- spytał wprost Potter, a blondyn o mało nie zakrztusił się wodą którą zdążył się poczęstować.
-Skąd ci to przyszło do głowy? Myślę że naprawdę mocno się uderzyłeś...
-Draco, przyznanie się do takich rzeczy jest naprawdę ludzkie wiesz? Nie musisz udawać przede mną że cię nic nie rusza.
Na te słowa Malfoy zgasił różdżkę i wstał szybko jakby go coś goniło.
-Idź spać Potter- rzucił tylko i po chwili już go nie było.
Pani Pomfrey usłyszała jakiś odgłos i wychyliła się że swojego gabinetu. Draco zdążył już zniknąć, za to Harry opierał się na łokciach wciąż zdezorientowany tym co się wydarzyło.
-W końcu jesteś przytomny- odezwała się pielęgniarka i znikła na moment by po chwili wrócić z eliksirami, które wlała w czarnowłosego.

*

Harry wyszedł ze skrzydła szpitalnego dzień później. Draco nie przyszedł już więcej, co go nieco bawiło i drażniło jednocześnie. Chciał się dowiedzieć o co chodzi, chodź był przyzwyczajony przez ostatnie kilkanaście tygodni do skrytości ślizgona. I tak uważał za sukces że blondyn przyznał się że czarnowłosy podnieca go do granic możliwości, co wcale mu nie przeszkadzało.
O ironio jeszcze rok temu gdyby ktoś mu powiedział że będzie miał schadzki w pokoju życzeń z Malfoyem, powiedziałby że musi iść do świętego Munga. A tymczasem za plecami wszystkich prowokował go jak mógł, by najbliższym spotkaniu Draco uwolnił swoją frustrację seksualną i  zajął się nim tak dobrze, że zapomniał swojego imienia.
Nie miałby jednak nic przeciwko jeśli okazało by się że blondyn jednak coś do niego czuł, bo sam łapał się na tym że chciał czegoś więcej, ale o dziwo jak na odważnego Chłopca Który Przeżył, nie mógł się przemóc by to zmienić. A teraz miał dowód że Malfoya również nie interesuje tylko seks. Potter musiał przyznać że dobrze maskował się ze swoimi uczuciami, a jego neutralna maska czasami doprowadzała go do szału. Teraz obiecał sobie tą maskę zdjąć i poznać prawdziwego Dracona, nie ważne za jaką cenę.
O ile Harry próbował dotrzeć do Malfoya to o tyle blondyn zaczął go unikać jak ognia i ignorować. Nie mógł go złapać między zajęciami bo ciągle był w towarzystwie ślizgonów, w pokoju życzeń przestał się pokazywać, a liściki które mu wysyłał; czytał po czym nawet nie reagował. Czarnowłosy czuł coraz większą frustrację i złość, gorączkowo zastanawiając się jak doprowadzić do spotkania sam na sam.
-Harry, o co chodzi? Zaraz zrobisz krzywdę sobie albo komuś w pobliżu -Hermiona złapała jego nadgarstek, gdy zawzięcie rzucał raz po raz zaklęcie, a żaba zamiast zamilknąć zaczęła się powiększać i wytrzeszczać oczy jeszcze bardziej.- nawet nie dotykając cię mogę poczuć aurę twojej magii...
-Co?- spojrzał na nią nieprzytomnie.
-Hermiona ma rację- dodał Ron, również na niego spoglądając.
Potter wzruszył tylko ramionami i tym razem rzucił prawidłowo zaklęcie, co zauważył Flictwik i pogratulował mu.
-Wow stary, zrobiłeś to szybciej niż Hermiona- powiedział z podziwem Weasley.
-Harry poważnie, powiedz o co chodzi- Granger zignorowała go, a to co się wydarzyło zostawiło na jej policzkach rumieńce -Silencio.
Jej żaba też umilkła, a przez chwilę przyjaciółka uśmiechnęła się z dumą.
-A co ma być? Już prawie nic nie cieszy mnie w tej cholernej szkole, Umbridge i Voldemort zabierają mi powoli wszystko co mogą -burknął- mam te cholerne koszmary, ktoś próbuje mnie ciężko zranić a nawet zabić, a pół szkoły ma mnie za wariata!
Ostatnie pół zdania powiedział tak głośno, że zaległa cisza i wszystkie oczy zwróciły się na niego, w tym surowe nauczyciela.
-Przepraszam panie profesorze- zarumienił się, czując się głupio że ktoś poza dwójką przyjaciół usłyszał jego narzekanie.
-Wolałabym żeby się pan skupił na lekcji panie Potter. I zostań proszę po lekcji.
-Tak jest panie profesorze.
Do końca lekcji nie odezwał się ani słowem, że znudzeniem rzucając i cofając zaklęcie, aż rozległ się dzwonek.

*
Potter postanowił czatować na rogu wejścia do lochów, w czasie obiadu. Wiedział że nie był to perfekcyjny pomysł i ktoś mógł go nakryć, ale był za bardzo zdesperowany.
Gdy Draco szedł wraz z Pansy i Blaisem, rzucił zaklęcie które rozwiązało sznurówki w butach blondyna. Ten kucnął żeby je zawiązać, gdy pozostała dwójka nie zwolniła, zostawiając go w tyle. W tedy Potter wychylił się z kryjówki i dał o sobie znać, ale szybko cofnął się gdy Pansy odwróciła się.
-Draco?
-Idźcie, coś mi się przypomniało, przyjdę niedługo- Malfoy zbył ich i upewniając że zostali sami podszedł do Harry'ego.
-Co ty wyprawiasz?- zgromił go wzrokiem.
-Unikasz mnie- gryfon odwzajemnił spojrzenie.
-Naprawdę?- Draco prychnął.
-Należą mi się cholerne wyjaśnienia Malfoy. Ale nie będziemy o tym rozmawiać tutaj, na widoku- złapał go za rękę i wciągnął w jeden z korytarzy który był jednym ze skrótów.
Blondyn o dziwo nie zaprotestował, dając się prowadzić, i wszedł posłusznie pod pelerynę niewidkę, gdy zbliżali się na siódme piętro.
Gdy tylko, drzwi za nimi się zamknęły, Malfoy odwrócił się do Harry'ego, wyraźnie zły.
-Nie przyszło ci do głowy że mnie już nie interesujesz?
-Oh no oczywiście, dlatego zakradłeś się w nocy do skrzydła szpitalnego- prychnął- a wiesz co ja myślę? Jesteś po prostu tchórzem!
-A ja myślę że masz obsesję na moim punkcie- odparował, a czarnowłosy głośno się roześmiał.
-Poważnie Malfoy?- uniósł brew.
-Zachowujesz się jak byś się zakochał...
-Naprawdę? To uświadomię cię w pewnej kwestii. To ty wszystko zacząłeś. A teraz nie pozbędziesz się mnie.
-Jesteś taki uparty Potter...
-To ty do cholery odstawiasz cyrki gdy spytałem czy ci na mnie zależy!- krzyknął zniecierpliwiony Harry.- przestań zachowywać się jak jebana maszyna i pokaż coś więcej niż obojętność!
Czarnowłosy zacisnął ręce w pięści i oddychał ciężko, czując buzującą złość we krwi, a wokół niego zafalowała magia.
-Co to?- blondyn cofnął się zaskoczony.
-Co?- gryfon poczuł się zdekoncentrowany.
-Twoja magia. Czuję ją dość wyraźnie. Wcześniej się to nie zdarzało.
-Nie zmieniaj tematu!- Harry czuł że naprawdę zaraz wybuchnie z irytacji.
-Więc co chcesz usłyszeć, co?
-Co czujesz do cholery- warknął, podchodząc do Malfoya i łapiąc go za przeguby- chcę poznać coś więcej niż twój cholerny dystans.
-Myślałem że interesuje cię tylko moje ciało -uniósł brew.
-Skąd ci to przyszło do głowy?
-Nigdy nie rozmawialiśmy...
-Właśnie o to mi chodzi kretynie- prychnął Potter ze zrezygnowaniem.
-Masz dziwne metody- ślizgon uwolnił nadgarstki i oparł się nonszalancko o ścianę .- było zacząć od 'jak ci minął dzień?' wiesz?
-Oczywiście, bo ty lepiej radzisz sobie z kontaktami międzyludzkimi.
Po chwili ciszy Malfoy zaczął się cicho śmiać, a zaraz po nim dołączył do niego czarnowłosy.
Może ich pierwsza kłótnia, była nieco skomplikowana, ale oboje czuli że nawiązali nić porozumienia. Może nie będzie tak źle?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro