Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Miało być tak kolorowo... ~~11~~ część 2

S. Wydawało mi się, że jestem bohaterem własnoręcznie wymyślonego koszmaru, z którego za Chiny Ludowe, nie mogę się obudzić. Tak jednak nie było. Asia wciąż trzymała mnie za ramię, a Julka wciąż celowała w nią ostrzem. A ja do cholery celowałem w nią pistoletem, chociaż i tak wiedziałem, że nigdy w nią nie strzelę.

- Ej, Szymon – wyszeptała blondynka swoim „ciepłym" głosem. – Jak długo zamierzasz tak stać? Nie żeby coś, ale z pewnością czeka na Was zdenerwowany Jacuś...

Tego nie wytrzymałem. Oddałem ostrzegawczy strzał w niebo, licząc, że choć trochę ją przestraszę.

Oczywiście, bo nigdy nie jeździłeś z Mazurek w patrolu. I na pewno nie wiesz, jaka ona jest.

Mój wewnętrzny głos miał rację. Co jej z takiego strzału? Nic.

- Aśka – wyszeptałem, nie spuszczając wzroku z psychopatki. – Leć i powiadom o wszystkim Jacka. Powinni słyszeć strzał.

- Chyba sobie żartujesz – odszeptała z lekkim rozbawieniem. – Mam Cię zostawić? Z nią? – lekkim skinieniem głowy wskazała na byłą posterunkową.

- To jedyne wyjście. Jacek mógł nie zrozumieć albo co lepsze, nie usłyszeć.

- Już nie rób z niego takiego dziadka – mruknęła, niezauważalnie się uśmiechając. – Nie zrób nic głupiego, nie mogę stracić i Ciebie.

Po tych słowach pobiegła w stronę komendy, zostawiając mnie sam na sam z Julką.

Kiedyś lubiłem tę dziewczynę. Ale nigdy nie wybaczyłem i nie wybaczę tego, co zrobiła Krzyśkowi i Emilce. To przechodzi ludzkie pojęcie.

- Chryste, myślałam, że w życiu stąd nie pójdzie – usłyszałem jej zniecierpliwiony głos. Wpatrywała się namiętnie w kawałek ostrza, którym swobodnie jeździła po wewnętrznej stronie dłoni.

- Odłóż ten nóż – poprosiłem, opuszczając broń. Wiedziałem, że i tak nic nie zrobię, wciąż w nią celując. Dziewczyna spojrzała na mnie jak na idiotę i zapytała:

- Bo co? Bo się zastrzelisz? Bo – zaczęła, wbijając co raz to mocniej koniec sztyletu – myślisz, że Cię posłucham? Chyba Ci mózg wyprali w więzieniu – dodała, śmiejąc się histerycznie.

Na chodniku zauważyłem krople krwi. Julia z przerażeniem wpatrywała się w okaleczoną dłoń. Świetnie, jeszcze tego mi było trzeba.

- Szymuś – powiedziała ze łzami w oczach. – Spójrz, do czego doprowadziłeś. Boli mnie to.

Cofnąłem się kilka kroków. Pierwszy raz w życiu, zwyczajnie się bałem. Kiedy wywieźli mnie na jakieś zadupie, że niby praca – nie bałem się, kiedy byłem w więzieniu – nie bałem się. Za kratami psychicznie wykańczałem siebie, wmawiając sobie, jakim to jestem debilem. Ale teraz... teraz zaznałem smaku strachu.

- Policja! Rzuć to! – usłyszałem za sobą. Podniosłem broń i nacisnąłem spust. Dokładnie w tym samym momencie Julia drasnęła mnie nożem, upadając po chwili na zakrwawiony chodnik.

A ja to chyba zemdlałem, bo nie zdążyłem usłyszeć rozpaczliwego szlochu Joanny Zatońskiej.

//////////////////////////////////////////////////

Zabawiłam się w Polsat! Wpada mini – rozdział, powiedzmy przedskoczek przedsmaczek kolejnego wątku. Co takiego stało się Szymonowi? Jak zareaguje Asia? Czy Julia nie żyje? Ciąg dalszy w kolejnych rozdziałach!

Do następnego,

MrsPrevcowa <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro