Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ciasteczko z wróżbą ~~9~~

A. - Aśka... - zaczął, odgarniając mi kosmyk włosów za ucho. – Ja...

I w tym jakże fantastycznym momencie, mój ukochany budzik dał o sobie znać. Mruknęłam agresywnie, wyłączając melodię. Szósta dziesięć. Za jakie grzechy?

O dziwo wygramoliłam się z łoża w dwie minuty i udałam się ogarnąć. W myślach układałam sobie potencjalny plan na dzisiaj.

15 minut później kończyłam tosty z dżemem. Zmierzałam do swojego pokoju, by wyjąć z szafy ubrania na dzisiaj, gdy odezwała się moja komórka. Szymon. Uśmiechnęłam się i wyświetliłam wiadomość:

„Wpaść po Ciebie?"

„Zapraszam 😊" – odpisałam i poszłam się przebrać. Na zegarku wybiła godzina szósta trzydzieści. Z pewnością zdążymy wypić po kubku herbaty.

*****

- Rano zadzwonił do mnie Jacek. Zapytał, czy nadal trzyma mnie kac – roześmiał się Szymon.

- Dwudniowy? Rozumiem po weselu, bądź grubej imprezie, ale po kulturalnym piwie z przyjaciółmi nie sądzę – odpowiedziałam, dopijając herbatę. – Wiesz, że śniłeś mi się dzisiaj?

- Poważnie? W jakim sensie?

- Zanim obudziło mnie to cholerne ustrojstwo zwane budzikiem, powiedziałeś „Aśka" – zaśmiałam się.

- Łał, to faktycznie dużo się działo – przyznał ze śmiechem, po czym spojrzał na zegarek. – Chyba powinniśmy się zbierać...

Odwróciłam głowę w stronę ściennego, kuchennego zegara. A niech to, za pół godziny odprawa!

- I to na jednej nodze! Ruszamy na komendę! – zarządziłam i odstawiłam puste kubki do zlewu. Szczęście, że był maj i mogliśmy bez żadnych śnieżnych przeszkód udać się do pracy.

- Założę się, że w drodze do prewerencyjnego zaczepi nas Juliusz – powiedziałam, wychodząc z auta.

- Ach tak? Podbijam stawkę, że zaskoczy nas przy wejściu..

- Szymon, Joanna, dlaczego nie jesteście w mundurach?! – usłyszeliśmy zdenerwowany i poirytowany głos pani komendant. A niech to, skoro Renatka wyszła z komendy, musiała gdzieś jechać. Akurat dzisiaj..

- Przepraszamy pani komendant, 3 minuty i jesteśmy gotowi – powiedział Szymon – straszne korki były.. – dodał, pociągając mnie w stronę budynku.

Kiedy wbiegliśmy przez przeszklone drzwi, mało co nie udusiliśmy się ze śmiechu.

- „Dlaczego nie jesteście w mundurach?!" – zachichotałam, parodiując naszą przełożoną.

- „Szymon, Joanna!" – dodał piskliwym głosem. Z tego wszystkiego nawet nie zauważyliśmy Emilki, mającej z nas niezłą polewkę.

- Dobrze się bawicie? Odprawa za 10 minut, a wy wciąż w cywilnych ubraniach? Zmykać po mundury! – powiedziała, śmiejąc się szczerze.

Pokiwaliśmy uśmiechnięci głowami i ruszyliśmy do naszego pokoju. Po drodze natknęliśmy się na parę narzeczonych. Radość ich nie opuszczała.

- Jacuś, główka nie boli? – zapytałam.

- No nie żartuj, kulturalne spotkanko ze znajomymi, a ty mi tu o kacu mówisz? – odpowiedział poważnie, a po chwili zachichotał. – Wy się lepiej zbierajcie, bo Jaskowska wyszła nie w humorze.. w każdej chwili może tu wrócić.

- Już się na nią napatoczyliśmy – wyznałam. – Czyli co, dziś odprawa jest Twoja?

- W rzeczy samej. Już mi śmigać się przebierać! – rozkazał i odszedł z roześmianą Morawską. Spojrzeliśmy po sobie z Szymonem.

- Słodcy są... - westchnęłam.

- Prawda.

*****

- Czwórka, bierzecie północ Wrocławia, Dwójka zostajecie w centrum, a wam Siódemka przypada południe. Miejcie wszyscy oczy i uszy szeroko otwarte, bo do miasta zjechał stary znajomy.. Krawężnik (przepraszam, ale musiałam XDDDD) – obwieścił dyżurny. – Do roboty.

- Kim jest Krawężnik? – zapytałam mojego partnera, wychodząc z sali odpraw.

- Przesiedział 10 lat za handel dziećmi i nieumyślne spowodowanie śmierci. Groził, że się zemści, kiedy go wsadzali. Krawężnicki się nazywał..

- Aaa, stąd ta ksywka. W takim razie jedziemy na podbój krawężników! – zawołałam.

Szymon uśmiechnął się i spojrzał na mnie z troską. Muszę mu powiedzieć, żeby nie robił tych szczenięcych oczu, bo to świetna broń na uległość...

Podczas patrolowania ulic, zaskoczył nas deszcz. Z pięknego, majowego i słonecznego ranka nie było ani śladu.

- Cóż za fantastyczny dzień – stwierdził Szymon, prowadząc.

- No co ty chcesz, w deszczu najlepiej się tańczy – odpowiedziałam ze śmiechem. – Musisz kiedyś spróbować.

- Chętnie – odparł i zaparkował radiowóz przy pobliskim lasku, na wylotówce z Wrocławia. Spojrzałam na niego jak na idiotę.

- No nie idziesz? – zapytał zdziwiony, wysiadając z auta. Lało jak z cebra, a temu się tańczyć zachciało! I po co temat zaczynałam..

- Przecież zepsujemy radia! One nie są wod-

- I tu się zdziwisz, mogą wpaść na 2 m do wody i nic im się nie stanie! – uprzedził mnie Zieliński. Wysiadł z samochodu i otworzył moje drzwi.

- Zachęciłaś mnie ogromnie tym tańcem, nie daj się prosić – powiedział, zrobiwszy słodkie oczka. Dlaczego zostałam obdarzona uległością?

- Robię to tylko dla ciebie – odparłam, poddając się.

Złapaliśmy się ręce i poczęliśmy robić kółeczka, a następnie parodię tanga. Powiem szczerze, że nigdy z nikim tak dobrze się nie bawiłam, jak z Szymonem.

- Jak dobrze, że dostałam takiego szefa.. – szepnęłam, patrząc na mojego partnera. Uśmiechnął się i otworzył usta, ale nim zdążył coś powiedzieć, odezwał się nasz dyżurny:

- 00 do 07!

- 07 zgłaszam! – odparł Zieliński, przewracając oczami – zepsułeś nam taniec w deszczu...

- Jaki taniec? Zresztą nie teraz, macie wezwanie na ul. Klonową 3/9, kradzież w sklepie narzędziowym.

- Przyjąłem, bez odbioru... No to musimy wracać – spojrzał na radio z wyrzutem.

- Chodz, chodz tancerzu, jeszcze zdążymy potańczyć – poklepałam go po plecach i wsiadłam do radiowozu. 10 minut później mknęliśmy ulicami stolicą Dolnego Śląska na spotkanie z oburzonym właścicielem sklepu.

*****

Dochodziła siedemnasta, kiedy skończyliśmy uzupełniać raport. Słowo daję, nienawidzę tej papierkowej roboty.

- Masz ochotę na chińskie ciasteczka? – zapytał Szymon, zakładając kurtkę. Spojrzałam na niego zdziwiona.

- Chińskie? Te z wróżbą?

- Mój ojciec wczoraj wpadł do mnie na mecz i je kupił, a wcale ich nie jadł. Przyszedł z reklamówką tego i sam na stówę tego nie zjem!

- No niech będzie, chętnie poczytam o mojej przyszłości – odpowiedziałam rozbawiona.

- A wy co, jeszcze nie w domu? – usłyszeliśmy zdziwiony głos Jacka.

- Właśnie wychodzimy przepowiedzieć przyszłość – powiedziałam, wstając z krzesła. – A ty też nie w domu? Ala musi być zła, że czeka z obiadem!

- Arcyzabawne... - przedrzeznił mnie dyżurny. – Do jutra!

- Siema! – krzyknęliśmy jednocześnie. Szymon podał mi bluzę i wyszliśmy z komendy.

*****

- Masz ochotę na gorącą czekoladę? – zapytał, kiedy weszliśmy do jego mieszkania.

- Pytasz się jeszcze.. - spojrzałam na niego z politowaniem. – Jasne, że tak!

Zieliński gestem zaprosił mnie do przestronnej kuchni połączonej z salonem. Muszę przyznać, że jako facet świetnie radził sobie z utrzymaniem czystości. Mój brat mógłby się od niego uczyć..

- O to magiczne ciasteczka przepowiadające przyszłość. Weź jedno, a będzie ci dane ją poznać – powiedział poważnym tonem, podsuwając mi miskę z deserem. Wzięłam jedno, łamiąc je na pół i wyjęłam karteczkę.

- „Nie szukaj, ona sama cię znalazła" – przeczytałam. – A ty co masz?

Szymek wyjął przysmak w kształcie półksiężyca i powtórzył moją czynność z wydobywaniem kartki.

- „Ruch należy do Ciebie" – przeczytał, zjadając ciastko. – Zaiste, ciekawe.

Oboje spojrzeliśmy na siebie i odwzajemniliśmy uśmiechy. Ta komenda to najlepsze, co mogło mi się przytrafić.

- Co chciałeś powiedzieć mi wtedy w lesie, zanim przerwał nam Jacek?

- Że w życiu nie miałem lepszej partnerki niż ty, Aśka.

/////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

Tak o to prezentuje się kolejny rozdział! Wybaczcie za tak długą nieobecność, ale ta nauka pochłania mnie bardziej, niż się spodziewałam. A do tego sezon skoków narciarskich, bez których nie wyobrażam sobie życia.. Po dzisiejszych porannych zawodach jestem pozytywnie nastawiona i przygotowana na nocne oglądanie drugiego dnia w Sapporo! W dodatku ten skok Kamila.. Przyznam, iż się popłakałam jak zobaczyłam odległość, jak się łapie za serce, za wyskok Horngachera. Dal takich chwil warto wstać na zawody.. Obiecuję dodać nowy rozdział na feriach, które rozpoczynam 11 lutego.

Do następnego,

MrsPrevcowa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro