Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wszystko będzie dobrze ~~15~~

S. O godzinie ósmej trzydzieści usłyszałem dzwonek telefonu. Przebudziłem się, szybko odbierając, by nie obudzić Asi. Ta na szczęście przewróciła się na drugi bok i kontynuowała sen.

- Halo? – powiedziałem, przechodząc do kuchni.

- Cześć Szymon, z tej strony Zuza. Siedzimy z Wojtkiem na komendzie i strasznie się nudzimy bez was. Jak się macie?

- Bywało lepiej – odpowiedziałem ze śmiechem. – Nie no, Aśka jeszcze śpi, jest wykończona tym wszystkim.

- Mamy nadzieję, że Julia tym razem nie ucieknie ze szpitala psychiatrycznego...

- Ja też. Nie chcę mieć powtórek z rozrywki – odparłem, tłumiąc ziewnięcie.

Przed oczami wciąż mam widok z soboty. Marcin z pistoletem, Mazurek z pistoletem. Gdyby nie to, że młody zapomniał telefonu, nawet nie chcę wiedzieć, jakby to wszystko się zakończyło. Policja wpadła do mieszkania już po kilku minutach, obezwładniając blondynkę. Przez 10 minut staliśmy na środku salonu, zwyczajnie się tuląc. W zupełnej ciszy. Do czasu.

- Ej wiecie co, bo ja tylko telefonu zapomniałem. Ojciec się będzie martwić – wymamrotał Zatoński.

Aśka wybuchła gromkim śmiechem, a ja z uśmiechem poklepałem chłopaka po plecach.

- Nie wiem, jak ci się odwdzięczymy. Dzięki.

Marcin skinął głową, zabrał komórkę i opuścił lokum.

- Chodź do łóżka, jesteś wykończona ostatnimi wydarzeniami. Dziewczyna pokiwała głową, a ja, ani chwili się nie zastanawiając, podniosłem ją i w stylu panny młodej zaniosłem do sypialni.

- Mówiłam, że masz się nie przemęczać! Szymon, jesteś totalnym idiotą! – wyszeptała karcąco, ale wtuliła się w moją szyję, przymykając oczy.

- No nie mów, że cię obudziłam! – usłyszałem głos Kowal. – Wybacz Szymon, zapomniałam, że nie wszyscy są na nogach!

- Nic się nie stało – zaśmiałem się. – Pozdrów Wojtka i wszystkich z komendy, powiedz, że młodszy aspirant Szymon Zieliński za dwa dni wraca do pracy!

- Również was pozdrawiam! – odpowiedział Niedźwiecki do głośnika. – Słucham Jacek?

- Widzę, że szykuje się interwencja, to ja wam nie przeszkadzam. Do zobaczenia! – zakończyłem połączenie, szykując śniadanie. Postawiłem na naleśniki. Wiedziałem, że Asia je uwielbia.

***

- A co tak pięknie pachnie? – usłyszałem. Zatońska stanęła w progu kuchni, ubrana w moją bluzę. Wisiało to na niej jak tunika, czy co to tam noszą dziewczyny do legginsów.

- Raczej pachniało. Księżniczko, jest grubo po jedenastej, sen Ci służy – odpowiedziałem, nie kryjąc rozbawienia. Wyjąłem talerz i włożyłem kilka naleśników do mikrofali.

- Jest dżem malinowy? – zapytała, otwierając szafkę.

- To twoje mieszkanie, nie moje.

Brunetka wystawiła język, ale po chwili podeszła do stołu z danym słoiczkiem, patrząc na niego tryumfalnie. Posmarowała trzy placki, oblizując usta.

- Naucz mnie tak gotować! – powiedziała, kiedy skończyła śniadanie. – Z takim talentem, MasterChef przyjmie Ciebie z otwartymi rękoma.

- Ojej, bo się jeszcze zarumienię – zaśmiałem się. – Wiesz, co będziemy robić w środę?

- Idziemy gdzieś? – zgadywała.

- Tak.

- Gdzie?

- Do pracy – odpowiedziałem, całując ją w policzek i wstałem od stołu. – Jedziemy do mnie? Muszę się przebrać.

- Czekaj, nie zmieniaj tematu! Jak to: do pracy? Przecież dopiero co wróciłeś ze szpitala!

- Myślisz kochanie, że będę siedzieć kolejny tydzień i nic nie robić? Przecież ja się w domu zanudzę! Muszę wracać do pracy, cholernie brakuje mi tej adrenaliny! Tobie też, nawet nie próbuj się kłamać – spojrzałem na nią spod brwi.

- W takim razie nigdzie z Tobą nie jadę – oświadczyła Asia, zakładając ręce.

- Mam w domu czekoladę. Gorącą czekoladę – powiedziałem dobitnie, uśmiechając się filuternie.

- Nienawidzę Cię – wymamrotała, zabierając torebkę i ubierając buty.

- Ja Ciebie bardziej.

***

- Szymon! Ostre cięcie za 2 minuty! – krzyknęła Zatońska z salonu. Westchnąłem i uśmiechnąłem się, wchodząc do pokoju. Podskakując jak głupia na widok serialu?

- Nie emitowali tego chyba od roku! Boże, ale oni są słodcy! – wskazała na prowadzących.

- Co to jest? – zapytałem zdziwiony.

- No nie żartuj. Ty nie znasz Tomasza Schmidta i Andrzeja Wierzbickiego? Przecież to mistrzowie fryzjerstwa, ich salony są na calutkim świecie!

Aaaa. I wszystko jasne.

- Kojarzę – odparłem, stawiając na stole kubki z czekoladą. – A celem tego programu jest?

- Odwiedzają oni salony fryzjerskie, które podupadają. Coś na wzór Kuchennych Rewolucji. O patrz, zaczyna się!

Usiadłem na kanapie i objąłem moją dziewczynę ramionami. Cieszyłem się, że ten koszmar nareszcie dobiegł końca. Żadna Julka ani nikt inny nie będzie psuł wspaniałego związku.

- Szymon? – usłyszałem jej głos, kiedy serial się skończył.

- Tak?

- Kocham Cię. Najbardziej na świecie.

Wstałem z leżanki i podałem jej rękę. Przyciągnąłem ją do siebie i złożyłem na jej ustach długi pocałunek.

- Ja Ciebie bardziej – wyszeptałem.

***

Przetarłem oczy i spojrzałem na zegarek. Szósta dwadzieścia siedem. Jak ja kocham te powroty do pracy.

Wyciągnąłem ubrania z szafy i poszedłem pod prysznic. Kiedy kończyłem mycie zębów, usłyszałem głośne pukanie do drzwi. Dobry Boże, komu się chce przychodzić o tej godzinie?

Kiedy otworzyłem je na oścież, mało co zawału nie dostałem. W progu stała... Jaskowska.

- Witaj Szymonie, mam nadzieję, że Cię nie obudziłam – powiedziała.

- Nie i tak wracam do pracy. Co pani tu robi?

- Cóż, Twój ojciec powiedział, że o szóstej dwadzieścia będzie gotowy i po mnie przyjedzie. Problem w tym, że nie odbiera telefonu i powoli zaczynam się martwić. Nie ma go w domu?

- Wie pani co... nie mieszkam z ojcem, ale proszę wejść, zaraz do niego zadzwonię.

- No pięknie, źle spojrzałam na adres! Nie kłopocz się, Szymonie...

- To naprawdę żaden problem, zapraszam – odpowiedziałem z naciskiem.

Komendantka po chwili zgodziła się zostać. Zaprosiłem ją do salonu i zaproponowałem kawę. Nie spodziewałam się zgody z jej strony, a jednak.

- Cześć ko- urwała Asia, wchodząc do salonu. Chwała, że ubrała koszulkę. Renata zmierzyła nas wzrokiem i zacisnęła usta. Wspaniale, zgadnijcie tylko, kto dostanie opieprz?

- Ojeju, ja chyba faktycznie przyszłam nie w porę – powiedziała po chwili, śmiejąc się do rozpuku. – Nie przeszkadzajcie sobie! Na mnie już pora – dodała z uśmiechem. – Do zobaczenia na odprawie.

Staliśmy wpatrzeni w siebie niczym posągi. Kiedy drzwi się za nią zamknęły, wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem.

- Mogłeś mnie uprzedzić! – spojrzała na mnie cała czerwona. – Przecież ona nas rozdzieli!

- Nieee – odpowiedziałem, śmiejąc się głośno. – Nigdy nie zapomnę tego ranka!

Ubraliśmy się w miarę szybko, zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy na komendę. Na korytarzu spotkaliśmy Jacka.

- No proszę, a kogo my tu mamy? – zapytał uśmiechnięty.

- Starzy znajomi – odpowiedziała Aśka. – Macie dziś czas z Alą? Może wpadniecie do mnie? Pogadamy sobie... - dodała, powstrzymując śmiech.

- Spoko... - dyżurny spojrzał na nią lekko zmieszany. – Zieliński, coś ty jej dosypał?

- Nic, przysięgam! Tylko koniecznie przyjdźcie z Alą!

Złapałem brunetkę za rękę i pobiegliśmy do prewerencyjnego. Odprawa za 10 minut, wręcz nie mogliśmy się jej doczekać.

////////////////////////////////////////////

Od kiedy ja piszę tak długie rozdziały? No cóż, nic, tylko się cieszyć! U tych państwa nareszcie wszystko w porządku! Kto tak jak ja odlicza czas do wtorku, do 19? Wczoraj, to aż nie mogłam spać z tego wszystkiego. Jeszcze na środę mam recytację Słowackiego... #teamMickiewicz

Do zobaczenia żółwiki!

MrsPrevcowa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro