Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☆5☆

Biegli już dobrą godzinę. Obaj padali ze zmęczenia, jednak i tak biegli dalej. Nie mogli pozwolić, by ktoś ich złapał. Japonia była by wtedy skończona.

- Atsuya.. Ja już nie mogę.. - Sysapał w pewnym momencie Inamori.

Drugi tylko obejrzał się za siebie. - Chyba zostawili nas już przy bogach... Stańmy.. - Odpowiedział.

Obaj oparli dłonie na kolanach, dysząc ciężko. Bieg biegiem, ale biegli na spontanie, co za tym szło? Gardła ich piekły, a klatki piersiowe bolały jakby miały zaraz wybuchnąć. 

- Kim jesteście? - Zapytał ktoś za nimi. W tym samym momencie się odwrócili, zauważając niebieskowłosego chłopaka, o błyszcząco-fioletowych oczach. W dłoni trzymał coś na wzór laski, na samym końcu mającą.. Kulę wody? Tak to wyglądało.

- A kim ty jesteś? - Zapytał Fubuki, unosząc brew.

- Pierwszy zadał pytanie. - Odezwał się ktoś za nieznajomym. Tym razem także był to osobnik płci męskiej, z fiołkowymi oczami i szarymi włosami. Ten był ubrany.. Naprawdę specyficznie. Jakby się urwał z mrocznego cyrku.

- Hiroto spokojnie. Nic złego nie zrobił, pewnie nie chce podawać informacji, jeśli sam nas nie zna. - Uspokoił towarzysza gestem dłoni. - Jestem Hiura Kirina. A on to Hiroto Kira.

- Hiura! - Asuto niespodziewanie się ucieszył, co wywołało zdziwienie u pozostałej trójki.

- Znamy się? - Zapytał zmieszany fioletowooki.

- Możesz mnie nie pamiętać.. Jakiś rok, może rok i pół temu zatrzymałem się u twojej babci, akurat tam byłeś. Pamiętam cię bardzo dobrze. - Powiedział radośnie.

- Ah tak, pamiętam! Asuto Inamori, prawda? - Hiurę olśniło i sam się rozpogodnił.

- Oczywiście! - Przytaknął czarnowłosy.

- Nie spodziewałem się, że znajdziesz drugiego podróżnika. - Tu spojrzał na brzoskwiniowowłosego. - Oj.. Czyżby hybryda? - Zmartwił się.

Atsuya jedynie skrzyżował ręce na klatce piersiowej i się odwrócił, delikatnie jak i nieznacznie machając swoim ogonem.

- Skąd. Znaczy.. Kitsune nie są hybrydami, no nie? - Turkusowooki podrapał się po karku. - Atsuya Fubuki, mój tymczasowy towarzysz. - Dokończył.

- Tymczasowy? - Tym razem Hiroto zabrał głos patrząc na lisa wzrokiem, jakby go już od dawna znał. Zresztą, Fubuki tak samo patrzył na niego. Kątem oka, ale jednak.

- Ta.. Musimy dostać się do królestwa, ale chyba się zgubiliśmy.. - Zmieszał się.

- Skąd. Jesteście na dobrej drodze. - Powiedział sympatycznie Hiura. - Za mną. - Dodał idąc bokiem lasu.

- Ty nigdzie nie idziesz. - Powiedział szorstko fiołkowooki w stronę pół-człowieka.

- Niby dlaczego? - Prychnął ten w odpowiedzi.

- Daj spokój. Ludzie ruszą na ciebie z widłami i pochodniami jak tylko cię zobaczą. Tacy jak ty zazwyczaj są w Orionie.

- To co ja mam niby zrobić? Totalny brak tolerancji tutaj macie.. - Fuknął morskooki.

- Jak wszędzie. Hiura. - Tutaj szarowłosy odwrócił się w stronę Kiriny.

- A tak, racja. Sorka.. - Zaśmiał się nerwowo wspomniany, zaś Inamori nie wiedział co w tym momencie zrobić.

Niebieskowłosy podszedł do Kiry, kilka razy machnął tajemniczą laską. A już parę chwil później w rękach Hiroto pojawiły się poskładane ubrania.

- Dzięki. - Mruknął szarowłosy. Podszedł do Fubuki'ego i dotknął jedno z pary jego uszu. Oczywiście tych zwierzęcych.

- Ej zostaw! Co ci one przeszkadzają, co?! - Syknął jadowicie.

- Eh.. Jakoś trzeba je schować, no nie? Nie marudź. - Po tych słowach wcisnął chłopakowi jakiś kapelusz na głowę. Za co niższy skarcił go niemiłym spojrzeniem. - Dobra, teraz tylko załóż to. - Tutaj podał kitsune cienki, ale bardzo długi płaszcz.

Atsuya wziął go niechętnie i założył, zgodnie z poleceniem. Nie wyglądał podejrzanie, gdyż ubrania były dość jasne.

- Dobra, teraz idziemy! - Rozkazał niebieskowłosy.

***

- Skąd ja cię znam.. - Mruknął w pewnym momencie Fubuki.

- Też cię skądś kojarzę.. - W tym momencie spojrzał na niebo. - On by wiedział. Na pewno wie. A nawet się nam przygląda. Skubaniec jeden.. - Mruknął Hiroto.

- O kogo chodzi?

- Zapewne chodzi mu o "chłopca z galaktyki" czyli księcia gwiazd. Ostatnio nie wiadomo czemu się do niego uczepił. - Westchnął Hiura.

- Nie uczepiłem! Po prostu zawsze, gdy jest potrzebny to go nie ma!

- Eh.. Nie ważne. O widzicie? Już nie daleko jest wioska. - Tu wskazał przed siebie. Faktycznie, u stóp wzgórza było kilka domków. - Wybaczcie, tutaj musicie iść bez nas. Musimy pilnować, by nikt z Oriona nie dostał się blisko księcia. A w razie czego, powiadomić Nishikage-san.

- Rozumiem. I tak dziękujemy. - Uśmiechnął się Asuto.

- Nara, widzimy się na wojnie. - Machnął ręką Kira i odszedł tam, skąd przyszedł.

- W-Wojnie? - Zająkał się Asuto. Nic mi o tym nie wspominiano.. - Pomyślał.

- Tak.. Powodzenia, na pewno sobie poradzicie. - Dodał Kirina, podbiegając do szarowłosego.

- A mogłem zostać w lesie.. - Mruknął brzoskwioniowowłosy. - No nic idziemy, Asuto-kun. - I pokierował się w przeciwną stronę, co tamta dwójka.

Inamori szybko go dogonił. Mimo wszystko z lekkim zdziwieniem, że lis nie powiedział do niego na "ty".

***

-

Retyy.. Gorąco mi w tym.. - Marudził pół-człowiek.

- Wytrzymaj.. Widać zamek. - Odpowiedział czarnowłosy.

Byli w samym środku targu. Gdzieniegdzie były ciemne uliczki, gdzie nic nie było. Co chwila ktoś na nich spoglądał, jednak było to prędzej serdeczne spojrzenie. Jednak.. Jedna osoba obdarzała ich spojrzeniem godnym jadowitego węża. Siedziała ona właśnie w jednej z uliczek, przyglądając się chłopakom spacerującym po drodze.

- Dotarliście tu bezpiecznie.. Ale nie na długo. Orion wygra wojnę, wreszcie będziemy szczęśliwi.. - Szepnął wilkołak z chytrym uśmiechem. Biała koszula siłą rzeczy była już poszarpana, trzymał ją tylko jeden ze szlachetnych kamieni o czerwonej barwie. Rubin błyszczał w cieniu światła, otoczony był granatowym materiałem. Wszystko pasowało do jego mrocznych, szaro-błękitnych oczu. - To będzie koniec Japonii..

***

Asuto i Fubuki byli już przy bramie do zamku. Póki co zasłaniał ich żywopłot.

Oddam ten woreczek i będę musiał odprowadzić go spowrotem do jego lasu.. W dodatku nie wiem jaki jest ten cały książę. Komu mam ten woreczek przekazać? Jeszcze wojna.. Przecież ja nawet nigdy nie walczyłem.. - Rozmyślał Inamori, jednak w pewnym momencie zostało mu to przerwane.

Ktoś wpadł centralnie na jego plecy. - Rety najmocniej przepraszam!

Czarnowłosy i jego towarzysz odwrócili się w stronę winnego. To co zobaczyli niemało ich zszokowało.

Był to ponownie chłopak, miał on granatowe włosy, oczy zaciśnięte, skłaniał się przepraszając. Nic dziwnego, prawda? A jednak było w nim coś szokującego.. Mianowicie brunatne, troszkę przechodzące w szatynowe, wilcze uszy. Oczywiście ogon również miał.

Pytanie tylko: Dlaczego się z tym nie ukrywa? Podobno stworzenia takie jak on mogą być uznawane za przebywające z Oriona.

- Nie szkodzi, nic ci nie jest? - Zapytał lekko zdziwiony turkusowooki.

- Nie, nie. - Nieznajomy pokręcił głową. Można było zobaczyć na jego kostce bandaż, czyli coś sobie zrobił, ale wcześniej. Uniósł głowę, po czym radośnie pomachał ogonem. - Woooah.. Ty jesteś Asuto? - W jego oczach pojawiły się urocze iskierki.

- Tak.. Skąd mnie znasz? - Zdziwił się jeszcze bardziej.

- Widziałem cię jako dziecko! Razem z jakąś kobietą prosiliście nas o kilka owoców, wtedy moja mama się źle poczuła, a wy jej pomogliście, gdy ja nie umiałem! Od tamtej pory moja rodzina jest wam wdzięczna!

- Um.. Nie pamiętam.. Też chyba byłem dzieckiem. Ale to miłe. - Uśmiechnął się.

- Aj, może się przedstawię. Jestem Mitsuru!

- Ładne imię. - Stwierdził czarnowłosy.

- Em.. Mogę zadać pytanie? Jestem ciekaw jednego. - Zaczął Mitsuru.

- Pewnie, pytaj o co chcesz, narazie mamy czas.

- Dlaczego ten kitsune się ukrywa? Przecież można chodzić w uliczkach, wtedy normalni ludzie nie zauważą.. Takie chodzenie w płaszczu jest bez sensu.

- Niby dlaczego? - Wtrącił morskooki.

Granatowowłosy w odpowiedzi wskazał coś za nim.

- Eh.. To żyje własnym życiem.. - Burknął chłopak łapiąc swój ogon.

- Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy Asuto-san! - Uśmiechnął się wilk, pomachał radośnie i odbiegł.

- Ja też! - Krzyknął za nim Inamori. Co prawda to prawda, serce go bolało na myśl o zmarłej matce, jednak chłopak raczej nie chciał go zranić. - Chodźmy, Fubuki. Teraz chyba możesz zdjąć przebranie.- Powiedział i stanął przed pokaźną bramą.

Brzoskwioniowowłosy z widoczną ulgą zdjął kapelusz i płaszcz, a rzeczy zmieniły się w kilka kropel wody.

Od drugiej strony stało dwóch strażników. - Przepraszam!! - Krzyknął Asuto.Mężczyźni tylko spojrzeli na niego znużonym wzrokiem. - M-My do księcia.. - Dodał niepewnie czarnowłosy.

Tamci tylko spoglądali podejrzliwie to na siebie, to na nich. - Moment. - Powiedział jeden z nich i oddalił się trochę. Wmig wrócił z kimś odzianym w zbroję i miecz przy pasie. Widocznie rycerz.

Chłopak z hełmem na głowie wziął przyczepione do zbroi klucze. - Chodźcie. Zaprowadzę was gdzie trzeba. - Powiedział lodowatym tonem.

***

Nigdy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek będę w zamku.. - Pomyślał podróżnik przekraczając próg pałacu. Jednak gdzieś ze środka wydobywały się krzyki.

- Jak mogłeś pozwolić wyjść księciowi?! - Krzyknął pierwszy głos. - Co jeśli coś mu się stanie?!

- Kiedy to ty miałeś teraz z nim zajęcia! Mnie nie obwiniaj!! - Odpowiedział drugi.

Rycerz podniósł głowę. - Haizaki-san, Fudou-san, mam rozumieć, że zgubiliście księcia? - Zapytał spokojnie lecz donośnie.

- Ja nie! On! - Długowłosy wskazał na szatyna.

- Ha, ha, jakby nie patrzeć oboje mieliśmy z nim zajęcia!

- Ale ja w tym czasie szukałem podręczników!

- Wybaczcie.. Byłem na balkonie, usłyszałem krzyki.. Nie musicie się martwić, nic mi nie jest! - Za nimi rozniósł trzeci, radosny ale też zmieszany głos. Wszyscy się odwrócili, za nimi stał sympatycznie wyglądający chłopak. - O, przyszedł nasz gość. To ciebie wysłał do nas Endou-san?

Inamori pokiwał głową.

- Jestem Ichihoshi Hikaru, książę tej krainy. To zaszczyt cię tu gościć. - Uśmiechnął się miło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro