Regina ~~16~~ część 1
A. W sali odpraw zajęłam miejsce obok Szymona. Nadal nie mogliśmy powstrzymać śmiechu, a poranna sytuacja wciąż dźwięczała w mojej głowie.
- Witam wszystkich - usłyszałam żeński głos. Zadarłam głowę i spojrzałam na Renatę. Kobieta rzuciła mi przelotne spojrzenie i powróciła do wypowiedzi. - Szczególnie po dłuższej nieobecności starszą posterunkową Zie... Zatońską i młodszego aspiranta Zielińskiego.
O cholera, czy Jaskowska prawie przekręciła moje nazwisko na... Zielińska?!
Komendantka przedstawiła patrolom rozkład dnia i kazała wyjść. Już wstawałam z krzesła, kiedy poczułam na udzie dłoń Szymona.
- Pani komendant, a co z nami? Nie powiedziała nam pani, gdzie mamy się udać.
Racja. W ogóle nie zwróciłam na to uwagi.
- Dzisiaj mamy wizytę dzieci ze szkoły podstawowej. Dlatego chcę, abyście to wy oprowadzali dzieci. Po pierwsze, młodszy aspirancie, dopiero wróciłeś ze szpitala, a po drugie... uważam, że macie podejście do dzieci, więc z pewnością sobie poradzicie - odpowiedziała.
Pokiwaliśmy głową w pełnym zrozumieniu i już chcieliśmy opuścić pomieszczenie, kiedy usłyszeliśmy cichy głos kobiety:
- W końcu będziesz mieć rodzeństwo, czas przygotowywać się do roli starszego brata.
Spojrzałam na Szymona. Chwila, chwila, Jaskowska w ciąży? TA Jaskowska?
- Jest pani w... w ciąży?! - zapytałam.
- Ciszej. I tak, jestem. Od poniedziałku będę na urlopie, więc moje obowiązki przejmie Ola. Mam nadzieję Szymon, że... nie jesteś... Emm..
- Rozumiem pani komendant. Proszę się o nic nie martwić - odparł z uśmiechem, choć w jego głosie brzmiała nutka przerażenia, strachu i obawy jednocześnie.
***
- Tego to ja się nie spodziewałam. Że Twój ojciec z Renatą to jeszcze, ale ciąża? Ile ona ma lat? Pięćdziesiąt?
- Sam jestem zdekoncentrowany. Wiesz, jak to mnie z rytmu wybiło? Czuję się jak po jakiejś słabej amfie.
Przeszyłam go lodowatym spojrzeniem.
- Żartuję przecież! Nie patrz tak na mnie! - odpowiedział i musnął moje usta. - Chcesz kawy?
- Teoretycznie jestem rozbudzona bardziej niż po pewnej pobudce Marcina, ale jeśli pytasz, to bardzo chętnie.
- To sobie zrób! - zaśmiał się brunet, uciekając do kuchni.
Zaśmiałam się pod nosem. I jak tu nie kochać tego idioty?
- Aśka! - do pokoju wpadła Ala. - Co się stało?
- O to samo mogłabym zapytać ciebie - spojrzałam na nią pytająco.
- Jacek mi powiedział, że przed odprawą dziwnie się zachowywałaś. Lubi koloryzować, ale w tamtej chwili mu nawet uwierzyłam.
- Wszystko w porządku... - spojrzałam na nią podejrzliwie. - Zresztą, rezerwuj dzisiejszy wieczór z Jackiem, wpadacie do Szymona - dodałam z uśmiechem.
Morawska wychyliła głowę przez drzwi i upewniwszy się, że nikt tędy nie przechodzi, zamknęła drzwi i usiadła przy moim biurku, opierając o nie ręce.
- No to słucham.
- Nie wytrzymasz do wieczora, co? - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.
- Nie-e-e - odpowiedziała zadowolona.
Głośno westchnęłam.
- Powiesz komukolwiek, to cię uduszę - ostrzegłam. - No więc od poniedziałku byłam u Szymona... 24 godziny na dobę i...
- TAK! - wrzasnęła radośnie. - WIEDZIAŁAM! WIEDZIAŁAM! Czekaj, ale nie planujecie jeszcze małej Asi, bądź małego Szymka, co nie? - zapytała po chwili ekscytacji.
Popukałam się w czoło, patrząc na nią z politowaniem.
- Jasne, jesteśmy razem od niecałych dwóch tygodni i od razu dzieci - odpowiedziałam. - Weź ty pilnuj własnego nosa, Ala!
Blondynka wysunęła język i po chwili obie śmiałyśmy się do rozpuku. Gadałyśmy aż do powrotu Szymona z dwoma kubkami kawy.
- O hej Ala, też chcesz kawę?
- Niee, mam herbatkę w termosie. W sumie to muszę już wracać do pracy, bo kasa na ślub się sama nie zarobi!
- Na gromadkę dzieci też nie - mruknęłam ze śmiechem.
- Hahaha. Do później Asia, cześć Szymek! - odpowiedziała, wychodząc z pokoju.
Zieliński popatrzył na mnie pytająco.
- Wieczór - rzuciłam ze śmiechem i otworzyłam teczkę z niedokończonymi raportami. Dzieci miały przyjść przed 13, dlatego mieliśmy sporo wolnego czasu. Widocznie Szymon niespecjalnie przejmował się papierami, bo jednym ruchem zabrał mi sprzed nosa aktówkę i schował do szafki.
- Ej! Miałam je posprawdzać!
- Posprawdzasz później. Jest cała masa innych rzeczy do robienia, a ty wolne godziny zamierzasz wykorzystać na papiery - mruknął, wyciągając do mnie rękę.
- W takim razie słucham propozycji - wymamrotałam, wstając z fotela i oparłam się o biurko, wpatrując się w policjanta.
- Możemy ten czas spędzić u mnie... w końcu dzieci przychodzą za około 4 godziny...
- Kontynuuj - poleciłam, oplatając dłonie wokół jego szyi.
- Zrobiłbym ci gorącą czekoladę albo mrożona latte, bo na dworze jest przeszło 25 stopni...
- Luna! Luna wracaj! - usłyszeliśmy. Nim zdążyliśmy się od siebie odsunąć, do pokoju wpadł owczarek niemiecki, a zaraz za nim zdyszany Juliusz.
- Chwilunia, wy też jesteście razem? Jak nie Zapałowie, Ala z Jackiem, a teraz wy? Brakuje jeszcze Zuzy z tym... Niedźwieckim!
- W sumie... - stwierdziłam, uśmiechając się sama do siebie.
- Zatońska, przywołuję Ciebie do porządku! Komenda to miejsce pracy, a nie swatania policjantów! - zagrzmiał Poniatowski, podnosząc smycz. Z wysoko uniesioną głową opuścił pomieszczenie, mrucząc coś pod nosem.
- Słyszałaś? Komenda to nie miejsce na jakieś romanse! - zaśmiał się Szymon.
- Dach komendy też?
- Hmm... - zamyślił się Zieliński. - Uznajmy, że nie, a czemu pytasz?
- Gdybyśmy udali się do ciebie teraz, Juliusz zacząłby snuć podejrzane teorie. A tak, będziemy przynajmniej na terenie komendy i nikt nam nie powie, że ją opuszczaliśmy!
- Jesteś genialna - brunet pocałował mnie czule. - W takim razie zapraszam na górę!
W wyśmienitych humorach udaliśmy się w wybrane miejsce. Oprócz nas, nie było tam zupełnie nikogo. Wciąż mnie to dziwi, w końcu to najlepsze miejsce na takie schadzki!
Usiedliśmy na podwyższeniu, spoglądając na Wrocław.
- Wiesz co? - zapytał Szymon.
- Hmm?
- Czasem mam dość tej roboty. Kocham ją, ale niektóre rzeczy chyba chcą mnie wykończyć psychicznie.
- Mam być zazdrosna o pracę?
- Coś ty. Jesteś ponad nią - powiedział, całując mnie delikatnie. Oparłam się o jego bark, przymykając oczy. Mogłabym tak siedzieć to wieczora.
- 00 do 07 - odezwał się Jacek.
Usłyszałam zdenerwowany pomruk Szymka, który odpowiedział niechętnie dyżurnemu:
- 07 zgłaszam.
- Słuchajcie, nie mam wolnego patrolu, a przed chwilą dzwoniła przerażona dziewczynka, że jest sama w domu i słyszy podejrzane hałasy. Jedźcie na bombach, tylko szybko.
Momentalnie poderwałam się z miejsca, ruszając ku drabinie. W ciągu minuty znaleźliśmy się na schodach przy recepcji.
***
Na miejscu byliśmy po niecałych dziesięciu minutach. W domu faktycznie krzątał się nieproszony gość, który na nasz widok chciał wyskoczyć oknem. Zieliński wykazał się znakomitym refleksem i dopadł go przy parapecie. Ja wspinałam się po stopniach, szukając wystraszonego dziecka.
- Hej - powiedziałam, wchodząc do jej pokoju. - Ja jestem Asia, a ty, jak masz na imię?
- Regina... - wyszeptała, tuląc do piersi pluszowego żółwia.
- Śliczne imię, Reginko. Chodź ze mną, razem z moim partnerem Szymkiem zabierzemy ciebie do naszej pracy. Nasz kolega ma dużego pieska, z pewnością Ci się spodoba.
- Aaa... A mogę zabrać Pana Turtlusia? - zapytała, wskazując na zabawkę.
- Oczywiście - uśmiechnęłam się i wzięłam ją na ręce.
Na dole stał Szymon, ze skutym sprawcą.
- Trójka zaraz po niego przyjedzie - wyjaśnił. - Wszystko w porządku?
- Pewnie, Reginka chętnie pozna Lunę. Powiadom Julka, żeby czekał na nas z psiakiem.
Kilka minut później pojawili się wspomniani policjanci, którzy zabrali mężczyznę do radiowozu. My natomiast wróciliśmy na komendę.
- Powiesz nam, gdzie są Twoi rodzice?
- Mamusia i tatuś są w niebie. Babcia mi powiedziała, że jak miałam dwa latka, to była straszna burza, a rodzice wracali ze sklepu. Jakiś pan w nich wjechał autem.
Poczułam, jak moje oczy robią się wilgotne. Tak bardzo było mi żal tej dziewczynki.
- A ile masz lat? - zapytał słabym głosem Zieliński.
- Jutro są moje szóste urodziny - odpowiedziała z dumą.
Uśmiechnęłam się przez łzy. Wstałam z krzesła i kucnęłam przy małej.
- Jesteś głodna? Może masz na coś ochotę? (Ale bym zjadła pierogi z truskawkami xDD)
- Babcia miała zrobić kopytka, ale rano wyszła do sklepu. O nie, dom jest nie zamknięty, babcia będzie się martwić!
Spojrzeliśmy po sobie z Szymonem. Ta sytuacja była nadzwyczaj beznadziejna.
- Podasz imię i nazwisko babci? Nasz kolega Jacek ma specjalny komputer, który zna każdego człowieka w Polsce. Chodź, pójdziemy do niego, dobrze? - zapytał Szymon, podając rękę.
Blondynka złapała mnie za nogę, a wolną dłonią dotknęła dłoni bruneta.
- Chcę iść z Wami - wyszeptała.
/////////
julekcezar czekam na czwartą część 😂😂😂❤️❤️❤️
O to pierwsza część 29 rozdziału. Huhu, ale to minęło. Pamiętam jak napisałam pierwszą części modliłam się, by chociaż jedna osoba to zobaczyłam xD
A teraz, odsłon ponad 10 tysięcy... Ludzie, kocham was mocno!
MrsPrevcowa ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro