🦠Rozdział 6🦠
Obudziłam się. Wczorajszy dzień był zajebisty! Zabiłam dwie osoby, była bitwa i Chmurna Łapa jest moją uczennicą. W myślach przewijało mi się martwe ciało Okorowanej Ścieżki a ja ciągle czerpałam z tego przyjemność. Był środek czerwca a słońce dopiero pokazywało się przez drzewa. Było bardzo wcześnie ale to znaczy, że jeżeli teraz wezmę Chmurną Łapę to ona pójdzie spać wcześniej... wiem, że mój tok myślenia jest pojebany i raczej trudno będzie go rozszyfrować ale ja tak działałam. Wyszłam/wyturlałam się z legowiska i udałam się do legowiska mojej uczennicy.
- Chmurna Łapo! Czas wstawać na szkolenie - zapiszczałam do niej. Dziewczyna zamrugała i nie była pewna... wyglądała jakby nie wiedziała kim jest, gdzie jest i co się dzieje.
- Cholera... - warknęłam. Dziewczyna jeszcze bardziej wtuliła się w mech przez co od razu się opamiętałam.
- Eh... sorki. Wychodzimy na szkolenie Chmurna Łapo, zbieraj się. Zjemy coś odemnie i pójdziemy na polanę. Poćwiczymy wspinaczkę i atak na otwartym terenie - powiedziałam uśmiechnięta. Jezu... ona przecież mnie nie zna prawie wogule! I się mnie boi... to będzie trudne ale mam rok żeby ją nawrócić i przyzwyczaić do mojego charakteru. Czekając na uczennicę wyjęłam delicje z mojej skrytki. Miały tydzień ale się nadają. Chmurna Łapa stanęła w progu, zaprosiłam ją ręką. Usiadła i zaczęłyśmy razem pałaszować ciastka. Wyszłyśmy z obozu i pobiegłyśmy na polanę, uczyłam ją wspinaczki bo ta szła jej najgorzej. Musiałam pokazywać jej jak wspinać się na drzewa na które wspioł by się nawet 10-latek. Trudno, jest energiczna i zdeterminowana więc da radę. Dalej była wobec mnie nie ufna... będę więc musiała jej zrobić wykład o tym, że nie jestem groźna.
- Dobrze, podstawy już umiesz więc teraz na chwilkę wracamy do obozu - ogłosiłam. Udałyśmy się truchtem do mojego legowiska i usiadłyśmy.
- Więc, Chmurna Łapo, boisz się mnie? - zapytałam znając odpowiedź.
- Nie... - nie dokończyła bo warknęłam. Wtutuliła się w mech na którym siedziałyśmy. Zaczęłam się śmiać.
- Widzisz? Widzę przecież, że się mnie boisz! Nie da się tego ukryć. Więc inne pytanie, jakie opowieść opowiadała ci Kamienny Kwiat? - była ona Opiekunką. To znaczy, że pilnowała dzieciaki żeby nie połamały sobie karków.
- N... no... że... - jąkała się.
- O mnie - dodałam.
- No to, że jesteś groźna i bezwzględna - mruknęła.
- No to wyjaśnienie: jeżeli twa walka to zabijam. Jeżeli nie to jestem łagodna jak baranek. Pójdę do Kamiennego Kwaitu i zakarzę jej gadać o mnie takich bzdur - syknęłam. Wstałam i udałam się do wspólnego legowiska Kamiennego Kwaitu i Kidów. W nim nie było jeszcze dzieci ale niedługo mają dołączyć bliźniaki i jakaś dziewczynka.
- Kamienny Kwiecie, czemu nagadałaś dzieciakom takich bzdur o mnie?! - wycharczałam. - Teraz uczennica się mnie boi! Czego nie rozumiesz?!
- No sorki... nie chciałam źle.
- Jeżeli nie przestaniesz straszyć dzieciaków to nie wiem co ci zrobię - zagroziłam i wyszłam z legowiska. Wróciłam do siebie i dostałam mini ataku serca.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro