Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🦠Rozdział 6🦠

Obudziłam się. Wczorajszy dzień był zajebisty! Zabiłam dwie osoby, była bitwa i Chmurna Łapa jest moją uczennicą. W myślach przewijało mi się martwe ciało Okorowanej Ścieżki a ja ciągle czerpałam z tego przyjemność. Był środek czerwca a słońce dopiero pokazywało się przez drzewa. Było bardzo wcześnie ale to znaczy, że jeżeli teraz wezmę Chmurną Łapę to ona pójdzie spać wcześniej... wiem, że mój tok myślenia jest pojebany i raczej trudno będzie go rozszyfrować ale ja tak działałam. Wyszłam/wyturlałam się z legowiska i udałam się do legowiska mojej uczennicy.
- Chmurna Łapo! Czas wstawać na szkolenie - zapiszczałam do niej. Dziewczyna zamrugała i nie była pewna... wyglądała jakby nie wiedziała kim jest, gdzie jest i co się dzieje.
- Cholera... - warknęłam. Dziewczyna jeszcze bardziej wtuliła się w mech przez co od razu się opamiętałam.
- Eh... sorki. Wychodzimy na szkolenie Chmurna Łapo, zbieraj się. Zjemy coś odemnie i pójdziemy na polanę. Poćwiczymy wspinaczkę i atak na otwartym terenie - powiedziałam uśmiechnięta. Jezu... ona przecież mnie nie zna prawie wogule! I się mnie boi... to będzie trudne ale mam rok żeby ją nawrócić i przyzwyczaić do mojego charakteru. Czekając na uczennicę wyjęłam delicje z mojej skrytki. Miały tydzień ale się nadają. Chmurna Łapa stanęła w progu, zaprosiłam ją ręką. Usiadła i zaczęłyśmy razem pałaszować ciastka. Wyszłyśmy z obozu i pobiegłyśmy na polanę, uczyłam ją wspinaczki bo ta szła jej najgorzej. Musiałam pokazywać jej jak wspinać się na drzewa na które wspioł by się nawet 10-latek. Trudno, jest energiczna i zdeterminowana więc da radę. Dalej była wobec mnie nie ufna... będę więc musiała jej zrobić wykład o tym, że nie jestem groźna.
- Dobrze, podstawy już umiesz więc teraz na chwilkę wracamy do obozu - ogłosiłam. Udałyśmy się truchtem do mojego legowiska i usiadłyśmy.
- Więc, Chmurna Łapo, boisz się mnie? - zapytałam znając odpowiedź.
- Nie... - nie dokończyła bo warknęłam. Wtutuliła się w mech na którym siedziałyśmy. Zaczęłam się śmiać.
- Widzisz? Widzę przecież, że się mnie boisz! Nie da się tego ukryć. Więc inne pytanie, jakie opowieść opowiadała ci Kamienny Kwiat? - była ona Opiekunką. To znaczy, że pilnowała dzieciaki żeby nie połamały sobie karków.
- N... no... że... - jąkała się.
- O mnie - dodałam.
- No to, że jesteś groźna i bezwzględna - mruknęła.
- No to wyjaśnienie: jeżeli twa walka to zabijam. Jeżeli nie to jestem łagodna jak baranek. Pójdę do Kamiennego Kwaitu i zakarzę jej gadać o mnie takich bzdur - syknęłam. Wstałam i udałam się do wspólnego legowiska Kamiennego Kwaitu i Kidów. W nim nie było jeszcze dzieci ale niedługo mają dołączyć bliźniaki i jakaś dziewczynka.
- Kamienny Kwiecie, czemu nagadałaś dzieciakom takich bzdur o mnie?! - wycharczałam. - Teraz uczennica się mnie boi! Czego nie rozumiesz?!
- No sorki... nie chciałam źle.
- Jeżeli nie przestaniesz straszyć dzieciaków to nie wiem co ci zrobię - zagroziłam i wyszłam z legowiska. Wróciłam do siebie i dostałam mini ataku serca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro