Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gdzie jest Oliwka?

~Oliwia~

Od 50 minut biegałam po plaży szukając Adriana. Wreszcie zmęczona zatrzymałam się.

-Co ja w ogóle robię? Szukam wśród tysięcy ludzi jednego chłopaka, którego znam zaledwie jeden dzień, tylko po to żeby oddać mu siedem złotych? Jestem jakaś nie normalna -pomyślałam.

I wtedy przyjemną stał on. We własnej osobie.

-Cześć Oliwka - uśmiechnął się.

-Adrian? Co ty tu robisz? Szukałam cię od 50 minut!

-Dopiero przyszedłem. Ale miło, że mnie szukałaś - nie przestawał się uśmiechać -Pewnie jesteś zmęczona? Może usiądziemy? - spytał, a następnie rozłożył koc.

Usiadłam i popatrzyłam na chłopaka, który właśnie wyjmował z plecaka butelkę wody.

-Checesz się napić?

-Chętnie. Dziękuję. Ratujesz mi życie. Wybiegłam z domu kompletnie bez niczego.

-Właśnie widzę - powiedział i zarzucił mi swoją koszulkę na głowę.

-Hej! Co robisz? - spytałam lekko zdenerwowana, kiedy koszulka przykryła mi oczy.

-Osłaniam twoją głowę, żeby cię słońce nie przegrzało - powiedział rozbiawiony.

-Spóźniłeś się. Najwyraźniej już mnie przegrało skoro przez 50 minut biegłam po całej plaży próbując znaleźć chłopaka, którego znam zaledwie jeden dzień.

Adrian roześmiał się.

-Powiedziałam to na głos?

-Tak -odparł wciąż rozbawiony Adrian.

-O nie - powiedziałam i zrobiłam się cała czerwona.

-Widzę, że chyba przygrzało cię jeszcze bardziej- znów się roześmiał widząc moją czerwoną twarz.

-Bardzo śmieszne... - i poczerwieniałam jeszcze bardziej.

Adrian uspokoił się i powiedział:

-Napewno miałaś jakiś bardzo ważny powód, żeby mnie szukać skoro wybiegłaś z domu bez niczego i szukałaś mnie przez 50 minut.

-No tak! Całkiem zapomniałam! Miałam ci przecież oddać te siedem złotych. Proszę - wyciągnęłam z kieszeni pieniądze - Moje rodzeństwo je zabrało. Kiedyś ich zatłukę za to wszytko co mi robią.

-Oni nie zabrali tej kasy. Ja dałem Leonowi te 7 złotych.

-Co?! Oddałeś im pieniądze?

-Oliwka, powtórzę jeszcze raz. Postawiłem ci te dwa lody i nie chcę zwrotu pieniędzy, dlatego oddałem kasę twojemu bratu.

-A już mówiłam, że nie przyjmuje takich prezentów i że chcę oddać ci te 7 złotych. Więc weź je!

-Nie. To twoja kasa.

-Wcale nie. To ty zapłaciłeś za lody, więc weź swoją kasę.

-Naprawdę chcesz się ze mną teraz kłócić? Lepiej chodźmy na molo - powiedział wziął rzeczy i ruszył w stronę budowli.

-Ale...

-Idziesz czy nie? -zawołał.

-Eh... -westchnęłam i pobiegłam za nim.

~Kamila~

-Nie ma jej już od dobrych czterech godzin - powiedziała zdenerwowana Alicja krążąc wokół mnie - Skoro jeszcze nie wróciła do domu i nie ma jej też z rodzicami na plaży to gdzie jest?

-Nie potrzebnie się denerwujesz. Może zaraz wróci?

-No, ale co ona robiła tyle czasu?

-Nie wiem. Może kogoś poznała? Może jakieś koleżanki w jej wieku. Może poszły się przejść, zagadały się i Oliwka zapomniała o Bożym świecie.

Moja siostra przystanęła i zastanowiła się.

-A co jeśli nie? Co jeśli się zgubiła? Albo ktoś ją porwał? - powiedziała i znów zaczęła krążyć wokół mnie.

-Wątpię by się zgubiła... I napewno jej nikt nie porwał. To nie jest mała dziewczynka.

-No nie wiem... Gdyby chociaż wzięła telefon... Ale nie! I nawet nie raczy pożyczyć od kogoś telefonu i zadzwonić do nas!

-Uspokój się siostro. To szkodzi twojemu dziecku. I przestań tak krążyć wokół mnie.

-Nie mogę... Mam złe przeczucia...

-Wiesz co? Przesiadłabym się, ale karmię Emilkę. Więc proszę usiądź na kanapie i się uspokój. A co do twoich złych przeczuć... One nigdy się nie sprawdzają - uśmiechnęłam się.

-A co jeśli tym razem się sprawdzą?

-Alicja! - spróbowałam przywołać moją bliźniaczkę do porządku - Czy ty koniecznie chcesz urodzić dziecko w ósmym miesiącu?

-Nie, ale...

-No to się uspokój.

I wtedy usłyszałyśmy trzaśnięcie drzwiami.

-To ona! - ucieszyła się Alicja.

-A nie mówiłam, że zaraz wróci?

-Cześć kochanie! Już wróciłem!

-Michael? No nie! -moja siostra najwyraźniej nie była zadowolona.

Wyczuwając niezadowolenie, mąż mojej siostry natychmiast przybiegł na górę.

-Alicja czy wszytko w porządku? Nie cieszysz się, że wróciłem?

-Nie.

Szwagier spojrzał na mnie zdziwiony.

-Czy to jest normalny objaw w ciąży?

-Emmm... Chyba tak... Po prostu Alicja spodziewała się Oliwki.

-A... Coś się stało?

-Nie - powiedziałam, ale moja siostra w tym samym momencie powiedziła ,,tak".

-To w końcu tak czy nie?

-Tak!

-Nie!

-No dziewczyny. Zdecydujecie się w końcu.

-Oliwka się zgubiła! Nie ma jej od czterech godzin!

-Nie zgubiła się, tylko jeszcze nie wróciła. Mówiłam twojej żonie, żeby się nie denerwowała, bo pewnie poznała jakieś koleżanki i dlatego jej jeszcze nie ma, ale ona wciąż chodzi wokół mnie i wymyśla co mogło się stać.

-Kochanie, Kamila ma rację. Powinnaś się uspokoić. Nerwy szkodzą naszej córeczce.

-Nie uspokoję się dopóki Oliwka tu nie przyjdzie! Michael idziemy!

-Ale gdzie? I po co?

-No do miasta szukać Oliwki!

-Ale kochanie... Powinnaś odpoczywać, a nie biegać po mieście...

-Lekarz mówił, że powinnam dużo spacerować, więc ten spacer nie zaszkodzi - powiedziała uśmiechając się i zaczęła schodzić po schodach.

Parsknęłam śmiechem. Michael patrzył na mnie zdziwiony, a na następnie dodał:

-Im bliżej dziewiątego miesiąca tym bardziej robi się nerwowa...

-Słyszałam to! -krzyknęła Alicja- Idziesz czy mam sama iść?

-Już idę kochanie!

Moja siostra wraz z Michaelem wyszła z domu, a ja powiedziałam do Emilki:

-Masz szalone wójtostwo moja droga. Zobaczymy czy twoja kuzynka będzie tak samo szalona jak oni.

Emilka uśmiechnęła się słodko. Odczytałam to jako: myślę, że tak.

~Oliwka~

Od kilku godzin spacerowałam sobie z Adrianem ścieżką dla pieszych obok drogi rowerowej wzdłuż wybrzeża, podziwiając od czasu do czasu przyrodę.
-Bardzo tu ładnie - powiedziałam, kiedy zatrzymaliśmy się na pewnym ładnym, drewnianym mostku.


(tak wygląda mostek, ale chyba jeszcze przed remontem. W tle widać wodę i drzewa niestety w jesieni. Przykro mi,  ale nie znałam lepszego zdjęcia, a uwierzcie, że latem jest tam pięknie! :-D )

(zdjęcie od drugiej strony)

-Tak. Zawsze kiedy tu jestem na wakacjach to myślę o mojej mamie...

-O mamie? Dlaczego nie przychodzisz tu razem z nią?

Chłopak przez chwilę nic nie mówił.

-Bo...moja mama nie żyje. Zachorowała i zmarła, gdy miałem pięć lat.

-Przykro mi- powiedziałam po dłuższej chwili -Wiesz... Ja...

-Tak?

-O matko! Zapomniałam! - zaczęłam szukać przeszukiwać kieszenie.

- O czym?

-Która jest godzina?

-18.45. Powiesz mi o co chodzi?

-O nie... Pewnie wszyscy się o mnie martwią! Bo wybiegłam z domu i nikomu nie powiedziałam gdzie idę! A nie mam telefonu.

-Jeśli chcesz możesz zadzwonić z mojego.

-Nie mogę. Nie znam żadnego numeru na pamięć - powiedziałam smutna -Musimy wracać. To znaczy ja muszę - poprawiłam się szybko, żeby Adrian nie myślał, że musi iść ze mną.

-Pójdę z tobą - uśmiechnął się -Nie znasz drogi.

-Przecież tu idzie się cały czas obok drogi rowerowej i dojdzie się do miasta. Nie musisz iść ze mną.

-I tak pójdę. Bo jeszcze ktoś cię porwie - znów się uśmiechnął.

Popatrzyłam na niego jak na idiotę.

-Nie jestem małą dziewczynką... -burknęłam.

-Nie, ale jesteś ładną dziewczyną, której ktoś mógłby coś zrobić.

Przystanęłam. Odebrało mi mowę. Adrian powiedział, że jestem ładna?!

-Coś nie tak? -spytał odwracają się.

-Eeeeee nie. Po prostu twoje argumenty są słabe. Jest tysiąc innych dziewczyn ładniejszych ode mnie...

-Ładniejszych, ale nie tak opiekuńczych i dobrych jak ty - uśmiechnął się zawadiacko.

Po raz kolejny tego dnia na mojej twarzy pojawiły się rumieńce.

-Twoje policzki przybrały kolor pięknego różu. Ładnie ci tak.

-Przestań! Wkurzasz mnie wiesz?

-Tak? To dlaczego na twojej twarzy są dwa śliczne rumieńce?

-Adrian! Wykorzystujesz to, że powiedziałam ci, że jestem wrażliwa!

-To twoja dobra cecha. Nie uważasz?

-Nie kiedy znajdujesz się w pobliżu. Mówiłam ci, że czasami nie znoszę mojego rodzeństwa?

-Mówiłaś. A ja odpowiedziałem ci, że jednak ich kochasz i troszczysz się o nich.

-Właśnie. Ale teraz zmieniłam zdanie. Wolę ich towarzystwo 100 razy bardziej niż twoje. Nawet gdyby mieli mnie denerwować 24 godziny na dobę.

-Wątpię byś wytrzymała z nimi 24 godziny na dobę.

-Przecież ja z nimi mieszkam!

-Ale nie siedzisz z nimi cały czas. W ciągu roku szkolnego od rana każde z was jest w szkole, potem przychodzisz, robisz lekcje i dopiero potem się z nimi bawisz.

-Może i masz rację, ale ja czuję się jakby oni byli wszędzie tam gdzie ja.

-Bo zawsze są z tobą sercem.

Tak rozmawialiśmy, aż doszliśmy do domu moich sióstr.

-A więc to tutaj mieszkasz...

-O nie! Po co tu ze mną przyszedłeś? Teraz wiesz gdzie mieszkam! - wcale mi się to nie podobało.

-To dobrze- uśmiechnął się -To dom twojej...

-Moich sióstr. Pamiętasz Alicję? Wtedy gdy po nas przyszła do Zielonej Budki?

-Tak.

-No to, to jest jej dom i Kamili. Obie mieszkają na stałe w Kołobrzegu.

-Dlaczego są tak daleko od rodziny?

-Alicja potrzebowała jodu, gdy zaszła w ciążę, więc wyprowadziła się nad morze, a za nią pojechała Kamila, bo one nie potrafią bez siebie żyć.

-To tak jak ty bez swojego młodszego rodzeństwa. Idź już domu. Już 21.30. Dobranoc - powiedział, pocałował mnie w policzek i odszedł.

Przez chwilę stałam oszołomiona. Weszłam cicho do domu myśląc, że nikt mnie nie zauważy. Nie chciałam afery, a w dodatku moje policzki znów były różowe.

-A o której to się do domu wraca moja panno?- spytała mama stając w korytarzu.

-Olwika? To wreszcie jesteś! Nawet nie wiesz ile mi nerwów zeżarłaś! -przytuliła mnie Alicja.

-Dlaczego nie zadzwoniłaś? - spytała Kamila.

-Bo nie pamiętam numeru na pamięć...

-A tyle razy ci o tym mówiłam! - powiedziała zła mama. Była cała roztrzęsiona -Gdzie ty w ogóle byłaś?

-No... Ja...

-Oliwka!!! -moje rodzeństwo rzuciło się aby mnie uściskać -Gdzie ty byłaś?

-A wy czemu jeszcze nie śpicie?- spytała mama.

-Bo martwiliśmy się o Oliwkę - odparł Leon.

-Przepraszam was. Nie chciałam was tak zmartwić- z oczu pociekły mi łzy.

Mama przytuliła mnie.

-Już dobrze, ale następnym razem mów nam gdzie idziesz.

-Dobrze mamo - powiedziałam i jeszcze mocniej ją przytuliłam.

--------------------------------------
Napisałam kolejny rozdział! :-D
Kto się cieszy??? Trochę długa wyszła ta część, ale mam nadzieję że dotrwaliście do końca (1553 słowa -chyba rekord :-D). Właściwie nie planowałam takiego dłuuugiego rozdziału, ale tak wyszło. Mam nadzieję, że się podobało i że zostawicie po sobie ślad w postaci gwiazdki i komentarza :)
Co raz bliżej do świąt i dni wolnych, więc może niedługo pojawi się kolejny rozdział z jakiejś książki.

P. S. Piszcie w komentarzach z którego opowiadania teraz chcecie kolejną część :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro