Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1.

W życiu zdarzają się takie chwile które zmuszają cię do zmiany swoich nawyków, a czasem całego życia. Chloe poszła ścieżką którą pragnęła iść, w końcu dokonała wyboru, chciała uczyć się na Uniwersytecie Kalifornijskim Los Angeles. Chociaż nie mogła przewidzieć co się stanie w przyszłości.

****

Dziewczyna ocknęła się po nie długiej drzemce. Zdała sobie sprawę, że to nie był sen, to wszystko było i jest na poważnie. Trochę dopadł ją strach przed nieznanym. Najbardziej obawiała się współlokatorki, chciała aby były sobie bliskie, ponieważ mają ze sobą mieszkać, aż cztery lata. Chloe idzie na kierunek weterynaryjny, kocha zwierzęta. Po paru minutach rozmyślania wyjrzała przez okno, akurat był piękny krajobraz.
- Świat jest taki piękny, jak można go nie lubić- pomyślała.
Z zamyślenia wyrwał ją głos dobiegający z głośników na pokładzie.
- Drodzy pasażerowie, za chwilę będziemy lądować proszę o zachowanie ostrożności. Na miejscu jest 30°C. Dziękuję za uwagę. Miłego pobytu w Los Angeles.
- Wow ale gorąco, w Miami praktycznie tylko pada- pomyślała.

Kilka minut później dziewczyna wysiadła z samolotu i wsiadła do mini busa który kierował się na lotnisko. W pojeździe wszyscy byli ściśnięci, a jak wiadomo nie każdy po podróży pięknie pachnie. Po kilku chwilach wysiadła i poszła w kierunku odbioru z taśmy walizek. Praktycznie każdy odebrał już swoją tylko nie ona, wreszcie dziewczyna zobaczyła swoje dwie walizki i ściągnęła z taśmy mimo, że były bardzo ciężkie. Poszła przed lotnisko i czekała, aż podjedzie wolna taksówka. Czekała, czekała i czekała, gdyby nie te walizki to by poszła pieszo w końcu jest takie coś jak Mapa Google w telefonie ale w końcu się doczekała.
-Dzień dobry. - mówię
-Dzień dobry, poproszę walizki chciałbym je włożyć do bagażnika.
-Dobrze, proszę.
Młoda kobieta weszła do taksówki i usiadła z tyłu.
-Gdzie Pani chciałaby jechać?
- Na Uniwersytet Kalifornijski
- Dobrze, uczy się tam Pani?
- Dopiero dziś będę tam pierwszy raz, mam nadzieję, że nie będę żałować tej decyzji.
- A skąd Pani przyjechała? Jeśli mogę zapytać...
- Z Miami.
- Ojej to około 2733 mil.
- Tak, niestety bardzo tęsknię już za rodziną i przyjaciółmi, chciałabym żeby ze mną teraz tu byli.
- Nie dziwie się, dokonała Pani wyboru którego na pewno nie będzie żałować.
- Skąd Pan wie? Może będę...
- Ależ, nie można tak mówić, poza tym uczyłem się na tym Uniwerku i ludzie byli w sumie fajni.
- Tylko, że Pan jest z innego pokolenia, a teraz sam Pan widzi co się dzieje..
- Ehhh... W sumie tak, masz rację..
- Mógłby Pan podgłośnić radio? Właśnie leci Miley Cyrus-- Drive
- Jesteś jej fanką?
- Oj takk.. I to jaką!
Mężczyzna uśmiechnął się i po chwili wsłuchali się w piosenkę. Chloe aż nie pamięta kiedy zaczęła sobie ją cichutko nucić.  Po godzinie dojechali na uniwerek. Były straszne korki.

- Oto Pani walizki. Miłego dnia, może się jeszcze kiedyś zobaczymy! - Uśmiechnął się.

- Jeśli się spotkamy stawiam Panu kawę. Dziękuje i wzajemnie. - Chloe pożegnała się z taksówkarzem i poszła przed siebie. Po krótkim spacerku zobaczyła budynek administracyjny. Weszła po schodach które jej się spodobały, ponieważ były z marmuru.

- Dzień Dobry, nazywam się Chloe Thomson chciałabym wypełnić wszystkie formalności.

- Dzień Dobry, będziesz zaczynać pierwszy rok?

- Tak, tak..

- Dobrze, idź na piętro trzecie tam jest Pani Ratajkowsky ustalisz z nią wszystkie formalności.

- Dziekuję, mogę zostawić tu moje walizki?

- Tak oczywiście - Recepcjonistka uśmiechnęła się do niej.

- Dziękuję. -  Chloe odeszła od recepcji i poszła po schodach. Na piętrze trzecim zauważyła biuro dyrektora, zapukała.

- Proszę!

- Dzień Dobry, nazywam się Chloe Thomson, jestem pierwszoklasistką chciałabym wypełnić wszystkie formalności.

- Dzień Dobry, nazywam się Amanda Ratajkowsky będę twoją dyrektorką przez najbliższe cztery lata i tak, tak oczywiście. - Pani Ratajkowsky wstała i podeszła do szafy z dokumentami.

- Pierwsza klasa powiadasz? O tak mam cię Chloe, Chloe. Mam cię tylko jesteś przydzielona do kampusu zachodniego,a chciałaś do wschodniego?

- Dobrze, to już bez różnicy.

- Bardzo się cieszę, podpisz się tu jeszcze tu i tu.

- Dobrze.

- Bardzo dziękuje, witam cię na Uniwersytecie. Mieszkasz w zachodnim kampusie, piętro numer trzy, pokój numer 11.

- Dobrze bardzo dziękuje, Do widzenia!

- Do widzenia.

Chloe wzięła walizki i wyszła z budynku administracyjnego. Było bardzo ciepło. Szła po dróżce z kamieni. Zauważyła Starbucks, od razu na jej buzi pojawił się szczery uśmiech, przypomniała sobie radosne chwile ze swoimi przyjaciółmi w Starbucksie. Za rogiem ukazał jej się piękny z czerwonej cegły budynek, okna były białe. Obok budynku były krzewy, kwiaty i palmy. Zaraz po lewej stronie oraz prawej od strony schodków były dzwoneczki. Weszła do budynku i pierwsze co wypatrywała czy jest winda.  Weszła z ciężkimi walizkami do windy i wcisnęła guzik z cyfrą 3. Nagle obleciał ją paraliżujący stres. Po chwili wyszła i szukała pokoju numer 11. Sprawnie go znalazła. Przekręciła gałkę, jej oczom ukazało się piękne mieszkanie. Zdjęła buty i weszła w jego głąb na lewo był salon, na prawej stronie ściany był kominek, a nad nim telewizor, naprzeciw telewizora stała kanapa oraz stolik, a za kanapą było wejście do kuchni, na wprost salonu były okna na szerokość ściany oraz drzwi balkonowe, balkon był wielki na balkonie były leżaki i kwiatek w doniczce. Naprzeciw dziewczyny był mały korytarzyk z czterema drzwiami. Młoda kobieta weszła do swojego pokoju. Ściany były szare, naprzeciw było okno, zaraz po lewej stronie stało biurko, na biurku stała lampa i nad nią półka, zaraz przy biurku stało krzesło. Naprzeciw biurka stało łóżko, a obok łóżka na lewo była ogromna szafa. Wzięła swoje walizki i zaczęła się rozpakowywać, żeby nic jej się bardziej nie pogniotło. Wzięła ręcznik, nowe majteczki, stanik, koszyczek z szamponem, mydłem, golarką, szczoteczką do zębów, pastą i poszła pod prysznic odświeżyć się po podróży. Po kilkunastu minutach Chloe skierowała się do kuchni zjeść coś i nagle słyszy jak ktoś otwiera drzwi do mieszkania. Chloe postanowiła przywitać się i wyłoniła się z kuchni, ujrzała wysokiego, przystojnego chłopaka z piwnymi oczami i czarnymi jak węgiel włosami. Był bardzo umięśniony. Chłopak ściągnął buty i stanął nieruchomo.
- Cześć, jestem Chloe, a ty?
- Cześć, jestem Nate będziesz mieszkać ze mną i Molly?
- Jak to z tobą?
- To ty nie wiesz, że kampus zachodni i północny jest mieszany, a wschodni jest dla dziewczyn a południowy dla chłopaków.
- O kurwa..
*Nate*
Nate wraca z siłowni ale za godzinę musi iść na następny, ponieważ jest w drużynie futbollowej. Wchodzi do mieszkania i widzi przed sobą niską szczupłą blondynkę. Jak ją zobaczył stanął nieruchomo, ponieważ jest piękna. Nie mógł się na nią napatrzeć. Po zapoznaniu się, chłopak stwierdził, że zrobi jej powitalną kolacje, ponieważ jest już 19.
- Co lubisz? Masz jakieś hobby? - pyta się chłopak.
- Lubię chodzić na siłownię, oglądać seriale filmy i tańczyć w sumie.
- Tańczyć? Poszukują do tańca znaczy się do kibicowania cheelederek, nie wiem czy to by ci odpowiadało ale myślę, że być się nadawała.
- Ja?
- Tak ty.
- No mogłabym spróbować ale nie jestem pewna.
- Super, tutaj masz jajecznice i herbatę, a ja lecę na następny trening do później, ah zapomniałbym dziś o 23 jest impreza idziesz z nami?
- To znaczy z kim?
- Ja, Molly, chłopaki z drużyny, musimy się najebać powitanie.
- No, okej może kogoś zapoznam.
- Nie wątpię chociaż, wszyscy będą tam najebani może niektórzy naćpani.
- No tak ale pójdę z wami, czemu nie.
- Super, to widzimy się później, niedługo przyjdzie Molly możecie się wypindrzyć razem - śmieje się - lecę na trening do później.
- Hahaha głuptas, papapa
Nate trzasnął drzwiami i wyszedł, a Chloe szybko zjadła i postanowiła przeszukać swoje ciuchy na dzisiejszą imprezę.
*Chloe*
Pierwszy dzień w szkole, a ja już idę na imprezę faktycznie fajnie zapowiada się ten semestr - pomyślała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro