Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

☆8☆

●○•° ▪︎ SUPRISE ▪︎ °•○● □ ✨

Froy! — Yuri podbiegł do młodego księcia, jednak nie wiele miał czasu. Pogadanki na później, teraz musiał go ochronić.

Tarcza należąca do blondyna była na wpół spalona, a na wpół pokryta lodem. Nie musiał walczyć, jednak chciał wykonać rozkaz króla. Chciał ochronić nastolatka, którego był doradcą.

W ostatniej chwili zdążył ochronić rówieśnika, a tym samym sam oberwał kulą ognia. Całe szczęście, nie była wielka. Drobne oparzenie, zbroja częściowo go uodporniła na atak.

— Książę, to nie ma sensu. To bestie z Japonii, tam nawet Bogowie są naszymi wrogami..

***


— Niaaaaaa.. — Atsuya wydał z siebie odgłos mało podobny do czegokolwiek. Raczej oznaczał on kompletnie niezadowolenie.
— Co jest.. — Mruknął pod nosem, patrząc wokoło, a przy tym czując pod dłonią kilka piór, będących już dawien dawno na skałach.

— Fubuki-kun, jesteś pewny, że to tutaj? — Zapytał dość poważnie Nishikage, przypatrując się uważnie niższemu od niego lisowi.

— Tak, tutaj. — Odparł olewczo, po czym wspiął się na najwyższą skałę. Widok za nią, wcale a wcale go nie ucieszył.
— Mógłbym uciąć sobie głowę, że to tutaj jest skała trzech bogów.

— Może jednak się pomyliłeś?

— Kitsune się nie mylą, prostaku. —  Fuknął brzoskwiniowowłosy.
— Spójrz, a nie.

Co prawda Seiya nie był stworzony do wspinaczek, jednak co by był z niego za rycerz, jeśli by tego nie umiał? No właśnie.
Dlatego też wbił miecz w jedną ze szczelin, stanął na nim, po czym przez jakiś czas szukał trwałych kamieni. Nie minęły dwie minuty, a siedział już obok morskookiego nastolatka.

— Tam — Powiedział krótko, wskazując przed siebie.

Rycerz spojrzał we wskazanym kierunku, a jego oczom ukazało się istne pole bitwy. Wiele skał na ziemii, wiele piór, jednak z opowieści Asuto wynikało, że wie skąd się wzięły. Ale jednego tu wcześniej nie było..

— Orion.. — Mruknął, ze spokojem schodząc i podchodząc do drzewa, na którym był wyryty owy znak. Mógł to zrobić każdy, jednak nacięcie było nienaturalnie w kolorze ostrego błękitu.

— Mhm.. Jest niedaleko. I wiesz co? Lepiej idźmy dalej, zanim znajdą też Norikę.

***

— Najmniejsze gwiazdy są czerwone i nie wydzielają za dużo blasku. Gwiazdy, które są średniej wielkości są żółte, chyba nawet podobne do słońca. A największe gwiazdy są niebieskie i bardzo jasne, niesamowite, prawda? Tak na codzień tego nie widać. Im większa jest główna gwiazda sekwencji, tym są jaśniejsze i cieplejsze — Kiyama z dość dużym jak na niego uśmiechem opowiadał przeróżne ciekawostki, które swobodnie czytał sobie z książek, zapisanych najpewniej przez siebie samego. Dało się to rozpoznać po tym, że Neko mają niewytłumaczoną przyjemność z ozdabiania różnych rzeczy, a pismo zapisane w księdze było nie dość, że tak dokładne i zadbane jak jakaś płatna czcionka na telefonie, to przyozdobione w parę zawijasków i dość skromnych rysunków różnej tematyki. Wszystko wyglądało razem ślicznie, prócz tego, cóż.. Midorikawa po prostu miał przeczucie, że nikt inny w zamku nie ma aż tak wielkiej fascynacji wobec galaktyki.

Wbrew pozorom, Hiroto nie mówił jakoś wielce szybko. Na spokojnie mógł wziąść wdech i mówić dalej. Równocześnie nie przynudzając jak profesor Haizaki.
Jego słowa w uszach dosłownie każdego mogły rozbrzmiewać niczym śliczna, romantyczna piosenka. Nie przesadzona, nie wymuszona, a taka, której aż chce się słuchać.

Takim sposobem Midorikawa wsłuchiwał się rzeczy, które były dla niego wręcz oczywiste. Chociaż w tym przypadku możliwe, że bardziej zwracał uwagę na barwę głosu towarzysza. No, sporą część jego uwagi przywłaszczył sobie ogon chłopaka, który w uroczy sposób robił uniki przed powietrzem, czy inaczej, po prostu się wił na różne strony.

— Przynudzam cię? — Zapytał uprzejmie Tatsuya, patrząc wprost na chłopaka, który od dłuższego czasu się nie odzywał. Szybko zrozumiał na co rówieśnik patrzy, dlatego właśnie złapał swoją czarną, puchatą własność i z wielkim zawzięciem starał się ukryć swoje zawstydzenie zmieszane z zażenowaniem.
— Wybacz.. Nie da się nad tym zapanować — Dopowiedział, wręcz czując niezręczność w powietrzu.

— Huh? Nie, oczywiście, że nie! Zapewniam, że nawet jeśli byś mówił coś nudnego, z twoim zaangażowaniem i dykcją nie dało by się nie słuchać — Ryuuji uśmiechnął się sympatycznie, a następnie sam się skarcił za niestosowne zachowanie wobec kota królewskiego.
— Nie szkodzi- Um.. — Młodszy na moment się zakłopotał, po czym zadał nużące go od jakiegoś czasu pytanie:
— Mogę dotknąć? — Zapytał milutko.

Raczej nie zdawał sobie sprawy z tego, że uszy i ogon to jedna z całkowicie prywatnych części ciała należących do tej rasy. Ogon co prawda nie tak bardzo jak uszy, ale jednak.
Całe szczęście turkusowooki przyzwyczajony był do takich zachowań innych. Wbrew pozorom był naprawdę przyjaznym kotem, który co prawda nie łasi się do nieznajomych, ale i tak jest przychylny.
Pokiwał krótko głową, po czym podszedł do zielonowłosego i usiadł na krześle obok, układając swój ogonek na kolanach młodszego. Pozwolił mu siebie głaskać, co poniekąd było przyjemne.

— Naprawdę nikt tu nie przychodzi? — Zapytał w pewnym momencie Midorikawa, zafascynowany kocimi częściami ciała przyjaciela.

— Nie, jest wynajęte prywatnie. Specjalnie dla Endou, jeśli kiedyś będzie chciał nas odwiedzić. Powiedział, że mogę tu przychodzić. — Odpowiedział spokojnie, biorąc łyk herbaty z ziół, które zostawił rzekomy elf.
— Ah, jeszcze raz przepraszam za to, że siedzimy w piwnicy. Po prostu tutaj się bardziej urządziłem — Zaśmiał się cichuteńko, choć bardziej chyba po to, by jego wypowiedź nie wyszła sztywna.

Fakt, siedzieli w rzekomej piwnicy. Jednak było tam wiele map gwiazd, ksiąg, szkiców jak i innych tego typu rzeczy. Biorac pod uwagę czerwony dywanik, stolik, dwa fotele, zapalone świece (będące swoją drogą jedynym źródłem światła) i wiele innych drobnostek, było tu.. Przyjemnie. Całość wyglądała klimatycznie, równocześnie jak pracownia, a równocześnie jak mały salonik.

Szczerze powiedziawszy wyglądało to jak przytulny pokoik z murowanymi i ciemnymi ścianami.

— Nie przepraszaj, lubię to miejsce — Zapewnił poraz kolejny, zaś następnie sam wziął kubek z pięknie pachnącym, ciepłym napojem.
— Ale Hiroto, czy inni nie będą się o ciebie martwić? — Zadał kolejne pytanie, kierując swoje spore oczka na spokojną twarz czerwonowłosego.

— Martwić? — Powtórzył cichutko, jakby przez chwilkę nie rozumiejąc.
— Występ! O mój panie.. Wybacz mi Ryuu, ale muszę się przebrać — Nastoletni neko wstał szybciutko, choć niespodziewanie z góry zrobił się przeciąg, który skutecznie zgasił liche płomyczki świec.

Kiyama w tym momencie naprawdę spanikował. W ciemności nie znajdzie dosłownie żadnych choć troszkę nadających się ubrań. Fakt, jako neko widział w ciemności, jednak jego wrażliwość na kolory danych materiałów znacznie malała.

Uh.. Nic nie widać – Jedynie to mógł stwierdzić Mido, który był absolutnie pewny, że na szybko źródła ognia to raczej nie znajdzie. Całe szczęście z czasem jego wzrok się przyzwyczaił do ciemności.

— Niezbyt mamy czas, co? — Zapytał retorycznie, wzdychając cichutko. Do głowy wpadł mu co prawda głupi pomysł, jednak obecnie chciał pomóc przyjacielowi.
— Hiroto, czy możesz odsłonić obojczyk?

— Dlaczego?

***

— Kiyamaaaa.. — Kazemaru zrozpaczony przytulił się do poduszki.
— Czemu oprócz Shirou i ty mnie wystawiłeeeś..?



●•° ▪︎ Mᴀᴄɪᴇ sᴏᴍᴇ HɪʀᴏMɪᴅᴏ ▪︎ °•●□ ✨
A teraz przyznać się kto myślał iż całkowicie mi się zdechło

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro