Tak jest, sir
Poe ściągnął powoli kołdrę z łóżka i okrył nią Huxa. Widział, że stymulanty powoli przestają działać i rudowłosy wyglądał na coraz bardziej zmęczonego. I na coraz bardziej zrozpaczonego i Poe nie miał pojęcia co ma zrobić. Kylo Ren... Kurwa. Kurwa. Kurwa.
-Dzięki gwiazdom bałem się, że powiesz Pryde - wypalił bezmyślnie i od razu chciał przeprosić i zniknąć, ale usłyszał rozbawione prychnięcie. Hux się śmiał. Rudowłosy pociągnął nosem ocierając policzki szybko.
- Paskudne Dameron - powiedział cicho - Ew... Czy ty masz jakieś hamulce?...
- Chciałbym...
-Ew... - wzdrygnął się i westchnął przymykając oczy. Wyglądał na zmęczonego. Bardzo zmęczonego. I złamanego. Kompletnie złamanego. Bezbronnego i bezradnego. Poe nie był w stanie myśleć teraz o nim inaczej. Musiało robić się już jasno.
- Hux... Wiem, że idea zostawania na noc nie przypadła ci do gustu, ale jest już... Właściwie rano. Spróbuj zasnąć. Zostanę. W porządku?... nie będę sobie nic wyobrażać. Słowo.
Hux skinął powoli głową. Nie poruszył się jednak i po chwili zasnął mu na ramieniu. Dameron przyglądał się mu skonsternowany. Nie pozostało mu nic innego jak siedzieć tu i czekać aż Hux się wyśpi. Przysnął na trochę, ale obudziło go gwałtowne drgnięcie. Armitage oddychał szybko miał szeroko otwarte oczy. Poe przyciągnął go trochę bliżej siebie i przytulił.
- Nie ma go tu. - powiedział cicho czując jak Hux się trzęsie. - Hux... Słyszysz mnie?.. Jesteś bezpieczny. Hux...
- Sz..szczerze wątpię - wydusił.
-Hugs... Nie jesteśmy wrogami. Chcę pomóc. Powiedz czego potrzebujesz. Obiecuję, że jesteś tu bezpieczny. Oddychaj. Pamiętasz żeby oddychać?...- Hux zaczął się uspokajać. Powoli. Poe poprawił kołdrę na jego ramionach. - Jesteś bezpieczny. - powtórzył cicho. - Obiecuję. Jeśli by tu był to oberwałby ode mnie... I to będzie pierwsze co mu zrobię jak kiedy na siebie wpadniemy. Przyłoże mu. - usłyszał cichy śmiech. Rudowłosy przysunął się siadając na nim. Dameron objął go i przesunął ręką po jego plecach. To było dziwne. Koszmarnie dziwne. Gdyby ktoś miesiąc temu powiedziałby mu, że.... Zresztą nie ważne. Po prostu czuł się nierealnie.
- Lepiej ci Hugs?...
- Mh...
- Dobrze. Um...
-Nie.
- Co?
- Nie zejdę z ciebie. - Więc siedzieli. I siedzieli by tak pewnie dużo dłużej, ale Mitaka wszedł do namiotu.
- Nie widziałeś... - urwał widząc ich. Dameron spojrzał na niego.
- To nie tak jak...
- To dokładnie tak jak myślisz Mitaka - przerwał mu rozbawiony Hux.
-Nie praw… - Poe jęknął czując usta rudowłosego na swoich objął go mocno przyciągając bliżej i westchnął, kiedy Hux wplątał ręce w jego włosy. Mitaka odwrócił się na pięcie i wyszedł. - Kłamca. Pomyślał, że robiliśmy coś nieprzyzwoitego.
-I słusznie. Bo chce z tobą robić coś bardzo nieprzyzwoitego - szepnął mu do ucha. Kriff.
-Hux ..
-Następne trzy dni zamierzam spędzić na pracy.
- Niech zgadnę. Nie chcesz wtedy odwiedzin ?-jęknął odchylając głowę czując jego usta na swojej szyję. - To... Bardzo... Kurwa... - jęknął łapiąc go z włosy- ugryzłeś mnie...?- wykrztusił.
- Nie pierwszy raz. - Hux uśmiechnął się rozbawiony. - Powinieneś być bardziej uważny, Generale Dameron. Inaczej będziesz chociaż cały w śladach.
Poe zapamiętał sobie tą radę, a później ją zignorował. Przypomniał sobie o niej dopiero po południu kiedy ubierał się na odprawę. Spróbował unieść kołnierz kurtki tak żeby zasłonił ślad. Ślady.
- Kurwa Hugs.
- Nie ma za co.
- Co mam powiedzieć Organie jak spyta czemu jej generał wygląda jakby... Nawet nie ma nic innego co mogłaby sobie pomyśleć...
- Posługuje się mocą i tak na pewno już weszła ci do głowy. - Hux zaciągnął się odchylając głowę.
- Nie jest taka. Świetnie się bawisz co?
- Jeśli pytasz czy znajduje satysfakcję w zostawianiu na tobie śladów to odpowiedź brzmi tak.. I owszem jest taka. Nie czujesz tego?
- Co?... - Hux odchrząknął. Podniósł się podchodząc do niego.
- Kiedy wchodzisz do pomieszczenia - poprawił mu kołnierz - i jest w nim pewna specyficzna obecności. Obca. I zimno. Nie fizyczne zimno ale... Inne. Mentalne.
- Nie. Leia nie czyta naszych myśli.
- Oczywiście, że to robi. Jestem.... Zaskoczony, że o tym nie wiesz.
Poe patrzył na niego zaniepokojony.
-Muszę iść.. - mruknął i wypadł z namiotu. Naprawdę to robiła?
Hux wrócił do łóżka okrywając się kołdrą i nienawidząc siebie jeszcze bardziej niż wcześniej. Zacisnął powieki i pokręcił głową. Z jakichś dziwnych przyczyn Dameron wlókł się za nim dzień w dzień. Wyglądało to prawie jakby się przejmował. I został z nim dzisiaj. I Hux czuł się źle z tego powodu. Czuł porażkę… czuł upokorzenie. Czuł, że pokazał słabość. Że jest słaby, bo chciał żeby Dameron został na dłużej. Długo dłużej. Próbował nie myśleć o nim, ale nie miał siły iść pracować właściwie, nie miał siły się nawet podnieść. Nie widział w tym za wiele sensu. Jego praca była bezużyteczna. On był bezużyteczny. Równie dobrze mógł po prostu zostać na zawsze w łóżku. Spojrzał na Mitakę który stanął na progu namiotu. W ręku miał datapada.
- Pomyślałem... Że mógłbym z tobą posiedzieć. Jeśli nie masz nic przeciwko. - Hux miał coś przeciwko.
- Nie mam nic przeciwko - powiedział po krótkiej chwili i usiadł powoli. Mitaka skinął głową siadając przy stoliku i zajmując się dokumentami. - Dameron wydawał się zdziwiony kiedy powiedziałem mu, że Organa czyta ich myśli. Czy ty....
- Też to poczułem. Byłoby dziwne gdyby tego nie robiła. Gdyby nie wykorzystywała swoich umiejętności.
- Tak.
- Ale... Myślałbym raczej, że wszyscy są tego świadomi. Biorąc pod uwagę to na jak otwartą osobę się pozuje. - rudowłosy pokiwał głową. Miał podobne odczucia. Bardzo podobne. Organa była bardzo podoba do Rena w pewien sposób. Ren był dziecinny, rozkapryszony. Ona była... Kompetentna. I to przerażało najbardziej. Mitaka przyglądał się mu przez chwilę poczym wrócił do dokumentów. Siedzieli w ciszy. To była kolejna rzecz za, którą Hux doceniał Mitakę. Umiał milczeć. Wzdrygnął się patrząc w kierunku wejścia namiotu. Mentalne zimno. Jak dotyk zimnej stali, jak sztylet na gardle, jak lufa przy skroni. Organa weszła do namiotu. Mitaka podniósł się szybko. Hux nie zamierzał.
-Pani Generał. - Dolpheld skinął głową. Armiatge zaciągnął się. Wytrzymując wzrok Lei. Nie przestraszysz mnie.
- Mitaka zostaw nas. - powiedział po chwili. Chłopak skinął głową i wyszedł. Organa usiadła na fotelu.
- Naprawdę trudno z ciebie coś wyczytać.
- Lata praktyki. - prychnął Armitage. - Jeśli chcesz wejść mi do głowy będziesz potrzebować mojego pozwolenia. A ja nie rozdaje ich na lewo i prawo. - wyprostował się
- Byłoby łatwiej gdybym mogła to zrobić. Poznać twoje intencje. Oszczędziłoby to nam wiele nieprzyjemności... Mogłabym ci pomóc. Z tym co zrobił Ren. Przemoc zawsze zostawia ślady. W umyśle też.
-Witamy z powrotem wśród ludzi. Jak to jest musieć polegać tylko na intuicji ?
Leia uśmiechnęła się lekko rozbawiona.
- Poe ma na ciebie koszmarny wpływ... Musiałam odbyć z nim bardzo długą i trudną rozmowę...
- Nie musi pani dziękować. Taka rozmowa powinna odbyć się chyba już dawno - Mentalne zimno. Lufa przy skroni. Nie boje się ciebie. Nie boje się śmierci.
- Masz rację - Organa wstała i spojrzała na niego - Dziękuję. - powiedziała wychodząc. Hux odetchnął zamykając oczy. Położył się powoli poczuł się bardzo senny. Podejrzanie senny, ale... Poczucie bezpieczeństwa było obezwładniające. Czy to ta strona mocy, której Renowi brakowało.? Rudowłosy zasnął. Kiedy się obudził Poe siedział obok. Pilot spojrzał na niego.
- Spałeś całą noc Hugs. - uśmiechnął się pogodnie. Armitage przetarł twarz zamykając na jeszcze chwilę oczy.
- Powiedz swojej księżniczce żeby trzymała swoje umiejętności z daleka ode mnie. - syknął. Czuł się wypoczęty. Czuł, że potrzebował tego snu. Ale nie mógł znieść myśli, że ktoś z taką łatwością bez jego świadomości był w stanie go rozbroić. Uczynić całkowicie bezbronny. Nigdy więcej.
- Daj spokój Hugs. Oboje wiemy, że byłeś wykończony.
-Nie prosiłem o pomoc - warknął. Poe spojrzał na niego. Objął go i przyciągnął do siebie lekko.
- Prosiłeś. Mnie. - Armitage zacisnął usta, ale nie odsunął się. - Inaczej nie mówiłbyś mi tych wszystkich rzeczy, które powiedziałeś. I zamierzam ci pomóc.
Siedzieli przez chwilę w ciszy.
- Co powiesz na spacer Hux?... Mam dziś wolne.
Rudowłosy pokręcił lekko głową nie odzywając się. Nie był przyzwyczajony do bycia z kimś tak blisko. To było… przytłaczające, ale nie chciał się ruszać, jeszcze nie.
- Potrzymać ci latarkę nad myśliwcem?
- Po prostu przez dziesięć minut spróbuj się nie odzywać. - powiedział cicho Hux. Poe posłuchał. Wytrzymał sześć.
- A może zjesz z nami śniadanie?... - Rudowłosy westchnął zirytowany i odsunął się od niego.
- Nie sądzę żeby twoi przyjaciele byli zadowoleni z mojego towarzystwa.
- Nie jesteś taki zły Hugs. Naprawiłeś nam pół obozu. No i pomagasz. Spacer albo śniadanie wybieraj - Dameron podniósł się. Armitage westchnął. Zdaje się, że zostanie w łóżku nie było jedną z opcji.
- Spacer - mruknął sięgając po ubranie.
- Zaczekam na zewnątrz. - pilot uśmiechnął się. Hux wyszedł z namiotu ubrany, wymijając go. Poe poszedł za nim szybko. Szli w milczeniu.
- Nie najlepszy humor, hm?
- Nadal nie wiem czemu to robisz. Oprócz tego, że poleciałeś na ładne oczy Mitaki ?
- Co? Nie poleciałem na ładne oczy Mitaki, nie żeby nie miał ładnych oczu ale....
- Więc czemu? Żeby zaspokoić swój kompleks bohatera? Udowadniasz swoją wyższość moralną?
- Nie mam ... - urwał zastanawiając się - Może odrobinę. Ale odrobinę Hugs. - powiedział widząc złośliwy uśmiech rudowłosego. - Lubię cię..
- Czyżby...
- Tak. Jesteś przystojny, inteligentny, wbrew pozorom masz poczucie humoru i lubię z tobą rozmawiać. Więc możemy założyć, że pomogłem ci żeby zaspokoić kompleks bohatera, ale troszczę się bo cię lubię.
- Miałeś sobie nie wyobrażać Dameron.
- Oh daj spokój Hugs przecież dobrze się bawiliśmy i... Oh- zatrzymał się i spojrzał na niego - To była zapłata tak?... - zacisnął usta.
- Może nie jesteś takim idiotą, hm?- Hux usiadł na brzegu strumienia do którego doszli.
- Hux to nie jest... Nie jestem taki.
- Zawsze o sobie Dameron, co?... Uratowałeś mi życie. Gdybyś nie postanowił mnie tu zabrać nie żyłbym. Gdybyś nie rozpoczął swojej małej krucjaty z ratowaniem oficerów nie żyłbym. Gdybyś postanowił mnie dobić nie żyłbym. Jestem ci winien życie. I co mam powiedzieć? Dziękuję? To tylko słowo.
Poe usiadł obok.
- Byłeś szpiegiem Hux gdyby...
- Robiłem to dla siebie. I paradoksalnie dla Najwyższego Porządku. Nie dla was. A ty... Jesteś... Bardzo uprzejmym człowiekiem przyznaje. Bardzo dobrym. A ja nie mam nic.
- To popieprzone. Nie zgadzam się. Nic nie oczekuje. Dziękuję w zupełności by wystarczyło... Nie akceptuje takiej zapłaty. Nie jestem taki.
- Nadal o sobie. - prychnął Hux wyjmując papierosa. Dameron umilkł przyglądając się jak rudowłosy pali. Znów zabolało. Bardziej niż powinno. Przymknął oczy.
- Rozumiem - powiedział po chwili - naprawdę. Cokolwiek było między tobą, a Renem...
- Nie waż się. - wysyczał Hux zaciskając palce na papierosie.
- Naprawdę rozumiem. Nie chcesz się znów rozczarować więc od razu chcesz przeskoczyć do tego co znasz. Ale ja nie jestem Renem. I nie zamierzam cię skrzywdzić. I... Nie zamierzam być w takim układzie. Nie jestem taki... Jeśli... Jeśli to ma być zapłata. To jej nie chce. Jeśli miałoby to być czymś innym... Daj znać...
- Mówisz jakbyś był zainteresowany - prychnął rudowłosy odchylając się lekko.
- Jestem. I nie wiem czemu tak trudno ci w to uwierzyć.
- Naprawdę nie wiesz, Dameron? Więc może jesteś idiotą? Naprawdę chcesz żeby twoi ludzie uznali, że jesteś zainteresowany Starkillerem? Słyszałem jak o mnie mówią. Muszę przyznać, że to lepsze niż wściekły pies. Lepiej zniosą to, że od czasu do czasu się na mnie wyładowujesz niż to, że ze mną… chodzisz? Chyba tak się to nazywa. Zresztą nie jestem niczym wyjątkowym i jak już mów..
- Stop. -prychnął Poe - Teraz ja będę mówił.
Armitage wypuścił dym z ust i spojrzał na niego rozbawiony.
- Nie obchodzi mnie co sobie pomyślą.
- A powinno.
- Teraz ja mówię!
-Tak jest, sir. - Poe zacisnął usta.
- Hux. Jesteś przystojny, inteligentny, zabawny. I mam to na myśli kiedy to mówię. To mój wybór. Trudny wybór. Ale... Naprawdę moglibyśmy być czymś więcej. - spojrzał na niego. - Gdybyś chciał. Nie. - złapał rudowłosego za za nadgarstek zanim zgasił papierosa na swoim ręku - Przestań.
- Tak jest, sir.
- Hux...
- Powinienem wrócić do pracy - zgasił papierosa i wyminął go wracając w stronę obozu. Poe westchnął przecierając twarz. Rudowłosy unikał go przez kolejny tydzień, a Poe doprowadzało to do szału.
- Rozmawiałeś z Huxem?- Oparł się o biurko przyglądając się Mitace.
- Codziennie z nim rozmawiam.
- Unika mnie.
- Dał pan mu kosza, Generale.
- Nie prawda!... - Mitaka westchnął wyłączając tablet.
-Cóż... To chyba nie ma znaczenia. Czy tak czy nie... On tak to odebrał.
- Powiedziałem mu, że chce czegoś poważnego, a nie... Chorego układu.
- Dla niego nie był chory. I taki układ był jedyny co w tej chwili ma do zaoferowania więc...
- Więc dałem mu kosza.
- Tak - Mitaka wrócił do pracy.
- Mitaka. Oczy na mnie. Jak mam to naprawić? Dostaje szału jedyne co od tygodnia od niego słyszę to tak jest, sir.- Dolpheld zaśmiał się cicho. -. Z czego się śmiejesz Mitaka?
- Wygląda na to, że świetnie się bawi, sir.
- Co?...
- Wiem, że wygląda czasem na bezbronnego, ale... To Armitage Hux. Skoro pan szaleje to znaczy, że on tego chce...
- Co za podły, rudy... - mruczał Dameron pod nosem chodząc po pomieszczeniu. Mitaka wrócił do pracy. Podnosił wzrok na bruneta kiedy ten dalej przemierzał pokój.
- Skoro jedyne co pan od niego słyszy to tak jest, sir. Może... Trzeba to wykorzystać. - Dameron przystanął i spojrzał na niego.
- To nie byłoby fair. Jestem... Kriff. To wykorzystywanie mojej przewagi. To...
- On też wykorzystuje przewagę... Może nie jest na lepszej pozycji, ale...
- Ale nadal umie to wykorzystać - mruknął Dameron. - Kriff.
- Mitaka powiedz temu... - Hux urwał widząc Poego w namiocie. - Mm... Generał Dameron.
- Hux... - Poe oparł się o biurko - Mam nadzieję, że masz wolną chwilę. Mój myśliwiec potrzebuje naprawy.
Hux zacisnął zęby.
- Niedawno go naprawiałem.
- Znów tego wymaga. - podszedł do niego. - Lepiej się pośpiesz.
Rudowłosy zmrużył oczy.
- Tak, sir - wymamrotał i wyszedł. Mitaka odetchnął kiedy oboje opuścili namiot i wrócił spokojnie do pracy. Miał lekkie wyrzuty sumienia. Ale tylko lekkie.
- W czym problem Generale Dameron...?
Poe spojrzał na X-Winga z bólem. Wyjął blaster i strzelił w jedno skrzydło. Hux warknął rozdrażniony patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Został uszkodzony. Przypadkiem. Prawe skrzydło. - Armitage zacisnął mocno zęby. - Jakiś problem Hux?
- Ależ skąd. - wysyczał.
- Co się stało z sir?
- Ależ skąd SIR. - wypluł z siebie. Poe strzelił po raz drugi - Kurwa mać Dameron!
- Skończyłeś się już mną bawić Hux? Możemy porozmawiać? Jak dorośli ludzie? Czy nadal będziesz mnie ignorował? - rudowłosy zacisnął usta zirytowany.
- Jak skończę pracę - przeszedł obok trącając go ramieniem i zaczął oglądać uszkodzenia. Były nieznaczne i szybko się z nimi uporał. Znalazł Damerona we wspólnym namiocie jadalnym. Hux zwykle się tam nie zapuszczał wolał jadać sam. Usiadł na przeciwko pilota wyprzedzając FN-2187.
- Hej!... - Fin spojrzał na niego wściekle. - To moje miejsce. - warknął.
- Nie zauważyłem żeby było podpisane. - odpowiedział chłodno Hux nie ruszając się.
- Posłuchaj mnie ty… - Rudowłosy przesunął ręką po stole zniecierpliwiony i podniósł się, z satysfakcją stwierdzając, że jest nieco wyższy od byłego szturmowca.
- Kontynuuj. -założył ręce za plecami - Chętnie posłucham co masz do powiedzenia, FN-
- Mam. Na. Imię. Fin. - syknął
- A ja jestem Najwyższym Przywódcą. O. Wybacz. Mówiłeś poważnie. Myślałem, że rzucamy w siebie absurdami.
- Hux przestań. - Dameron podniósł się - Fin. Odpuść. Proszę. Muszę z nim porozmawiać.
- Byłeś taki obiecujący… Wiesz, że był najlepszy w programie?
- Hux.
- Ale jak zwykle zawiódł czynnik ludzki… Byłeś największym rozczarowaniem Phasmy. - Fin zacisnął ręce w pięści przyglądając się mu.
- Fin. Proszę. Hux siadaj i przestań go prowokować. - warknął pilot. Hux zerknął na niego, rozłożył ręce patrząc na byłego szturmowca i usiadł. Dameron spojrzał na przyjaciela. - Fin. - mężczyzna odwrócił się bez słowa i zostawił ich. Poe wziął oddech i spojrzał wściekle na Huxa. - Musiałeś? Zostaw go w spokoju.
- To zdrajca.
- Ty też jesteś zdrajcą według swoich standardów.
- Zdradził mnie. Osobiście. Ja nadzoruje program. Ja nad nim pracuje.
- Nadzorowałeś. Pracowałeś. - poprawił go Poe biorąc kolejny oddech. - Więc porywanie dzieci i pranie im mózgów to twoje drugie hobby.? - Kriff. W co on się wpakował.
- Nie powiedziałbym, że to hobby raczej nieprzyjemny obowiązek zrzucony na moje barki po śmierci ojca. Program był jego oczkiem w głowie. - cóż. Przynajmniej tyle.
- Dobrze. Skończyłeś już z dąsaniem się, Hux? Nie będę dłużej grał w twoją gierkę.
Rudowłosy zaciągnął się mierząc go wzrokiem.
- Z czym masz problem Dameron? Rozmawialiśmy. Sądziłem, że oboje doszliśmy do porozumienia, że nie mogę ci dać tego czego byś ode mnie chciał i nie chcesz tego co dać mogę. Więc... Koniec.
- Nie chciałem tego kończyć liczyłem że..
- Że co? - Rudowłosy zabrał mu ciastko z talerza. - miałeś rację we wszystkim. Pozwól, że wyłożę ci to jeszcze prościej. Nie jestem w stanie być z kimś w związku. Jedyne co mogę zaoferować to seks. Ale ty tego nie chcesz, a przynajmniej nie bez czegoś... Głębszego jak sądzę. Więc tak to się kończy, generale Dameron.
-Przestań. Wiem, że denerwujesz mnie przez ostatni tydzień nie dlatego, że tak to się kończy. Czego chcesz...?
- Problem tkwi w tym czego TY nie chcesz.
-Chcę cię Armitage - Hux poczuł dreszcze wzdłuż kręgosłupa. To było dziwne. Słyszeć te słowa z ust Poe Damerona. Pilota Ruchu Oporu. Dziwnie satysfakcjonujące.
- To nieprawda. - prychnął -Gdyby tak było zaakceptowałbyś że... Nie mogę dać więcej. - rudowłosy potarł powoli środek czoła. To musiała być nieprawda.
- Chciałbyś żebym nie zwracając uwagi na własne pragnienia zgodził się na przygodny seks i ignorował wszystko inne? Kto jest teraz egoistą Hux ?
- Nadal ty. Wiem czego pragniesz Dameron - Hux nachylił się do niego lekko - i te pragnienia są zbieżne z moimi po prostu mamy inny pomysł na ich realizację... I... Wcale nie powiedziałem, że masz ignorować wszystko inne. - Odchrząknął poprawiając rękawiczki i za wszelką cenę próbując pozostać obecny. - potrzebuję cię, Dameron. - powiedział cicho. Poe wpatrywał się w jego puste spojrzenie. Mógł się tylko domyślać jak dużo kosztowały go te słowa. - Ja... Potrzebuje żebyś był. Od czasu do czasu.
- Byłbym przeszczęśliwy gdybym mógł być. Ale musisz zrozumieć, że to cholernie boli Hux - wysyczał - Cholernie boli kiedy każesz mi wyjść. Cholernie boli kiedy wydajesz się obojętny. I cholernie boli kiedy się krzywdzisz. Cholernie boli kiedy mówisz, że jedyny powód dla którego poszedłeś ze mną do łóżka jest zapłata.
Hux uniósł brew.
- Widziałeś się w lustrze Dameron? Jesteś - urwał zdając sobie sprawę że mógłby pożałować tych słów. To byłoby upokarzające. Poe uniósł brew.
- Jaki...?
- Niebrzydki.
- Daj spokój Hux nie to chciałeś powiedzieć. - rudowłosy skrzywił się patrząc w bok i wrócił wzrokiem do niego.
- Oszałamiający.
- Cóż więc jest nas dwóch.
- Dwóch którzy uważają cię za oszałamiającego? Wiedziałem że masz duże ego, ale
- Zaraz ci przyłoże Hux - warknął- Ty jesteś oszałamiający.
- Tak? A sądziłem, że jestem blady, wychudzony i rudy...
- Uwielbiam twoje włosy Hux. - Armitage prychnął - Naprawdę. O co znów chodzi? Wybacz, że przeszkadzam ci w twoim festiwalu nienawiści do samego siebie, ale są... Kriff naprawdę piękne. I wyjątkowe. Na Yvin 4 nigdy takich nie widziałem. Więc o co chodzi...
Rudowłosy wzruszył ramionami.
- Mój ojciec miał ciemne włosy jego żona blond. - Dameron przygryzł wargę. Tak... To miało więcej sensu.
- Więc... Które z nich…
- Mój ojciec. Z kobietą która pracowała w ich kuchni. Miała długie rude włosy. Dużo mieszkańców Arkanis tak wygląda. Ale u mnie to był tylko pretekst do kolejnych upokorzeń. Zresztą jeśli chodzi o Najwyższy Porządek niewielu ludzie uważa to za atrakcyjne.
- Cóż. Ja uważam. A Najwyższy Porządek jest w rozbiciu. Może powinni przemyśleć swoje ideały - mrugnął do niego i przysiągłby, że Hux poczerwieniał zmieszany. Poe przesiadł się i usiadł obok.
- Dobrze. W porządku. Niech ci będzie Dameron
- To powiedz to.
- Co?
- Że jesteś oszałamiający. - Armitage zacisnął usta zirytowany. -Hux. Proooszę
- Jestem oszałamiający.
- Nigdy nie słyszałem nic bardziej nieszczerego.
- Sam chciałeś.
- W porządku. Popracujemy nad tym, ale mnie wierzysz prawda? Że uważam cię za oszałamiającego. - Hux westchnął wywracając oczami.
- Tak - Prychnął - Wierzę.
- No no...
- Ale wierzę też, że jesteś szaleńcem i idiotą
-To pominiemy. Skoro ustaliliśmy już, że oboje jesteśmy oszałamiający. Że chcesz mnie, a ja chcę ciebie. Musimy zrobić coś z tym, że kiedy mnie wyrzucasz albo mówisz takie bzdury jak ostatnio czuje się jak prostytutka. Czy ty się śmiejesz?
- Odniosłem wrażenie że lubisz być poniżany Dameron - tym razem Poe się zaczerwienił. A wolałby nie.
- To co innego Hux i dobrze o tym wiesz.
- Dobrze. Możesz zostawać na noc.
- Co?
- Możesz zostawać na noc. To powinno pomóc prawda? I tak widziałeś już w jak żałosnym i upokarzającym bywam stanie więc...
- To nie było ani żałosne ani upokarzające Hux.
- Twierdzę inaczej. I nie zamierzam o tym teraz dyskutować. Moja propozycja powinna rozwiązać twój problem.
- Tak... Na pewno pomoże - mruknął. Skinął powoli głową. To wszystko było dziwne. I wcale nie poczuł się lepiej. To nie powinno tak wyglądać. - Dobrze. Myślę, że... Moglibyśmy spróbować. - powiedział niepewnie.
- To nie wszystko.
- Słucham?
- Ty możesz stawiać warunki a ja nie?... Ustąpiłem. Ty też powinieneś.
- Ale... Tak jasne. Oczywiście, że tak przecież... To oczywiste. Nie sądziłem po prostu... Nie mówiłeś że coś ci nie pasuje. - Hux uniósł brew.
- Nie? Nie mówię ci za każdym razem żebyś się nie interesował?
- Nie przestanę się tobą interesować, twoim zdrowiem. Zależy mi na tobie i chce ci pomóc.
- Kiedy powiem, że masz przestać przestajesz drążyć to chyba łatwe...
Poe skinął głową.
- Dobrze.
- I musisz mniej mówić. Wykończy mnie to. - Poe zaśmiał się cicho - Nie żartuje Dameron. Potrzebuje ciszy. Jak będziesz paplał znajdę ci kaganiec... -Hux uśmiechnął się pod nosem obserwując go - A ty nie będziesz na to narzekał prawda? - Odsunął się kiedy Poe próbował go pocałować. - Tu są ludzie Dameron. Masz się zachowywać. Założę się, że lizałbyś zachwycony moje buty gdybym ci kazał, prawda?
-Kriff Hux. I to ja mam się zachowywać ?- prychnął brunet czując rękę Huxa na swoim udzie. Rudowłosy uśmiechnął się rozbawiony podnosząc się - Gdzie idziesz? - wykrztusił Poe patrząc na niego.
- W przeciwieństwie do ciebie mam pracę.
- Chyba mnie tu nie zostawisz? Kriff oczywiście, że zostawisz. - zacisnął usta patrząc na rozbawionego Huxa, który szedł już do wyjścia.
- Do wieczora, Dameron!... - rzucił rudowłosy na odchodnym.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro