II
*Han Sang Lee*
Wyszłam o 6:30 z mojego domu. Od razu włączyłam jedną z piosenek zespołu EXO. Włożyłam słuchawki do uszu i ruszyłam w stronę mojej szkoły.
Minęłam park w którym spotkałam wczoraj Namjoona i Yoongiego. Nie można też zapomnieć o trzech dziewczynach. Zaśmiałam się. Wbiegłam do autobusu który przyjechał przed czasem. Usiadłam na wolnym miejscu i wyjęłam książkę. Książka i muzyka.. coś cudownego. Rozluźniłam wszystkie mięśnie. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Nagle autobus zahamował. Poleciałam do przodu tak samo jak moja książka i torba.
-Wszystko w porządku?- chłopak o czarnych włosach z białą maską na ustach podał mi wszystko co wyleciało mi z rąk.
-Tak, dziękuję.- uśmiechnęłam się ciepło w jego stronę.
Miał ten sam mundurek, więc chodzi do tej samej szkoły. Stanął obok mnie. Zapomniałam o książce i muzyce. Wpatrywałam się w niego jak w obrazek. Otworzyłam usta aby coś do niego powiedzieć ale autobus otworzył drzwi na moim przystanku. Szybko wstałam i wyszłam z autobusu tak samo jak chłopak.
-Może pójdziemy razem?- zapytałam w końcu.
-Um.. jasne.- zająknął się ale przytaknął.
-Który rok?- zapytałam dotrzymując mu kroku.
-Trzeci.- zaśmiał się zakłopotany.
-Drugi.- wskazałam na siebie palcem.
Spojrzał na mnie i szybko odwrócił głowę. Szybko powąchałam moje włosy. Nie śmierdzą.. o co chodzi?! Przez chwilę starłam się zobaczyć jego twarz ale miał ją tak mocno odwróconą, że nie dostrzegłam jej.
-Coś się stało?- zapytałam w końcu.
-Nie.- zmusił się do uśmiechu.
-Jungkook oppa!- podbiegły do nas dziewczyny z pierwszego rocznika.
-Annyeonghaseyo.- przywitał się z dziewczynami.
Dopiero teraz dostrzegłam jego ogromny rumieniec. Chyba nie przepada za towarzystwem dziewczyn. Współczuję mu.
-Oppa! Kto to jest?!- jedna wskazała na mnie palcem.
Chłopak nie znał mojego imienia. Był ewidentnie zakłopotany. Um.. nie ma za co.
-Sang Lee.. wielka fanka!- chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
Dziewczyny tylko syknęły. Szybko puściłam oczko do niego a on uśmiechnął się. Odszedł z dziewczynami zostawiając mnie przy bramie szkoły. Witaj znów.. liceum dla dzieci bogaczy. Zawsze powtarzałam taki teks przed bramą.. nienawidziłam tej szkoły.
*Jungkook*
Otoczony dziewczynami wkroczyłem na teren szkoły. Odwróciłem głowę i wzrokiem znalazłem nowo poznaną koleżankę. Czy naprawdę wie kim jestem? Jej rude włosy zawiały na wietrze a nasze oczy spotkały się. Piękna.. naprawdę!
Weszliśmy do budynku szkoły, zniknęła za ogromnymi drewnianymi drzwiami. Jeszcze więcej dziewczyn podleciało do mnie.
-Jungkook oppa!- wszystkie zaczęły niszczyć mój słuch piskiem.
Miałem szacunek dla moich fanek ale piszczeć codziennie na mój widok to przesada. Przestańcie.. proszę! Przebrałem buty i pobiegłem w górę po schodach. Strefa Vip.. jestem bezpieczny. Ochroniarze zatrzymali tabun fanek.
Usiałem na swoim miejscu i westchnąłem. Usłyszałem znany mi głos. Spojrzałem na fanki. Przed ochroniarzami stała ruda. Sanglee.
*Han Sang Lee*
-Idioci.. mówię wam, że jestem z drugiego roku!- krzyknęłam zdenerwowana. Klasy do pierwszego rocznika były na parterze a dla drugich i trzecich na pierwszym piętrze. Dupki! -Widać, że jesteście nowi.- próbowałam się wepchnąć ale cały czas zatrzymywali mnie rękami. Nie mam innego wyboru. Szybkim ruchem schyliłam się, ochroniarze również aby mnie powstrzymać. Widząc to podniosłam się i odbiłam się od ich rąk przeskakując przez płotek.
-Ruda!- usłyszałam za sobą i ktoś mnie pociągnął. Upadłam na płotek łamiąc kilka szczebli.
-Ej!- sycząc z bólu spojrzałam przed siebie. Stał tam czarnowłosy chłopak. -Jest z drugiego roku!- krzyknął, wszystkie fanki zaczęły piszczeć.
-Ale ma dokumentu.- odezwał się jeden.
Chłopak podszedł do mnie i wyrwał mnie z "szponów" ochroniarza. Pomógł mi wstać. Szybko otrzepałam się z kurzu i drzazg. Czarnowłosy chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę pielęgniarki. Kazał mi usiąść i zaczął szperać w szafkach.
-Zdejmij marynarkę.- rozkazał podchodząc do mnie z bandażem.
-Nic mi nie jest.- oznajmiłam ostro.
Chwycił moją marynarkę i sam ją ściągnął. Syknęłam ale totalnie mnie zignorował. W niektórych miejscach na plecach moja koszula była szkarłatna.
-Mocno uderzyłaś w te barierki.- zaśmiał się. - Musisz zdjąć koszulę.- na swoje słowa zrobił się czerwony.
-Sam chyba nie wierzysz w co mówisz.- spojrzałam na niego i uniosłam brew.
-Może trochę.- zaśmiał się zakłopotany.
-To może ja się tym zajmę?- do pokoju weszła pielęgniarka.
Chłopak przytaknął i opuścił pomieszczenie. Szybko się tym zajęła i pozwoliła mi wyjść na lekcje.
-Już?- zapytał chłopak.
-Raczej tak.- ubrałam marynarkę.
-Słuchaj.. może..- zaciął się. -Wpadłabyś do mnie? W końcu pomogłaś mi się nie zbłaźnić przy bramie i nie pomogłem ci przy ochroniarzach.. mimo iż wszystko widziałem.- spuścił głowę i wpatrywał się w ziemię.
Wpatrywałam się w niego z nadzieją, że odwoła słowa które powiedział ale nic takiego nie zrobił. Raz kozie śmierć.
-No dobra.- rozpromienił się na moją odpowiedź.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro