Narzeczona? ~~10~~ część 1
S. Dzisiejszy dzień był chyba najnudniejszym z najnudniejszych. Same mandaty, nawet skąpej kradzieży wiertarki. Siedziałem z Aśką w stołówce i gadałem o wszystkim. Zresztą, nie tylko my mieliśmy labę – cała komenda funkcjonowała jak dzień z życia leniwców. Renatka nie wychylała nosa z gabinetu, Jacek milczał jak zaklęty, a Juliusz ani razu nie zwrócił uwagi na nic.
- Jezu, co tu tak nudno? – dosiadła się do nas Wysocka. – My dzisiaj z Białachem interweniowaliśmy tylko w sprawie bójki dwóch starszych pań o beret z przeceny!
- Wy przynajmniej mieliście jakąś akcję! – zaśmiała się Aśka. – My z Szymonem wystawiliśmy aż 3 mandaty!
- Łał, faktycznie sporo – odezwał się Mikołaj. – Olka, komendant nas wołała, mówiła, żeby w przerwie do niej podejść.
- Okej, smacznego obiadu! – zawołała i zniknęła z partnerem za drzwiami.
- Jeju chodzmy gdzieś, bo idzie zwariować – zaproponowała moja partnerka. Podchwyciłem pomysł i udaliśmy się do dyżurnego.
Nasz oficer siedział przy komputerze i wzdychał co jakiś czas. Chyba też się nudził.
- Jacek, masz coś dla nas? – zapytałem. – Nim nie zapuścimy korzeni na tej komendzie..
- Nie mam nic! Nie mam pojęcia co się dzieje, nigdy nie było tak spokojnie we Wrocławiu! Aż dziw, naprawdę aż dziw... Idzcie na jakiś spacer czy coś, tylko miejcie przy sobie radio!
Pokiwaliśmy głowami i udaliśmy się na dach komendy. Zarówno ja i Aśka lubiliśmy tu przychodzić, więc czemu by nie udać się tu razem? Zwłaszcza, że od paru dni chodziło za mną to dziwne uczucie z pierwszego naszego spotkania....
Usiedliśmy na krawędzi i spoglądaliśmy w dal. Widok stolicy Dolnego Śląska z takiej wysokości to naprawdę coś pięknego.
- Wiesz co Szymon.. – zaczęła. – W sumie, takie dni nie są wcale takie złe...
- Racja – odpowiedziałem – Nie mam nic przeciwko ich większej częstotliwości występowania.
Dziewczyna zaśmiała się. Miała taki czysty śmiech. Uroczy. Zastanawiam się, gdzie do tej pory miałem głowę.
- Aśka.. – zacząłem, odgarniając jej kosmyk włosów za ucho. – Ja...
Łał, czy tak nie zaczynał się sen Asi? Ostatnio coś wspominała, że tylko tyle zdołała wyśnić, bo przerwał jej budzik..
A w tym momencie, moją wypowiedz przerwał dzwonek telefonu. Słowo daję, wyłączę, zapakuję w tekturę i wyrzucę do rzeki!
- Halo? – rzuciłem nieprzyjemnie. – Cześć tato.
Nie powiem, zdziwiłem się. Ojciec nigdy nie dzwoni do mnie podczas pracy.
- Szymon, gdzie jesteś? Czekamy w pokoju. – odpowiedział i rozłączył się.
- Coś się stało? – zapytała Aśka.
- Ojciec do mnie dzwonił. Mówił, że z kimś czeka w naszym pokoju. Pójdziesz ze mną sprawdzić, o co mu chodzi?
- No jasne – odpowiedziała z uśmiechem.
Zeszliśmy po metalowej drabince do środka komendy i udaliśmy się do prewerencyjnego. To, co tam zobaczyłem, przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
- Szymuś! – zawołała i rzuciła sią na mnie. Niechętnie odwzajemniłem uścisk, mierzą wzrokiem mojego wspaniałego tatusia.
- My się chyba jeszcze nie znamy.. – powiedziała Aśka i wyciągnęła rękę w stronę dziewczyny. – Aśka Zatońska, partnerka Szymona.
- Partnerka?! – zaniepokoiła się wciąż uwieszona na mnie. – Nie mówiłeś Szymek, że masz już dziewczynę...
- To moja partnerka z patrolu.. Asia, to jest Marika, moja...
- Narzeczona! – przerwała mi Marika.
- Była narzeczona – sprostowałem. – Zapomniałaś, że uciekłaś sprzed ołtarza?
Aśkę wmurowało. Takiego obrotu spraw zapewne się nie spodziewała.
- Wiecie co, to ja może nie będę Wam przeszkadzać... poczekam w stołówce. Do widzenia. – wyszeptała ledwie słyszalnym głosem i szybkim krokiem opuściła pomieszczenie. Miałem ochotę nakrzyczeć na ich oboje.
- Co ona tu robi?! – zapytałem zdenerwowanym tonem, wskazując palcem na niedoszłą żonę.
- Szymon, ona bardzo żałuje tego, co zrobiła.. – zaczął prokurator.
- Tak? Jakoś inaczej mówiłeś, gdy wróciłem załamany i pijany do domu! Bycie policjantem to było marzenie, a po tym incydencie mogłem zostać nieprzyjęty, bo przyszedłem na test pod wpływem! Tylko te twoje pieprzone kontakty mnie uratowały! – wykrzyczałem. – Ona prawie zniszczyła mi życie! A teraz, kiedy zyskałem szacunek, przyjaciół, których zdajesz się z trudem tolerować, najlepszą partnerkę pod słońcem, której zresztą także nienawidzisz, bo jej ojciec miał problemy z prawem, próbujesz to wszystko zepsuć! Po co ci to?! Jak jej taka super, to się sam z nią ożeń! I pozwól mi w końcu decydować sam o swoim życiu!
Łał. W końcu powiedziałem to, co ciążyło mi na sercu. Ojciec spojrzał na mnie z osłupieniem, a Marika uśmiechnęła się pod nosem.
- Szymon, nie wiedziałam, że z ciebie nie jest już taka ciepła klucha... do zobaczenia później... - powiedziała, po czym wyciągnęła rękę w celu pogłaskania mnie po policzku. Szybko złapałem ją za nadgarstek, uniemożliwiając jej to. Zaśmiała się nerwowo, uwolniła się z uścisku i wyszła z komendy.
Utkwiłem wzrok w nadal zdezorientowanego rodziciela.
- I co? Nadal uważasz, że jest wspaniała? – wyszeptałem. – Zrozum, że jej nie kocham. Zresztą, wciąż nie wiem, jak mogłem. Dla mnie liczy się Asia. A teraz wybacz, ale jestem w pracy.
Pokiwał głową ze zrozumieniem i opuścił pokój. Zsunąłem się po ścianie i ukryłem twarz w dłoniach. Czy to fantastyczne życie musi być takie trudne?
Długą chwilę później usłyszałem kroki. Nie podnosiłem głowy. Nie miałem na to siły. Osoba ta weszła do prewerencyjnego i usiadła obok mnie, opierając głowę na ramieniu.
- Wiem, że jestem totalnym debilem... - mruknąłem.
- To było wiadome od dawna – usłyszałem męski głos i aż podniosłem się z miejsca. Obok mnie siedział zdziwiony moim poderwaniem z ziemi Juliusz.
- A co ty tu robisz? – zapytałem
- Rozumiem, że spodziewałeś się kogoś innego, ale jeśli chcesz ją spotkać, to siedzeniem tutaj raczej nie wykonasz. No leć, Jaskowska zwolniła nas do domu, bo kompletnie, ale to kompletnie nic się dzisiaj nie dzieje.
- A skąd ty..
- Nie pytaj, tylko jazda pod blok Zatońskiej! Adres mam Ci dać, czy co?
Uśmiechnąłem się. Juliusz potrafił być niezastąpiony.
- Jesteś wielki! – rzuciłem i wybiegłem się przebrać.
- No jasne, że jestem! Co jak co, Poniatowski do czegoś zobowiązuje!
*****
Zapukałem i cofnąłem się krok do tyłu. Bałem się, że mnie nie wysłucha.
Drzwi otworzyły się, a w nich stanęła Aśka. Miała świeże ślady łez na policzkach. Jestem totalnym debilem. Totalnym.
Popatrzyła na mnie i przełknęła ślinę.
/////////////////////////////////////////////////////////////////////
A o to kolejna część! Mam nadzieję, że spodobał się wam ten zwrot akcji! Bardzo, ale to bardzo przepraszam za brak „zi" z kreską, ale tak jak wspominałam – w angielskiej klawiaturze nie bardzo on jest. Myślę, że jednak da się radę to przeczytać XD
Bardzo bardzo dziękuję za tyle odczytów i gwiazdeczek! Uwierzycie, że mam 3. miejsce w rankingu "policjantki i policjanci"? Dziękuję!!! <3
Do następnego!
MrsPrevcowa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro