Jacek i Ala? To świetna para! ~~8~~ część 4
A. Przyznam, iż mocno się zdziwiłam, widząc Szymona. Wzywać dwa patrole do jednej interwencji? W dodatku do „halo o kradzież wiertarki?", aczkolwiek nie dociekałam, dlaczego dyżurny nie poinformował żadnego z nas. Po wyjaśnieniu całej sprawy, otrzymaliśmy wiadomość o nagłym stawieniu się na komendę. W myślach układałam najgorsze scenariusze – co jeśli Jaskowska chce tych krakowiaków? Co, jeśli już na zawsze będziemy jeździć w takim składzie?
- Zatońska, o czym ty myślisz do cholery.... – mruknęłam sama do siebie, siedząc w samochodzie i patrząc w szybę.
- Co tam mówisz? – zapytał Leon, obserwując jezdnię.
- Co? A nie, tylko mruczę sama do siebie – wyjaśniłam, uśmiechając się nerwowo. – Zastanawiam się, po co wezwała nas komendant – dodałam.
- Faktycznie, trochę się boję – odpowiedział. – Może chce mnie wyrzucić?
- Ciebie? Przecież ty tutaj nawet nie pracujesz! Jesteś w gościach! – odparłam, nie kryjąc rozbawienia.
- Nigdy nic nie wiadomo. Za chwilę się o tym przekonamy – zakończył i zaparkował nieoznakowany radiowóz pod KMP.
*****
- Chciała nas pani widzieć... - zaczęłam, wchodząc do gabinetu razem z Leonem. Przy biurku stali już Szymon i Adela. Chyba byli troszkę poddnerwowani.
- Tak, chciałam Wam przedstawić nadinspektora Policji Sylwestra Hefflera. Obserwował on waszą dzisiejszą pracę... i teraz przedstawi raport – oświadczyła Jaskowska.
- Oba patrole zasługują na pochwałę. Spisaliście się dobrze, dlatego wydam pismo do pani komendant – tu zwrócił się do Renatki – oraz do komendanta Komendy Miejskiej w Krakowie. Umiecie współpracować ze sobą, nawet jeśli nigdy wcześniej się nie widzieliście.
Czas goni, muszę wracać do Warszawy. Spocznijcie! – zakończył i opuścił gabinet.
- Dobra robota – dodała pani komendant. Traszke i Landron wracają do Krakowa, a Zieliński i Zatońska do domu. Na dziś to tyle – zakończyła i usiadła przy biurku, biorąc do ręki jedną z pliku kartek piętrzących się na blacie.
- Miłego dnia! – odpowiedzieliśmy chórem i wyszliśmy z pokoju.
*godzina 18:45*
Dopijałam moją ulubioną herbatę o smaku pomarańczy i mango, kiedy dzwonek do drzwi powiadomił mnie o „moim szoferze". Uśmiechnęłam się i poszłam otworzyć swe wrota.
- Cześć, gotowa? – zapytał bez wstępów.
- Pewnie, tylko się przeczeszę. Wchodz – odparłam, gestem zapraszając do środka. Szymon przekroczył próg mieszkania i wyjął zza pleców malutki bukiet margerytek.
- No wiesz co? Idziemy na piwo z ekipą, a ty mi kwiatki przynosisz?... Ehh, uwielbiam margerytki! Dziękuję Ci – dodałam po chwili rozczulona.
- No widzisz, ja to mam nosa – odparł ze śmiechem i spojrzał odruchowo na zegarek, podczas gdy ja szybko wstawiłam je do pustego wazonu i pędem pobiegłam się uczesać. Zieliński nie wytrzymał nawet pół minuty.
- No uczesałaś je już? (kocham Zaplątanych <3) – zapytał zniecierpliwiony.
- Tak, uczesałam – odpowiedziałam po chwili, śmiejąc się i gasząc światło. Zauważyłam, że ubraliśmy się z Szymonem niemal identycznie, jeśli chodzi o kolorystykę. Ja miałam na sobie czarną koszulę, włożoną w krótką, czerwoną ołówkową, a on białą koszulę zestawioną z czarnymi spodniami, z małymi dziurami.
- My to umiemy się dobrać – stwierdziłam, patrząc na Szymona.
Partner popatrzył na mnie pytająco, ale po chwili załapał o co chodzi.
- Rzeczywiście! Ale jeśli chcemy zdążyć, musimy już wychodzić.
Zakluczyłam mieszkanie, zostawiając jeszcze kartkę na stole moim facetom, że obiad czeka w lodówce i udałam się z Zielińskim do klubu, gdzie czekali już Jacek i Ala.
- Aśka, w końcu się spotykamy! – zaczęła rozmowę i objęła mnie na powitanie.
- W końcu, prawda? Istna masakra, żeby miesiącami umawiać się na piwo! -zaśmiałam się, zajmując koło niej miejsce.
- Być może – odparł Jacek. – Ale mamy dla was pewną wiadomość...
- Coś ty taki tajemniczy? Gadaj, bo już nie mogę się wręcz doczekać! – odpowiedziałam, poganiając dyżurnego.
- A więc.. ja i Ala..
-Bierzemy ślub! – dokończyła. – 15 czerwca! Czy sprawicie nam tę radość i będziecie tam obecni?
Razem z Szymonem wręcz zamilkliśmy ze zdziwienia. Wesele?
- To za 2 miesiące – zauważył. – Jak, kiedy?
- Kiedy Ala była przy mnie w szpitalu, zrozumiałem, że wiele nas łączy.
- Długo nie czekałam – zaśmiała się. – Po wyjściu ze szpitala, na następny dzień Jacek zaprosił mnie do restauracji i oświadczył się! Jestem najbardziej szczęśliwą kobietą na świecie! – krzyknęła rozpromieniona.
- Mój Boże, to cudownie! – stwierdziłam, tuląc Alę. – Zaskoczyliście nas!
- Wprawdzie mówiąc, to mam takie pytanie jeszcze – odparł tajemniczo Jacek. – Nie mam żadnego brata.. Szymon no, zostaniesz moim świadkiem?
Chyba aż zapiszczałam z radości. Wciąż do mnie nie docierało, że się pobierają.
- Musisz zgodzić! Musisz! – powiedziałam, spoglądając na wciąż wstrząśniętego Szymona.
-No jasne, że tak! Chłopie, jeszcze pytasz? Będę świadkiem! – krzyknął, a po chwili usłyszeliśmy gromkie oklaski ze strony personelu i gości.
*****
Wracałam z Szymonem pieszo. Zegar wskazywał grubo po pierwszej, ale nie przejmowałam się, bo była sobota. Wysiadł razem ze mną z auta i odprowadził aż po same drzwi. Kiedy odchodził, coś mnie tknęło.
- Szymon! – zawołałam szeptem, by rano nie słyszeć skarg ze strony starszych pań na schodach.
Mężczyzna wrócił pod moje mieszkanie, patrząc na mnie. Bez słowa go przytuliłam. Chodziło to za mną od paru dni. Po raz pierwszy poczułam, że miłość nie wybiera.
- Cieszę się Aśka, że jesteś moją partnerką – powiedział po chwili ciszy, wciąż mnie obejmując.
- Ja też – wydukałam.
////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
Tak o to, kończę ósmy rozdział tejże książki! Jutro niestety wracam do szkoły i czuję, że spotka mnie coś niedobrego. A może dobrego? Sama nie wiem, ale coś wisi w powietrzu. Do zobaczenia niebawem!
*ogólnie to przepraszam za pojedyncze litery na końcu linijki, ale przy pisaniu tak wychodzi i za nic nie mogę tego przesunąć!
~~BlondiiKara~~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro