Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Punkt widzenia

Nie ma dobra i zła. Nie ma też dobrych i złych ludzi. Są po prostu ludzie i ich wybory. Wybory też nie są ani złe ani dobre. Dzielą się jednak na trudne i łatwe. Jak odróżnić trudny wybór od łatwego ? Cóż... Jeśli wychowałeś się na planecie stawiającej opór opresji. Wśród ludzi silnych, świadomych, mądrych i kochających, którzy dbają o siebie nawzajem. To dołączenie do Ruchu Oporu jest wyborem łatwym. Wręcz oczywistym. Jeśli wychowałeś się na planecie z Imperialnymi tradycjami, wśród byłych oficerów, wśród ludzi, którzy poświęcili życie pracując nad przywróceniem świetności Imperium. To dołączenie do Najwyższego Porządku jest wyborem łatwym. Jeśli wychowałeś się na planecie ogarniętej wojną, zastraszonej, gdzie na ulicach panuje chaos, a w sercach ludzi zawiść. I nie wiadomo kogo bać się bardziej żołnierzy w mundurach czy współobywateli. To dołączenie do Ruchu Oporu jest wyborem trudnym. Ale właściwym. Od tego wyboru zależy to czy przeżyjesz. Jeśli wychowałeś się na planecie pełnej hipokryzji, fałszywej arystokracji w rodzinie wojskowych. Z przemocowym ojcem alkoholikiem dumnie noszącym mundur, który całe życie poniżał cię i upokarzał. To dołączenie do Najwyższego Porządku jest wyborem trudnym. Ale właściwym. Od tego wyboru zależy to czy będziesz dalej żyć. I jak. Oczywiście istnieją też decyzję podjęte pod presją lub wymuszone. One też są trudne, ale podobnie jak każdy wybór mają swoją wagę. Skąd wiedzieć ile waży nasz wybór? Wybór tego co zjeść na śniadanie może być wyborem łatwym i lekkim dla kogoś komu nie brakuje pożywienia. Dla kogoś kto głoduje staje się ciężki i trudny. Wybory więc zależą także od perspektywy. Z perspektywy Huxa jego życie było pełne trudnych wyborów, których waga powinna była przygnieść go do ziemi i zabić. Z perspektywy Poe życie Huxa było pełne wyborów łatwych, których waga powinna była go zabić. A na pewno należało go ukarać. Bo Hux był mordercą. Był złym człowiekiem. I chociaż Poe nie wierzył, że ludzie dzielą się na dobrych i złych to był w stanie uwierzyć, że Generał Hux był człowiekiem złym. Zapomniał jednak, że życie nie jest binarne i nic nigdy nie jest tylko czarne albo tylko białe. I że wszystko zależy od perspektywy.  Przypomniał sobie o tym patrząc na krew rozlewającą się po podłodze, w którą nieostrożnie wdepnął. Przypomniał sobie o tym patrząc jak młody oficer Dolpheld Mitaka dopada do rudowłosego leżącego na ziemi i w panice próbuje go obudzić.  Przypomniał sobie o tym widząc Generała Huxa leżącego w kałuży własnej krwi. Przypomniał to sobie patrząc na jego poszarpany mundur, obserwując jego płytki oddech i czując przyprawiający o mdłości metaliczny zapach krwi.
- Żyje! - Mitaka odetchnął, ale wcale nie wyglądał na uspokojonego - Generale. - przełknął ślinę. Podniósł wzrok na Damerona. - Sir! Proszę o pozwolenie na wezwanie zespołu medycznego. - desperacja ziała z jego jasnych oczu. - Sir. - powiedział błagalnie.
Dameron stał nieruchomo patrząc na zmasakrowane ciało  Huxa. Czemu? Czemu Kylo Ren postanowił torturować jednego ze swoich Generałów? Czemu postanowił wyżyć się na nim aż tak? Bo Hux był już po drugiej stronie bardziej niż jedną nogą.
- Sir proszę... J-ja... Zrobię wszystko co trzeba. - głos mu się załamał - Udzielę wszelkich informacji... Tylko proszę wezwać zespół medyczny jakikolwiek. Kogokolwiek.
Poe otrząsnął się z trudem przełykając ślinę. Jego życie też było pełne wyborów. Zazwyczaj trudnych. Ale wezwanie zespołu medycznego do zmasakrowanego człowieka nie powinno być trudne. To powinien być wybór łatwy, nie ważne kto przed nim leżał. Nawet jeśli był to morderca. Nawet jeśli był to zbrodniarz wojenny. Nawet jeśli zostawienie go tu na śmierć byłoby o wiele łatwiejsze.
- Macie zespół medyczny ? - odezwał się w końcu.
- Tak sir!. Proszę pozwolić ich wezwać. Oddział medyczny nie ucierpiał w trakcie walk. Proszę.
Poe skinął głową i podał mu kom dając przedtem znać  Finnowi żeby przepuścili oficerów medycznych. Wziął oddech opierając się plecami o ścianę i słuchając jak Mitaka wzywa medyków. Przetarł twarz zdenerwowany. Dolpheld oglądał ostrożnie rany Huxa próbując znaleźć źródło krwawienia, jednocześnie  odpowiadając na pytania oficera medycznego, który był w drodze. Poe obserwował jak po chwili wpada do środka celi rzucając torbę na ziemię. Za nim toczył się droid BB-9, dostosowany do celów medycznych. Poe bezwiednie pomyślał o BB-8. Marzył żeby wrócić już na Ajan Kloss. To był ostatni dryfujący niszczyciel którego ewakuowali. Po bitwach część okrętów Najwyższego Porządku z uszkodzonymi systemami i niesprawnymi kapsułami ratunkowymi stała się dryfującymi pułapkami. Obsługa okrętów czekała tylko aż padną systemy podtrzymujące życie. Czekali na śmierć. Poe wzdrygnął się przypominając sobie jeden z wraków, na który weszli zbyt późno. Cały okręt stał się cmentarzyskiem. Wszędzie leżały trupy obsługi. Część się udusiła, część odebrała sobie życie. Dameron nigdy już nie chciał być świadkiem czegoś podobnego. Chociaż nie był pewien czy widok zmasakrowanego Huxa nie było gorszy. Oficer medyczny zakładał mu maskę tlenową i opatrywał rany mówiąc Mitace co robić żeby pomóc. Poe odchrząknął i podszedł do nich.
- Mogę się jakoś przydać?... - zapytał cicho.
- O ile nie ma pan w kieszeni zbiornika z bactą to nie sądzę. - stwierdził medyk podnosząc się - Jeśli szybko do niego nie trafi... To cóż... Lepiej żeby go pan dobił Komandorze. Oszczędzi mu pan paskudnej śmierci.
Dameron zamarł czując jak zaciska mu się szczęka. Czy zabicie wroga jest łatwym czy trudnym wyborem? Pokręcił głową przełykając ślinę. Nie. Nie dobije bezbronnego i rannego człowieka. Ruch Oporu tak nie postępuje. Generał Ruchu Oporu nie powinien tak postępować. Przyjął awans jak karę. Nie czuł się dobrze jako osoba o takiej odpowiedzialności. Osoba, która musiała teraz zajmować się nie tylko lataniem, ale polityką i papierami. Dlatego nie zamierzał poprawiać oficera. Nie miał w kieszeni zbiornika z bactą, ale na Ajan Kloss był jeden sprawny.  Spojrzał na Mitakę, który schował twarz dłoniach.
- Można go przenosić?
- Nie, ale to nie ma znaczenia. Jeśli będzie tu leżał i tak umrze. Stół operacyjny i zbiornik z bactą to jego jedyną szansą.
- Mamy zbiornik z bactą na... - urwał. - to pół godziny lotu. Jeśli macie coś sprawnego w hangarze. - Mitaka spojrzał na niego z nadzieją.
- Upsilon..- szepnął- Jeden Upsilon jest w całości. Jest nienaruszony - powiedział szybko. Dameron pokiwał głową.
- Warto spróbować. Jeśli macie tam chirurga to lepiej go uprzedzić. Oczywiście jeśli... Zamierza pan go ratować Komandorze.
Poe zacisnął rękę na komunikatorze. Ratowanie człowieka to powinien być łatwy wybór. Oczywisty wybór.
- Jak się nazywacie oficerze?
- Welth. Kapitan Quinn Welth. Jestem przełożonym oddziału medycznego.
- Proszę go przygotować do lotu Kapitanie Welth. Będę czekał w hangarze. Moi ludzie odeskortują was kiedy będziecie gotowi.
Kiedy wyszedł z pokoju przesłuchań, poczuł ulgę. Od czasu kiedy sam był przesłuchiwany przez Rena miał awersję do takich pomieszczeń i do sprzętu który się tam znajdował. Wziął oddech wywołując Fina
- Fin..
- Poe.
- Fin
- Nie brzmi to najlepiej Generale.
-Musicie sami dokończyć ewakuację. Muszę wracać na Ajan Kloss.
- Co? Coś się stało ?
- Powiedzmy. Zabieram Upsilona z hangaru. Wytłumaczę później. Śpieszę się. - rozłączył połączenie. Przygotował prom sprawdzając czy faktycznie nie jest uszkodzony. Welth i Mitaka z rannym Huxem dołączyli bardzo szybko.
- Koc termiczny Kapitanie. Powinien być gdzieś na promie.
- Tak - powiedział szybko Mitaka rozglądając się za standardowym zestawem pierwszej pomocy. Znalazł go i wyciągnął koc. Poe zaczął startować. Obejrzał się na nich. Hux trzasnął się pod kocem. Dameron zsunął z ucha jedną słuchawkę.
- Co z nim?...
- Zaraz. - mruknął Welth przeglądając zestaw ze statku. Westchnął niezadowolony i wstał siadając na drugim fotelu. - Źle. Szok, trochę złamań, poparzenie, na moje oko od miecza świetlnego, gorączka, uszkodzenia wewnętrzne są niepokojące. Na pewno dostał też jakiś koktajl stymulantów do przesłuchań. To te substancje, które potęgują ból i zapobiegają omdleniom. Nie mam nic przeciwbólowego co by zadziałało i jednocześnie nie spowodowało więcej szkód.
Dameron zerknął na niego czując jak żołądek podchodzi mu do gardła.
- Więc on nadal...
- Jest przytomny na tyle żeby czuć ból. Ale raczej nie na tyle żeby rozumieć co się wokół niego dzieje.
- Wiecie czemu go przesłuchiwali?... - Welth pokręcił głową ocierając ręce z krwi w mundur.
- Nie. To było nagłe. - Mitaka też mu tak powiedział. Jednego dnia generał był na mostku drugiego już w celi. - Pryde mówił, że Najwyższy Przywódca nie był zadowolony z jego ciągłych porażek. Jedyne co mogę powiedzieć... - kontynuował Welth - to to, że to raczej nie było przesłuchanie. Może zaczęło się jako przesłuchanie, ale potem...
- Potem co?...
Welth wzruszył ramionami.
- Potem chodziło już tylko o to żeby cierpiał - obejrzał się na Huxa. - Celem przesłuchania jest wydobycie informacji. On nie mógłby się nimi podzielić w takim stanie...
- Więc torturowali go dla zabawy...? To nie pasuje nawet do Rena.
- Nie dla zabawy, ale być może... Za karę?
- Generale Dameron wytłumaczysz mi co znowu wymyśliłeś? - odezwała się Rey w jego komie.
- Wybacz Rey, mam coś pilnego. - Musiała być wściekła. Rzadko używała jego rangi, ale od kiedy szala zwycięstwa zaczęła przechylać się na ich stronę Rey była chodząca bombą zegarową. Zresztą nie tylko ona. Nerwy puszczały wszystkim, byli tak blisko…
- Rozumiem już dlaczego tak irytujesz Leie. Loren mówił, że kazałeś mu przygotować namiot medyczny i zbiornik... Coś się stało?
- Można tak powiedzieć?
- Poe!
- Wolałbym ci to powiedzieć osobiście.
- Wolałabym to wiedzieć teraz!... - pilot przygryzł wargę.
- Jeden z oficerów jest ciężko ranny. Z jakichś powodów Ren zamknął go i torturował. Zabieram go do nas...
- Jesteś pewien, że... - Głos Rey trochę złagodniał.
- Miałem go zostawić na śmierć? Albo może dobić? - prychnął.
- Nie. Oczywiście że nie Poe... Dobrze. Mogłeś od razu powiedzieć zajrzyj do mnie jak wrócisz. - rozłączyła się. Dameron odetchnął. Dzięki galaktyce nie spytała co to za oficer.
- Gratuluję awansu, Generale Dameron.- powiedział Welth dość neutralnym tonem. - Powinien był mnie pan poprawić.
- Nie zależy mi na tym. - powiedział szybko Dameron - I nie było takiej potrzeby. Będziemy za parę minut  - założył z powrotem słuchawkę kończąc rozmowę. Westchnął przecierając oczy. Nie spał drugą dobę z rzędu i wcale mu to nie służyło.

*******
Hux przeżył. Co do Damerona to on ledwo uszedł z życiem kiedy jego przyjaciele dowiedzieli się kim konkretnie był ranny oficer.  Ewakuowanym z okrętów personelem zwykle zajmowały się już siły Nowej Republiki. A Poe przywiózł rannego Huxa i dwóch oficerów do ich bazy. Bez uprzedzenia.
- Generale Dameron - Organa stanęła na wejściu namiotu. Poe zacisnął usta.
- Nie mogłem go po prostu zostawić na śmierć... - kobieta podeszła do nich powoli. Byli teraz równi rangą, ale Poe nadal czuł się przy niej mały. Wiedział, że widzi w nim dowódcę i desperacko próbował sprostać zadaniu, ale zdaje się, że popełniał tylko błąd za błędem.
- Wiem. - skinęła głową siadając. -To było ważne. Postąpiłeś tak jak uznałeś za słuszne. I wszyscy to uszanujemy. - zmierzyła ich wzrokiem - Jednak musimy zdecydować co teraz.
Dameron wziął oddech.
- Rozmawiałem z Lorenem. Welth asystował przy operacji Huxa. Loren był pod dużym wrażeniem. Stwierdził, że przydałby nam się kompetentny drugi medyk. I ma rację.
- Kazałam zamknąć Mitakę i Weltha. Nie możemy im ufać... A przynajmniej jeszcze nie. Może jeśli będą współpracować...
- Gdyby nie chcieli współpracować nie byłoby ich tu.
- Są tu nie z troski o galaktykę tylko z troski o Huxa. Tak zakładam.
-Skoro są do tego zdolni to już coś znaczy...
- Na razie pozostają zamknięci. Nie możesz pochopnie podejmować takich decyzji Poe. Podziwiam twoją wiarę w ludzi, ale czasem jesteś zbyt naiwny. Idź. Wyśpij się. Przemyśl to. Jutro porozmawiamy.
Dameron chciał coś powiedzieć, ale umilkł. Nie wiedział co miałby powiedzieć. Że mają ich wypuścić? Pozwolić swobodnie poruszać się po bazie? Nie, nawet on wiedział, że na razie to zbyt duże ryzyko. Więc posłuchał. Wyszedł z namiotu i wrócił do siebie. Zasnął kiedy tylko opadł na łóżko.
****
Leia zdecydowała, że to on powinien porozmawiać z oficerami. Nie miał siły się kłócić. Wszedł do namiotu niechętnie. Mitaka i Welth byli przykuci kajdankami do jednej z metalowych poręczy. Nie spali. Welth rzucił Dameronowi tak pogardliwe spojrzenie, że Poe miał ochotę zawrócić. Mitaka wyglądał raczej na przybitego i zmęczonego. Dameron odchrząknął
- Wybaczcie... - Poe nie wiedział czemu czuł się w obowiązku żeby ich przepraszać, ale nie zdążył ugryźć się w język. - Nie przewidziałem, że...
-Bez obaw Generale my przewidzieliśmy. Było dość oczywiste, że nie pozwolicie nam chodzić wolno po waszej tajnej bazie...
- Tak.. um...
Welth uniósł brew patrząc jak brunet rozgląda się po namiocie.
- Pomóc w czymś Generale?... - czemu za każdym razem brzmiało to jak obelga? Dameron odchrząknął cicho.
- Muszę z wami... Porozmawiać.
- To bardzo dyplomatyczne określenie na przesłuchanie, G...
- Dameron. Jeśli już musisz dodawać coś na końcu zdania. - przerwał mu zirytowany.
- Cóż Dameron. Pomogę ci. Usiądź, wyglądaj groźnie i zadaj swoje pytania. To nie takie trudne. No chyba, że wolisz coś bardziej ekstremalnego. Wolisz bić rękami czy czymś się wspomóc?...
- Nie będziemy was torturować.
- Jak łaskawie.
- To nie Najwyższy Porządek.
- Więc lepiej wymyśl jakąś dobrą motywację. Masz ładne oczy, ale nie wystarczająco żeby zdradzić ci tajemnice Najwyższego Porządku. - Czemu Poe myślał że będzie prościej?
- Miło, że uważasz że mam ładne oczy. Ale nie jesteś w moim typie.- Nie da mu się sprowokować.
Welth uśmiechnął się rozbawiony.
- Jaka szkoda. Już planowałem ślub.
Tym razem Dameron nie powstrzymał prychnięcia. Punkt dla Kapitana Weltha. Spoważniał jednak szybko patrząc na datapada. Model Najwyższego Porządku, skradziony.
- Em... Takie związki raczej nie są pochwalane prawda? - odchrząknął - Znaczy w Najwyższym Porządku.
Twarz Weltha zastygła, zacisnął usta i umilkł. Wydając się nagle bardziej ponury niż Mitaka.  Właściwie nie poszło tak źle. Mitaka współpracował i nie opierał się wcale i Dameron wierzył mu kiedy mówił, że nie zna odpowiedzi na jakieś pytanie. Welth głównie milczał. Wtrącił się raz albo dwa razy w słowotok Mitaki nie patrząc na Poe. Kiedy skończyli było już południe. Dameron postanowił nie nadużywać swojego szczęścia zdając więcej pytań Welthowi. Wstał odstawiając krzesło.
- Na pewno zaraz dostaniecie coś do jedzenie i postaram się żeby pozbyli się tych kajdanek nie sądzę żeby były konieczne.
- Dziękujemy.
- Mnie w to nie mieszaj, Mitaka.
- Lubi pan kajdanki, Kapitanie?- Dameron znów nie zdążył ugryźć się w język. Nie spojrzał nawet na Weltha wiedząc, że pewnie zabija go wzrokiem i wyszedł szybko z namiotu.
- Co za dupek. - prychnął Quinn.
- Jest uprzejmy. I chcę pomóc. Powinien pan to bardziej doceniać Kapitanie. Mogli nas rozstrzelać.
- No proszę Dolpheld. Już zrobił się z ciebie Rebeliant?... - spojrzał na niego.
- Nie sądzę żebyśmy mieli inne wyjście niż z nimi współpracować, Kapitanie. I nie chcę... Nie chcę żeby przez nasz upór ucierpiało zdrowie generała Huxa.
- Proszę cię. Żołądek mu się przewraca na samą sugestie, że mógłby nas torturować. Nie zrobi nic Huxowi żeby wywrzeć na nas presję. Jak mówiłeś. Jest uprzejmy.
- On tak. Ale ludzi którzy nas skuli i tu zostawili już nie do końca...
- Mh... - mruknął Welth krzywiąc się. - Poza wszystkim innym skąd wiesz, że Generał Hux chciałby jeszcze żyć?...
******
Od dwóch tygodni Poe próbował odnaleźć się w nowym położeniu. Udało mu się przekonać Organe, że Mitaka i Welth będą bardziej przydatni wolni niż uwięzieni. Welth w namiocie medyczny, a Mitaka... Cóż. Był analitykiem co trochę utrudniało sprawę, bo Organa kategorycznie zabroniła udostępniać im jakiekolwiek dane i dokumenty. Poe posłuchał. Połowicznie. Szybko zorientował się, że Dolpheld zna się na dokumentach. Na tym czego Dameron tak bardzo nienawidził. Przekonał Leie, że najlepiej będzie jeśli Mitaka pomoże mu w pracy. Oczywiście bez ujawniania danych i dokumentów, ale jako, że Poe miał problem przede wszystkim z danymi i dokumentami to postanowił zaryzykować. Jako generał dostał nawet własne biurko. Które szybko stało się biurkiem Mitaki i brunetowi to odpowiadało. Pilnował tylko żeby nikt go tam nie zobaczył. Oparł się o regał pijąc kaf i obserwując jak Mitaka przesuwa kolejne strony na datapadzie.
- Często to robiłeś?...
- Dokumenty ?- podniósł na niego wzrok - Generał Hux też nie był ich wielkim fanem. Nie jest. - poprawił się błyskawicznie, przygryzając wargę.
- Chyba ci na nim zależy.
- Ja... Wiele dla mnie zrobił. - spojrzał na ekran. Poe odchrząknął.
- Spodziewałem się raczej, że... Um.. uwielbia dokumenty... No wiesz wygląda na takiego sztywniaka, który byłby zadowolony z dobrze wypełnionego stosu dokumentów.
- Był z tego zadowolony pod warunkiem, że nie były wypełnione przez niego. Tak samo jak pan, Generale. - zerknął na niego trochę rozbawiony. Dameron odchrząknął.
- Punkt dla ciebie - mruknął upijając łyk.- Więc co robił... W wolnym czasie?
- Nie wiem, sir. Nie spędzałem z nim jego czasu wolnego i nie sądzę żeby miał go dużo. Pracował. Bardzo często bez przerw. Przez ostatnie dni do zniszczenia okrętu nie spał więcej niż godzinę... Zakładam, że w celi też nie miał na to okazji...
- Huh... Bierzecie tam coś?... Braliście znaczy?... Pewnie nie był jedynym który nie spał.
Mitaka odchrząknął wzruszając ramionami.
- Stymulanty są... Powszechne wśród oficerów na Niszczycielach. - Poe pokiwał powoli głową. Kolejny powód żeby pierdolić Najwyższy Porządek.
- Cóż... Powinieneś odpocząć. Pracujesz cały dzień i nie widziałem żebyś dziś coś jadł - zmrużył oczy.
- Jadłem tutaj. Poprosiłem Kapitana Weltha żeby przyniósł mi obiad...
- Wiesz, że możesz zjeść z nami Mitaka.
- Nie czuje się na siłach żeby... - urwał. Ale Dameron wiedział o co chodzi i wcale się nie dziwił. Nie mógł zajmować się każdym spojrzeniem ani każdym wyzwiskiem, które padało w stronę ich nowych sojuszników. Bo tak było. Mitaka i Welth byli sojusznikami. Ale nie wszyscy potrafili się z tym pogodzić. Poe był ciekawy jak ktoś taki jak Mitaka wylądował w Porządku. Bo Kapitan nie wyglądał ani na fanatyka ani na mordercę ani na sadystę. Ale nie chciał pytać. Pokiwał tylko głową.
- Rozumiem. Następnym razem ja ci coś przyniosę...
- Jest pan Generałem. Zwykle nie noszą obiadów za podwładnymi. Powinien się pan przyzwyczaić, sir. - Poe westchnął kiwając głową.
- Pewnie masz rację.- mruknął - Cóż... Skoro jestem generałem... To idź odpocznij i to nie podlega dyskusji.
Dolpheld uśmiechnął się lekko i skinął głową
- Tak, sir
Dameron westchnął dopijając kaf i skierował się w stronę namiotu medycznego. Przystanął widząc Huxa na jednym z łóżek. Welth stał przy nim z medycznym datapadem.
- Wyjęliście go?- spojrzał na Lorena, który stanął obok.
- Parę godzin temu. Jest stabilny.
- Kiedy będę mógł z nim...
- Daj mu chociaż parę dni Dameron. Nie sądzę żeby był w stanie wydusić z siebie coś sensownego przez najbliższy tydzień, a ty chcesz go przesłuchiwać.
- Nie mówię o przesłuchaniu tylko o rozmowie...
- Dam ci znać. - mruknął.
Poe westchnął przyglądając się przez chwilę Huxowi. Nigdy właściwie nie miał okazji zobaczyć go z bliska. Nigdy wcześniej nie widział z bliska rudych włosów. Poe pokręcił szybko głową i odwrócił się do wyjścia. Przystanął na chwilę i obejrzał się na Huxa. Czemu... To pytanie nadal nie dawało mu spokoju, a jedyna prawdopodobna odpowiedź prześladowała go po nocach. Był jeden powód, dla którego osobiście zgodził się latać od niszczyciela do niszczyciela i prowadzić ewakuację. Szukał szpiega. Szukał człowieka, który przestał się do nich odzywać parę miesięcy wcześniej, ale bez którego nie wygraliby wojny. Pokręcił jeszcze raz głową. Nie. Nie możliwe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro