Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18~ Harry

Harry czuł się paskudnie. Jego ciało było wyczerpane i obolałe jak po torturach, ręce drżały mu w niekontrolowanych chwilach, a ostre napady bólu głowy, paraliżowały go w najmniej oczekiwanych momentach i nie odpuszczały dopóki nie wypił specjalnego eliksiru.
Odkąd odzyskał kilka dni temu przytomność, przyjaciele, Syriusz i James (pod ukryciem) nie odstępowali go na krok i naprawdę zaczął już tęsknić za samotnością jak nigdy wcześniej.
Hermiona bombardowała go notatkami z lekcji i esejami, Ron ciągle rzucał mu nieznośne niepewne spojrzenia, jakby miał dostać dziwnego ataku, a ojciec i chrzestny na przemian przynajmniej piętnaście razy pytali czy wszystko okay.
Nie miał pojęcia co się działo po za drzwiami skrzydła szpitalnego, bo przyjaciele skutecznie pomijali ten temat. Tylko raz widział Umbrige, która wymieniła ciche komentarze z panią Pomfrey, by na koniec ogłosić głośno że w sumie to była kwestia czasu kiedy ktoś będzie miał dość jego 'panoszenia się i gwiazdorzenia'. Po jej wyjściu Łapa (przemieniony w panią Weasley) wymamrotał kilka nieocenzurowanych epitetów pod jej adresem, wywołując niekontrolowany chichot u czarnowłosego i Weasleya, bo przeklinająca mama Rona to niecodzienny widok.
Oczywiście jak Potter do siebie doszedł, zostało zatuszowane przez samego Dumbledore'a, a Pomfrey utrzymała że klątwa nie była ciężka i pomogły jej umiejętności uzdrowiciela.
Sam Harry nie wiedział do końca co myśleć o tym że prawie umarł przez czarną magię i też dzięki niej wyzdrowiał. Nie pomagał mu też fakt że odkąd otworzył oczy, nie spotkał dyrektora ani razu, nawet jeśli chciał tylko podziękować, co naprawdę go złościło. Dodatkowo teraz już był przekonany że w zamku jest ktoś, kto próbuje mocno go zranić, a nawet zabić. Największym ciosem jednak okazał się być fakt, że czarnowłosy prawie utracił całkowicie magię, która była w tak małych ilościach iż czuł się jak charłak lub jak podczas u wakacji u wujostwa gdy nie mógł używać różdżki.
-Możesz na razie uczyć się samej teorii, a gdy magia do ciebie wróci, na pewno sobie poradzisz!- pocieszała go Granger.
Ron gorliwie w tedy przytakiwał, klepiąc go po ramieniu.
Ale nie nauka go martwiła. Jak ma podołać Voldemortowi, gdy ta mała przerwa może kosztować go bardzo wiele? Kto wie, jeśli już teraz w zamku był wróg, to dlaczego nie myśleć że to właśnie sam Czarny Pan nie zlecił tego by się go pozbyć raz na zawsze? A co jeśli jego magia- o ile wróci- będzie o wiele słabsza niż poprzednio?
Oczami wyobraźni już widział te wszystkie nagłówki gazet, gdy dostaną kolejną porcję 'smaczków' na jego temat, nie wspominając już jak zareagują ludzie w okół na wieść że Harry Potter jest chwilowo bezbronny. Pewnie wykorzystają wszystkie możliwe uroki i zaklęcia by uprzykrzyć mu życie jeszcze bardziej.
A co z osobą która przysłała mu klątwę?
Chyba zaraz zwymiotuję...
-Pani Pomfrey mówi że już jutro będziesz mógł opuścić skrzydło szpitalne- przez rozgorączkowane myśli przebił się głos taty (przemienionego w pana Weasleya).
-Oh, to super- starał się naprawdę myśleć pozytywnie, ale coś ścisnęło mu gardło.
-Rano zabieram się do domu Syriusza.
-CO?!- usiadł prosto, nie dowierzając w to co usłyszał.
-Nie myślałeś chyba, że wrócisz normalnie na lekcje...
-Nie ma mowy tato- zaprotestował.
-Nie będę czekać aż jakiś chory idiota w końcu cię dopadnie. To nie podlega dyskusji, nie jesteś już bezpieczny w Hogwarcie. Prawie straciłeś życie!- James był stanowczy.
-Więc mam się chować jak jakiś tchórz? Nawet nie mamy pewności że ta paczka jest z Hogwartu! Ktoś mógł ją przysłać z poza...
-Wszystkie paczki z zewnątrz są najpierw sprawdzane u Umbridge. Takie coś by nie przeszło. To musiała być przesyłka wewnętrzna, więc to pewne że w tym zamku jest ktoś niebezpieczny...
-Nie wrócę do Londynu -Harry stracił cierpliwość, podnosząc ton głosu.- chcę tu zostać.
-Nie masz za wiele do powiedzenia w tej kwestii.  Jestem twoim ojcem...
-Od kilku tygodni- rzucił sarkastycznie czarnowłosy, nie wiele myśląc.
-Harry...
-Przepraszam, to nie tak miało zabrzmieć. Po Prostu nie zachowuj się jakbyś tylko ty wiedział co dla mnie najlepsze...
-Słuchaj, nie jesteś jeszcze pełnoletni, więc to ja jestem odpowiedzialny...
-Musiałem sobie radzić sam piętnaście lat więc nie mów mi teraz że nie wiem co dla mnie najlepsze! Założę się że Syriusz...
-To nie istotne co Syriusz o tym myśli. Nie jest już twoim opiekunem...
-Ale jest rodziną i jest dla mnie ważny! On mnie zna, wie że nie można zamknąć mnie jak w złotej klatce!
-Dosyć Harry! Nie będę się z tobą kłócił. Taka jest moja decyzja i jej nie zmienię!
-W takim razie się pierdol!
-Harry!- zszokowany głos Hermiony przerwał ich jak się okazuje głośną kłótnię.
Dwójka Potterów nawet nie zauważyła że Ron i Granger wślizgnęli się do środka, obserwując ich uważnie. Czarnowłosy przerwał posyłać spojrzenie ojcu, pełne piorunów, a skupił się na przyjaciołach, próbując uspokoić buzującą w nim złość.
-Czy możecie zostawić nas jeszcze chwilę samych?- poprosił James, na co Harry znów odwrócił się gwałtownie w jego stronę.
-Nie wypraszaj moich przyjaciół TATO- nałożył nacisk na ostatnie słowo- Nie wyjadę też z Hogwartu. Jeśli mnie zmusisz, ucieknę.
-Harry- warknął zirytowany starszy Potter.
-Możesz mi dawać szlabanów ile chcesz, nie obchodzi mnie to.
-Świetnie. W takim razie zacznijmy od Szlabanu na quidditcha.
-C-co?
-To moje ostatnie słowo. Do jutra- wstał i wyszedł ze szpitala.
-Nienawidzę cię!- krzyknął Harry za nim drzwi zanim zdążyły się zamknąć z cichym trzaskiem.

*

Harry był wkurzony, gdy dowiedział się, że jego ojciec jeszcze w ten sam dzień naprawdę wysłał list do Dumbledore'a w sprawie ewentualnych rozgrywek quidditcha, a powiadomiła go o tym sama McGonagall, która również nie była zadowolona w tej sytuacji.
Dlatego Harry, chcąc zrobić na przekór i chcąc dotrzymać słowa; obudził się dość wcześnie, zabrał zapas eliksirów które musiał codziennie teraz brać i wymknął się do pokoju życzeń, zanim zjawił się jego tata i został tam cały dzień, stawiając cały Hogwart na nogi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro