Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pulapka

Nazajutrz cala czwórka wstala punktualnie o 5:30 rano. Za oknem bylo szaro i ponuro, ale mimo tego widoku wszystkim dopisywaly humory jakby slonce zaglądało przez szybę,
Codzienny rytuałów ze zwierzętami zostal dopełniony a dzieci po śniadaniu postanowiły zanieść sąsiadce pyszne omlety z marmolada.
W tym czasie dorośli szykowali sie do drogi.
Lidia spakowała swoja torbe w ktorej na bieżąco uzupełniała zapasy higieniczne do ewentualnych opatrunków. Mikolaj wydawal sie lekko poddenerwowany pierwszym dniem swojej pracy. Upłynęły 3 lata odkad nie wykonywał zawodu, a swiadomosc ze musi stawić czolo nowym wyzwaniom potęgowała jego strach. Na przedpokoju pojawiła sie Lidia ubrana cala na brązowo w czarnych kaloszach, ktore tego poranka napewno byly niezbędne.
To co? Gotowy na pierwszy dzien pracy? rzekła
Jak mozesz to wez prosze ze soba notes, ktory lezy pod ława w salonie. Zapomnialam spakowac , a tak zrobilam wstępne zapiski naszych wizyt. Jak wejdziemy do auta to poprosze cie zebys  po kolei odczytał.
Dzisiaj mamy 5 wizyt w promieniu 20 km, biorąc pod uwage jesienna aurę  dojazd noże nam zajad duzo czasu , bo spora czesc drogi bedziemy pokonywać lasem.
Acha! Jeszcze jedno. Masz jakies inne buty? Bo w tych nie dasz rady. Wszedzie jest błoto i jak tylko wysiądziemy z auta wpadniesz po kostki.
Mikolaj spojrzal na Lidię i odpowiedzial.
Nie nie mam. Nie dosc, ze sama praca mnie napawa lekiem to jeszcze teraz te buty.
Nie ma sprawy, zdaje sie ze u  mnie jest dodatkowa para kaloszy , moze beda troche przyduże ale lepiej je miec.
W drodze powrotnej podjedziemy do lokalnego sklepu i ci kupimy, bo tutaj nie przetrwasz bez tego.
Obydwoje byli gotów w ciagu 5 minut.
Wyszli na zewnatrz, uruchomiło silnik samochodu i jadac w strone lasu zatrzymali na chwile auto na przeciwko Pani Marii .
Lidia odkręciła szybę i krzyknęła.
Wojtek! Jak juz wyjdziecie od Pani Marii wez swoja kumpelke i pójdźcie do Pana Sebastiana. Poprosic go zeby w tym tygodniu przywiózł drewno na sezon zimowy do kominka, on juz wie ile, niech tylko powie w ktory dzien przyjedzie.
Ubierzcie sie cieplej, bo jest bardzo wilgotne powietrze, a spacer zajmie Wam 2 km w jedna strone i uważajcie na siebie . Chyba znasz zasady nie musze ci przypominać.
Tak jest poruczniku- zasalutował Wojtek, co bardzo rozbawiło Billy.
Dorośli odjechali a dzieciaki wróciły do domu sie przebrac  w cieplejsze ubrania.
Billy uznała, ze zabierają ze soba Kostka , bo on uwielbia bieganie po lesie.
Droga przez las okazała sie bardzo grząska.
Dookoła pachniało grzybami a drzewa oczarowywały swoja barwa kolorów.
Trójka przyjaciol biegala z psiakiem, co rusz podrzucając mu jakis kamyk znaleziony na ziemi.
Po 30 min wszyscy dotarłi na miejsce.
Przed ich oczami ukazała sie ogromny tartak w ktorym pracował Pan Sebastian i dwaj jego synowi. W tle slychac bylo hałas maszyn a na spotkanie z dziecmi wlasnie wybiegł, duzy owczarek podchalanski, ktory nie ukrywał swojej ekscytacji poprzez szczekanie i machanie ogonem.
Barry! No chodz! Alez ty jestes umorusany- krzyczal Wojtek.
Billy nidy w zyciu nie widziala tak duzego psa. Na widok jego znieruchomiała i odwociwszy glowe w strone chlooca rzekła .
Czy on nic nie zrobi Kostkowi? Jezu on jest taki wielki, ze sama sie boje.
No co ty głupiutka ! On jest taki łagodny, ze kazdego złodzieja wpuści do domu. Jeszcze nigdy nie słyszałem zeby komukolwiek zrobil krzywde. Sama zobaczysz - odpowiedzial Wojtek.
W tym czasie Barry podbiegł do dzieciaków i rozbrajająco położył sie na plecach dajac wyraz swojemu poddaniu.
Kostek natomiast siedzial i przyglądał sie z zaciekawieniem calej sytacji, po czym nieśmiało zbliżył sie do pupila i zaczal go z dystansem obwąchiwac.
Billy dołączyła do pieszczot i wszyscy cieszyli sie bliskością przez dobrych kilka minut.
Nagle podszedł  Pan Sebastian, podal reke na przywitanie i powiedzial.
Co tam maly ? Wszystko u mamy w porzadku?
Tak dziekuje, wszystko gra. Many teraz nowych wspollokatorow. Oto dwoch z nich, przedtswiam Billy i Kostka.  Z mama pojechal do pracy Tata Billy. On tez jest weterynarzem, bad teas razem pracowac.
O! To widze, ze duzo sie dzieje. Bardzo sie ciesze, ze masz teraz z kim spwdzac czas.
Pewnie mama Cie wyslala zamowic drewno,
co?
Powiedz jej, ze na czwartek powiniem sie wyrobic , to podjade do Was powiedzmy ok 15:00.
Swietnie, zatem do czwartku.
Dzieciaki odwrocily sie na piecie i wyruszyly w droge powrotna.
W pewnym momencie Billy odezwała sie do Wojtka.
Sluchaj, Mikolaj nie jest moim tata.
To troche skomplikowana historia.
Jak to nie jest? Myslalem, ze jest. To kim jest Mikolaj i gdzie sa Twoi rodzice?
Billy spojrzala w oczy chłopca i powiedziala.
A dotrzymasz tajemnicy? Przyrzekasz na swoja mame, ze nikomu nie powiesz?
Mikolaj zbladł i westchnął uff, bie podoba mi sie ten poczatek.
Ok, obiecuje, ze nikomu nie powiem i skrzyżował 2 palce na znak dochowania tajemnicy.
Wtedy Billy przez resztę drogi opowiadala o okolicznościach poznania sie tych dwoje.
Kiedy zbliżali sie do domu nagle usłyszeli nieziemski skowyt.
Gdzie jest Kostek? O matko! Wojtek!! Nie widze kostka!
Złapali sie za race i pobiegli w strone hałasu, kiedy dotarli na miejsce ujrzeli Kostka uwikłanego w pułapkę zastawiona orzez kłusowników.
Billy ukucnela i nie mogla powstrzymać rozpaczy. Kostek! Boze. Znowu ta nóżka o matko!!!
Po chwili uwolnili jego lape, ale pies nie byl w stanie juz wracac samodzielnie do domu.
Lezal i skowyczeli z bolu.
Wojtek! Lec do domu i zadzwon do swojej mamy, powiedz co sie stalo a ja zostane przy nim. On nie moze tu zostac sam, jeszcze jakas zwierzyna mu krzywde zrobi.
Wojtek natychmiast pobiegł co tchu, a Billy probowala uspokoic Kostka i dodac mu otuchy.
Wyjela chusteczki z kieszeni i zdjela szalik. Opatrzyła chusteczkami rane i okryła łapkę szalikiem i cierpliwie czekała na wsparcie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro