Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8~ Harry

Połowa września• 

Harry nigdy nie przepadał za swoją sławą. Nigdy nie rozumiał ludzi którzy uważali go za kogoś wartego uwagi przez to że psychopatyczny czarnoksiężnik wymordował mu rodziców, a on przeżył jako jego jedyna niedoszła ofiara. Czuł się dziwnie gdy ludzie pozdrawiali go głównie przez jego nazwisko, posyłali zazdrosne spojrzenia czy gdy trafiał na dziewczyny wyznające mu miłość. Ale potem stał się 'kłamcą i poszukującym atencji'. Zamiast spodziewanych reakcji na okrutną prawdę, dostawał szydercze śmiechy, krzywe spojrzenia, paskudne żarty. 

Nocami wracał w śnie do wydarzeń sprzed wakacji lub zalewały go okrutne wizje, przez które często bał się zasypiać.

Wszystko to sprawiło że zaczął być drażliwy, wycofany i podskakiwał gdy ktoś niespodziewanie go zaskoczył.

Był zmęczony i naprawdę zapragnął być niewidzialny, a jednocześnie miał ochotę wrzeszczeć na niedowiarków jak bardzo są głupi.

Na szczęście przyjaciele mu wierzyli i to oni byli priorytetem by ich chronić nawet własnym ciałem. Nie chciał być znów naocznym świadkiem czyjeś śmierci czy marionetką, którą można poruszać z łatwością, bo jego umiejętności czarodziejskie pozostają wiele do życzenia.

Skończył więc w bibliotece, przeszukując wszystkie możliwe księgi z zaklęciami i urokami jakich mógł się nauczyć ponad programowo. Gdy miał już dość pokaźną listę, zaszywał się codziennie w opuszczonej klasie, gdzie mógł w spokoju uczyć się i uniknąć pogardliwych spojrzeń. 

Hermiona z początku nieco się martwiła, lecz gdy zauważyła że Harry zaczął naprawdę przykładać się do nauki i esejów, odpuściła temat, głównie skupiając się na Ronie ku jemu nie zadowoleniu.

Minęło zaledwie kilka pierwszych tygodni września, a Harry zaczął zauważać naprawdę duże zmiany. Gdy udało mu się naprawdę wymagające zaklęcie ofensywne, stwierdził że zasłużył na małą przerwę. 

Podszedł do okna, zerkając na dziedziniec który widział z tej opuszczonej klasy. Przez chwilę obserwował ludzi i naprawdę poczuł się samotny. Nie pamiętał kiedy ostatni raz z taką swobodą spędzał czas zewnątrz z przyjaciółmi. Czuł nie małą zazdrość, a jego umysł znów zaczęły zaprzątać problemy. Szybko jednak zrugał się wewnętrznie i żeby nie myśleć za dużo, wrócił do biurka i wziął do ręki listę zaklęć do opanowania. Wybrał jakieś lżejsze, chwilę powtarzając jego formułę w myślach gdy drzwi do pomieszczenia otworzyły się.

-Hermiono, mówiłem że wrócę później. -powiedział powoli się odwracając, ale zanim to zrobił, wydarzyło się kilka rzeczy.

Na jego oczy zostało rzucone zaklęcie obscuro, przez co otoczyła go ciemność. Jego różdżka wyrwała się z jego dłoni, sprawiając że czuł się kompletnie bezbronny. Gdy zachwiał się zaskoczony, jego nogi jakby wrosły w ziemię  i nie mógł poruszyć nimii ani o milimetr. Jego serce zaczęło dziko tłuc się w klatce piersiowej, a lęk zatruł krew. W jego głowie wybuchła gonitwa myśli, bo dotychczas nie sądził że ktoś w szkole odważy się go zaatakować.
A jeśli to ktoś spoza zamku? Co jeśli Voldemortowi udało się znów do niego dotrzeć w sprytny sposób?

Harry ledwo oddychał przerażony , starając sobie przypomnieć ciosy jakie trenował na nim Dudley. Nigdy się nie bił, ale jeśli miałby być do tego zmuszony...

-Niepełne zamrożenie ciała, nie kłopocz się - usłyszał cichy męski głos.

Zanim jednak czarnowłosy zdążył się odezwać, poczuł obecność toż przed nim, a do jego nosa dotarły męskie perfumy, które w innej sytuacji uznałby za pociągające. 

Nagle ten ktoś zamiast dokończyć atak, nagle złączył ich usta razem. Był tak zszokowany tym ruchem, że chwilę zajęło mu zarejestrowanie rzeczywistości. Chwycił go za przód koszulki, mając zamiar go odepchnąć, gdy poczuł chłodny dotyk dłoni na policzku, natomiast druga dłoń zaatakowała jego skroń, by po chwili zanurzyć się w jego włosach. Mimowolnie poluzował dłonie na szacie, kompletnie nie mając pojęcia co się z nim dzieje. Jęknął i uchylił wąskie wargi, gdy nieznajomy szarpnął za jego włosy i wykorzystując sytuację, pogłębił pocałunek. Potter przez chwilę dał się omotać cudownie miękkim ustom, polegając na tylko częściowych myślach, a w głowie czuł że wszystko obraca się w jedną wielką papkę. Oddał pocałunek, gdy dłoń na jego policzku zniknęła i pojawiła się na jego prawym pośladku, ściskając go.

Po dłuższej chwili ten ktoś odsunął się, zostawiając Harry'ego z jeszcze większym bałaganem niż zwykle na głowie jak i w niej, a jego usta i policzki były zdradziecko zaróżowione.

Zanim doszedł do siebie po tym co się wydarzyło, jego nogi były wolne, jego różdżkę wyczuł w tylnej kieszeni. Drżącymi rękami zdjął opaskę z oczu która już nie stanowiła oporu, ale klasa znów była pusta.

-Co do cholery...?!

*

Harry nie mógł zaprzeczyć że posiada wewnętrznego krytyka, który był gorszy od Hermiony gdy zawalał szkołę z Ronem. Nie mógł zaprzeczyć też, że sytuacja z cmentarza nie zmieniła go.
Nie mógł zapomnieć też o sytuacji z klasy. O pocałunku z nieznajomym mężczyzną. W najmniej odpowiednich momentach roztrząsał to w myślach. Dlaczego ktoś to zrobił? Dlaczego on oddał pocałunek? Dlaczego mu się wszystko podobało, pomimo że również w tedy był przerażony i zdezorientowany? Czy podobali mu się chłopcy? Co na to powiedziałby Syriusz i jego przyjaciele?
Nie znał nikogo z takim problemem i bał się że zostanie wyśmiany przez Rona. Czy Syriusz wciąż byłby dumny gdyby zaczął się umawiać z chłopakiem? Przecież było tak wiele historii czarodziei wykluczonych ze społeczności... Czy jego też by się wyrzekli? Czy ktoś kto go pocałował rozgłosi to całej szkole?
Chcąc zagłuszyć wszystkie myśli i uczucia, rzucił się w wir nauki i quidditcha, o ile to było bardziej możliwe. Szybko jednak odczuł skutki wyczerpania mózgu i ciała przez nocne koszmary. 
-Harry, dobrze się czujesz?- zapytała Hermiona gdy jedli śniadanie.
-Tak- mruknął tylko wciskając w siebie z siłą tosta, bo ostatnie czego mu brakowało to znów stracić na wadze- jak w domu wujostwa.
-Jesteś ostatnio bardzo blady- nie dała za wygraną.
-Hermiona ma rację stary. Zaczynasz znikać w oczach- Ron odłożył widelec na talerz- czy... To coś związanego z Łapą?
-Co? Nie!- zaprzeczył szybko.
-To przez ostatnie wydarzenia i Umbridge, tak?- Hermiona dalej zagadywała- nie oszukasz mnie. Od momentu wyjścia z labiryntu nie jesteś sobą...
-To nic takiego- westchnął ciężko, czując na sobie palące spojrzenie.
Jego oczy jak zwykle natknęły się na szare oczy Draco Malfoya, po drugiej stronie sali. Tym razem nie starał się wygrać tej walki na spojrzenia i szybko odwrócił wzrok, wstając.
-Zobaczymy się pod salą- pożegnał się.
Ruszył do łazienki, chcąc opłukać twarz wodą. Warknął z irytacją, patrząc w lustro gdy uświadomił sobie że wszystkie zaklęcia które próbował wczoraj nauczyć się na pamięć, uciekły z jego umysłu.
-On nie będzie czekać aż sobie przypomnisz głupie zaklęcia, ogarnij się Potter- warknął.
-Mówią że rozmawianie sam ze sobą to pierwszy krok do szaleństwa.
Drzwi od łazienki cicho się zamknęły, a o ścianę oparł się w nonszalanckiej pozie, nie kto inny jak Malfoy.
-Nie potrzebuję twojej opinii- prychnął Harry, szybko osuszając ręce.
-Nie po tu przyszedłem -wywrócił oczami.
-Więc czego chcesz?- czarnowłosy zaczął się coraz bardziej irytować.
-Pogadać...
-Pogadać?- Potter nie krył zdziwienia- od kiedy interesuje cię normalna rozmowa?
Draco odepchnął się od ściany i zrobił kilka kroków w stronę Harry'ego, jak gdyby nigdy nic. Zatrzymał się tuż przed nim.
-Właściwie to...- urwał patrząc mu prosto w zielone oczy które chciały by zabić w tym momencie- Myślę że oszalałem.
-Ty... Co? 
-Oszałem- powtórzył już ciszej blondyn i niespodziewanie złączył ich usta w pocałunku.
Harry zamarł, natychmiast rozpoznając znajomy dotyk ust. Z całej siły odepchnął Malfoya nie kryjąc oburzenia, a jego pięść spotkała się z policzkiem blondyna.
-To byłeś ty! Ty gnoju!- krzyknął Harry, krzywiąc się z bólu dłoni; nie sądził że taki cios może aż tak zaboleć.
-To byłem ja- przytaknął Draco, trzymając się za policzek, jednak nie wydawał się być wściekły przez uderzenie.
Jak mogłem go nie rozpoznać po głosie? Lecz im dłużej się nad tym zastanawiał, doszedł do wniosku że blondyn musiał zmienić również głos za pomocą czarów.
-Dlaczego? Czego ode mnie chcesz? To znów jakiś ślizgoński zakład?- zmrużył groźnie oczy.
Zanim jednak Malfoy odpowiedział, do łazienki wszedł trzecio roczniak z Hufflepuffu, którego Harry kojarzył z widzenia. Zmierzył ich zaciekawionym spojrzeniem, ale widząc groźną minę, uciekł do jednej z kabin. Blondyn natomiast wykorzystał okazję i wyszedł szybko z łazienki, zostawiając za sobą milion pytań bez odpowiedzi.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro