Miało być tak kolorowo... ~~11~~ część 2
S. Wydawało mi się, że jestem bohaterem własnoręcznie wymyślonego koszmaru, z którego za Chiny Ludowe, nie mogę się obudzić. Tak jednak nie było. Asia wciąż trzymała mnie za ramię, a Julka wciąż celowała w nią ostrzem. A ja do cholery celowałem w nią pistoletem, chociaż i tak wiedziałem, że nigdy w nią nie strzelę.
- Ej, Szymon – wyszeptała blondynka swoim „ciepłym" głosem. – Jak długo zamierzasz tak stać? Nie żeby coś, ale z pewnością czeka na Was zdenerwowany Jacuś...
Tego nie wytrzymałem. Oddałem ostrzegawczy strzał w niebo, licząc, że choć trochę ją przestraszę.
Oczywiście, bo nigdy nie jeździłeś z Mazurek w patrolu. I na pewno nie wiesz, jaka ona jest.
Mój wewnętrzny głos miał rację. Co jej z takiego strzału? Nic.
- Aśka – wyszeptałem, nie spuszczając wzroku z psychopatki. – Leć i powiadom o wszystkim Jacka. Powinni słyszeć strzał.
- Chyba sobie żartujesz – odszeptała z lekkim rozbawieniem. – Mam Cię zostawić? Z nią? – lekkim skinieniem głowy wskazała na byłą posterunkową.
- To jedyne wyjście. Jacek mógł nie zrozumieć albo co lepsze, nie usłyszeć.
- Już nie rób z niego takiego dziadka – mruknęła, niezauważalnie się uśmiechając. – Nie zrób nic głupiego, nie mogę stracić i Ciebie.
Po tych słowach pobiegła w stronę komendy, zostawiając mnie sam na sam z Julką.
Kiedyś lubiłem tę dziewczynę. Ale nigdy nie wybaczyłem i nie wybaczę tego, co zrobiła Krzyśkowi i Emilce. To przechodzi ludzkie pojęcie.
- Chryste, myślałam, że w życiu stąd nie pójdzie – usłyszałem jej zniecierpliwiony głos. Wpatrywała się namiętnie w kawałek ostrza, którym swobodnie jeździła po wewnętrznej stronie dłoni.
- Odłóż ten nóż – poprosiłem, opuszczając broń. Wiedziałem, że i tak nic nie zrobię, wciąż w nią celując. Dziewczyna spojrzała na mnie jak na idiotę i zapytała:
- Bo co? Bo się zastrzelisz? Bo – zaczęła, wbijając co raz to mocniej koniec sztyletu – myślisz, że Cię posłucham? Chyba Ci mózg wyprali w więzieniu – dodała, śmiejąc się histerycznie.
Na chodniku zauważyłem krople krwi. Julia z przerażeniem wpatrywała się w okaleczoną dłoń. Świetnie, jeszcze tego mi było trzeba.
- Szymuś – powiedziała ze łzami w oczach. – Spójrz, do czego doprowadziłeś. Boli mnie to.
Cofnąłem się kilka kroków. Pierwszy raz w życiu, zwyczajnie się bałem. Kiedy wywieźli mnie na jakieś zadupie, że niby praca – nie bałem się, kiedy byłem w więzieniu – nie bałem się. Za kratami psychicznie wykańczałem siebie, wmawiając sobie, jakim to jestem debilem. Ale teraz... teraz zaznałem smaku strachu.
- Policja! Rzuć to! – usłyszałem za sobą. Podniosłem broń i nacisnąłem spust. Dokładnie w tym samym momencie Julia drasnęła mnie nożem, upadając po chwili na zakrwawiony chodnik.
A ja to chyba zemdlałem, bo nie zdążyłem usłyszeć rozpaczliwego szlochu Joanny Zatońskiej.
//////////////////////////////////////////////////
Zabawiłam się w Polsat! Wpada mini – rozdział, powiedzmy przedskoczek przedsmaczek kolejnego wątku. Co takiego stało się Szymonowi? Jak zareaguje Asia? Czy Julia nie żyje? Ciąg dalszy w kolejnych rozdziałach!
Do następnego,
MrsPrevcowa <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro