Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21~ Harry

Harry następnego dnia o mało nie spóźnił się na śniadanie, przez to że w nocy nie mógł zasnąć. Zaczął powoli odczuwać coraz bardziej brak magii. W normalnych okolicznościach rzucał zawsze zaklęcie wyciszające na zasłony by móc się uczyć w ciszy czy w nocy nie słyszeć głośnego chrapania Rona. Nie mógł też wyjść samotnie do jakieś klasy, bo obiecał że będzie mieć zawsze towarzystwo zaufanych osób.
Na czas braku magii musiał zawiesić też spotkania gwardii Dumbledore'a. I to był też dodatkowy stres, bo musiał się przyznać dlaczego ponad piętnastu osobom.
-Harry pomyśl o tym w ten sposób że brak spotkań może zmylić nieco węszącą Umbridge, to nam pomoże -powiedziała cicho Hermiona, gdy szybko pochłaniał swoją jajecznicę.
-Po prostu miałem nadzieję że obejdzie się bez mówienia komukolwiek- wymamrotał.-Nie wiem jak długo to potrwa… póki co mogę sprawić że łyżeczka ledwo drgnie, o zobacz.
Wysił całą swoją wolę, skupiając ją na srebrnym przedmiocie, a on zawibrował i wrócił do poprzedniego stanu.
-Cóż… zawsze jakiś początek -Ron poklepał go po ramieniu.
-A jak bóle głowy?- zagadnęła Granger.
-Dopóki piję eliksir od Pomfrey, nie mam ich. Czasami tylko ręce mi drżą -przyznał.
-To dobrze- uśmiechnęła się lekko i wróciła do swojej książki od runów.
Chwilę później przyleciały sowy, a Harry znów dostał list.

Dopadnę cię w najmniej spodziewanym momencie. Ukrywanie się za twoimi przyjaciółmi nic nie da. Znajdę kolejny sposób Potter. Zostaw Dracona w spokoju, zasługuje na o wiele więcej.

Potter zgniótł papier, prychając. Kim jest ten człowiek żeby mu grozić i mówić co ma robić? Dedykując na podstawie listu, musiał być to ktoś w otoczeniu Malfoya lub ktoś w nim zakochany. Ale kto? Mógł być pewny że blondyn równie mocno strzegł ich sekretu, więc jedyny sposób to ktoś musiał ich gdzieś zauważyć. Ale kiedy? Nie miał zamiaru odpuścić swojemu prześladowcy i chciał jak najszybciej znać jego tożsamość.
-Harry? Wszystko okay?- szturchnął go Ron- myślę że wszyscy szybko zapomną. Myślę że jego tożsamość wciąż jest ukryta. Nie podpisał się…
-Co?- spojrzał na niego nie rozumiejąc- o co chodzi?
-No ten list. Nie wiem kto to zrobił, ale jestem pewien że wciąż nic nie wie o was.
Rudowłosy widząc dezorientację na twarzy przyjaciela, powiedział.
-Ty nic nie wiesz…
-Czego nie wie?- odezwała się Hermiona.
-Na Merlina, jak to się stało że wszystko was ominęło?- zdziwił się Weasley.
-To nas uświadom- czarnowłosy wywrócił oczami.
-Nie zgubiłeś czasem wczoraj… listu?- zaczął Ron.
Dopiero w tym momencie doszło do Harry'ego o czym mówi przyjaciel. Zbladł i miał wrażenie jakby jego serce na moment stanęło.
Zgubił list z pogróżkami?
-Ja właściwie nie byłem pewien czy wam go pokazać…
-Uwierz stary, nie potrzebuje wiedzieć w jaki sposób ktoś cię zaspokaja…
-Czekaj… O czym ty mówisz?
-O liście od twojego… kochanka? A ty o czym?
Oczy Pottera otworzyły się szeroko, gdy doszło do niego że ktoś ma jego list od Draco i że prawie wygadał się o innych listach.
Ale w sumie gorzej nie może być, prawda? Jak Ron powiedział nie znali tożsamości tego kto napisał list. I tak cała szkoła huczała o tym że prawdopodobnie jest gejem przez Patricka. Ich żarty były czasami naprawdę głupie i uprzykrzające, a teraz tylko dodatkowo wiedzieli jedynie że kogoś ma.
Wziął szybko swoje rzeczy i postanowił napisać do Syriusza.
Powinien już to zrobić dawno temu, a teraz i może doszły do niego niektóre plotki. Poczuł że jest gotowy mu powiedzieć ale czy jest gotowy by tata też o tym wiedział? Nie chciał kolejnej kłótni.
-Hej, Potter! Ile bierzesz za noc?- krzyknął ktoś z domu Slytherina, gdy mijał ich stół, na co ludzie wybuchło śmiechem.
Zagryzł wargę, powstrzymując się od pyskowania, bo ostatniej rzeczy jakiej teraz potrzebował to szlaban u któregoś z nauczycieli.
-Harry zaczekaj!- zawołała za nim Hermiona.
Zdusił w sobie irytację, bo naprawdę potrzebował chwili samotności. Niestety szatynka jak inni wzięli sobie do serca to że ma nie chodzić sam.
Poczekał więc chwilę w drzwiach wielkiej sali i gdy zaczął się rozglądać napotkał znajome szare oczy, które były przepełnione złością. Jeszcze brakowało mu by Draco był zły za jego nieuwagę z listem.
-To gdzie idziemy?- zagadnęła Granger pojawiając się u jego boku.
-Muszę napisać wreszcie list do Syriusza.- wymamrotał, przeczesując swoje włosy z westchnieniem.

*

Jeśli Harry naprawdę myślał że głupie uwagi na temat jego seksualności nie mogą być gorsze, to się mylił. Jego złość sięgnęła apogeum, a brak magii nie przeszkodził mu by wciągnąć się w bójkę z szóstoklasistą z Hufflepuffu, gdy ten podszedł do niego nagle i szepnął mu do ucha sprośny tekst. Na jego nieszczęście gdy okładał go pięściami, pojawiła się Umbridge i z szerokim uśmiechem na twarzy wlepiła mu szlaban na najbliższe cztery tygodnie i odjęła dwadzieścia punktów na co inni gryfoni zaczęli go zabijać wzrokiem. McGonagall po transmutacji robiła mu wykład o jego głupim zachowaniu, a on sam zaczął myśleć o nadchodzącej poważnej rozmowie z chrzestnym.
Pół godziny przed zakończeniem lekcji, poczuł że jest mu duszno i jeśli zaraz nie wyjdzie do toalety- zemdleje w klasie, dając niezłe widowisko. Przyjaciele patrzyli na niego nie dowierzając że właśnie łamie nakaz Jamesa.
Zimna woda na twarzy nieco pomogła mu i cicho westchnął, pochylając się nad umywalką.
Pomyślał że jak tak dalej będzie, to zwariuje. Nie pamiętał kiedy miał tak ciężki czas w tej szkole. Już chyba lepiej było jak uważali go za dziedzica Slytherina. Wtedy przynajmniej się go bali. A teraz? Nawet nie miał się jak obronić bez magii.
Nagle wybuch płaczem jak na wieży astronomicznej, znów czując całą gorycz ostatnich miesięcy. Czuł się tak beznadziejnie, a jego poczucie winny nękało go, że nie powinien czuć się tak wyobcowany, gdy ma Rona, Hermionę, Draco i Gwardię Dumbledore'a. Nie powinien narzekać gdy ma Syriusza i tatę, z którym nie ważne jak bardzo się nie dogaduje- wciąż jest i mu na nim zależy.
Usiadł pod ścianą, przyciągając do siebie kolana i próbował się uspokoić. Nie był świadom ile spędził czasu w łazience, dopóki nie usłyszał że lekcja się skończyła.
Zmusił się do nałożenia maski że wszystko jest w porządku, i otarł szybko policzki z łez, gdy do pomieszczenia wpadło dwóch chłopaków- Zachariasz Smith i jakiś jego kolega którego ledowe kojarzył.
Harry przeklął siarczyście w myślach i zaczął się zastanawiać czemu większość konfliktów zawsze odbywa się w pieprzonych łazienkach, gdzie nie ma nauczycieli, żeby zareagować czy też nie było świadków.
Postanowił nie zareagować na głupie zaczepki i po prostu odnaleźć przyjaciół, ale okazało się że nawet nie musi nic robić by wpaść w tarapaty.
-O, Harry Potter bez obstawy. Co za niespodzianka -wyszczerzył się Smith- słyszałem ciekawe plotki że stałeś się charłakiem. Czy to prawda?
Czarnowłosy nie odpowiedział, tylko skierował się do wyjścia, a w tym samym momencie drugi chłopak złapał go za rękę i ją boleśnie wykręcił, unieruchamiając go.
-Nie tak szybko, zabawa się dopiero zaczyna- syknął mu do ucha nieznajomy.
-Puśćcie mnie do cholery- warknął Potter, próbując się wyrwać, ale czując większy ból w ręce cicho syknął z bólu.
-Pomyśleliśmy że jeśli tak lubisz penisy, to co za różnica ten czy tamten?- mruknął nieznajomy, a Zachariasz zaśmiał się.
-Co do…- nagle Harry wylądował boleśnie na kolanach, a przed nim stanął Krukon, otwierający zamek w spodniach.
Potter poczuł falę przerażenia i już miał krzyknąć o pomoc, ale napastnicy w odpowiednim momencie użyli zaklęcia silencio, więc jedynie co mu zostało, to próba uwolnienia się.
Poczuł mdłości gdy Zachariasz próbował otworzyć mu usta, a jego kolega dotykał czubkiem penisa jego ust, napierając.
-Nie bądź taki nieśmiały Potter!
-Co wy kurwa odpierdalacie?!- w tym samym momencie Smith upadł potraktowany zaklęciem, a jego towarzysz poluzował uścisk, więc czarnowłosy wykorzystał to, uwalniając się.
Odwrócił się by zobaczyć jak Fred Weasley uderza paskudnym zaklęciem nieznajomego krukona.
-Wszystko w porządku Harry? Nic ci nie zrobili?- podszedł do niego George.
Potrząsnął tylko głową, bo struny głosowe odmówiły posłuszeństwa, poczym pobiegł do najbliższej toalety, zwracając wszystko i dając upust tym samym stresowi.
Był tak zszokowany tym że o mało nie został wykorzystany seksualnie, że nawet nie protestował, gdy bliźniacy zabrali go po wszystkim, do wieży Gryffindoru, gdzie czekali już zmartwieni przyjaciele.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro