Lubisz arbuzy? ~~7~~ część 2
Małe zmiany! Usunęłam w pierwszej części wzmiankę o prezencie, który Szymon miał dla Asi, ponieważ ogarnęłam, że to dopiero (NADAL) ich pierwszy dzień pracy! Zieliński nie mógł by kupić prezentu, a sam fakt, że policjanci zrobili dla Aśki mini party, to już umówmy się, że to wymysł Jaskowskiej. Postaram się zrobić jakie timeskipy, bo żeby był to już 7 rozdział tego samego dnia? Wezmy juz tak nie przesadzajmy..
A. Otworzyłam drzwi naszego pokoju, by porozmawiać z Szymonem i zapewnić go, że na 100% nic a nic nie czuję do Jacka. Na kilometr widać, że czeka go związek z Alą jak się patrzy. Kiedy go postrzelili, przez chwilę pomyślałam, że trafili Szymona. Okropnie się przestraszyłam.. Aśka, pół dnia go znasz! Tylko dlaczego wtedy tak bardzo zle się poczułaś, okłamując go w radiowozie...
- Szymon - wyszeptałam, wchodząc do pomieszczenia. Aż mnie zatkało.
-NIESPODZIANKA! -krzyknęła grupa policjantów stojąca na środku.
O mój Boże, pamiętaliście! Zaraz, skąd wy wiedzieliście o moich urodzinach? - zdziwiona zapytałam.
- U nas na komendzie, tradycją jest wyprawianie małych przyjęć urodzinowych. Chociażby półgodzinnych... jedyne urodziny o których zapomnieliśmy to... - zamyślił się Juliusz.
- Ty się lepiej już nie odzywaj! - zganił go profos. - Joanno, w dniu Twoich urodzin pragnę złożyć życzenia. Szczęścia, zdrowia, bla bla bla oraz wytrwałości! Oby ta komenda miała Cię na długo! -dodał, dając mi buziaka w policzek i ogromny uścisk.
Zostałam wycałowana i wyprzytulana przez wszystkich tu obecnych chyba z trzy razy. Wszystkich, prócz Szymona, który spoglądał na mnie z uśmiechem.
*****
- Słuchajcie moi drodzy, ja wiem, że wszyscy chcieliby tutaj jeszcze posiedzieć, ale przerwa zakończyła się dobre 10 minut temu! - obwieściła Jaskowska, zabierając głos.
- Zrozumiałe pani komendant. Z całego serca wszystkim bardzo dziękuję. Do końca życia będę wspominać te urodziny - odpowiedziałam, uśmiechając się.
Funkcjonariusze ulotnili się, przelotem życząc mi jeszcze raz wszystkiego najlepszego i tym samym zostałam sam na sam z Szymonem.
- Szymon, ty wiesz, że ja nie... - zaczęłam, próbując się wytłumaczyć,
- Aśka, widzę, że kłamałaś. Tylko winny się tłumaczy - przerwał, biorąc moje dłonie w swoje. Spojrzałam na niego i wymieniliśmy się uśmiechami.
- Wiesz, że mam coś dla Ciebie?
- Przecież znasz mnie jeden dzień, skąd ty... - zdziwiłam się i po chwili zobaczyłam w rękach Szymona talerzyk z wielkim kawałkiem szarlotki. Kocham to ciasto.
- Uwielbiam szarlotkę!
- To dobrze, bo nie wiedziałem. Wczoraj zabawiłem się w cukiernika, a wieczorem zadzwoniła Jaskowska i ... - przerwał, zrozumiawszy, iż chyba coś wypaplał.
- A więc to tak! - zaśmiałam się.
Wzięłam do ust kawałek ciasta i po chwili "wymruczałam" (??????) głośne "mmmmm",* dając do zrozumienia, iż deser jest przepyszny.
- W życiu nie jadłam tak dobrego ciasta! Nawet ja takich nie robię! - pochwaliłam z pełnymi ustami.
- A wy co tu jeszcze robicie? - zapytał Juliusz, wchodząc do pokoju. - Jaskowska dawno zakończyła przerwę!
- A ty po co tu? - odpowiedział pytaniem Szymon.
- Ja po ważne akta z wczoraj - odparł dumnie, zabierając jedną z teczek.
- My właśnie wychodziliśmy - uspokoiłam go, zabierając nasze kamizelki. W tym momencie dostrzegłam, że wciąż jesteśmy w cywilnych ubraniach. - Tylko się przebierzemy..
*****
Właśnie wychodziliśmy z komendy, gdy przypomniałam sobie o Emilce. Podczas przerwy poprosiła mnie, bym w wolnej chwili wpadła na dwa słowa.
- Wiesz co, zaraz przyjdę, tylko Emilka coś ode mnie chciała - kiwnęłam Szymonowi.
- Jasne, ja korzystając z okazji zadzwonię do Jacka - odpowiedział i ruszył ku drzwiom.
- No co tam? - zapytałam, opierając się o blat.
- No i jak Ci się tutaj pracuje? - zaczęła podekscytowana. - Ciasto smakowało?
- Pewnie, że tak, będę musiała wziąć od Ciebie przepis! Zresztą, po tym jak poszliście, Szymon wręczył mi kawałek jego domowej szarlotki - szepnęłam.
- No proszę, w końcu coś się na tej komendzie jednak dzieje...
- Co masz na myśli? - spojrzałam na nią podejrzliwie.
- A przypadkiem nie musisz wracać na patrol?
- Jeszcze to obgadamy! - zapewniłam, wychodząc z komendy. Przy naszym radiowozie stał Szymon, chowając telefon do kieszeni.
- Jacka wypisują już w ten czwartek, kula na szczęście nie uszkodziła tętnicy. Miał wiele szczęścia. Zresztą, on tam dłużej nie usiedzi.
- To bardzo dobrze, Ala z pewnością jest cała w skowronkach - stwierdziłam, patrząc na Zielińskiego. Po chwili zapytał :
- To co, wracamy na patrol?
- Wracamy, bo za chwilę Juliusz wybiegnie z komendy grożąc nam miotłą, przypominając, iż od pięciu minut panie młodszy aspirancie, powinniśmy być na patrolu!
*****
Dzisiejszy dzień na szczęście obył się bez kolejnych pościgów policyjnych ani strzelaninek, prawdę mówiąc, po przerwie mieliśmy tylko jedną, małą interwencję. Wróciłam do domu, wciąż miejąc w głowie prowokację i urodziny na komendzie.
- Dobrze mieć takich znajomych, a może i nawet niedługo przyjaciół, na komendzie - stwierdziłam, nakrywając się kwiecistą pościelą.
* kompletnie nie wiedziała, jak nazwać ten dzwięk XDDD
Koniec części drugiej! Zdaję sobie sprawę, że w waszych oczach pewnie nie tak to miało wyglądać, ale tak jak wspominałam na początku - dopiero teraz zakończyłam PIERWSZY dzień pracy! Obiecuję, że dopóki wena mi nie spadnie, będą co raz to większe akcje. Do tego potrzebuję również motywacji, bo jak widzę swój terminarz sprawdzianów, to mnie krew zalewa, a początkiem grudnia czekają mnie próbne. Po prostu wyśmienicie!
Do następnego!
~~BlondiiKara~~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro