Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Regina ~~16~~ część 1

A. W sali odpraw zajęłam miejsce obok Szymona. Nadal nie mogliśmy powstrzymać śmiechu, a poranna sytuacja wciąż dźwięczała w mojej głowie.

- Witam wszystkich - usłyszałam żeński głos. Zadarłam głowę i spojrzałam na Renatę. Kobieta rzuciła mi przelotne spojrzenie i powróciła do wypowiedzi. - Szczególnie po dłuższej nieobecności starszą posterunkową Zie... Zatońską i młodszego aspiranta Zielińskiego.

O cholera, czy Jaskowska prawie przekręciła moje nazwisko na... Zielińska?!

Komendantka przedstawiła patrolom rozkład dnia i kazała wyjść. Już wstawałam z krzesła, kiedy poczułam na udzie dłoń Szymona.

- Pani komendant, a co z nami? Nie powiedziała nam pani, gdzie mamy się udać.

Racja. W ogóle nie zwróciłam na to uwagi.

- Dzisiaj mamy wizytę dzieci ze szkoły podstawowej. Dlatego chcę, abyście to wy oprowadzali dzieci. Po pierwsze, młodszy aspirancie, dopiero wróciłeś ze szpitala, a po drugie... uważam, że macie podejście do dzieci, więc z pewnością sobie poradzicie - odpowiedziała.

Pokiwaliśmy głową w pełnym zrozumieniu i już chcieliśmy opuścić pomieszczenie, kiedy usłyszeliśmy cichy głos kobiety:

- W końcu będziesz mieć rodzeństwo, czas przygotowywać się do roli starszego brata.

Spojrzałam na Szymona. Chwila, chwila, Jaskowska w ciąży? TA Jaskowska?

- Jest pani w... w ciąży?! - zapytałam.

- Ciszej. I tak, jestem. Od poniedziałku będę na urlopie, więc moje obowiązki przejmie Ola. Mam nadzieję Szymon, że... nie jesteś... Emm..

- Rozumiem pani komendant. Proszę się o nic nie martwić - odparł z uśmiechem, choć w jego głosie brzmiała nutka przerażenia, strachu i obawy jednocześnie.

***

- Tego to ja się nie spodziewałam. Że Twój ojciec z Renatą to jeszcze, ale ciąża? Ile ona ma lat? Pięćdziesiąt?

- Sam jestem zdekoncentrowany. Wiesz, jak to mnie z rytmu wybiło? Czuję się jak po jakiejś słabej amfie.

Przeszyłam go lodowatym spojrzeniem.

- Żartuję przecież! Nie patrz tak na mnie! - odpowiedział i musnął moje usta. - Chcesz kawy?

- Teoretycznie jestem rozbudzona bardziej niż po pewnej pobudce Marcina, ale jeśli pytasz, to bardzo chętnie.

- To sobie zrób! - zaśmiał się brunet, uciekając do kuchni.

Zaśmiałam się pod nosem. I jak tu nie kochać tego idioty?

- Aśka! - do pokoju wpadła Ala. - Co się stało?

- O to samo mogłabym zapytać ciebie - spojrzałam na nią pytająco.

- Jacek mi powiedział, że przed odprawą dziwnie się zachowywałaś. Lubi koloryzować, ale w tamtej chwili mu nawet uwierzyłam.

- Wszystko w porządku... - spojrzałam na nią podejrzliwie. - Zresztą, rezerwuj dzisiejszy wieczór z Jackiem, wpadacie do Szymona - dodałam z uśmiechem.

Morawska wychyliła głowę przez drzwi i upewniwszy się, że nikt tędy nie przechodzi, zamknęła drzwi i usiadła przy moim biurku, opierając o nie ręce.

- No to słucham.

- Nie wytrzymasz do wieczora, co? - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.

- Nie-e-e - odpowiedziała zadowolona.

Głośno westchnęłam.

- Powiesz komukolwiek, to cię uduszę - ostrzegłam. - No więc od poniedziałku byłam u Szymona... 24 godziny na dobę i...

- TAK! - wrzasnęła radośnie. - WIEDZIAŁAM! WIEDZIAŁAM! Czekaj, ale nie planujecie jeszcze małej Asi, bądź małego Szymka, co nie? - zapytała po chwili ekscytacji.

Popukałam się w czoło, patrząc na nią z politowaniem.

- Jasne, jesteśmy razem od niecałych dwóch tygodni i od razu dzieci - odpowiedziałam. - Weź ty pilnuj własnego nosa, Ala!

Blondynka wysunęła język i po chwili obie śmiałyśmy się do rozpuku. Gadałyśmy aż do powrotu Szymona z dwoma kubkami kawy.

- O hej Ala, też chcesz kawę?

- Niee, mam herbatkę w termosie. W sumie to muszę już wracać do pracy, bo kasa na ślub się sama nie zarobi!

- Na gromadkę dzieci też nie - mruknęłam ze śmiechem.

- Hahaha. Do później Asia, cześć Szymek! - odpowiedziała, wychodząc z pokoju.

Zieliński popatrzył na mnie pytająco.

- Wieczór - rzuciłam ze śmiechem i otworzyłam teczkę z niedokończonymi raportami. Dzieci miały przyjść przed 13, dlatego mieliśmy sporo wolnego czasu. Widocznie Szymon niespecjalnie przejmował się papierami, bo jednym ruchem zabrał mi sprzed nosa aktówkę i schował do szafki.

- Ej! Miałam je posprawdzać!

- Posprawdzasz później. Jest cała masa innych rzeczy do robienia, a ty wolne godziny zamierzasz wykorzystać na papiery - mruknął, wyciągając do mnie rękę.

- W takim razie słucham propozycji - wymamrotałam, wstając z fotela i oparłam się o biurko, wpatrując się w policjanta.
- Możemy ten czas spędzić u mnie... w końcu dzieci przychodzą za około 4 godziny...
- Kontynuuj - poleciłam, oplatając dłonie wokół jego szyi.
- Zrobiłbym ci gorącą czekoladę albo mrożona latte, bo na dworze jest przeszło 25 stopni...
- Luna! Luna wracaj! - usłyszeliśmy. Nim zdążyliśmy się od siebie odsunąć, do pokoju wpadł owczarek niemiecki, a zaraz za nim zdyszany Juliusz.
- Chwilunia, wy też jesteście razem? Jak nie Zapałowie, Ala z Jackiem, a teraz wy? Brakuje jeszcze Zuzy z tym... Niedźwieckim!
- W sumie... - stwierdziłam, uśmiechając się sama do siebie.
- Zatońska, przywołuję Ciebie do porządku! Komenda to miejsce pracy, a nie swatania policjantów! - zagrzmiał Poniatowski, podnosząc smycz. Z wysoko uniesioną głową opuścił pomieszczenie, mrucząc coś pod nosem.
- Słyszałaś? Komenda to nie miejsce na jakieś romanse! - zaśmiał się Szymon.
- Dach komendy też?
- Hmm... - zamyślił się Zieliński. - Uznajmy, że nie, a czemu pytasz?
- Gdybyśmy udali się do ciebie teraz, Juliusz zacząłby snuć podejrzane teorie. A tak, będziemy przynajmniej na terenie komendy i nikt nam nie powie, że ją opuszczaliśmy!
- Jesteś genialna - brunet pocałował mnie czule. - W takim razie zapraszam na górę!
W wyśmienitych humorach udaliśmy się w wybrane miejsce. Oprócz nas, nie było tam zupełnie nikogo. Wciąż mnie to dziwi, w końcu to najlepsze miejsce na takie schadzki!
Usiedliśmy na podwyższeniu, spoglądając na Wrocław.
- Wiesz co? - zapytał Szymon.
- Hmm?
- Czasem mam dość tej roboty. Kocham ją, ale niektóre rzeczy chyba chcą mnie wykończyć psychicznie.
- Mam być zazdrosna o pracę?
- Coś ty. Jesteś ponad nią - powiedział, całując mnie delikatnie. Oparłam się o jego bark, przymykając oczy. Mogłabym tak siedzieć to wieczora.
- 00 do 07 - odezwał się Jacek.
Usłyszałam zdenerwowany pomruk Szymka, który odpowiedział niechętnie dyżurnemu:
- 07 zgłaszam.
- Słuchajcie, nie mam wolnego patrolu, a przed chwilą dzwoniła przerażona dziewczynka, że jest sama w domu i słyszy podejrzane hałasy. Jedźcie na bombach, tylko szybko.
Momentalnie poderwałam się z miejsca, ruszając ku drabinie. W ciągu minuty znaleźliśmy się na schodach przy recepcji.
***
Na miejscu byliśmy po niecałych dziesięciu minutach. W domu faktycznie krzątał się nieproszony gość, który na nasz widok chciał wyskoczyć oknem. Zieliński wykazał się znakomitym refleksem i dopadł go przy parapecie. Ja wspinałam się po stopniach, szukając wystraszonego dziecka.
- Hej - powiedziałam, wchodząc do jej pokoju. - Ja jestem Asia, a ty, jak masz na imię?
- Regina... - wyszeptała, tuląc do piersi pluszowego żółwia.
- Śliczne imię, Reginko. Chodź ze mną, razem z moim partnerem Szymkiem zabierzemy ciebie do naszej pracy. Nasz kolega ma dużego pieska, z pewnością Ci się spodoba.
- Aaa... A mogę zabrać Pana Turtlusia? - zapytała, wskazując na zabawkę.
- Oczywiście - uśmiechnęłam się i wzięłam ją na ręce.
Na dole stał Szymon, ze skutym sprawcą.
- Trójka zaraz po niego przyjedzie - wyjaśnił. - Wszystko w porządku?
- Pewnie, Reginka chętnie pozna Lunę. Powiadom Julka, żeby czekał na nas z psiakiem.
Kilka minut później pojawili się wspomniani policjanci, którzy zabrali mężczyznę do radiowozu. My natomiast wróciliśmy na komendę.
- Powiesz nam, gdzie są Twoi rodzice?
- Mamusia i tatuś są w niebie. Babcia mi powiedziała, że jak miałam dwa latka, to była straszna burza, a rodzice wracali ze sklepu. Jakiś pan w nich wjechał autem.
Poczułam, jak moje oczy robią się wilgotne. Tak bardzo było mi żal tej dziewczynki.
- A ile masz lat? - zapytał słabym głosem Zieliński.
- Jutro są moje szóste urodziny - odpowiedziała z dumą.
Uśmiechnęłam się przez łzy. Wstałam z krzesła i kucnęłam przy małej.
- Jesteś głodna? Może masz na coś ochotę? (Ale bym zjadła pierogi z truskawkami xDD)
- Babcia miała zrobić kopytka, ale rano wyszła do sklepu. O nie, dom jest nie zamknięty, babcia będzie się martwić!
Spojrzeliśmy po sobie z Szymonem. Ta sytuacja była nadzwyczaj beznadziejna.
- Podasz imię i nazwisko babci? Nasz kolega Jacek ma specjalny komputer, który zna każdego człowieka w Polsce. Chodź, pójdziemy do niego, dobrze? - zapytał Szymon, podając rękę.
Blondynka złapała mnie za nogę, a wolną dłonią dotknęła dłoni bruneta.
- Chcę iść z Wami - wyszeptała.
/////////
julekcezar czekam na czwartą część 😂😂😂❤️❤️❤️
O to pierwsza część 29 rozdziału. Huhu, ale to minęło. Pamiętam jak napisałam pierwszą części modliłam się, by chociaż jedna osoba to zobaczyłam xD
A teraz, odsłon ponad 10 tysięcy... Ludzie, kocham was mocno!
MrsPrevcowa ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro