Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wpis V ,,Tak blisko"

18.03.2012 Planica (mamut)
Maciek

Wypadło na mnie, że mam podsumować ten sezon, ale chyba nie jestem w stanie zebrać tego wszystkiego tak razem i wyciągnąć jakiekolwiek mądre wnioski. Na zakończenie tego sezonu mogę napisać, że wytrwaliśmy bez mistrza, prawie, że podołaliśmy zadaniu. Przecież nie było znowu tak najgorzej. Dwóch skoczków wystąpiło w dzisiejszym, ostatnim konkursie, czyli dwóch było w TOP 30. A ja byłem tak blisko...

  Może lepiej zacznę od początku, ale nie sezonu tylko tego weekendu. Ominę fascynujący opis rozpakowywania się, zajmowania pokoji itp. Przejdę od razu do piątku. Oddałem dwa skoki. W jednym przekroczyłem 200 metrów. Może to żaden wielki sukces, ale dla mnie to kolejny krok na przód.
   Najśmieszniejsze jest to, że nic innego nie pamiętam z tamtego konkursu. Tylko ten cudowny lot, te piękne, spędzone w powietrzu chwile, które chyba na długo pozostaną w mojej pamięci...
W sobotę natomiast nie było już tak pięknie. Dwa skoki poniżej 200 metrów i razem z kolegami zajęliśmy piąte miejsce.
  No i właśnie...
[Tak Piotrek, wiem, że się tak zdania nie zaczyna.]
  I tutaj...
[Piotrek, twoje włosy mi nie pomagają... Dziękuję.]

Wracając do mojej ostatniej, genialnej myśli, często się mówi, że zwycięskiego składu się nie zmienia...

[Tak Piotrze, wiem, że zajęliśmy wtedy trzecie a nie pierwsze miejsce, ale czy mogę skończyć? Dzięki.]

... Dlatego byłem zdziwiony, kiedy trener powołał Wiewióra a nie Klimka.

[ZDZIWIONY, a nie zawiedziony, Piotruś, tak jest różnica.]

  Nie było tragicznie, mogło być gorzej.

[Przepraszam, ale czy ktoś może stąd zabrać Wiewióra? Dzięki Klimku, jestem twoim dłużnikiem.]

... Lepiej zresztą też. Tak blisko było do podium... Pierwsze podium naszej kadry na mamucie? To by było coś...

Jeżeli chodzi o koniec sezonu to nie chcę być wredny, ale cieszę się, że wreszcie Kryształową Kulę zdobył ,,nieAustriak." Andreas Bardal o wiele lepiej się z nią prezentował. Chociaż to zdanie subiektywne, bo sądząc po minie Gregora S (który zajął drugie miejsce w całej klasyfikacji), on chyba by się że mną nie zgodził.
Co jeszcze? Chyba na razie tyle wystarczy. Na gorąco, kiedy trzech kretynów stoi nad głową trudno coś jeszcze z siebie wydobyć. Dlatego oficjalnie zamykam ten dział i sezon. Przechodzi on do historii, naszej kadry. Naszym zadaniem będzie sprawić, aby stał się on początkiem złotej ery dla polskich skoków, a nie tylko czasem pomałyszomanii...

***

   Maciek dosyć gwałtownie odłożył zeszyt i spojrzał się za siebie. Gdyby wzrok mógłby zabijać, trzy nadzieje polskich skoków leżałyby trupem. Klimek, Olek i najstarszy Piotrek cofnęli się trochę i jak na zawołanie całe trio zrobiło skruszoną minę. Siedzący w kącie pokoju Kamil nawet nie próbował powstrzymać uśmiechu...

- Prosiłem tylko o parę minut spokoju - westchnął Kot i zszedł z parapetu, przeciągnął się. Następnie leniwym krokiem udał się tam, gdzie nawet królowie chodzą piechotą.

- Nie dotykać zeszytu - mruknął, znikając za drzwiami.

- Kamyś - zaczął przymilnie Piotrek biorąc do ręki zeszyt i zaczął obracać go w dłoniach. - Ty wiesz co tam jest, prawda?

- Mhm - kiwnął głową lider polskiej reprezentacji, wracając do przerwanej lektury.
- To w sumie mógłbyś nam trochę opowiedzieć. Przez cały sezon grzecznie nie pytaliśmy, ale teraz, tutaj i to jeszcze w Planicy... chyba nic się nie stanie jeżeli...
- Nie - przerwał mu szatyn i podniósł wzrok.
- Dlaczego?
- Tam są nasze przemyślenia, przeżycia, wnioski pisane pod wpływem emocji i całe mnóstwo uczuć... Ja nie chcę i myślę, że Maciek tak samo, aby ktoś to czytał. Jeszcze nie teraz, kiedy to jest aż tak świerze, obiecuję, że kiedyś przeczytamy to wszyscy razem, ale nie teraz. Dajcie nam trochę czasu... - Kamil uśmiechnął się w ten swój cudowny sposób.
- Jasne, oczywiście szefuńciu - kiwnął głową Wiewór i położył ręce na ramionach swoich młodszych kolegów. - Nie chcę nic mówić, ale chyba przydałoby się spakować, prawda szanowni, małoletni panowie?

Tym razem szatyn nie próbował powstrzymać śmiechu. Myślał, że nikt nie zwrócił na to uwagi, ale z łazienki wyszedł brunet i spojrzał na niego z zaciekawieniem.
- Co jest? - zapytał młodszy poprawiając bluzę.
- Tłumaczyłem im, dlaczego nie mogą tego czytać - Maciek kiwnął głową. O nic nie pytał. Ufał swojemu liderowi. Miał już pójść, kiedy zobaczył, że mężczyzna wyciągnął do niego rękę z zeszytem.
- Proszę.
- Teraz twoja kolej, do tego chyba jestem gotowy, abyś przeczytał mój pierwszy wpis. Ale tylko ten jeden...

***
Łukasz Kruczek przyjmował gratulacje za sezon, chociaż nazwnie tego gratulacjami było dużym nadużyciem... Prezes owijał wszystko, bardzo starannie w bawełnę. Czasami, niby nie chcący wtrącał coś, co dawało trenerowi do myślenia. Nie było tak dobrze, jak myślał.

To nie oznacza, że popadł wcześniej w samo zachwyt, od tego był daleki. Po prostu uznał, że piąte miejsce Kamila na koniec jest przynajmniej zadowalające. W końcu na tym jeszcze stosunkowo młodym zawodniku ciążyła presja i odpowiedzialność. Musiał skakać nie tylko dla siebie, ale i dla całej drużyny. To od jego skoków zależała ocena teamu. Był twarzą tego zespołu. Przedstawicielem. Czego, więc jeszcze oczekiwał ten stary dziad...
Medali? Trofeów? Łukasz przejrzał się w lustrze, aby mieć całkowitą pewność. Nie. Na cudotwórcę to on z całą pewnością nie wyglądał.

Młody trener przeklął pod nosem. Dlaczego on aż tak przeżywał tę rozmowę. Wszyscy najlepsi trenerzy na ,,rynku". I tak byli zajęci. A poza tym, kto by się zgodził trenować taką zbieraninę. Jego zbieraninę, jego dzieło, nadzieję i materiał na sukces?

No właśnie, ale by coś z tego wyszło musiał z nimi porozmawiać. Zapytać się o wrażenia i odczucia oraz o masę innych rzeczy. Uśmiechać się, a potem dyskretnie poprosić Kamila na rozmowę.

Jeszcze raz zetknął do lustra. W sumie niepotrzebnie, bo wyglądał jak zwykle. Szary, zwykły, w dresie i... no właśnie, pierwsze siwe pasma, pierwsze dzieło ,,jego zbieraniny". Westchnął. Denerwował się. Tak jak wtedy, gdy oświadczał się swojej żonie i potem wzięli ślub. Różnica jednak była taka, że teraz nie mógł się jąkać, zawahać i mówić wszystkiego tak po prostu. To przecież jeszcze były dzieci, ale nie dlatego, że odrabiali Niemiecki późno w nocy całą gromadką czy przez ich zachowanie przy dziennikarzach. Ale ich zachowanie po zawodach, to przeżywanie każdego niepowodzenia i porażki. Te nie wylane łzy, które tłamsili w sobie... Kamil niby wyrósł z tego już w zeszłym sezonie, ale reszta... Łukasz Kruczek, biorąc się za tych chłopców wiedział, że może na spokojnie wykreślić słowo ,,łatwy" i jego wszystkie odmiany, wykreślić ze swojego codziennego słownika. Ale nie wiedział, że aż tak się z nimi zżyje i zrobi wszystko, aby doprowadzić ich na sam szczyt, chociażby miał każdego z nich na własnych plecach wnosić...

I jak Wam się podoba taka forma rozdziału? Długo się z nim męczyłam i wyszło takie coś. Mam nadzieję, że ,, zjadliwe". To do napisania🖋️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro