List jedenasty i dwunasty
Najdroższy PAC.yfisto!
List od Ciebie udało mi się odczytać jeszcze przed balem. Dziękuję, mam nadzieję, że Twój wieczór się udał. Ja spędziłam go w towarzystwie mojego najlepszego przyjaciela i udało mi się nawet zatańczyć i pogodzić się z chłopakiem, o którym wcześniej... było mi nie po drodze. Przy naszym pierwszym spotkaniu był miły do momentu, kiedy przyszedł jego przyjaciel i zwyzywał mnie, a on nawet nie mrugnął okiem i pozwolił mu na to. Ale mnie przeprosił i między nami jest już dobrze.
Mój przyjaciel jest z innego domu niż mój. To tak jakbyś chciał dalej drążyć temat mojej tożsamości.
Ale dość już o mnie, czekam na Twoją odpowiedź i liczę na naprawdę obszerną opowieść. Po Twoich listach mogę wywnioskować, że naprawdę dobrze piszesz i ciekawie opisujesz swoją "szarą codzienność". Nie zawiedź mnie.
Wesołych świąt!
Z największą porcją życzeń świątecznych, jaką kiedykolwiek dostałeś, B.Y.E.
Ukochana B.Y.E.!
Twój list niesamowicie podbudował moje ślizgońskie i tak już nadmuchane do ogromnych rozmiarów ego, dzięki za to.
Cieszę się, że pogodziłaś się z tym chłopakiem. Nie jestem tylko pewien, czy powinnaś mu tak szybko wybaczać. W sensie, wystarczy, że poprosi cię do tańca i powie kilka miłych słów? Nie obraź się, ale myślałem, że o Ciebie trzeba się trochę bardziej postarać. Jesteś wyjątkowa, B.Y.E., nie pozwól jakiemuś przypadkowemu kolesiowi się zniszczyć. Może daj mu szansę, ale niech przestrzega jasno wyznaczonych granic, co? To jest coś w rodzaju testu wytrwałości.
Znaczy, nie chcę się mieszać w Twoje prywatne sprawy, ale ja na Twoim miejscu bym tak zrobił.
Kurczę, zabrzmiałem jak człowiek z rubryki porad z "Głosu Hogwartu". Którym oczywiście jestem. Znaczy nie z tej rubryki, ale jestem przecież w redakcji.
Mój wieczór? Może nie uwierzysz, ale minął mi wręcz baśniowo! Mimo że nie poszedłem z dziewczyną, z którą chciałem iść, udało mi się z nią zatańczyć i chwilę miło pogawędzić. Tańczyłem też z wieloma innymi dziewczynami, ale wiem, że to w tej jednej jestem zakochany. Może nie znam jej zbyt długo, ale... Kiedy z nią rozmawiam, nie nudzi mnie tak jak moje poprzednie dziewczyny. Kiedy na nią patrzę, mam wrażenie, że jeszcze nigdy nie widziałem tak pięknej dziewczyny. Kiedy o niej myślę, to tak jakby mi ktoś urządzał mecz quiddticha wewnątrz. I wtedy sobie myślę: o żesz ty, wpadłem bardziej niż bliźniacy Weasley po nieudanym żarcie! A przecież powszechnie wiadomo, że większość żartów wychodzi im śpiewająco.
Zresztą, co ja Ci będę o niej opowiadał. Chciałaś o balu. On nie mógł się nie udać. Był idealnie przygotowany: dekoracje (lepsze niż na walentynki z Lockhartem, a on (choć było to wybitnie kiczowate) dekoracje zrobił niezłe), jedzenie (przysmak z każdego kraju świata to był strzał w dziesiątkę, stoły były oblegane), uczniowie z innych szkół (świetna okazja do nabycia przydatnych w dorosłym życiu po szkole znajomości), szaty (widzieć codziennie tych samych ludzi w takich samych mundurkach może się kiedyś znudzić), muzyka (no weź, zaprosili Fatalne Jędze, a mimo mojej pogardy dla wszystkiego, co popularne, ten zespół wymiata), no i oczywiście sama atmosfera (nie było czuć żadnej typowej dla Turnieju Trójmagicznego rywalizacji pomiędzy domami ani szkołami). Cudowne, jak herbata z miodem. Mam tylko nadzieję, że mój ojciec wyprawiając mi ślub nie będzie próbował tego przebić, bo ślub wolałbym skromniejszy. Tak z tysiąckrotnie.
Oczywiście, że chcę drążyć temat Twojej tożsamości, nie poddaję się tak łatwo. O, a będąc już przy tym, masz przyjaciółkę (będąc dziewczyną musisz jakąś mieć, stereotypowo rzecz biorąc) ze swojego domu czy z innego? I możesz ją zapytać, jakimi dwoma słowami by Cię opisała.
Nie wiem, kiedy to przeczytasz, ale u mnie jest późny wieczór (właściwie, to po ciszy nocnej, ale dziś dyżur ma mój kumpel-prefekt, więc ulga, bo zasiedziałem się w bibliotece), więc życzę Ci dobrej nocy dziś i każdej następnej, a także dobrego dnia na wypadek gdybyś czytała to rano.
Twój listowy kolega, PAC.yfista
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro