Pulapka
Nazajutrz cala czwórka wstala punktualnie o 5:30 rano. Za oknem bylo szaro i ponuro, ale mimo tego widoku wszystkim dopisywaly humory jakby slonce zaglądało przez szybę,
Codzienny rytuałów ze zwierzętami zostal dopełniony a dzieci po śniadaniu postanowiły zanieść sąsiadce pyszne omlety z marmolada.
W tym czasie dorośli szykowali sie do drogi.
Lidia spakowała swoja torbe w ktorej na bieżąco uzupełniała zapasy higieniczne do ewentualnych opatrunków. Mikolaj wydawal sie lekko poddenerwowany pierwszym dniem swojej pracy. Upłynęły 3 lata odkad nie wykonywał zawodu, a swiadomosc ze musi stawić czolo nowym wyzwaniom potęgowała jego strach. Na przedpokoju pojawiła sie Lidia ubrana cala na brązowo w czarnych kaloszach, ktore tego poranka napewno byly niezbędne.
To co? Gotowy na pierwszy dzien pracy? rzekła
Jak mozesz to wez prosze ze soba notes, ktory lezy pod ława w salonie. Zapomnialam spakowac , a tak zrobilam wstępne zapiski naszych wizyt. Jak wejdziemy do auta to poprosze cie zebys po kolei odczytał.
Dzisiaj mamy 5 wizyt w promieniu 20 km, biorąc pod uwage jesienna aurę dojazd noże nam zajad duzo czasu , bo spora czesc drogi bedziemy pokonywać lasem.
Acha! Jeszcze jedno. Masz jakies inne buty? Bo w tych nie dasz rady. Wszedzie jest błoto i jak tylko wysiądziemy z auta wpadniesz po kostki.
Mikolaj spojrzal na Lidię i odpowiedzial.
Nie nie mam. Nie dosc, ze sama praca mnie napawa lekiem to jeszcze teraz te buty.
Nie ma sprawy, zdaje sie ze u mnie jest dodatkowa para kaloszy , moze beda troche przyduże ale lepiej je miec.
W drodze powrotnej podjedziemy do lokalnego sklepu i ci kupimy, bo tutaj nie przetrwasz bez tego.
Obydwoje byli gotów w ciagu 5 minut.
Wyszli na zewnatrz, uruchomiło silnik samochodu i jadac w strone lasu zatrzymali na chwile auto na przeciwko Pani Marii .
Lidia odkręciła szybę i krzyknęła.
Wojtek! Jak juz wyjdziecie od Pani Marii wez swoja kumpelke i pójdźcie do Pana Sebastiana. Poprosic go zeby w tym tygodniu przywiózł drewno na sezon zimowy do kominka, on juz wie ile, niech tylko powie w ktory dzien przyjedzie.
Ubierzcie sie cieplej, bo jest bardzo wilgotne powietrze, a spacer zajmie Wam 2 km w jedna strone i uważajcie na siebie . Chyba znasz zasady nie musze ci przypominać.
Tak jest poruczniku- zasalutował Wojtek, co bardzo rozbawiło Billy.
Dorośli odjechali a dzieciaki wróciły do domu sie przebrac w cieplejsze ubrania.
Billy uznała, ze zabierają ze soba Kostka , bo on uwielbia bieganie po lesie.
Droga przez las okazała sie bardzo grząska.
Dookoła pachniało grzybami a drzewa oczarowywały swoja barwa kolorów.
Trójka przyjaciol biegala z psiakiem, co rusz podrzucając mu jakis kamyk znaleziony na ziemi.
Po 30 min wszyscy dotarłi na miejsce.
Przed ich oczami ukazała sie ogromny tartak w ktorym pracował Pan Sebastian i dwaj jego synowi. W tle slychac bylo hałas maszyn a na spotkanie z dziecmi wlasnie wybiegł, duzy owczarek podchalanski, ktory nie ukrywał swojej ekscytacji poprzez szczekanie i machanie ogonem.
Barry! No chodz! Alez ty jestes umorusany- krzyczal Wojtek.
Billy nidy w zyciu nie widziala tak duzego psa. Na widok jego znieruchomiała i odwociwszy glowe w strone chlooca rzekła .
Czy on nic nie zrobi Kostkowi? Jezu on jest taki wielki, ze sama sie boje.
No co ty głupiutka ! On jest taki łagodny, ze kazdego złodzieja wpuści do domu. Jeszcze nigdy nie słyszałem zeby komukolwiek zrobil krzywde. Sama zobaczysz - odpowiedzial Wojtek.
W tym czasie Barry podbiegł do dzieciaków i rozbrajająco położył sie na plecach dajac wyraz swojemu poddaniu.
Kostek natomiast siedzial i przyglądał sie z zaciekawieniem calej sytacji, po czym nieśmiało zbliżył sie do pupila i zaczal go z dystansem obwąchiwac.
Billy dołączyła do pieszczot i wszyscy cieszyli sie bliskością przez dobrych kilka minut.
Nagle podszedł Pan Sebastian, podal reke na przywitanie i powiedzial.
Co tam maly ? Wszystko u mamy w porzadku?
Tak dziekuje, wszystko gra. Many teraz nowych wspollokatorow. Oto dwoch z nich, przedtswiam Billy i Kostka. Z mama pojechal do pracy Tata Billy. On tez jest weterynarzem, bad teas razem pracowac.
O! To widze, ze duzo sie dzieje. Bardzo sie ciesze, ze masz teraz z kim spwdzac czas.
Pewnie mama Cie wyslala zamowic drewno,
co?
Powiedz jej, ze na czwartek powiniem sie wyrobic , to podjade do Was powiedzmy ok 15:00.
Swietnie, zatem do czwartku.
Dzieciaki odwrocily sie na piecie i wyruszyly w droge powrotna.
W pewnym momencie Billy odezwała sie do Wojtka.
Sluchaj, Mikolaj nie jest moim tata.
To troche skomplikowana historia.
Jak to nie jest? Myslalem, ze jest. To kim jest Mikolaj i gdzie sa Twoi rodzice?
Billy spojrzala w oczy chłopca i powiedziala.
A dotrzymasz tajemnicy? Przyrzekasz na swoja mame, ze nikomu nie powiesz?
Mikolaj zbladł i westchnął uff, bie podoba mi sie ten poczatek.
Ok, obiecuje, ze nikomu nie powiem i skrzyżował 2 palce na znak dochowania tajemnicy.
Wtedy Billy przez resztę drogi opowiadala o okolicznościach poznania sie tych dwoje.
Kiedy zbliżali sie do domu nagle usłyszeli nieziemski skowyt.
Gdzie jest Kostek? O matko! Wojtek!! Nie widze kostka!
Złapali sie za race i pobiegli w strone hałasu, kiedy dotarli na miejsce ujrzeli Kostka uwikłanego w pułapkę zastawiona orzez kłusowników.
Billy ukucnela i nie mogla powstrzymać rozpaczy. Kostek! Boze. Znowu ta nóżka o matko!!!
Po chwili uwolnili jego lape, ale pies nie byl w stanie juz wracac samodzielnie do domu.
Lezal i skowyczeli z bolu.
Wojtek! Lec do domu i zadzwon do swojej mamy, powiedz co sie stalo a ja zostane przy nim. On nie moze tu zostac sam, jeszcze jakas zwierzyna mu krzywde zrobi.
Wojtek natychmiast pobiegł co tchu, a Billy probowala uspokoic Kostka i dodac mu otuchy.
Wyjela chusteczki z kieszeni i zdjela szalik. Opatrzyła chusteczkami rane i okryła łapkę szalikiem i cierpliwie czekała na wsparcie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro