Jacek! ~~6~~
S. Za pięć dwunasta nasze schabowe zniknęły z talerzy, dlatego udaliśmy się do sali odpraw, by ustalić szczegóły prowokacji. Po tym, udaliśmy się do naszego pokoju, by wziąć nasze ubrania i przebrać się po cywilu. Widziałem obawę i strach w oczach Aśki.
- Aśka, wszystko w porządku? - zapytałem zmieszany.
- Co? A tak, znaczy nie.. - zaprotestowała miękko.
- Jasne, a ja jestem zajączkiem wielkanocnym i rozdaje słodycze - stwierdziłem, patrząc na nią z politowaniem.
Po chwili uległa:
- Nigdy nie brałam udziału w prowokacji. Starczy?
- Pewnie, że starczy. Nie masz się czym przejmować - zapewniłem.
- Oczywiście, jak spieprzę akcję, będziesz mówił co innego - popatrzyła na mnie spod ukosa.
- Starsza posterunkowa Joanna Zatońska w tej chwili idzie się przebrać i bierze się w garść! Nie takie rzeczy się robiło, wszystko będzie okej.. jesteś turystką z Ukrainy, tak?
Aśka nieśmiało pokręciła głową.
- A więc niczego się nie obawiaj, będę tam po to, by Ciebie i was wszystkich chronić. A teraz lećmy się faktycznie przebrać, bo dopiero spieprzymy, jak się spóznimy - zażartowałem i posłałem Aśce zaciśnięte pięści. Powtórzyła mój gest i z uśmiechem poszła się przebrać.
*****
Widziałem ją z daleka. Razem z grupą policjantek i Jackiem, świetnie grały swoją rolę. Wtedy, na polanę wjechały dwa samochody, jeden z południa, drugi z północy. Z każdego auta wysiadło dwóch typków i podeszli do naszej grupki. Dzięki podsłuchom, razem z chłopakami mogliśmy ich dokładnie słyszeć.
- A te piękne panie wraz z paniczem co tu robią? To nie rynek do zwiedzania, tylko zwykły las. - odezwał się sucho jeden z nich.
- Przepraszam bardzo, ale oprowadzam właśnie grupę z Kijowa po skarbach naszego Wrocławia - podjęła rozmowę Ola. - Marina Szymko, jestem przewodnikiem.
- A czy w takim razie panie nie zechciałyby odbyć podróży objazdowej? Wybieramy się właśnie nad malownicze jezioro - zaproponował drugi.
- Nie jesteśmy zbytnio zainteresowani takim typem wycieczki - skwitowała Ala, udając ukraiński akcent.
- Spójrz Bolo, jakie wygadane. Ciekawe czy będą równie rozmowne u Dolara - zarechotał trzeci z nich.
- Nie gadaj, tylko zabieraj te piękne panie. Tylko faceta się pozbądz, nie jest nam do niczego potrzebny. - uciął rozmowę ostatni.
Czwórka mężczyzn rzuciła się na nasze policjantki, jednak one w porę wyciągnęły broń, dzięki czemu role się odwróciły i to teraz dziewczyny sprawiały wrażenie kobiecej mafii. (nie pytać co brałam)
Stało się jednak coś, czego w ogóle nie podejrzewaliśmy. Okazało się, że w czarnym Volkswagenie jest ktoś jeszcze, prócz bezbronnych kobiet. Facet niepostrzeżenie wycelował w tamtą grupę i usłyszeliśmy strzał.
- Jacek! - krzyknęła zrozpaczona Ala i klęknęła przy rannym oficerze.
Dopiero teraz AT stwierdziło, że wejdzie oraz osaczyło auta, jak i handlarzy kobietami. Natychmiast wezwaliśmy karetkę pogotowia i pomogliśmy Ali zatamować krwawienie z nogi kolegi. Przez chwilę poczułem ulgę, że facet nie trafił w klatkę piersiową, ale nawet teraz Jacek mógł się wykrwawić. Karetka przyjechała na szczęście w ciągu 4 minut i zabrała rannego aspiranta razem z zapłakaną Morawską do szpitala. My ujęliśmy sprawców, a posiłki zabrały przerażone kobiety do szpitala na kontrolne badania. Wzrokiem poszukałem Aśki. Stała przy drzewie z zamkniętymi oczami.
- Ręce Ci drżą - zauważyłem.
- To nic takiego, zwykły strach. - machnęła ręką.
Złapałem ją w locie i popatrzyłem na moją partnerkę.
- Jest cała zimna, dobrze się czujesz?
- Bywało lepiej, aczkolwiek cieszę się, że jest po wszystkim - uśmiechnęła się blado. - Wracajmy na komendę.
Wyjąłem z radiowozu moją bluzę i wręczyłem ją Aśce. Nawet nie kwiknęła, tylko posłusznie się nią okryła. Wsiadła na miejsce pasażera i ruszyliśmy za Piątką na komendę.
Wybaczcie, że rozdziały wstawiane są nieregularnie, ale czeka mnie egzamin gimnazjalny i muszę się trochę przyłożyć. Następny rozdział spróbuję wstawić jutro, co wy na to? Strasznie dziękuję wszystkim za pozytywne komentarze i za głosowanie! Motywujecie mnie do kolejnych rozdziałów!!! <333
~~BlondiiKara~~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro