Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zbędna ekstrawagancja

Resh i Dameron wyszli za rudowłosym. Hux wyciągnął papierosy z kieszeni i zapalił. 

- Mam nadzieję, że nie mówiłeś poważnie. - Poe wzdrygnął się. Nie był pewien jak powinien zareagować.

- Tylko go nastraszyłem - oparł się na nim-Ale... Gdybyście szukali kogoś. Zgłaszam się na ochotnika.

- Hux. 

- Wiem tortury są złe. Nie powinniśmy torturować ludzi. Nawet takich jak Pryde. - Poe uśmiechnął się mimowolnie i objął go.

- Woah. Jestem taki dumny, Armitage - zamruczał. 

- Co nie zmienia faktu, że chciałbym go torturować. 

- Cóż... Miałbyś prawo, ale tego nie zrobimy. 

Resh oparł się o ścianę przyglądając się im. 

- Więc to coś poważnego hm?... - Dameron zgromił go spojrzeniem. 

- Ciągle nad tym pracujemy. 

- Jasne. Doba okrętowa się kończy. Zdaje się, że tam na dole też jest już późno. Zamiast latać w kółko możecie zostać i jutro będziemy kontynuować. Komandor na pewno poszedł już odpocząć... 

- Brzmi rozsądnie..- mruknął Poe i usłyszał prychnięcie Huxa. - Znaczy... Chyba, że nie chcesz... Możemy wrócić. 

Rudowłosy pokręcił głową. 

- Nie. Jakoś przeżyje tę bezsensowną stratę czasu. Ale najpierw możemy pójść się przejść.. 

- Sen to nie strata czasu. Po Niszczycielu?

- Mhm czemu nie? Zrobię ci prywatną wycieczkę. Zwiedzałeś kiedyś Niszczyciela? 

- Tylko w przelocie. - uśmiechnął się rozbawiony. 

- To chodź. - pociągnął go za rękę. - To może być ostatnia okazja.- Hux miał zadziwiająco dobry humor. Pomimo starcia z Prydem, całego dnia negocjacji… 

- Wziąłeś stymulanty, prawda?.. - Dameron zatrzymał się. Rudowłosy westchnął i obejrzał się na niego. 

- Inaczej bym tego nie przeżył... - Poe westchnął i objął go od tyłu. 

- 'Tage. - mruknął cicho wzdychając. Hux oparł się na nim. - Musisz je odstawić. 

- Odstawiłem. - mruknął. Poe uniósł brew. - Prawie... 

- Więc odstawisz na dobre. 

- To nie twoja sprawa Dameron - wyrwał mu się. - Przejdę się sam. 

Poe westchnął patrząc jak Hux odchodzi. Resh uśmiechnął się rozbawiony zarzucając mu rękę na ramię. 

-Skoro twoja wycieczka anulowana może się ze mną napijesz? Generale Dameron... - Poe strząsnął jego rękę poirytowany. 

- Nie masz nic innego do roboty? 

- Nie. I wiem, że jesteś ciekawy. A ja mogę ci dużo powiedzieć. O Huxie. 

Dameron zacisnął usta. To nie byłoby fair, ale… 

- Gdzie idziemy? 

Resh uśmiechnął się zadowolony i zabrał go na inny poziom. Poe rozejrzał się po pomieszczeniu. b
Było zrujnowane. Wszędzie leżało szkło, a podłoga lepiła się do podeszwy. 

- Co to za miejsce?

- Messa oficerska. -Resh usiadł na barze strzepując z niego szkło i sięgnął po jedną z całych karafek. - Ucierpiała podczas walk. - upił łyk prosto z karafki i wyciągnął ją w stronę Damerona. Poe usiadł obok na blacie. - Więc... To coś poważnego?... 

- Już ci mówiłem. 

- Mhm... Pracujecie nad tym? 

- Właśnie. A ty ? Twierdzisz, że dużo o nim wiesz. 

- Służyłem wcześniej na Finalizerze, a potem na Starkillerze... Zakładam, że generał podzielił się z tobą swoją opinią na temat pilotów... 

- Zdaje się, że tak - mruknął Poe pijąc łyk alkoholu. - Gratuluję, że przeżyłeś aż do teraz. 

- Nie jestem głupi, nie zamierzałem go szantażować - zaśmiał się - i nie było to nic angażującego. Ale trwało dłuższą chwilę... 

- Dłuższą chwilę. - mruknął Poe. 

Resh zaśmiał się. 

- Naprawdę zazdrosny, hm? Mówiłem żebyś z tym uważał. I z rozkazywaniem. 

- Nie rozkazuje mu. 

- "Więc odstawisz na dobre"?-uniósł brew. Poe poczerwieniał mocno upijając kolejny łyk. 

- To co innego. Nie powinien brać stymulantów. - Resh wzruszył ramionami. 

- Nie będę się wypowiadał na ten temat, bo też je biorę. - Dameron prychnął. 

- Jest tu ktoś kto tego nie robi? 

- Nie sądzę Dameron... Wy nic nie bierzecie? 

- Nie. Ja nie. 

- Moje gratulacje, Generale. - prychnął Resh. Dameron umilkł na chwilę. 

- Więc jak... Jak się... 

- Wpadliśmy na siebie w hangarze. Właśnie dostałem awans na przełożonego pilotów. Poprzedni... Zaginął w akcji... 

- Za... Oh... 

-Tak. Jeden z oficerów zdążył mnie enigmatycznie ostrzec, że powinienem uważać. Szczerze nie sądziłem, że Generał się pofatyguje. Zwykle kogoś wysyłają. - uśmiechnął się rozbawiony - Ale Hux nigdy nie przegapił okazji żeby poflirtować z pilotem. Przeczytał moje akta przed spotkaniem. Przeszliśmy do mojego nowego gabinetu. Jestem całkiem pojętny więc już zorientowałem się nie przyszedł omawiać dokumentów. Wszedłem pierwszy zrzuciłem wszystko z biurka i usiadłem na nim. 

Dameron zerknął na niego rozbawiony.

- Kazał ci je poukładać. 

- Alfabetycznie. A było ich mnóstwo Dameron. Tony dokumentów. Poprzedni przełożony był dziwakiem i zamiast baz danych trzymał wszystko na papierze. Zajęło mi to trzy dni... A po trzech dniach zjawił się łaskawie spojrzał na posegregowane dokumenty i rzucił mnie na nie. A kiedy skończyliśmy wyszedł rzucając przez ramię, że na jutro mają być posegregowane. 

- Brzmi bardzo jak Hux. 

- Tak. 

-Brzmi też bardzo jak wykorzystywanie swojej pozycji. 

- A myślałem, że umiesz się bawić Dameron. 

- To nie zabawa to .. 

- Molestowanie? 

-Delikatnie mówiąc. - Resh przewrócił oczami. 

- Ale ty jesteś prostolinijny Dameron. 

- To nie zbyt etyczne nawet jeśli tego chciałeś. 

- Mówimy o człowieku, który wysadził w powietrze cały system planet Dameron to jest dopiero nieetyczne. Nie przespanie się z podwładnym, który był bardziej niż chętny. 

- Wtedy też tak myślałeś...? 

- Galaktyko Dameron czemu myślałem, że będziesz zabawny? - prychnął milknąc.

- Kim jest… Komendant? - Resh spojrzał na niego. 

- Brendol Hux. Jego ojciec, był komendantem akademii na Arkanis. Zawsze tak o nim mówił. Niektóre dzieci boją się ciemności, niektóre potwora spod łóżka, ale jeśli chodzi o Huxa to zawsze bał się tylko Komendanta. To był okrutny człowiek Dameron. Podły. Nie poznałem go, ale słyszałem opowieści. Opracował program szkolenia szturmowców i poszukiwania do niego zasobów. 

- Ten w którym porywali dzieci. 

- Tak. Dokładnie ten. - pociągnął łyk alkoholu. - Nie wiem za wiele. Jak pewnie już się przekonałeś Hux nie jest wylewny. Wiem, że źle go traktował. Wyżywał się na nim, że nim gardził. - wzruszył ramionami. - A potem Hux go zabił. 

Poe zakrztusił się alkoholem. Resh przyglądał się mu. - Przez pośredników. W białych rękawiczkach. Stary rozpuścił się w zbiorniku z bactą. Unicestwił go całkowicie, tak bardzo jak tylko można było. Nigdy go nie spytałem czy pomogło. - Dameron przełknął ślinę przyglądając się Reshowi. Pilot spojrzał na niego i zeskoczył z blatu. 

-Wiesz. Jego życie zależy teraz od twojego zadowolenie. 

- Rozmawialiśmy o tym. 

- To niezbyt etyczne nawet jeśli tego chce... Prawda? - Poe zacisnął usta. Resh zaśmiał się. - Daj znać jak ci się znudzi. - i gdyby pilot nie poszedł do drzwi Poe rzuciłby się na niego, ale upił tylko kolejny łyk alkoholu patrząc jak wychodzi. Hux stanął w drzwiach po pół godziny. 

- Skończyłeś w zrujnowanej messie z karafką alkoholu? - skrzywił się przyglądając się mu. 

- Twój pilot mnie do tego doprowadził. 

- Nie jest mój. - Rudowłosy oparł się o ścianę. 

- Czyżby?

- Jesteś pijany? 

- Nie jestem. 

- Czyżby? Nie dość, że jesteś pijany to jeszcze bez sensownie zazdrosny. - pokiwał głową. - nie jestem pewien co ze sobą zrobisz, bo na pewno śpisz dziś sam.

-Znalazłeś nowego pilota, Hux? - prychnął Dameron. Rudowłosy skrzywił się, odwrócił i zobaczył przed sobą Resha. 

- Zapomniałem mu powiedzieć, że nieznosisz alkoholu. Armitage. 

- Sierżańcie Resh. Proszę się odsunąć. 

- Bo co?- Hux wypuścił powoli powietrze wzdychając. Oboje byli pijani. Doskonale. Cofnął się żałując, że nie zabrał ze sobą noża. Przełknął ślinę kiedy Resh zrobił krok do przodu. Ktoś pociągnął Huxa delikatnie w tył i zasłonił go. Poe zacisnął mocno pięści i przyłożył mężczyźnie z całej siły. Pilot upadł z jękiem na przeciwległą ścianę i osunął się po niej. Rudowłosy przyglądał się im z szeroko otwartymi oczami. 

- Bo to. - warknął Dameron. Hux przygryzł wargę i uśmiechnął się rozbawiony stając obok niego. Poe spojrzał na niego szybko. 

- Doceniam. Ale nie jestem panienką w opałach Dameron. 

- Wyglądałeś na bardzo w opałach 'Tage. - Hux odchrzknął. 

-I tak śpisz sam. 

-Uratowałem ci tyłek. 

-Co najwyżej moją godność Dameron. 

- Daj spokój... 'Tage. 

-Mh... Możesz spać na podłodze. 

Poe skrzywił się i westchnął 

- Dobra. Założę się, że wasze łóżka i tak są koszmarnie nie wygodne. - Hux uśmiechnął się rozbawiony i zabrał go do pokoju. Poe okrył się kocem wzdychając zirytowany. 

-Mam propozycje - spojrzał na rudowłosego, który leżał wygodnie w łóżku. Hux uchylił powieki i spojrzał na niego 

-Hm?

- Ja nie pije. Ty nie bierzesz. Jak to brzmi? 

-Jak rozsądny plan Dameron. Nawet jestem pod wrażeniem. - Poe uśmiechnął się zadowolony i zasnął. Rudowłosy obudził go rano. - Poe.- tracił go butem. 

Pilot uchylił oczy. 

- Nigdy więcej nie śpię na podłodze. 

- Jeśli nigdy wiedzieć nie będziesz pić. 

- W ogóle nie pijesz? 

-W ogóle. - Hux sięgnął po mundur zakładając go. 

-Czemu?

- Komendant był alkoholikiem. - Dameron pokiwał głową siadając i wbił wzrok w Huxa. - Co?

- Resh… Resh mi o nim opowiadał. 

- Oczywiście, że tak - prychnął rozdrażniony - to w końcu jego hobby rozpowiadanie na prawo i lewo o moim życiu. 

- Przepraszam. Powinienem był wyjść. - podniósł się powoli i przysiadł na łóżku patrząc na odwróconego do niego plecami Huxa. 

- Powinieneś był. - warknął rudowłosy. 

- Czy…

- Nie. Nie chcę o nim słyszeć. Zostawiłem to za sobą. - powiedział Hux, bo kłamstwo powtórzone tysiąc razy musi stać się prawdą. - jeśli jeden trup więcej robi dla ciebie taką różnicę możesz wyjść i przestać zawracać mi głowę - dodał cicho zakładając rękawiczki. - Ale jeśli zostajesz nie będziesz więcej wspominał o Komendancie. - spojrzał na niego. - Chce usłyszeć, że zrozumiałeś Dameron. - Poe westchnął i pokiwał głową. 

- Zrozumiałem. Zdążę wziąć prysznic?

- Nie ma. Są tylko odświeżarki. 

- Lepsze niż nic. - mruknął Poe. 

*****

Weszli do centrum dowodzenia jako ostatni i zajęli miejsca. Resh siedział na przeciwko ze szklanką wody i zjawiskowym siniakiem na policzku. Ciekawe co powiedział reszcie. Że wypadł z myśliwca? Hux uśmiechnął się rozbawiony nalewając sobie wody. 

- Zanim zaczniemy - odezwał się komandor. - Sierżant Resh chciałby bardzo przeprosić za swoje karygodne zachowanie wczorajszego wieczoru. 

Rudowłosy uniósł brew. Nie spodziewał się, że ktokolwiek poza nimi będzie wiedział o karygodnym zachowaniu Resha, że pilot raczej tego dopilnuje. Ale skoro tak... 

-Nie przypominam sobie żeby generał Dameron wyrwał mu wczoraj język z pewnością może mówić za siebie... - powiedział odchylając się na krzesłku. Resh zacisnął usta widząc wymowne spojrzenie komandora. Podniósł się poprawiając mundur. 

- To było niedopuszczalne z mojej strony. Przepraszam, sir

- Tak. Faktycznie. - powiedział Hux i zapadła cisza. Bardzo niezręczna cisza. A rudowłosy zamierzał się nią rozkoszować tak długo jak było tylko możliwe. - Cóż... - odezwał się w końcu - Wróćmy do rozmów. 

******

Rozmowy były dość pomyślne. Oprócz tego, były koszmarnie nudne. Poe ziewnął przymykając oczy kiedy wszyscy wychodzili. Hux rozmawiał z Mitaką już na korytarzu. 

- Generale. - Poe spojrzał na Komandora. 

- Zapraszam panów na kolację. Z sierżantem Reshem. Druga messa wygląda znacznie lepiej. 

- Oh.. um.. nie jestem pewien czy to dobry pomysł....

- Bez obaw sierżant będzie się zachowywał odpowiednio. 

- Żadne z nas w to nie wątpi - Poe podskoczył. Hux stanął właśnie za jego plecami. - Rozważymy propozycje. 

- Pokład piąty, 1700, będziemy czekać - Hux skinął głową i pociągnął Damerona. 

*****

- Hux..

-Mmm? 

- Spóźnimy się. - zamruczał w jego ramię. 

- Tak ci śpieszno na kolację z moimi byłymi? - Dameron podniósł się do siadu. 

- Obydwoje... ? Czy jest ktoś na tym okręcie z kim nie spałeś.?

- Tak. Wszyscy oporcz komandora i Resha... 

- Kriff... Ja to mam szczęście. - rudowłosy uśmiechnął się rozbawiony i pocałował go. 

- Może być zabawnie. 

- Masz dziwną definicje zabawy Hux... Mam nadzieję, że nie będę musiał bić komandora. 

- Cóż - rudowłosy podnosił się sięgając po ubranie - z pewnością jest bardziej cywilizowany niż Resh, ale może być na mnie nieco... Zły. Zdaje się, że wykorzystałem go żeby uzyskać informacje o Prydzie. 

- Kriff. To chyba nie jest najlepszy pomysł żebyśmy tam szli - opadł na łóżko. 

- Wstawaj Dameron. Jestem głodny. - mruknął rudowłosy ubierając się. Poe spojrzał na niego zdzwiony. 

- Głodny ?

- Słyszałeś. 

- Naprawdę?- uśmiechnął się szeroko. 

- Tak kretynie. Nie ciesz się tylko wstawaj. 

Poe podniósł się szybko. I tak się spóźnili. Dameron zagwizdał widząc jak komandor całuje Resha przypierajac go do ściany. 

-Chyba nie spodziewali się, że przyjdziemy. 

- To by wyjaśniało czemu Velmont widział co się wczoraj stało. 

-Nie ładnie ze strony sierżanta. Ma swojego chłopaka nie musisz rzucać się na cudzego. 

- Nie jesteśmy parą Dameron. 

- Jesteśmy czymś w rodzaju pary. 

- Mh... Sierżańcie, Komandorze. Dostaliśmy zaproszenie na kolację nie na orgie. Oszczedźcie nam widoków... - mężczyzna odchrzknął odsunął się od pilota poprawiając mundur. 

- Zdaje się, że przegrałem zakład... 

- Resh. Obstawiałeś, że przyjdę.?

- Nie przegapiłbyś okazji do podrwienia ze mnie. 

- Racja - Hux usiadł sięgając po przygotowany kubek z herbatą. Poe usiadł obok niego. 

- Wina generale.?- spytał komandor. 

- Nie pije. - odmówił Poe. Hux uśmiechnął się rozbawiony pod nosem. 

- Od kiedy ?- Resh uniósł brew. 

- Od dziś. To wygląda całkiem nieźle - spojrzał na talerz - sądziłem, że żywicie się tu racjami żywnościowymi. 

- Generał Pryde miał osobistego kucharza. Wszyscy bardzo go doceniamy. Kucharza znaczy... - uśmiechnął się komandor. - To sztuka gotować na okręcie kosmicznym. 

Poe pokiwał głową biorąc widelec. Faktycznie nie mógł narzekać. Dawno nie jadł nic tak dobrego. 

- Też miałeś osobistego kucharza Hux? 

- Nie. To zbędna ekstrawagancja. Racje żywnościowe są wystarczające. 

- Daj spokój. To jest lepsze niż racje.

- Znasz moje zdanie na ten temat. - wsunął widelec do ust. 

- Naprawdę obojętnie ci czy jesz to czy suchą karmę? 

- Kontynuuj w tym tonie, a ty będziesz jadł suchą karmę... - posłał mu zjadliwy uśmiech. 

- Dziękuję. Zostanę przy tym. Cokolwiek teraz jem. - Hux otworzył usta, ale zamknął je od razu. 

- Nie będę psuł ci apetytu. - Resh i Velmont spojrzeli na niego zdzwieni. Dameron patrzył niepewnie na talerz. 

- Co?... Co w tym jest..?

- Jak myślisz co robimy ze zmarłymi na Niszczycielach?... - Velmont zaczął się krztusić zasłaniając usta serwetką i obserwując jak oczy Damerona napełniają się zgrozą. Wyraz twarzy Huxa był nieprzenikniony. Poe spojrzał na niego i zmrużył oczy.

- Prawie ci się udało. - wysyczał. - Prawie - Rudowłosy próbował powstrzymać uśmiech upijając łyk herbaty. 

- Przez parę sekund uwierzyłeś. 

- Nie prawda!.. To nie było zabawne Hux. - odchrzknął patrząc na talerz. 

- To zwierzęce mięso. Zapewniam. - Velmont uśmiechnął się rozbawiony. 

- Szczerze mówiąc nie sądzę żeby to pomagało. Albo robiło różnice. - stwierdził rudowłosy nabijając kawałek mięsa na widelec. Trzy pary oczy spojrzały się na niego zdzwione. 

- Nie mówisz poważnie Tage. 

-Mówię. - wzruszył ramionami - Martwe zwierze. Martwy człowiek. Podobno smakują podobnie. Oczywiście... Dopóki są cywilizowane opcje zdaje się, że powinniśmy się ich trzymać ale jest głód i Głód. Chociaż nie wiem czy jest coś cywilizowanego w masowej produkcji zwierzyny na Niszczyciele i bazy Najwyższego Porządku żeby zaspokoić ekstrawaganckie pomysły niektórych oficerów, którzy ignorują najprostsze i najbardziej efektywne rozwiązanie. Racje żywnościowe... Swoją drogą był kiedyś projekt wykorzystywania zwłok w produkcji racji białkowych. Bardzo ciekawy.  -włożył widelec do ust patrząc na nich - Coś nie tak?

-Zawsze umiałeś zepsuć wszystkim apetyt Hux... - mruknął Resh nalewając sobie szampana. Poe nie mógł się nie zgodzić. 

- Bez przesady to na waszym talerzu już jest martwe. Z pewnością nic się nie zmieni jak je zjecie... 

- Nie jesz mięsa. - Poego olśniło. Spojrzał na niego szybko - Hux. Czemu nie powiedziałeś? 

- Jem. Nie widzisz…?

- Nie chętnie... I tylko po to żeby zrobić odpowiednie wrażenie do swoich wywodów, ale na Ajan Kloss nie tkąłeś go ani razu... Dlatego powiedziałeś, że wolisz racje żywnościowe. 

- Nie to prawda. Wolę racje. Jem mięso. Bo w trakcie wojny jak i w moim domu zwężanie nawyków żywieniowych to niebezpieczna głupota. Ale... Nie znajduje w tym przyjemności. - wzruszył ramionami. 

- Ktoś mógłby pomyśleć, że powinieneś bardziej zajmować się życiem ludzi.. 

- Nie jem go, bo jest paskudne. Nie z moralnych rozterek Komandorze... 

- Nie możesz powiedzieć, że to jest paskudne. 

- Jest. Mogę tak powiedzieć i mówię..

-Wiec czemu nadal jesz?

- Już ci powiedziałem Dameron. Zawężanie nawyków... 

- Tak tak. Ale... No wiesz... Nie jesteś już w domu ani w Najwyższym Porządku. Nie musisz się do niczego zmuszać. Dopóki jesz.... - Hux spojrzał z konsternacją na talerz. Dameron miał cholerną rację. Odchrzknął cicho zmieszany sięgając po herbatę. 

-Ja... - podniósł się po chwili -Muszę zapalić. 

Poe patrzył na niego. Nie był pewien czy pójście za nim jest najlepszym pomysłem, ale podniósł się.

- Zostań. I tak każe ci tu wrócić - odezwał się komandor. No tak. Było coś absurdalnego w jedzeniu kolacji z dwoma byłymi Huxa. Dameron odchrzknął sięgając po szklankę z wodą i spojrzał na nich. 

- Więc... - odchrząkną jeszcze raz- Hux wspominał, że możesz być na niego zły... 

Komandor uniósł brew rozbawiony. 

- Nie chowam długo urazy. - wzruszył ramionami sięgając po wino. - Co dokładnie ci powiedział? 

- Że... Wykorzystał cię żeby zdobyć informacje o Prydzie. 

- Naprawdę? - upił łyk wina -Z tego co pamiętam było odwrotnie. -Poe zakrztusił się i spojrzał na niego pytająco. - Pryde polecił mi zdobyć informacje o Huxie. Konkretnie na temat śmierci jego ojca. 

- I co? Udało ci się ?- Hux podszedł do stolika z talerzem siadając spowrotem. Komandor skrzywił się 

- Nie... 

- Właśnie. Za to ja dowiedziałem się dużo o Prydzie. Potem wyrzuciłem cię w trybie przyśpieszonym z okrętu. Szpiegowanie raczej nie jest twoją mocną stroną. 

Mężczyzna prychnął. 

-Zatkaj się sałatką Hux. - rudowłosy uśmiechnął się rozbawiony. 

- Wolałbym raczej...- urwał i odchrzknął sięgając po widelec. Komandor uśmiechnął się rozbawiony. 

- Wolałbyś raczej zatkać się czymś innym?... 

Poe spojrzał na niego niezadowolony. Myśl, że Hux jest jego była już dość mocno zakorzeniona w jego głowie. I nie podobało mu się kiedy ktoś próbował udowodnić, że jest inaczej. Rudowłosy zauważył tą drobną zmianę w jego postawie i uśmiechnął się rozbawiony kręcąc głową. 

- Nie możesz dawać się tak prowokować Dameron. 

-Co?... 

- Prowokuje cię. Chce sprawdzić czy na niego też się rzucisz - Hux spojrzał na Poe. - Przestań być zazdrosny to nie do zniesienia. 

- To absurdalne Hux. Każdy przy tym stole miał z tobą romans albo coś takiego. Jaki mam być?... Zachwycony?

- Mm... - Hux pokiwał głową - powinieneś. 

Poe prychnął. 

- Niby czemu? 

Armitage upił łyk herbaty i pocałował go. 

- Masz nad nimi dużą przewagę. - uśmiechnął się rozbawiony odsuwając się tylko trochę - Oni coś mieli. Ty nadal to masz. 

Dameron odchrzknął cicho patrząc na niego. Hux raczej nie pchał się do okazywania emocji przy innych. Poe nawet nie próbował, bo wiedział, że rudowłosy będzie wściekły. Coś było nie tak. Krótkie spojrzenie na Resha i Komandora mu wystarczyło. Resh zaciskał rękę na szknace z winem tak mocno, że Poe bał się o szkło, komandor nie patrzył na nich wcale, utkwił wzrok w talerzu. Poe odsunął się do tyłu i przyjżał się rudowłosemu. Podniósł się powoli. Wyciągnął do niego rękę. 

- Wychodzimy - Rudowłosy odchylił się lekko na krzesłku przyglądając się mu. -Hux Wystarczy. Wychodzimy. I to już. 

Armitage dopił herbatę i wstał. 

- Panowie. - rzucił na odchodnym ignorując rękę Damerona. Poe poszedł za nim. Szli do kwatery w ciszy aż Poe przystanął i zatrzymał Huxa. 

- Stój. Stój Hux. - warknął. Armitage westchnął zatrzymując się. - To nie było miłe. 

- Skąd pomysł, że jestem miły?... 

- Nie możesz tego robić. Nie możesz tak bezmyślnie bawić się ludźmi. Nie pozwalam ci bawić się mną. 

- Skąd pomysł, że robię to bezmyślnie... I Dameron... Nie bawiłem się tobą. Tylko nimi. 

- Nie prawda Hux. Użyłeś mnie żeby się zabawić ich kosztem. Próbują zrobić coś lepszego niż dotąd, coś dobrego.. 

- I dlatego mam być dla nich miły? Wybacz, że odrę cię ze złudzeń. Myślisz, że za czym głosował komandor? W której połowie załogi był? Oczywiście, że nie w tej sprzyjającej rebelii. I nie zrobiłem tego bezmyślnie. Nie Dameron. Wiem co będzie. Resh jest pilotem. Będzie wam potrzebny brakuje wam takich. Jeśli zabierzecie myśliwce TIE tym bardziej. Komandor też tego od was zażąda. Prędzej strzeli sobie w łeb niż podda się siłom Nowej Republiki. Będzie chciał was przekonać żeby został. Potrafi zrobić z siebie przydatną osobę. Jest inżynierem. - Hux podszedł do niego i oparł ręce na jego ramionach- Ci ludzie i... Wiem co mówię kiedy to mówię Dameron. Wykorzystaliby mnie, a potem poderżnęli mi gardło bez zastanowienia. Mogą mówić, że nie chowają urazy, ale taka jest prawda. Jeśli zostaną na Ajan Kloss nie mogę polegać na przypadku i liczyć na to, że na siebie nie wpadniemy kiedy będziemy sami. Jest tylko jedna rzecz, na którą mogę liczyć w takiej sytuacji. Że strach przed tobą będzie większy niż chęć odegrania się na mnie. Więc jeśli kiedykolwiek ci na mnie zależało lepiej bądź groźny Poe. Bo tylko na tobie mogę w tej chwili polegać. 

Pilot przyglądał się mu zaskoczony. Przygryzł lekko wargę. Bardzo chciał być zły. Chciał być oburzony. Ale nie mógł. Bo Hux rzadko zdobywał się na taką szczerość i rzadko zdobywał się na pokazywanie emocji, a teraz Poe widział je wyraźnie. Widział obawę, strach. Widział desperację i oczekiwanie. I nadzieję. Będziesz ze mną bezpieczny. Ta bezgłośna obietnica wisiała między nimi w powietrzu od pierwszego dnia. I prześladowała go, bo Dameron nadal czuł, że Hux uważa to za pewien rodzaj układu. Pewien rodzaj wymiany. Wziął głęboki oddech obejmując go i przytulił do siebie. Hux się nie opierał. Poczuł jak obejmuje go i kładzie głowę na jego ramieniu. 

- I na Galaktykę Dameron. Przestań być zazdrosny. Nie ucieknę do pierwszego lepszego. - mruknął. 

-Kriff. 'Tage. 

- Hm?

- Pierwsza rzecz. To nie jest wymiana. - Armitage westchnął ciężko nie odsuwając się. 

- Wiem. Ale brzmi jak jakaś prawda ?- spojrzał na niego - poczujesz się lepiej jeśli powiem, że zależy mi na tobie ?

- A zależy ?

- Najpierw musisz powiedzieć czy poczujesz się wtedy lepiej. 

- Tak. 

- Zależy. 

Poe pokiwał głową. 

- Okej. Nie jestem pewien czy umiem być groźny. 

- Z pewnością umiesz rzucić się na kogoś z pięściami kiedy trzeba. 

-Ah więc jednak byłeś w opałach ?

- Nie przeciągaj struny Dameron. Mam nadzieję, że umiesz to zrobić też na trzeźwo. 

- Musisz mnie posłuchać 'Tage. I uwierzyć. Spojrzysz na mnie? - rudowłosy odsunął się żeby na niego spojrzeć. Poe położył ręce na jego policzkach - Rzuciłbym się na każdego kto by ci zagrażał. Na trzeźwo i po pijaku. I zabiłbym gdyby to było konieczne. Jesteś ze mną bezpieczny. I wcale nie musisz robić z tego demonstracji. Gdybyś mi powiedział, że się ich boisz... 

- Nie boje się ich.

- Dobrze. Więc, że boisz się o... Swoje życie w ich obecności po pierwsze byśmy tam nie poszli. Po drugie nigdy nie dopuściłbym do sytuacji, w której mógłbyś zostać z nimi sam. Po trzecie kiedy wrócimy na Ajan Kloss zabierasz rzeczy i śpisz w moim namiocie. I wiem jak bardzo nie znosisz rozkazów, ale to nie podlega dyskusji. 

Hux wydał mu się nagle bardzo zmęczony. Oparł się na nim calkiem i zamknął oczy. 

- Uwierzyłeś?

- Tak. Ufam ci. - stwierdził cicho - nie jestem jeszcze pewien czy nie będę tego żałował, ale... Na razie ci ufam... Kiedy wracam? 

- Jeszcze dziś jeśli chcesz. Fin, Mitaka i Rey zajmą się resztą. A Pryda zabierzemy na końcu... - rudowłosy westchnął ciężko. 

- Prawie udało mi się zapomnieć, że tu jest. - mruknął. 

- Chodź. Dam znać innym, że wracamy. Musisz odpocząć. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro