#6. Zdarzył się incydent
Dasz radę. Robiłaś to nie raz, dasz radę.
Pewnym krokiem przekroczyła próg wysokich drzwi. Oby Gabriel miał dobry humor... chociaż z drugiej strony po tym, co usłyszy nie będzie to stanowiło różnicy. Po przejściu kilku metrów stanęła w stosownej odległości od mężczyzny pracującego przy ekranie.
- Tak, Nathalie? - powiedział nie spuszczając wzroku z przedmiotu.
- Mam do pana... pewną sprawę.
Na pewno usłyszał niepewność w jej głosie, na bank!
Tak. Tym skutecznie przyciągnęła jego uwagę lecz bez pewności, że tego właśnie chciała.
- Jeśli to nic poważnego, wolałbym wrócić do pracy.
Fakt, przynajmniej teraz się tym zajmujesz, gratulacje... dobra, to nie pora na żarty.
- Aczkolwiek widzę, że coś cię trapi - dodał po krótkiej pauzie, patrząc już w kierunku przybyłej.
Miło z jego strony. Szkoda, że cała sprawa była taka nieprzyjemna.
Wypuściła powietrze z płuc, co miało stanowić bezsłowny wyraz dewizy "jak nie teraz, to nigdy".
- Adrien był dziś w samym środku ataków Riposty, zgadza się?
Mężczyzna zamrugał.
- Tak i cały czas miałem nad nią kontrolę.
- Proszę pana, Adrien wrócił dziś do domu ze zwichniętą lewą kostką.
Powiedziała to.
Powiedziała to z pełną świadomością, że ta wiadomość prawdopodobnie go zabije, ale musiał wiedzieć.
Po cichu liczyła też na wyciągnięcie przez niego prostego wniosku - nie akumizować ludzi, których negatywne emocje mają związek z Adrienem! Z drugiej strony, musiał mieć jednak ku temu powód, prawda? I najważniejsze pytanie - czy żałował?
Dostrzegła to w jego oczach - strach o stan syna, a zaraz po nim moment uzmysłowienia. Następnie wstyd. Porażkę.
Czy on tak samo potrafił czytać z jej oczu?
Jeśli tak, to już wiedział, że była nim zawiedziona. Zła?
Skądże. Nigdy nie posądzała Gabriela o niechwalebne intencje - wszystko co robił, robił dla swojej rodziny. Ale zawiodła się na nim... ponieważ bezpieczeństwo syna powinno być jego priorytetem. Niejednokrotnie ubolewała nad tym, że ze swojej pozycji nie mogła zrobić wiele. W zasadzie nie powinna zawracać sobie tym głowy - Adrien był jedynie synem jej pracodawcy. Jednak z powodu rosnącego w niej przez lata przywiązania w podobnych sytuacjach odczuwała potrzebę podjęcia jedynego działania, na jakie mogła sobie pozwolić - co też właśnie czyniła.
- Gdzie on jest?! - mężczyzna wybuchnął. Nathalie aż podskoczyła. Nie znosiła, kiedy tak krzyczał. Ale - jak zwykle - zachowała zimną krew.
- W swoim pokoju, jego lekarz został już wezwany.
- Dobrze... zaraz do niego zajrzę. - starał się mówić opanowanie, jednak nad załamaniami w głosie nie potrafił przejąć kontroli.
On naprawdę się tym przejął. Była przygotowana na standardowy scenariusz w przypadku otrzymania tego typu wieści: Gabriel wyrusza do swojej samotni, Nathalie grzecznie go upomina, Gabriel trawi to w myślach, opcjonalnie Gabriel idzie do Adriena. A jednak... świadomość własnej winy zadziałała na niego tak mocno, że nie potrzeba było tych wszystkich kroków - chociaż raz, ten jeden raz z marszu zdecydował się poświęcić synowi potrzebną uwagę. Coś, co powinien robić znacznie, znacznie częściej - dlatego przyjęta przez niego postawa była dosyć nieoczekiwana, łagodnie mówiąc.
Nathalie miała przekonanie, że zaskoczenie odbiło się echem na jej twarzy, choć ukrywanie emocji zazwyczaj przychodziło jej z nadzwyczajną łatwością. Czasem jednak było to... zbyt trudne.
- Nathalie, mogę zadać ci pytanie prywatnie?
Skinęła głową na "tak".
- Co o tym sądzisz?
Sądzi o czym? O kondycji Adriena? Zachowaniu Gabriela? Co mogło kryć się za tym, wydawałoby się, prostym pytaniem? Może to jakaś podpucha?
Jednak kobiecie szybko udało się opanować ten nierozsądny natłok myśli, przecież Gabriel czekał na jej odpowiedź.
- Sądzę, że robisz wszystko dla swojej rodziny i nikt nie ma prawa cię za to winić.
Nawet jeśli czasem podejmujesz duże ryzyko...
Wyglądał na... zawiedzionego. Czyżby oczekiwał reprymendy, którą Nathalie tak bardzo bała się mu dać? Cień zawodu zniknął jednak tak szybko, jak się pojawił i w następnej chwili twarz mężczyzny przybrała niemalże domyślny już wyraz kamienia. Tylko oczy, wciąż przygaszone i winne, zdradzały jego wewnętrzny stan.
- Kiedy lekarz powinien przybyć?
- W ciągu najbliższych dziesięciu minut, proszę pana - mówiła, patrząc w biały tablet.
- Dobrze - po czym opuścił atelier, a kobieta za nim i ruszyli do pokoju nastolatka.
Przybyły niedługo później doktor potwierdził wstępną diagnozę szkolnej pielęgniarki - zwichnięcie. W takim wypadku Adrien musiał przejść na przymusowe zwolnienie z szermierki. Bynajmniej nie oznaczało to więcej wolnego czasu, o nie - na miejsce treningów miały wskoczyć dodatkowe lekcje chińskiego i powtarzanie przedmiotów szkolnych z Nathalie.
Wieczorem kobieta zajmowała się układaniem tymczasowego grafiku dla chłopaka. W połowie wyjątkowo uznała, że potrzebuje przerwy i odłożyła tablet na biurko. Jej umysł stopniowo wypełniały obrazy. Wszystkie pochodziły z kończącego się dnia i dziwnym trafem we wszystkich pierwszy plan zajmowała postać jej przełożonego. Było coś w sposobie, w jaki się dziś zachował. Nie pierwszy raz okazywał troskę wobec syna, ale zdarzało się to tak rzadko, że brak takiej postawy Nathalie uznawała za wręcz naturalny. A już na pewno nie spodziewała się, że Gabriel przesiedzi z synem całą wizytę lekarską. Co prawda do samego syna zabierał się jak pies do jeża, jednak liczył się fakt. To przejęcie, ciągle obecne w jego oczach - dostrzegała je bez problemu. Wiedziała, jaką trudność sprawiało mu wychodzenie z roli człowieka zamkniętego, ponad wszystkimi - tym bardziej widoczna dziś wrażliwość potrafiłaby przejąć niejedną osobę.
Im dłużej Nathalie o tym myślała, tym obrazy jasnowłosego mężczyzny w jej głowie stawały się coraz milsze, coraz droższe. Nie wiedziała, dlaczego tak się działo ani co właśnie odczuwała, ale było to... niezwykłe.
// gc: as soon as I'll find author
Krótki epizodzik, którego nie planowałam (a już na pewno nie jego zakończenia, co do którego oświeciło mnie nagle gdy reszta już była stworzona XD).
W tym tygodniu miało być nic nie wrzucane, ewentualnie bliżej weekendu, a jednak.
Tak, tym razem coś nieco krótszego, nieplanowanego i napisanego pod wpływem jakiegoś niewyjaśnionego natchnienia w przeciągu niecałych dwóch dni.
(hoping ppl will get duality of title)
Mam nadzieję, że się podobało ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro