List pierwszy
Długo zastanawiałam się nad tym, jak zacząć ten list i doszłam do wniosku, że najbardziej odpowiednie będzie zwyczajne "hej". Więc.
Hej!
Czy zastanawialiście się kiedyś Wy, czarodzieje, jak się dumnie nazywacie, czystej krwi, jak wygląda życie mugolaków?
Żyjemy przez jedenaście lat w przeświadczeniu, że dobre wróżki, smoki, czarodzieje to tylko bajki. A potem zjawia się dziadek z brodą do pasa (znaczy, ja nic nie mam do Dumbledora, pełen szcun, ale chciałam podkreślić, że totalnie go nie znamy, a jednak coś w środku nas kusi do zaufania mu) i mówi, że macie magiczne zdolności.
A kiedy już myślicie, że jak przeżyliście wyprawę na Pokątną to nic Was nie zdziwi, nadchodzi Hogwart. Ten piękny, magiczny zamek, w którym chyba nie da się czuć źle. Ten sufit Wielkiej Sali, wyglądający jak nocne niebo nad Minnesotą, którą tak często odwiedzałam we wczesnym dzieciństwie w wakacje (to w Ameryce, ignoranci). Te portrety na korytarzach, z których wiele potrafi wytłumaczyć eliksiry lepiej niż Snape (do pana, profesorze, również nic nie mam, ale po prostu nie podszedł mi tamten materiał). Ta biblioteka, która słyszała więcej westchnień spragnionych miłości nastolatek niż mugolskie czasopisma o modzie. Ta książka, z której wyrwałam kartkę na moim pierwszym roku, zduplikowałam i jeden egzemplarz wkleiłam z powrotem do środka (Quidditch przez wieki, sam Oliver Wood podsunął mi ten egzemplarz. A tę stronę wciąż trzymam i co roku przyklejam ją nad moim łóżkiem w dormitorium). To jezioro, przez które przepływa każdy pierwszoroczniak, i nad którym można siedzieć bez końca i obserwować rozgrzewki chłopców z klubu bokserskiego. No i oczywiście ten Zakazany Las, który z radością przyjmie każdą waszą łzę.
A potem, z czasem, poznajecie nowych ludzi. Nie wszystkich tak wspaniałych jak sobie wyśnisz. No tak, mugolaki nie mają tu łatwo, zwłaszcza ze ślizgonami. Choć nie wszystkimi i również wśród innych domów zdarzają się takie numerki. Wyzywanie, popychanie, poniżanie. To tylko niektóre atrakcje, które dla nich przygotowano.
Sznowna Redakcjo Głosu Hogwartu, drogie Grono Pedagogiczne, kochani Uczniowie!
To od nas wszystkich zależy, jak nam się tu będzie żyło. Czy będzie to męka, czy przyjemność. Proszę, zwracajmy uwagę na takie przypadki, bo faktycznie można coś z nimi zrobić.
Cóż. Po tym jak poznajecie ludzi, dobieracie sobie przyjaciół. Choć w dużej mierze ogromny wpływ na to, kogo sobie wybierzecie ma Tiara Przydziału, to jednak ona nie wie wszystkiego (podobno w całej swojej karierze popełniła mniej niż dziesięć błędów, ale to ściśle tajne). To, że ta stara czapka (ponownie: nic do niej nie mam, ale to stwierdzenie skutecznie podkreśla sens moich słów) przydzieliła was przykładowo do Gryffindoru (co swoją drogą nie znaczy fajny, tylko odważny i lojalny) nie znaczy że z marszu nie lubicie wszystkich ślizgonów. Albo z drugiej strony. Jesteście w Slytherinie (to nie ci wredni, tylko ambitni i sprytni) i to nie czyni was panami mugolaków, żebyście mogli im rozkazywać czy traktować gorzej niż skrzaty domowe. Tak samo krukoni (nie dziwni, tylko inteligentni i kreatywni) i puchoni (nie słabi, tylko cierpliwi i wierni). Nie oceniajmy innych po domach. To nie mówi o nas wszystkiego. Weźmy za przykład naszą trójkę bohaterów z czwartego roku: Potter, Granger i Weasley. Hermiona śmiało mogłaby trafić do Rawenclawu, Ron do Hufflepufu, a Harry do Slytherinu (nie oszukujmy się, wszyscy widzieliśmy jak dwa lata temu gadał z tym wężem w Klubie Pojedynków Lockharta). Ale jak widać mieli jedną cechę, która ich wszystkich skierowała do domu Godryka: odwagę.
Ale się rozpisałam. Chciałam tylko zaznaczyć, że mugolaki nie mają łatwo, a zajmę pewnie pół rubryki... także szanujmy się bez względu na pochodzenie.
B.Y.E.
!NIE DO PUBLIKACJI!
Ps. Jakby jakiś mądry ktoś z redakcji czy jakoś tak chciał podyskutować na przeróżne tematy, to na piątym piętrze jest jedna obluzowana cegła, a za nią mała skrytka, na końcu korytarza niedaleko posągu upiornego rycerza bez jednej ręki. Idealnie na list.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro