Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#7. Powiedz jedno, pomyśl drugie

- Do twarzy ci w purpurze, aczkolwiek twój upór w jej noszeniu jest co najmniej zastanawiający.

- Próbuję udowodnić, że to nie tylko twój kolor. Tak, jak ty zrobiłeś z moją czerwienią.

- Czyli mówisz, że pasuje mi czerwony?

- Ja nic takiego nie pow... - przerwała, gdy zwróciła twarz w jego stronę. Przed chwilą siedział na łóżku, a teraz ich usta dzieliły centymetry. Światło księżyca wpadało przez duże okno przy którym stali, jak w jakimś kiepskim rom-komie i bliskość Gabriela Agreste nadal zapierała jej dech w piersiach. W tej chwili przestała się łudzić, że kiedykolwiek jej to przejdzie. Zwłaszcza, że nie przeszło po tylu zbliżeniach, jakie do tej pory mieli. Jego bliskość wciąż paraliżowała.

- Chcesz mnie pieprzyć? Myślałam, że jesteś zmęczony.

To była obrona. Nathalie musiała polegać na uszczypliwościach, gdy emocje szykowały się do dominacji nad jej umysłem. Przyznała jednak przed sobą, że kierowanie podobnych tekstów do własnego szefa dawało jej satysfakcję.

- Nathalie...

Dziwne. Zazwyczaj takie prowokacje działały na Gabriela niczym płachta na byka i przechodzili do rzeczy, ale nie tym razem.

Tym razem męska dłoń pogładziła jej policzek. I było to równie przyjemne, co wybijające z rytmu.

- Tak, tak mam na imię. - zdobyła się na jednak na kolejną zaczepkę i posłała blondynowi półuśmiech. Spodziewała się z jego strony gwałtownego zamknięcia jej ust, ale znów się pomyliła.

Nachylił się powoli. Było w tym pocałunku coś nowego, nieobecnego do tej pory. Nie trzeba było długo czekać, by Nathalie straciła wszelką zdolność myślenia na tyle, aby nie zastanawiać się nad językiem własnego ciała. Odpowiadała mu w ten sam intymny sposób; niespiesznie, krok po kroku, oddech za oddechem, aż poczuła satynową pościel na nagich plecach. Tym razem to ona pogładziła po policzku pochylonego nad nią, również nagiego mężczyznę. Nie pierwszy raz dostrzegała w jego oczach pożądanie, jednak tym razem było w tym coś, było w nim coś jeszcze. Dotykał ją w sposób łączący delikatność i pragnienie. Tak, jak...

Tak, jak nie dotykał nigdy wcześniej.

Ten nowy sposób zachowania sprawił tylko, że pragnęła go bardziej, i bardziej, i bardziej... i miała ochotę go zabić, kiedy wreszcie w nią naparł. Nathalie chciała utrzymać kontakt wzrokowy, lecz rozkosz czucia go w sobie zbyt ją onieśmieliła. Uciekała więc na wszystkie strony, aż nie mogła dłużej opierać się świadomości, że Gabriel cały czas na nią patrzy. Ich oczy się spotkały, ich stłumione jęki rozbrzmiewały, ich ciała wspólnie falowały. Prawie się kochali.

Prawie, bo przecież nie mogli się kochać. Za nic w świecie nie było między nimi miejsca na miłość. Nie, kiedy Emilie wciąż czekała na ratunek i robili wszystko, co w ich mocy, by ją sprowadzić.

Ale ten raz różnił się od poprzednich. Nie tylko obopólną ciszą, która została przerwana dopiero po wszystkim, gdy zakładali z powrotem piżamy. I to przerwaną w jaki sposób... Nigdy nie zapomni tego dreszczu, gdy Gabriel wyszeptał jej "dobranoc" prosto do ucha, nim opuściła jego sypialnię. Tym razem zachowanie Gabriela zawierało w sobie tyle nowości. Ona zawsze była dla niego, ale tym razem... tym razem on był dla niej.

Gdy tylko Nathalie odzyskała zdolność myślenia, w jej głowie zaczęło kłębić się jedno pytanie - dlaczego?

***

Kontrakty. Liczby. Maile. Te trzy sprawy powinny pochłaniać jej uwagę całkowicie. Zresztą, nigdy nie miała problemów ze skupieniem i właśnie dlatego szczyciła się opinią najlepszego pracownika zatrudnionego przez pana Agreste.

Aż do teraz.

Teraz jej zmysły nie potrafiły uodpornić się na obecność Gabriela po drugiej stronie pomieszczenia.

Stał na swoim podeście, zajmował się projektami. Z wyrazu jego twarzy niemożliwym było cokolwiek wyczytać, co tylko potęgowało frustrację kobiety. Czemu w ogóle o tym pomyślała? Teraz nie mogła uwolnić się od chęci zaciągnięcia go do swojej sypialni. Nie miała w zwyczaju fantazjować podczas pracy, jednak po ostatniej nocy kierowało nią nie tylko apetyt na szefa, nad którym panowała doskonale. Za to opanowanie lawiny myśli toczącej się w niej od ostatniej nocy zdawało jej się niemożliwe. Myśli te były irracjonalne i... niebezpiecznie dające nadzieję.

Czy to możliwe...?

Wykonywanie obowiązków było poza jej zasięgiem, musiała więc coś z tym zrobić. Kiedyś uzgodnili, że numerek w godzinach pracy był dopuszczalny od czasu do czasu, a w zasadzie dawno się nie zdarzył, więc niczym by nie ryzykowała. A naprawdę musiała wiedzieć...

Pękła. W ciągu niespełna minuty przeszła na drugą stronę atelieru, wzięła zaskoczonego mężczyznę za rękę i zaprowadziła aż do jej sypialni na drugim piętrze, a wszystko to bez słowa z jej ust. Gabriel próbował pytać, ale nie oponował.

Zdecydowanym gestem wprowadziła go do pokoju. W jednej chwili znalazł się oparty o zamknięte na klucz drzwi, otoczony przez beż, biel i czerwień, i z wyraźnie chętną na niego kobietą stojącą kilka centymetrów od niego.

- Muszę przyznać, że mnie zaskoczy- - chciał się odezwać, ale ona najwidoczniej nie miała ochoty na rozmowy, ponieważ poczuł jej usta na swoich. Zrozumiał przekaz. Pocałunki szybko się pogłębiały, już wokół Gabriela oplatały się nogi, już siedział na łóżku bez marynarki i z częściowo rozpiętą koszulą - a kobieta siedziała na nim. Zniżyła się lekko, a on z jedną ręką na jej plecach i drugą na pośladku, złapał ją mocniej, bardziej łapczywie. Pomiędzy kolejnymi porywczymi pocałunkami robili przerwy na zaczerpnięcie powietrza i pozbywanie się poszczególnych ubrań. Wszystko działo się w tak zawrotnym tempie, charakterystycznym dla zdefiniowanych przez nich i tylko dla nich "przerw na lunch".

Nathalie przekręciła się tak, że wylądowała plecami na łóżku, w rozpiętych spodniach i czarnym koronkowym half-cupie. Patrząc na nią w tym niekompletnym ubraniu, z pomierzwionymi włosami i bez okularów Gabriel pomyślał, że wyglądała pięknie. Zachęcająco też, i to jak, ale ta dzikość, chaos połączony ze świadomością, że pragnęła jego... to sprawiło, że pierwszym słowem w jego naznaczonym podnieceniem umyśle było piękna.

Po raz drugi Gabriel Agreste poczuł, że pragnął jej. Pragnął odpowiedzieć na jej potrzeby, pragnął zostać w tym małym pokoiku na zawsze, by zanurzyć się w każdy kawałek jej ciała, pragnął sprawić jej przyjemność.

Pragnął Nathalie Sancoeur.

Złożył na jej ustach głęboki, ale nie natarczywy pocałunek. W odpowiedzi doznał dotyku delikatnych dłoni w swojej czuprynie. Czubkami palców przejechał po jej ramionach i dekolcie. Z trudem łapał oddech, a jej drżenie wcale mu w tym nie pomogło.

- Mam nadzieję, że nie zaburzy to zbytnio twojego planu dnia - wymamrotała.

- Na twoim miejscu martwiłbym się o coś innego, Sancoeur - wydusił z uśmieszkiem, mrucząc ostatni wyraz. Jedną dłonią zjechał na jej podbrzusze, a następnie między uda. Ona jednak zabrała jego rękę i obróciła się znowu - Boże, jak jej nieziemsko z tymi rozpuszczonymi włosami - dając tym wyraźny znak. Usiadł, opierając się o poduszki na ramie mebla, ona znalazła się na nim. Zadrżała po raz drugi, kiedy w nią wszedł i w duchu przeklnęła swoje ciało za zbytnie okazywanie chęci. Tym razem od początku patrzyła mu prosto w oczy, choć w miarę rosnącej przyjemności nie mogła powstrzymać się przed przywarciem do niego. A najlepszym było to, że odpowiadał tym samym. Ciało przy ciele. Objął ją mocniej w momencie jej spełnienia, ale był przy tym w pewien sposób delikatny. Zrobiła to samo, gdy on dochodził. Bez słowa padli na łóżko spoceni, zmęczeni i w objęciu.

Po kilku minutach wytchnienia w ciszy przerywanej jedynie przez ich oddechy, Gabriel zaczął się ubierać. Nathalie jedynie podniosła się z pozycji leżącej.

- Zostanę tu jeszcze kilka minut, jeśli można.

- Oczywiście. Choć to ty mnie tu zaciągnęłaś - chrząknął w trakcie wiązania buta. Czasami nie znosiła tego, że umiłował sobie pogrywanie z nią w taki sposób. Postanowiła zignorować jego spostrzeżenie.

- Będę na dole za... hmm, pięć minut?

- To stwierdzasz czy się mnie pytasz?

Wzruszyła ramionami.

- To ty tutaj rządzisz.

- No nie wiem, nie wiem - podniósł się z łóżka, dopinając ostatni guzik purpurowej koszuli. - Widzimy się na dole - posłał jej krótkie spojrzenie, nim zamknął za sobą drzwi. Kobieta opadła na łóżko z głową ciężką od myśli.

Tym razem rozegrało się szybko, w ciągu kilkunastu minut - i dobrze. Niewiele czasu, by dostać odpowiedź na nurtujące ją pytanie.

Tak, Gabriel znów był czuły podczas seksu. A Nathalie nie miała pojęcia, co zrobić dalej z tym faktem.

Ubierała się przy jednoczesnej próbie analizy ostatniego kwadransa, poległa jednak fatalnie. Oczekiwała rozjaśnienia sytuacji, że jego zachowanie utwierdzi ją w jakimkolwiek przekonaniu, a była jeszcze bardziej zmieszana i kwestionująca. Czułość ze strony Gabriela, nawet powtórzona, nie musiała przecież nieść za sobą niczego nowego w ich relacji. Ale z drugiej strony...

Jakaś jej część zaczęła mieć nadzieję, że było wręcz przeciwnie.

***

Gabriel przekręcił się do strony okna trzeci raz. Spojrzał na kwami śpiące na etażerce; jak kamień. Początkowo był zdziwiony faktem, że te stworzenia potrzebują snu, ale i tak nic nie przebije ich potrzeby pożywienia się. Jeszcze brakowało, żeby miał dbać o własnego niewolnika jak o zwierzątko domowe... zaniedbywać go jednak nie potrafił, choćby po to, by móc czerpać z jego mocy. I tylko dlatego.

- Pobudka, Nooroo - zawołał na niego, gdy podnosił się z łóżka.

Stworzenie zamrugało zaspanymi oczami, zanim pojawił się w nich strach.

- Spokojnie, to nie to - Gabriel uspokoił go obojętnym, wręcz nieco znużonym tonem. Nooroo zawsze robił takie oczy, gdy był przez z niego wołany. Do diazga, jakby Władca Ciem miał władcociemić dwadzieścia cztery na dobę...

- Wszystko w porządku, panie? - w jego głosie usłyszał coś z lekka przypominającego troskę.

- Potrzebuję zejść do kuchni. Pakuj się tutaj - wskazał kieszeń szlafroka, do której kwami natychmiast wleciało. Ostrożności nigdy za wiele.

Schody pokonywał z myślą o wypiciu filiżanki najciemniejszej kawy, jaką znajdzie i zaczajeniu się na jakąś udręczoną duszę. W jadalni zrezygnował z tego pomysłu; potrzebowałby kogoś w stylu Piaskowego Chłopca, a o tej godzinie upolowałby jedynie uczelnianego imprezowicza. Ostatecznie zdecydował, że łyk mleka będzie idealny do snu.

I właśnie wtedy dostrzegł ją stojącą przy blacie, napełniającą mlekiem szklankę. Spojrzała na niego wyglądając najbardziej rozkosznie, jak tylko umiała. W znanej mu dobrze kusej purpurowej piżamie, okryta jasnym kimonem i bez okularów zawsze robiła na nim wrażenie - być może dlatego, że różniło się to znacznie od dziennej profesjonalnej prezencji, do jakiej przyzwyczaiła go przez lata pracy. I to czerwone pasemko, puszczone luźno... perfekcyjnie oddawało charakter właścicielki.

- Ciężka noc?

Skinął głową. Nathalie wyjęła i napełniła drugą szklankę tylko po to, żeby podać ją Gabrielowi.

Usiedli w fotelach w jadalni, z jedną włączoną lampą.

- Oby to pomogło. Przed nami długi dzień i jakieś... - spojrzał na zegar stojący pod lustrem po drugiej stronie pokoju. Niezbyt wyraźnie widział jego wskazówki. - Pięć, może sześć godzin pozostałych na sen.

Kiwnęła głową w akcie zgody. Mężczyzna zauważył, że unikała jego wzroku i była dosyć wycofana. Wywołało to w nim dziwny ścisk w żołądku.

- Gabriel - powiedziała wreszcie, nieco niepewnie. Rzadko zwracała się do niego imieniem, nawet w łóżku, gdyż zazwyczaj oznaczało to coś poważnego.

Przymknęła oczy, jakby próbowała dobrać słowa. Otworzyła je, wciąż nie patrząc na rozmówcę.

- Nie musisz robić mi nadziei...

Jakiej nadziei?

Musiało minąć kilka chwil, by mężczyzna zrozumiał, do czego nawiązywała.

Faktycznie podczas ostatnich zbliżeń był inny. Ale... nie planował tego. Po dzisiejszym przyszło mu nawet do głowy, że Nathalie mogło się to podobać i dlatego przerwała ich pracę, co nie miało wcześniej miejsca. Za to kompletnie nie spodziewał się po niej odebrania tego jako sugestii, że stała się dla niego kimś więcej. Idiota!

Nie chciał... nie mógł dawać jej takiego wrażenia. To nic, że pokrywało się ono z rzeczywistością. Zerknął na portret rodzinny, wiszący nad kominkiem.

Nie, tak nie mogło być.

- Nie daję. Wiesz doskonale, że my... nie mamy przyszłości.

Wreszcie odwróciła się w pełni do niego. Zachowała stoicką twarz, lecz przez wyraz jej oczu Gabriel poczuł się, jakby właśnie ją spoliczkował.

- Tak, zgadza się. Chciałam mieć pewność, że się rozumiemy i że nie uznałeś nagle wodzenia mnie za nos za dobry pomysł.

- Nathalie-

- Dobranoc - szybko uciekła z jadalni ze szklanką mleka w dłoni, ponownie nie racząc Gabriela ani jednym spojrzeniem.

Nooroo wychylił się z kieszeni szlafroka i zerknął na swojego pana ze smutkiem.

***

Gabriel obserwował swoją asystentkę pracującą przy komputerze. Bezbłędnie skupiona na wyznaczonych zadaniach, jak zawsze.

Od kilku dni go unikała. Oczywiście rozmawiali ze sobą - czy to na polu zawodowym, czy o super-złoczyńcach - ale nie zbliżali się. Nathalie zachowywała fizyczny, ale w pewnym stopniu również emocjonalny dystans. Nie dotykała go, mówiła jedynie w rzeczowy sposób, a wszelkie jego próby schodzenia na tematy niedotyczące pracy ucinała. Wyglądało to tak od pamiętnej rozmowy w jadalni. W ciągu tego czasu mężczyzna zauważył, że brakowało mu jej dotyku. I brakowało mu jej.

Cholera.

- Obraziłaś się na mnie?

Nathalie, wyrwana z transu analizowania umowy, zwróciła się twarzą w jego stronę.

- Skądże - po czym wróciła do wykonywanej czynności.

- Odnoszę inne wrażenie.

- Proszę pana, nie będziemy o tym rozmawiać z dwóch końców pokoju.

Na te słowa Gabriel zamknął elektroniczną paletę i pokonał całą długość pomieszczenia, by bezczelnie spocząć na krześle po drugiej stronie biurka, naprzeciwko swojej asystentki.

- Teraz możemy rozmawiać.

Wiedział, że upartość zaprowadzi go do celu, ponieważ gorliwa Nathalie będzie chciała jak najszybciej wrócić do swoich obowiązków. Miał rację.

- Słucham, o co chodzi?

- O to, że się ode mnie dystansujesz i chcę wiedzieć dlaczego.

Nathalie zamrugała dwa razy.

- Po prostu nie potrafię teraz rzucać się w twoje ramiona.

Twarz mężczyzny przyozdobił wyraz nieuzasadnionego zdziwienia, zastąpiony zaraz przez surowość.

- Nathalie - ostrzegł. Adresatka ostrzeżenia westchnęła, zdając sobie sprawę, że nie uniknie tej rozmowy. A niesamowicie by chciała.

- Dobrze, masz rację. Pogadajmy jak dorośli.

Wciągnęła i wypuściła powietrze.

- Potrzebowałam czasu na przemyślenie spraw. Wiem, trochę znienacka, ale myślałam o tym... o tym, czy chcę to dalej ciągnąć.

- I co wymyśliłaś? - zapytał od razu.

- Że popełniłam błąd.

Tym razem to ona sprzedała mu policzek. Jeśli naprawdę żałowała wszystkich tych zbliżeń, zwłaszcza ostatnich...

Jej słowa zabolały Gabriela zdecydowanie bardziej, niż powinny.

- Ciebie można zrozumieć, przechodzisz przez wiele cierpienia i stresu, i potrzebowałeś pocieszenia. Ale nigdy nie powinnam była ci na to pozwolić.

Przestań. Proszę.

Dłonie mężczyzny cały czas spoczywały na białym biurku. Nathalie chwyciła jedną z nich.

- Zawsze będę przy Tobie. Możesz liczyć na moją pomoc, wsparcie, ale... - jej głos załamał się przez chwilę. - ale nie zniosę dłużej roli nagrody pocieszenia, którą jestem.

Nie jesteś...

Chciał jej powiedzieć. Boże, jak bardzo chciał jej powiedzieć, że się myliła. Że wspomnienie każdego jej uśmiechu rozświetlało jego beznadziejne dni. Że tylko dzięki niej nie stracił jeszcze kontaktu z własnym synem i że była jedyną osobą rozumiejącą, dlaczego było to dla niego trudne. Że każde użycie przez nią uszkodzonej broszki wzbudzało w nim lęk. Że potrafiła ukoić go w trakcie ataków paniki wszystkimi zmysłami. Że seks z własną żoną nigdy nie był tak dobry, jak z nią. Że w ciągu dnia przewijała się przez jego myśli kilkukrotnie częściej i w zdecydowanie innym kontekście, niż powinna, że...

- Rozumiem - obserwowała, jak wstawał z krzesła i skierował się do swojego stanowiska. - Wracajmy do pracy.

Nie mógł jej powiedzieć. Nie mogła dowiedzieć się, że byli w sobie zakochani z wzajemnością. Gdyby to zrobił, cały plan, cel wszystkich jego planów straciłby swój sens. A zaszedł za daleko, by zostawić to za sobą.

// graphic credits: https://auroralynne.tumblr.com/

Jednak nie umarłam :P

To w sumie najdłuższy one shot z napisanych do tej pory i... huh, praca nad nim przebiegała też w nieco inny sposób. Ogólnie pomieszanie z poplątaniem.

W ostatnim miesiącu czas dla fandomu przeznaczałam bardziej na Instagram i dlatego też miałam przerwę w pracach nad tym tekstem. Do samego Instagrama zapraszam, na razie znajdziecie tam dwa edity, od groma memów i inne pierdoły związane z naszym kochanym shipem: https://www.instagram.com/sancoeur_admirer/

Wakacje zaczęły się już jakiś czas temu, wiem, ale... miłych wakacji ^^

Mam nadzieję, że się podobało ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro