Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

Ranek nie przyniósł błyskawic i deszczu.
Aleca obudziło coś małego i włochatego.

- Magnus, przestań... - sapnął, jeszcze zaspany.

- Załamujesz. - usłyszał nad sobą - jak mogłeś pomylić dotyk kota z moim dotykiem? - dobrze znany głos i sposób mówienia.
Łagodny ton, udający focha.
To był jego ukochany.
Uśmiechnął się, jeszcze w poduszkę i westchnął.
Ciepło, które utrzymywała kołdra magicznie znikło.
I sama kołdra też. A to wszystko za pomocą pstryknięcia palców Bane'a.

- Jesteś okrutny. - mruknął chłopak, powoli się podnosząc do siadu.

- Moja śpiąca królewna. - rzucił wesoło czarownik i dał mu buziaka w policzek.

- Kto? - zdziwił się Alec, marszcząc brwii.
Załamany Magnus wymruczał coś o tym, że trzeba go wyszkolić pod względem sztuki.

***
Odetchnąłem z ulgą, gdy Magnus nie poruszył tematu moich nocnych wycieczek do łazienki.
Może nawet tego nie pamiętał? Tym lepiej.
Musi wiedzieć, że jestem jego oparciem, jego silnym mężczyzną. Że mu pomogę i go wysłucham.
Tymczasem tulę się do niego po nocach, jakby to on miał mnie obronić.
Nie chcę być dla niego ciężarem.

- Nie jesteś dla mnie ciężarem. - zapewnił Bane, gry kroiłem składniki na śniadanie (to Magnus mi pozwalał. Nie wiem czemu, ale obiad zawsze robił sam.)
A to drań...!

- Przecież zabroniłem Ci czytać w moich myślach! - oburzyłem się.
Uśmiechnął się figlarnie.

- Wiem, wiem, ale nie mogłem się powstrzymać.

Zaśmiałem się krótko.
Ten ranek był taki przyjemny. Jakby wcale nie było nigdy wojny... Całusom i przytuleniom nie było końca.

***

Praca jak to praca, jest męcząca. Odpoczynek po niej jest najlepszym co może być.
Magnus wracając do domu miał nadzieję, że szybko wyczaruje jakąś romantyczną kolację, obejrzą z Aleciem, a potem...może pójdą do łóżka?
Pogwizdując, podszedł do drzwi. Uśmiechał się, do czasu gdy poczuł zapach spalenizny.

Czyżby Alec znów przechodził kryzys pewności siebie i próbował udowodnić wszystkim a zwłaszcza sobie, że jest dobrym mężem i próbował, PRÓBOWAŁ coś ugotować?

Magnus westchnął głęboko i powolnym krokiem wszedł do środka. Swąd się nasilił, węgiel wręcz latał drobibkami w powietrzu.
Z kuchni wyskoczył Alec w niebieskim fartuchu.
Widok byłby bardzo rozczulający, gdyby nie świadomość tego co się zaraz stanie.

- Hej. - rzucił mężczyzna, wyraźnie zdenerwowany i podekscytowany - zrobiłem chińszczyznę i wygląda naprawdę dobrze. Prawie jak ta w Japonii. - pokiwał głową, jak gdyby chciał wzmocnić swoją wiarygodność.

- Alec, w Japonii jedliśmy japońskie jedzenie. Chińskie i japońskie jedzenie to nie to samo. - cierpliwie wytłumaczył Bane, siadając na wysokich krzesłach przy wyspie kuchennej.
Jego mąż coś mruknął i podszedł do kuchenki, aby przełożyć swoje dzieło z patelni na talerze.

- Spróbuj. - zarzadził, jak na szefa Instytutu przystało.

Magnus westchnął po raz kolejny, wiedząc że już nie ma ucieczki. Niechętnie sięgnął po widelec i włożył do ust jak najmniejszy kęs potrawy.

- Wow, to jest naprawdę dobre! - zawołał zdziwiony.

- No oczywiście, że jest a czemu miałoby nie być?

Czarownik zaśmiał się, od razu nakładając sobie więcej. - Jesteś najlepszy, Alec. - mrugnął do niego.
Lightwood zarumienił się i uśmiechnął od ucha do ucha.

- Ty też jesteś najlepszy, Magnus. - mruknął pod nosem.

Może jest jeszcze szansa na wino i łóżko? A w zasadzie po co, tak też jest fajnie - pomyślał Bane, obejmując męża.

Kto więc zamierza zniszczyć tę sielankę?

Witajcie w nowonaskrobanym rozdziale. Akcja dopiero się rozkręca.
Jak się podobało?

Jeśli macie jakieś uwagi, to walcie śmiało. Jestem w fanodmie świeżakiem... możecie też mnie polecić innym! ^-^

No cóż, do następnego. :)))

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro