19~ Harry
Drzwi do pokoju życzeń otworzyły się i do środka wszedł Draco.
-Wiedziałem że tu będziesz -powiedział na powitanie.
Harry wzruszył ramionami i ułożył się wygodniej na kanapie wzdychając. Wiedział że nie może wiecznie się ukrywać.
-Szukają cię - blondyn usiadł koło gryfona, na brzegu mebla i przyjrzał się mu badawczo.
-Wiem.
Nastała cisza, podczas której Malfoy pochylił się nad Potterem i złączył ich usta razem, w tęsknym pocałunku.
-Jak się czujesz? Co się stało? Próbowałem się dowiedzieć, ale to dość trudne jeśli oficjalnie jestem twoim szkolnym wrogiem- skrzywił się.
-Jest... W porządku- wymamrotał.
-Dobra, gadaj o co chodzi.
-Ja... Ktoś znów wysłał mi czarnomagiczną klątwę. O mało mnie to nie zabiło -zaczął powoli, robiąc miejsce ślizgonowi, tak że po chwili leżał obok niego, a Harry wtulał się w jego bok- Dumbledore coś zrobił i... Chwilowo nie mam magi. Znaczy mam, ale tak małą ilość, że jest to równoznaczne z byciem charłakiem.
-Oh. Ale wróci wszystko do normy tak?- blondyn upewnił się.
-Tak. Muszę... Dać sobie czas. Ale wróci.- przytaknął, po czym dodał- po świętach nie powiedziałem ci wszystkiego.
-Wiem. Czułem że coś ukrywasz -westchnął Malfoy, mocniej zaciskając ramię na jego talii.
-Wiedziałeś? I nie próbowałeś się dowiedzieć sam?- spytał zaczepnie.
-Byłem twoim stalkerem zanim rozmawialiśmy normalnie- Draco przewrócił oczami- teraz wolę wiedzieć wszystko bezpośrednio od ciebie. Więc zawsze cierpliwie czekam aż będziesz gotowy.
-To miłe- czarnowłosy schował twarz w zagłębieniu jego szyi.
-Kontynuuj.
- Um... To dość skomplikowana sprawa. Przed świętami po mojej wizji gdy zabrali nas do domu mojego chrzestnego, coś się wydarzyło. Ja... Mój ojciec żyje.
-Jak to żyje?- ślizgon usiadł gwałtownie, zmuszając Harry'ego do zmiany pozycji, więc usiadł naprzeciwko niego że skrzyżowanymi nogami.
-Voldemort go nie zabił. Trafił do mugolskiego szpitala gdzie przez kilka lat był w śpiączce. Gdy się wybudził, nie pamiętał kim jest ale znaleźli go czarodzieje i umieścili w świętym mungu. Tam odzyskał pamięć jak mnie zobaczył gdy odwiedzałem pana Weasleya...
-Chcesz mi powiedzieć że był w tej samej sali co ojciec wiewióra? Więc tam go poznałeś?
-No... Nie do końca. Nikt mu nie uwierzył i uzdrowiciele stwierdzili że oszalał -gryfon skrzywił się.
- Jakim cudem nikt nie zwrócił uwagi na wasze podobieństwo? Przecież wyglądacie niemal jak dwie krople wody!- na twarzy Malfoya malowało się niedowierzanie.
-Nie wiem... Nikt o tym chyba nie pomyślał. Wiesz każdy człowiek może mieć na świecie swoich siedmiu bliźniaków, więc z góry pewnie zakładali że to ktoś podobny do Jamesa Pottera a nie on sam.- Harry powoli się przyzwyczajał do tego jak wiele ślizgon o nim wie, ale wciąż czasami go zaskakiwał, jak teraz, że wie jak wyglądał jego ojciec w młodości.
-Więc jak go poznałeś?
-Uciekł ze szpitala- wzruszył ramionami, a potem zachichotał mimowolnie- jak ja teraz.
Malfoyowi drgnęły kąciki ust.
-Ta sprawa tłumaczy nieco dziwne rzeczy, które teraz rozumiem, jak matka Weasleya nazywająca swojego męża Jamesem, a on ją Syriuszem w gabinecie pielęgniarki.- wyznał po chwili ciszy Draco.
-Oh.
-Właściwie dlaczego się tu chowasz?
-Tata chce mnie zabrać z Hogwartu dopóki nie odzyskam magii i nie złapią tego kto wysłał mi te klątwy -wymamrotał opierając czoło o zgięte ręce na udach- pokłóciliśmy się dość ostro wczoraj. Powiedziałem mu że nigdzie się nie wybieram i że może nawet mi szlaban dać a on... Zakazał mi quidditcha do końca roku, rozumiesz?
-Cóż, sam mu to podsunąłeś...
-Nie chcę wracać do Londynu Draco. Tu mam przyjaciół, ciebie, GD. Nie wspomnę o tym, że jeśli nie będę na bieżąco z materiałem, nie poradzę sobie gdy magia wróci. Ale tata widzi tylko zagrożenie i...
-Hej, Potter spokojnie. Rozumiem, ojcowie czasami są... Irytujący.- Malfoy położył dłoń na jego kolanie- a teraz powiedz mi jak się czujesz z tym że masz jednak tatę. Jeśli mi powiesz że super do cię uderzę.
Czarnowłosy uniósł rozbawione spojrzenie na Draco, ale ten miał poważną minę i przeszywający wzrok, na co westchnął i opadł na podłokietnik po przeciwnej stronie kanapy, lokując swój wzrok w suficie.
Harry potrzebował chwili by pomyśleć i zebrać do kupy wszystko co chciał powiedzieć.
-Właściwie to nie wiem co czuję. Znaczy... Wiesz był dla mnie to nie mały szok i naprawdę się ucieszyłem, tak samo jak w sytuacji gdy Syriusz okazał się tym dobrym gościem. Rozmawialiśmy trochę przez święta, głównie o mnie, bo chciał się dowiedzieć o mnie wszystko co uważam za istotne. Trochę czuje presję bo... Tata zawsze był dla mnie wzorem. Miałem do dyspozycji tylko wspomnienia ludzi którzy go znali osobiście lub poznali gdzieś tam... I wiele z tego się pokrywa ale... Chyba się nieco boję że w pewnej chwili naprawdę go zawiodę, bo może inaczej sobie mnie wyobrażał. -wyrzucił z siebie powoli- a teraz gdy nieco ochłonęliśmy po pierwszym spotkaniu, niedługo po tym jak powiedział że mnie zabierze od Dursleyów, oświadczył że jednak tego nie zrobi, bo jest potrzebny zakonowi, a jego status śmierci to duży plus. Nieco się rozczarowałem bo tak jak inni, nic mi nie mówi, a teraz a dodatku zachowuje się jak... Uhhh... Nie wiem, nadopiekuńczy ojciec. Nie jestem do tego przyzwyczajony. Nawet Syriusz nigdy nie starał się tak zachowywać bo wiedział że większość życia byłem przyzwyczajony do dbania o samego siebie.
-A nie myślisz że twój ojciec jakieś ma powody żeby cię tak traktować?- podsunął blondyn.
-Jak mi zaraz wyjedziesz z tekstem że mam piętnaście lat, to ja cię uderzę -ostrzegł.
-Nie, nie to mam na myśli kretynie. Wiesz, z tego co rozumiem był przekonany że jest świadkiem śmierci twojej mamy i ciebie tak?
-No tak- przytaknął, wciąż nie do końca rozumiejąc.
-A nie przyszło ci do głowy, że po tym jak odzyskał pamięć, wszystko wróciło do niego? To musiało być dość traumatyczne. Może boi się że znów będzie zmuszony do przejścia przez fakt że nie żyjesz, gdy czarny pan w końcu cię dopadnie. A jak widać, nie próżnuje.
-Nie pomyślałem o tym w ten sposób -przyznał Potter.
*
Gdy Harry i Draco opuścili pokój razem i dopiero przy wielkich schodach postanowili się rozłączyć.
-Powodzenia Potter- mruknął cicho blondyn i korzystając z tego że wciąż są sami, uniósł dłoń i przejechał czule po policzku gryfona- po prostu nie daj się ponieść twojemu temperamentowi zbytnio, okay?
-Po wszystkim wyślę ci sowę -przytaknął czarnowłosy, uśmiechając się lekko na czuły gest.
Nie do końca pojmował co czuł do Malfoya, ale każdego dnia to uczucie sprawiało że było mu ciepło tam w środku i stawał się tak bardzo łasy na każdy dotyk i czułość, że czasami nie poznawał siebie. Przechodził go dreszcz niepokoju, gdy myślał że jeśli nie uda mu się przekonać taty, to nie wie kiedy znów go zobaczy. Nie był pewien kiedy doszedł do momentu kiedy Draco był dla niego dużym wsparciem emocjonalnym i martwił się że jeśli nie będą mogli przez jakiś czas się widywać, znów pozwoli by duszący mrok okleił jego duszę jak kilka miesięcy temu.
Draco jakby czytał mu w myślach i złączył ich usta w krótkim pocałunku.
-Zachowuj się, Potter.
Czarnowłosy parsknął słysząc swoje nazwisko. Już dawno przestał walczyć z nim by używał jego imienia, skoro są dla siebie tak bliscy. A może polubił te rzadkie momenty gdy szeptał jego imię tak słodko i czule, wytwarzając cudowną intymność chwili.
Blondyn w końcu ruszył schodami w stronę lochów, a Harry skierował się do gabinetu McGonagall, przygotowując się na porządną burę.
Żaden z nich nie zauważył chłopaka czającego się w głębi korytarza, który czujnie ich obserwował i mocno zaciskał pięści ze złości.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro