11
Minął cały jeden tydzień wyjazdu a stan Alec'a nie poprawił się.
Wręcz przeciwnie.
Nieustannie miał wrażenie, że świat wiruje. Nie miał na nic energii, zwykłe czynności go męczyły, prawie nic nie cieszyło. Magnus bał się, że to nagły nawrót depresji lub ktoś znów go przeklął.
Potem zaczęły się sporadyczne wymioty i krwotoki z nosa.
Bane próbował go wspierać jak mógł. Ciągle przynosił okłady na głowę, wachlował, przykrywał, przynosił picie.
Mimo tych słabych protestów "Magnus, sam mogę...", "Magnus, przemęczysz się...".
Bla, bla, bla.
Od tego tu był żeby się nim zajmować, w końcu czy nie to obiecał na ślubie?
Gdy po raz kolejny kropelki zimnego potu pokryły ciało jego męża, on sam powstrzymywał szloch bezsilności i wymioty, postanowił zwrócić się po pomoc. Zadzwonił do Catariny, chciał aby tu się zjawiła i pomogła jego ukochanemu, gdy on nie wiedział co mu jest.
Wykluczył już różne choroby i teraz mógł tylko siedzieć przy nim i gładzić jego drżącą dłoń. Jakby ktoś cały czas wysysał z niego całą siłę.
- Magnus... Magnus, odsuń się. Niedobrze mi. Jednocześnie jestem taki głodny i tak mi mdło. - skarżył się Lightwood.
- Napij się wody, zaraz coś wymyślę - podał mu szklankę i zaczął wcierać ziołową maść w okolice jego mostka. Alec się chyba lepiej poczuł po chwili, bo z westchnięciem ulgi opadł w ramiona Bane'a, przymykając powieki.
- Jak bardzo lepiej... - jęknął co najmniej jakby odczuwał wielką ekstazę.
Po chwili wszystko się unormowało, usiadł na fotelu, po chwili wstał. Maść jeszcze działała, ale Magnus wiedział że niedługo przestanie.
Wtedy przez Bramę przeszła Catarina.
- Witam, witam. - rzuciła na dzień dobry - poproszę martini. - powoedziala do Magnusa i podeszła do Alec'a, nieco przestraszonego jej temperamentem. Cóż, powinien się przyzwyczaić, że przyjaciele Magnusa co najmniej dziwni. Jak on sam. - Co Ci dolega?
- Um... nic takiego - podrapał się nerwowo w tył głowy.
- Boli go brzuch i głowa, ma mdłości, kręci mu się w głowie, jest słaby i nie ma energii, miał trzy krwotoki z nosa, ciągle chce jeść i ciągle te jedzenie wumiptuje. Nie wiem jak to dalej przetrwam. Moja ulubiona koszula jest cała w jego krwii z nosa. - odpowiedział szybko Magnus, pojawiając się z kieliszkiem w ręku.
- To brzmi jakby jakiś pasożyt odbierał ci siły życiowe. - stwierdziła czarownica i przysiadła na brzegu kanapy - rozbierz się i połóż. - rozkazała.
Lightwood spojrzał przerażony na nią
i na męża.
Magnus odciągnął ją na bok - proszę, nie bądź niedelikatna i bezpośrednia. On jest wrażliwy i się boi. Po prostu... nie bądź sobą, okej? - gdy niechętnie potwierdziła, podszedł spowrotem do Alec'a. - musisz zdjąć bluzkę i spodnie, spokojnie będę tuż obok.
- Dobra, nie traktuj mnie jak porcelany - fuknął Lightwood, w głębi serca wdzięczny jednak za wsparcie. Pozbył się ubrania i położył spowrotem na kanapie.
Catarina zbadała jego serce, oddech, oczy, uszy, odruch w kolanie, runy. Nic. Runa uzdrawiająca nie działała na to.
Ręką przesuwała nad ciałem spiętego chłopaka, prześwietlając go. Aż w końcu zatrzymała się na podbrzuszu.
Spojrzała zdziwiona jeszcze raz, Alec aż uniósł głowę.
- Leż - popchnęła go spowrotem i ostrożnie dotknęła miejsca pod pępkiem. Spojrzała na Magnusa a potem znów na Lightwooda - jesteś w ciąży. - rzuciła zdławionym głosem.
Na początku Alec spojrzał na nią przerażony, po czym wybuchł śmiechem.
- Mhm. Zabawne. Prawie ci uwierzyłem. - zaśmiał się. Był facetem, przecież nie mógł...
- To nie są żarty. Magnus, chodź tu - zawołała czarownika, który chyba potraktował to na serio. Z grobową miną podszedł do nich. Położył dłoń na podbrzuszu Alec'a, nikt nie pytał to o zdanie.
I z pomocą Catariny naprawdę to poczuł. Poczuł życie.
Powoli zabrał rękę, przytulając ją do serca. Patrzył tępo w ścianę po drugiej stronie pokoju.
- To nie może być prawda, jestem mężczyzną - podkreślił Lightwood. Czy to wszystko jakiś wyjątkowo kiepski dowcip?
- To rzadki przypadek. Bardzo rzadko, ale zdarza się, że faerie lub wilkołak mógł zajść w ciążę, podczas pełni. Najwyraźniej będziesz pierwszym Nocnym Łowcą. Kiedy ostatnio byliście w łóżku? - zapytała prosto z mostu.
Ogólnie Alec speszyłby się na takie pytanie, ale teraz był zbyt zszokowany.
- Jakieś dziewięć dni temu...
- I zapomnieliście gumki, jak widzę. No to ładnie, macie dzieci. Objawy występowały przed stosunkiem?
- Tak, ale było ich mniej i były słabsze - szepnął Alec.
Catarina pokiwała głową i nagle zrobiło się cicho jak w grobie.
Nikt nic nie mówił, Magnus stał tyłem do nich i patrzył załamany na ścianę.
Chłopakowi ścisnęło się serce, myślał że Magnus bardzo chciał dzieci, rozmawiali nawet o adopcji a teraz mogą mieć własne. Czy to nie jak dar z nieba? Uśmiechnął się do niego pięknie i złapał za nadgarstek.
- Magnus, będziemy mieli dziecko. Dlaczego... Dlaczego jesteś aż tak załamany? - spytał cicho.
- Kto będzie miał dziecko? Ty i jakiś gościu, bo nie ja. Czarownicy są bezpłodni, zapomniałeś? - wycedził przez zaciśnięte zęby. Trzeba było chwili, żeby Alec zrozumiał o co chodzi.
- Chyba nie myślisz, że ja... że mógłbym... - zaczął, czując jak rośnie mu gula w gardle a oczy zachodzą łzami.
Magnus oskarżał go o zdradę. Wszyscy wiedzieli jakie podejście do zdrady ma Alec. Bezlitosne, wiadomo jak potraktował ojca po tym jak zdradził matkę. Nie mógłby tego zrobić Magnusowi, nawet nie miał po co, nie chciał. Kochał go i nie miał potrzeby iść do łóżka z kimś innym.
Ale fakt, czarownicy nie mogli mieć dzieci.
Nie miał jak tego udowodnić.
- To ja się będę zbierała. Jak coś to dzwońcie. - Catarina stwierdziła, że nic tu po niej i woli nie brać udziału w dramacie, który zaraz będzie miał miejsce. Obaj mężczyźni wyglądali jakby mieli zaraz wybuchnąć płaczem i gniewem.
Przeszła przez wyczarowaną Bramę i znikła wraz z nią.
Alec już wstał i chciał zacząć tłumaczyć Magnusowi, że to musi być jakaś pomyłka, że z nikim go nie zdradził, ale ten spojrzał na niego takim wzrokiem, że zamilkł. Zimnym, skrzywdzonym i straszliwie nienawistym.
- Nic nie mów. Idę się przejść. Nie wiem kiedy wrócę. - odwrócił się na pięcie i wypadł z pokoju, trzaskając drzwiami.
Alec poczuł jak łamie mu się serce.
Dam-dam-dam!
Co się tu odjaniepawliło?!
A... nie, czekajcie to wasza kwestia.
Ja mówię: Jak się wam podobał rozdział?
Jak myślicie co będzie dalej?
I spokojnie, wszystko ma swoje magiczne wytłumaczenie.
Do następnego~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro