☆6☆
- Ichihoshi-san! - Do księcia podbiegł czerwonowłosy chłopak. Miał on niemal świecąco turkusowe oczy, a odziany był w granatowe kimono z mnóstwem zdobień. To, co bardziej przykłuwało uwagę to jego czarne, kocie uszy oraz takiego samego koloru ogon. - Mówiłeś, żebym do ciebie przyszedł. Nie mogłem cię znaleźć. Czy jestem w czymś potrzebny?
- O, Tatsuya-kun! Tak, również cię szukałem, ale.. Teraz nie pamiętam po co. - Granatowowłosy podrapał się po karku. - Ale za to teraz możesz być potrzebny w innej sprawie.
- Słucham uważnie. - Uśmiechnął się neko.
- Mógłbyś zaprowadzić.. - Tutaj wskazał gestem dłoni na morskookiego. - Um..
- Fubuki. - Odpowiedział brzoskwiniowowłosy.
- ..Fubukiego-kun do waszej części zamku? - Dokończył książę spoglądając na czarnego kota.
- Pewnie! - Odpowiedział radośnie. - Jestem Kiyama Hiroto. O rety.. - Tutaj zapatrzył się na Atsuyę. - Ale ty jesteś podobny do Shiro! I jeszcze to samo nazwisko! Może rodzina. - Uśmiechnął się sympatycznie, złapał lisa za dłoń i poszedł w stronę znaną tylko mieszkańcom zamku.
- A ty Nishikage zaprowadź...
- Asuto. - Odpowiedział przed czasem czarnowłosy.
- ..Zaprowadź ze mną Asuto-kun do Nosaki-san. - Dokończył ponownie Hikaru.
- O nie, nie, nie, Ichihoshi-kun idziesz z nami. Fizyka cię nie ominie. - Powiedział poważnie Haizaki.
- Ale...
- Nie ma ale, jeśli dziś nie odrobisz nauki to w środku wojny cię będziemy uczyć. - Przerwał mu Fudou i złapał księcia za ramię.
Zrezygnowany granatowowłosy tylko westchnął. - Także Asuto-kun.. Muszę iść na lekcje. - Ichihoshi niezręcznie podrapał się po karku.
***
- Kim jest Nosaka-san? - Zapytał Inamori, gdy razem z rycerzem szli przez korytarz.
- Nosaka Yuuma jest czarownikiem. - Odpowiedział mu jasnowłosy. Przy schodach skręcili w jakiś mało widzialny zaułek, gdzie były tylko jedne drzwi. Właśnie przez te drzwi weszli.
Ta sytuacja trwała mniej niż sekundę. Podczas gdy strażnik wszedł do pomieszczenia, ktoś na niego wpadł, zaraz później chłopaka nie było.
- O święci Bogowie.. - Powiedział różowowłosy. - Nishikage przepraszam! - Dodał zaraz później, biorąc jakiegoś małego kotka na ręce.
Asuto szybko się zorientował, że kot ma identyczną zbroję jak jego starszy znajomy. Zamrugał kilka razy chcąc się upewnić czy to prawda. - Gdzie Nishikage-san?... - Zapytał cicho nieznajomego.
Drugi spojrzał na niego, jakby dopiero teraz go zobaczył. - Uważaj.. Rozlałem eliksir. Robiłem porządki i Nishi-san tak jakby.. - Tu gestem wskazał na zwierzątko będące w jego ramionach. - Ale nie przejmuj się Asuto-kun, odczaruję go.
- Skąd wiesz jak się nazywam?..
- Magia! - Szarooki się zaśmiał. - Przysłał cię Endou-kun. Świetnie się spisałeś. - Dodał z uśmiechem. - Wchodź. Masz w tym momencie woreczek od naszego niesfornego elfa?
Czarnowłosy przytaknął i podszedł do dość dużego stołu. - Nie sprawdzałem co tam jest. Co to takiego? - Zapytał ciekawy, na co drugi zachichotał.
- Jakby nie patrzeć ja też nie wiem. Wysyp to na stół.
- Dobrze.. - Odpowiedział nieśmiało Inamori. Otworzył woreczek i wysypał zawartość, by zaraz potem patrzeć na nią z niedowierzaniem. - Oh nie! Przepraszam! Pewnie zamieniono gdzieś woreczki, to na pewno nie miały być jakieś ciastka!
Nosaka zaśmiał się głośno. - Oj Asuto-kun.. Sądzisz, że Mamoru luzem zapakowałby coś co ma pomóc w wojnie?
- N-Nie..
Różowowłosy wziął jedno ciastko i przełamał je na pół. Ze środka wypadło parę kolorowych klejnocików.
- Ale przecież.. Aphrodi-san widział co jest w środku.. - Turkusowooki zamrugał kilka razy.
- Terumi? To syn Afrodyty, on już ma nosa do klejnotów.
***
- Jak masz na imię? - Zagadał czerwonowłosy.
Fubuki jednak zdecydował się odpowiedzieć dopiero po czasie. - Jestem Atsuya. - Mruknął niechętnie.
Byli w pokoju, gdzie oprócz nich siedział jeszcze niebieskowłosy pół-wilk. Miał on białe uszka i ogon tego samego koloru. On i Tatsuya za nic nie mogli zrozumieć czemu ich nowy towarzysz zachowuje się jakby był prawdziwym lisem.
***
Minęły dwie godziny, Asuto nie przychodził po swojego towarzysza, książę również był zajęty. W pokoju non-stop panowała niezręczna cisza.
Jedynym odgłosem okazało się stukanie butów na korytarzu, a zaraz później ciche skrzypnięcie drzwi od pokoju. W progu stanął dość niski chłopak o liliowych włosach i morskich oczach, a uszka i ogon miał takie same jak Kazemaru. Z niemałym szokiem wpatrywał się w pół-lisa przy oknie. Byli naprawdę podobni.
- Shiro! - Odezwał się Tatsuya. - Wreszcie jesteś, następnym razem uprzedzaj gdy będziesz znikać!
Brzoskwioniowowłosy dopiero w tym momencie zwrócił wzrok w stronę podobnego do niego chłopaka. Co dziwne, nie wyglądał na zaskoczonego. Prędzej znużonego.
Tymczasem niejaki Shirou podszedł do niego i usiadł na przeciwko. Z początku nie wiedział jak się odezwać. Jednak coś dość szybko śmignęło mu przez myśl. Chwilowo na ułamek sekundy wydawał się przygnębiony, lecz zaraz potem żartobliwie skomentował sytuację - Czuję się jakbym siedział przed jakimś kolorowym lustrem.
- Ta, ja tak samo. - Przyznał Atsuya, lekko unosząc kącik ust.
***
- Wreszcie koniec.. - Mruknął zmęczony granatowowłosy.
Endou Mamoru był jedyną deską ratunku. Książę pamiętał jak zmarł władca Oriona. Wtedy jego syn zaczął wydawać dziwne polecenia, a Ichihoshi nigdy nie podejrzewałby go o takie decyzje.
Wszystkie elfy zostały wybite. Jedynym ocalałym pozostał właśnie Endo. Można go określić jako "gatunek chroniony", ale żyjący jak gdyby nigdy nic się nie stało.
Hikaru naprawdę nie miał pojęcia dlaczego armia Oriona tak potulnie wykonuje rozkazy, dlaczego Froy nie powstrzymał Bernarda. Nie wiedział nawet co Japonia ma z tym wspólnego.
W końcu.. Hikaru był tylko nastoletnim księciem, jedyną nadzieją byli ci, którzy byli w jego wieku. A przecież nikt nie ma żadnego doświadczenia.
Ichihoshi westchnął. Był wykończony tym wszystkim. Teraz chciał się tylko i wyłącznie wyspać. Właśnie w tym celu udał się do swojej komnaty.
***
- Dobranoc.. - Powiedział nieśmiało liliowowłosy.
Nosaka przyszedł do nich wieczorem, powiedział, że lis tymczasowo będzie mieszkał w pokoju przeznaczonym Neko.
Atsuya nie zajmował za wiele przestrzeni. A można powiedzieć, że nawet prawie w ogóle jej nie zajmował. Najzwyczajniej zwinął się w kulkę na łóżku Fubuki'ego i po prostu zasnął.
Shiro miał naprawdę wielkie wyrzuty sumienia. Chciał coś zrobić, ale poświęcił dobro całego królestwa. Nawet nie wiedział jak to wszystko ma przebiegać.
O swoim bracie dowiedział się parę lat temu. Nawet były poszukiwania po lasach, aczkolwiek Atsuya aż za dobrze się ukrywał. A teraz stała się niespodzianka i leżał tutaj przy nim, aczkolwiek nie mieli między sobą żadnego kontaktu. Tak jakby.. Nie znali się, więc tak ma zostać.
Morskooki westchnął i położył się bliżej bliźniaka. Kompletnie go nie znał. Nie wiedział jak chłopak mógł przeżyć tyle lat sam, nie wiedział z kim miał kontakt, czy ktoś o nim słyszał, jak w ogóle nauczył się mówić w lesie. Tyle miał do niego pytań, ale żadnego nie mógł zadać.
Tymczasem młodszy przekręcił się w jego stronę. - Dlaczego wywiercasz we mnie dziurę wzrokiem? - Zapytał ziewając.
- Co? Ja... No.. - Fubuki zaczął się jąkać. Pojęcia nie miał jak mu odpowiedzieć. Tak naprawdę sam nie wiedział dlaczego, pewnie najzwyczajniej się zamyślił.
- Wiesz co to przestrzeń osobista? Nie lubię jak ktoś jest bliżej niż metr.
- Oh.. Przepraszam.. - Shirou zgodnie z życzeniem odsunął się na daną odległość, przynajmniej na tyle ile pozwalało łóżko.
Fubuki Shiro. Opiekuńczy, życzliwy.. Chłopak popełnił w swoim życiu błąd. Niestety teraz trudno będzie mu go naprawić.
***
- Asuto? Asuto! - Niewidzialny chłopak potrząsł ramieniem czarnowłosego. Ten jednak się nie obudził.
Zrezygnowany Midorikawa opuścił pomieszczenie. Czuł się fatalnie. Był taki bezsilny. Chciał pomóc, jednak był za słaby by chociażby się komuś pokazać.
Przemierzał korytarze, często patrząc w okna. Były tam miliony gwiazd, które raz na jakiś czas znikały.
- Kim jesteś!? - Zapytał głos za nim. Nic sobie z tego nie zrobił. W końcu kto go niby zobaczy. Jednak w ciemności przed sobą zobaczył malusieńkie iskierki. Co oznaczały? Nie miał pojęcia.
- Nie ignoruj mnie! - Głos był coraz bliżej, aż w końcu Ryuuji poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Wystraszył się. Zaraz potem gwałtownie się obrócił, przez co uderzył w klatkę piersiową rozmówcy. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to były rażąco szmaragdowe tęczówki.
- T-Ty mnie widzisz?.. - Zapytał spanikowany. Poczuł coś na wzór naprawdę pogodnej, ale i mocnej aury.
- No nie, mówię do kogoś innego. - Odpowiedział sarkastycznie neko. - Kim jesteś?
- Gdzie jest lustro? - Wypalił nagle książę gwiazd.
- Pierwszy zadałem pytanie. - W oczach czerwonowłosego można było zobaczyć powagę, determinację i silną wolę. Tego brakowało Midorikawie, który lekko się skulił.
- Niemożliwe.. - Powiedział do siebie. Nikt przez ostatnie trzy lata nie widział jego wyglądu, nie zobaczył upięcia włosów, nie rozpoznał czarnego koloru oczu, nawet nie wiedział jakiego jest wzrostu. A tu nagle w korytarzu w zamku wyskakuje taki neko i pyta się co tu robi. - J-Ja.. Oh.. Um.. - Zaczął ponownie się jąkać. - Midorikawa Ryuuji.. Mido można..
Wyższy kiwnął głową. - Tatsuya. - Powiedział krótko i złapał chłopaka za rękę prowadząc przez jeden z korytarzy.
- Gdzie ty mnie prowadzisz?.. - Zapytał ze skruchą zielonowłosy.
- Pytałeś gdzie jest lustro. - Dostał odpowiedź od pół-kota, który od czasu do czasu machał swoim ogonem.
W pewnym momencie znaleźli się przy schodach, a obok nich było jedno a dość duże lustro. Tatsuya postawił młodszego na prost przedmiotu i położył mu ręce na ramionach. Tym razem bez grama złości. - Pokazałem. Po co tu jesteś?
Ryuuji dłuższą chwilę wpatrywał się w lustro. On sam widział tylko zarys siebie, zaś Kiyama mógł bez problemu opisać jego wygląd. - Z Asuto.. Przyszedłem z Asuto i Atsuyą. Chciałem pomóc..
Czerwonowłosy kiwnął głową. Podbiegł do jednego z okien i zaczął wpatrywać się w niebo. - Widzisz? - Zapytał wskazując na spadającą gwiazdę. - Jest zawsze w tym samym miejscu. Czasem mam wrażenie jakby za każdym razem ten meteoryt leciał tą samą trasą specjalnie dla mnie. - Uśmiechnął się wesoło.
Midorikawa zamrugał parę razy. Mimo wszystko odwzajemnił uśmiech. - Gwiazdy zawsze są zagadką.
Tym trafem dwójka nie przespała dzisiejszej nocy. Poświęciła ją głównie na konwersacji, która ich obu zaciekawiła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro