Epilog
PROROK CODZIENNY
HARRY POTTER POWRACA DO CZARODZIEJSKIEGO ŚWIATA.
Po trzech długich latach, powracania do zdrowia po okrutnych torturach jakie zafundował mu sami-wiecie-kto, wybraniec powraca. Dla przypomnienia; Potter nie ukończył Hogwartu z rówieśnikami, zrobił to dopiero w tym roku, zaraz po tym jak wyszedł ze świętego Munga. Jedna z pracownic szpitala potwierdza że nie był to dla Pottera łatwy czas, ale już teraz ma plany ubiegać się o pracę w ministerstwie. Niektórzy nie są do końca przekonani czy to dobry pomysł, pomimo wysokich umiejętności magicznych dziewiętnastolatka- głównymi wątpliwościami są wcześniejszy stan psychiczny i Dracon Malfoy w jego otoczeniu.
Osoba z bliskiego środowiska Wybrańca jest jednak szczerze przekonana że jest on gotowy by w końcu zacząć normalne życie.
-Jestem gotowy by zacząć normalne życie?- Harry prychnął z obrzydzeniem.
-Przestań w końcu czytać ten szmatławiec- westchnął Ron, zaciągając się papierosem.
Stali przed nowym domem Pottera w Londynie, gdzie mieli świętować urodziny czarnowłosego i przyjęcie go na praktyki nauczyciela zaklęć w Hogwarcie.
-Skąd w ogóle wzięli informacje że niby chcę pracować dla ministerstwa magii?- kontynuował, ignorując komentarz przyjaciela- to raczej ostatnie miejsce w jakim bym chciał się znaleźć.
-Zahariasz Smith by się bardzo ucieszył -zakpił rudowłosy i rzucił niedopałek na ziemię, zgniótł butem i podniósł by wrócić do śmietnika niedaleko.
-Nie przypominaj mi o nim. To przez niego Draco ma przesrane na praktykach uzdrowiciela. Przysięgam że jeśli jeszcze raz powie jakieś kłamstwa swojemu wujowi z ministerstwa, to osobiście się tym zajmę- warknął.
-O wilku mowa, idą tu.
Harry podążył za spojrzeniem Wesleya i poczuł przyjemne uczucie w dole brzucha.
Draco ubrany był w czarną koszulę, wykończona srebrnymi cekinami, czarne spodnie i skórzane mokasyny. Jego prawie białe włosy, idealnie ułożone delikatnie falowały na wietrze, a jego twarz wykrzywiona była w geście irytacji, przez zapewne to, co mówiła pani Malfoy. Potter mimowolnie zarumienił się gdy napotkał szare oczy, a jego ciało przeszły dreszcze. Tyle lat a on wciąż czuł się jak na początku gdy wyznali sobie miłość. Ale teraz sytuacja była inna- wciąż nie byli w związku.
-Wciąż z nim nie porozmawiałeś?- prychnął rudowłosy.
-Nie było okazji- wymamrotał.
Po krótkiej chwili znalazł się w przyjemnym uścisku blondyna i o mało nie westchnął zadowolony.
-Wszystkiego najlepszego Harry- Draco mruknął mu do ucha i zostali w dłuższym uścisku niż normalni przyjaciele.
Gdy w końcu Malfoy odsunął się, stanęła przed nim jego matka uśmiechając się powściągliwie.
-Szczęśliwych dwudziestych urodzin Harry Potterze- jej głos został bezbarwny, a czarnowłosy ucałował wierzch jej dłoni.
-Dziękuje pani Malfoy.
Ron z lekkim ociąganiem powtórzył gest przyjaciela i otworzył drzwi, wpuszczając pierwsze Narcyzę.
Po chwili Harry został sam na sam z Draco, po raz pierwszy od ich pamiętnego zerwania. Ich ostatnie spotkania głównie odbywały się w gronie znajomych lub rodziny. Gdy był w świętym Mungu był pod ścisłą obserwacją, a odwiedziny (po za Syriuszem) były bardzo krótkie, nie pozwalające na chwile prywatności. Gdy wrócił do Hogwartu, wszyscy z którymi trzymał, ukończyli go lub byli w klasach wyżej, więc wybrał samotność i książki, nie potrafiąc zaufać nowym ludziom.
Teraz gdy miał zacząć dorosłe życie, był cichy, wycofany ale wiedział czego chciał. A chciał Draco Malfoya jako kogoś więcej niż przyjaciela. Tęsknił za jego dotykiem, dłońmi, ustami, intymną atmosferą pomiędzy nimi. Tęsknił za jego uściskami, zabawą włosami, sarkazmem, uszczypliwościami i namiętnym seksem.
-Odleciałeś- mruknął blondyn i gryfon z zaskoczeniem stwierdził że jest dużo bliżej niż wcześniej.
-Ja...- przełknął ślinę, gubiąc się na nowo w jego spojrzeniu.
Malfoy uśmiechnął się, a jego oczy błysnęły. Niewiele zastanawiając się, popchnął czarnowłosego na ścianę jak za dawnych czasów i pocałował tak, że obu zabrakło tchu. Harry próbował nadążyć z pocałunkami, wplatając dłonie w platynowe kosmyki. Czuł jakby coś wskoczyło na swoje miejsce i rozgrzało od środka. Wszystko nabrało sensu i wyrazistości.
-Znajdźcie sobie pokój w hotelu!- krzyknął ktoś z ulicy.
Mężczyźni odsunęli się od siebie z cichym chichotem.
-Czekają na nas- odezwał się pierwszy Harry, opierając czoło o czoło Draco i przymykając oczy.
-Jeszcze chwilę- wymamrotał blondyn, gładząc jego skórę w dole pleców; wykorzystał uwagę czarnowłosego by dostać się pod koszulę.
Po bardzo długich minutach, w końcu odsunęli się od siebie i weszli do środka.
Przy stole byli już wszyscy; całą rodzina Weasley'ów, Syriusz, Hermiona, pani Malfoy, Hagrid, Lupin I nawet jego ojciec. Przez chwilę jego spojrzenie zatrzymało się na nim, upewniając się że z Jamesem wszystko w porządku; wydawał się spokojny i zadowolony- jego długofalowa terapia tanatofobii*, przyniosła duże i dobre zmiany w ich relacji.
Żadnego z gości nie zaskoczyło ich wspólne pojawienie się ze splecionymi dłońmi, a nawet złapał zadowolone spojrzenie Syriusza.
Harry naprawdę w końcu poczuł się w pełni szczęśliwy i czuł się silniejszy niż kiedykolwiek dotychczas.
_______
Tanatofobia- lęk przed śmiercią. Może dotyczyć lęku przed własną śmiercią, ale także przed utratą kogoś bliskiego. Osoby cierpiące na to zaburzenie odczuwają lęk przez cały czas. Niepokój towarzyszy im na co dzień, także w sytuacjach, gdy ich życiu nic nie zagraża. Człowiek zmagający się z tanatofobią funkcjonuje w trybie „ciągłego czuwania", wypatrując oznak zbliżającego się niebezpieczeństwa. Często nawet niepozorne sytuacje i zachowania postrzega jako potencjalnie zagrażające. Osoby te często mają zmienny nastrój, częste odczuwanie niepokoju, smutku, złości i poczucia winy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro