Na skraju
Hux nienawidził w życiu wielu rzeczy. Od kiedy był na Yavin IV nienawidził budzić się sam w środku nocy. Mruknął zirytowany podnosząc się z łóżka i naciągnął coś na siebie. Wszedł do salonu. Zastał tam Poe i Kesa wpatrzonych w holoprojektor.
-Co się stało?- mruknął siadając obok.
- Zamieszki na Lothal.
- To spory kawałek stąd. Jestem pewien, że tutaj nie dotrą – spojrzał na niego wymownie.
- Nowa Republika otworzyła ogień. Cywile zaatakowali ich statki i dyplomatów. Są ofiary.-
Rudowłosy wywrócił oczami.
- Chcieli zamknąć kopalnie?
- Tak. Nie rozumiem. Przecież Najwyższy Porządek wykorzystywał tych ludzi. Ledwo im płacili... Czemu... – Hux prychnął cicho.
- I co mają zrobić teraz? Znaleźć inną pracę? Gdzie? Będą głodować Poe. Będą umierać z głodu. Najwyższy Porządek nie płacił dużo, ale płacił... Oni nie mają alternatywy. Nie masz pojęcia jak było na Zewnętrznych Rubieżach kiedy rządziła twoja wspaniała Nowa Republika... – podniósł się.
- Gdzie idziesz?
- Spać... Nic nie zmienisz oglądając masakrę. – Poe patrzył za nim przez chwilę i wrócił wzrokiem do holo. Zamieszki. Przez kolejne tygodnie to słowo powtarzało się coraz częściej. Aż wkrótce przerodziło się w walki. Walki o niezależność. Walki o Nową Republikę. Walki dla Nowej Republiki.
*******
Armitage zaciągnął się papierosem oparty o drzewo. Podniósł wzrok na Poe.
- Musimy porozmawiać – powiedział cicho.
- Hux jeśli chodzi o ten myśliwiec to nie ma mowy jest za ...
- Ciii... – rudowłosy pociągnął go do siebie uciszając – Dostaniesz ten myśliwiec i to nie podlega dyskusji Poe.
-Hux...
- Musimy porozmawiać o czym innym... Czymś poważnym.
- Myśliwiec to bardzo poważny temat Hux.
- Poważniejszym... – zamknął oczy opierając głowę na jego ramieniu.
- No to mów. – zabrał mu papierosa i zaciągnął się.
- Słyszałeś o projekcie Starlink? – Poe spojrzał na niego i pokiwał głową
- To... Ten pomysł żeby utworzyć komórkę złożoną z byłych oficerów Porządku pod kuratelą Republiki? Miałoby pomoc w rozbrajaniu starych baz, broni, bezpiecznie rozwiązać program szturmowców... I całą reszta. Mówią, że uspokoiło by to zamieszki.
-Tak. I cała reszta. Ja... Nie mogę tu zostać Poe – powiedział.
Pilot westchnął wypuszczając dym i spojrzał na niego.
- Wiem.
- Wiesz?
- Każdego dnia kiedy widzę holo z walk, kiedy słucham o kolejnych maruderach albo o jakieś zapomnianej bazie lub kopalni. Kiedy słucham ile ofiar nadal pochłania ta wojna to myślę sobie... To wiem, że powinienem tam być – złapał go mocno za rękę – nie możemy tu zostać.
- Peavey się ze mną skontaktował. Powiedziałem mu, że dołączę do nich na Steadfaście w ciągu miesiąca. – Poe zaczął się śmiać. – Co?
- Napisałem do Fina, że przyjadę. Myślałem, że na trochę albo, że polecimy razem, ale... – Hux uśmiechnął się rozbawiony i dotknął kciukiem jego ust. – Ja ciebie też Tage.
- Kiedy wszystko będzie skończone spotkamy się tu i weźmiemy ten przeklęty ślub. Obiecaj mi to. Żeby nie przyszło ci do głowy przypadkiem umierać.
Poe zaśmiał się cicho dotykając kciukiem jego ust. Pocałował go potem lekko i oparł swoje czoło o jego.
- Obiecuje ci Armitage. Nie uwolnisz się ode mnie. – Hux wtulił się w niego zamykając oczy.
- Pod koniec tygodnia mam prom.
-Tak szybko?
- Chce.. polecieć w parę miejsc. Sam. – Poe skinął powoli głową.
- Tylko... Nie zgub się Hugs.
- Będziesz tęsknił?
- Kriff... Rozpłaczę się jak będziesz odlatywał.
- Ani mi się waż Dameron. Nie pozwalam ci. – Pilot uśmiechnął się lekko kładąc głowę na jego ramieniu.
Poe praktycznie nie wpuszczał Huxa z rąk przez kolejne dni. Wiedział, że żaden z nich nie zmieni decyzji, ale desperacko próbował wszystko odwlec. Jak najdłużej chciał mieć go przy sobie. Obserwował jak Hux pakuje swoje rzeczy i usiadł obok jego torby.
- Poe... – westchnął rudowłosy przyglądając się mu. – Przestań. Przecież wiesz, że...
- Wiem. – wyciągnął do niego rękę. Hux usiadł obok niego – Nie będziesz brał stymulantów.
- Nie będziesz pił.
- Nie będę.
- Więc nie będę.
- I... Będziesz spał i jadł tak?...
- Dameron...
- Będziesz ?
- Tak. A ty trzymaj Kylo Rena z dala ode mnie.
- Obiecuje Hux. – przesunął ręką po jego policzku – um... Jeśli chodzi o bronie masowego rażenia...- Armitage uśmiechnął się rozbawiony
- Lepiej ich nie budować?
- Jakbyś mógł skarbie.
- Zobaczę co da się zrobić kochanie.
- I będziesz wysyłał mi holo? I się odzywał.
- Kiedy będę miał okazję i to samo tyczy się ciebie pilocie.
- Tak, sir. – mruknął zaczepnie brunet.
- Bądź poważny, bo nie dostaniesz mojego holo w nowym mundurze.... – Poe otworzył usta i zamknął je po chwili.
- Cios poniżej pasa Hux. Nie fair. – rudowłosy zaśmiał się cicho i pocałował go.
- Muszę iść. Uważaj na siebie.
- Ty uważaj. Kocham cię. – rudowłosy podniósł się biorąc torbę. Zatrzymał się na progu i obejrzał.
- Dameron?..
- Hm?- pilot przetarł szybko twarz.
- Galaktyko czy ty płaczesz?... – pilot pokręcił głową. Armitage westchnął odkładając torbę i podszedł do niego. – Ja też cię kocham Poe. – uniósł lekko jego podbródek. – Bądź dzielnym pilotem i nie płacz...
Brunet wziął głęboki oddech starając się zapobiegać nad łzami i przytulił się do niego. Hux objął go i przeczesywał ręką jego włosy.
- Spóźnisz się na prom – powiedział cicho Dameron. – Musisz iść. Albo wcale cię nie puszczę. Armitage przesunął ręką po jego policzku i pokiwal głową. Odwrócił się szybko i zabrał torbę kierując się do wyjścia. Wypadł na zewnątrz. Kes zastukał we framugę pokoju i usiadł powoli obok Poe.
- Też płakał.
- C..co?
- Jak wychodził. Twój narzeczony. Też płakał
- A to pieprzony... – głos mu się załamał- Kriff...
- Będzie dobrze Poe... Oboje wiecie co robicie – i była to prawda. Oprócz tego, że żaden z nich nie miał pojęcia co robi.
**†*******
- Mitaka – Hux uśmiechnął się widząc Dolphelda w hangarze. Po dwóch tygodniach na Arkanis tylko widok Poe mógłby poprawić mu humor bardziej niż Mitaka.
- Armitage. – brunet uśmiechnął się.
- Kapitanie Peavey.
- Sir. Jestem wdzięczny, że się pan zgodził.
- Myślę, że to... Sensowne. – powiedział przyglądając się ich mundurom. Na ramieniu w sześciokąt Porządku wpisany był znak Nowej Republiki. Pół rękawu od łokcia do nadgarstka było pomarańczowe. Hux skrzywił się. – co za daltonista to projektował...? – ruszył przed siebie.
Mitaka zaśmiał się cicho idąc za nim z kapitanem.
- O to nie musi się pan martwić, Wielki Marszałku. Pana mundur jest nieco inny – Hux zatrzymał się zirytowany
- Mitaka miałeś mi mówić po... -urwał skonsternowany. – Słucham?
- Coś nie tak, Armitage?
- Jak mnie nazwałeś?...
- Mówiłem o mundurze.
- Nie pogrywaj ze mną, Dolpheld.
- Nie śmiał bym, Wielki Marszałku.
- Co to ma znaczyć?
- Najwyższe Dowództwo wspólne z siłami republiki podjęło decyzję, że będzie pan odpowiednią osobą do poprowadzenia projektu, sir. – odezwał się Peavey – w tym celu musi pan mieć rangę odpowiednią zarówno we flocie jak i siłach naziemnych więc... Sir? Wszystko w porządku?
Hux pokiwał powoli głową.
- Tak ja... Muszę najpierw odpocząć. Które kwatery mogę zająć?...
- Pułkownik Mitaka pana zaprowadzi. – Hux skinął głową.
- Gratuluję awansu Pułkowniku. – mruknął w drodze do pokoju. Dolpheld uśmiechnął się lekko i spojrzał na niego za niepojony.
- Armitage...? Sądziłem, że będziesz zadowolony ale im dłużej o tym myślę tym... – Hux pokręcił głową.
- W porządku Dolpheld. To tylko zmęczenie. Jestem zadowolony. – Mitaka skinął głową. Hux przyglądał się personelowi, który mijali. – Błękitne mundury?
- To ludzi z nowej Republiki. Wsparcie techniczne i personel cywilny. – Rudowłosy skinął głową – Granatowe to oficerowie nowej Republiki. Szare z rękawem my. Twój jest czarny z pomarańczową dystynkcją.
- Wspaniale – wymamrotał Hux.
********
-um... Poe?
- Tak?... Coś się stało? – pilot podniósł się patrząc na Fina.
- Ci z nowej Republiki twierdzą że mają dla ciebie przesyłkę...
- Przesyłkę?...
- Mhm. – Poe podniósł się i poszedł za nim. Jakiś młody oficer zasalutował przed nim i przedstawił się.
- Generale. Wielki Marszałek Hux przesyła pozdrowienia. Kazał dostarczyć panu przy okazji nowy sprzęt.
- Wielki Marszałek ? Hux? Sprzęt ?- Oficer spojrzał w bok, a Poe podążył za jego wzrokiem i zaschło mu w ustach. -Kriff. – podszedł do nowego modelu X-winga stojącego na lądowisku.
**†**
- Dostałeś prezent Dameron?
- Miałeś tego nie robić Hux. I o co chodzi z tym Wielkim Marszałkiem?
-Mówiłem ci, że myśliwiec nie podlega dyskusji. O nic nie chodzi. Taką mam teraz rangę. Podoba ci się? To wyższej niż generał...
- Pieprz się Tage.
- Chciałbym. Ale cię tu nie ma.. – Poe zaśmiał się cicho i opadł na łóżko wzdychając.
- Tak. Kompletne dno. Nadal czekam na holo z nowym mundurem. Jest ładny?
- Czarny. Pomarańczowe pasy i pagony.
- Pasuje ci do włosów... Tęsknię za nimi.
- Tylko za moimi włosami?
- Mmmm... Nie.
- Więc powiedz mi za czym jeszcze.
********
Poe westchnął przecierając twarz kiedy wypadli z hiperprzestrzeni.
- Ile nam zostało?
- To już niedaleko... Powinniśmy... – Fin urwał wpatrzony w szybę promu.
- Co? – Poe podszedł do niego i znieruchomiał. Wyskoczyli z tunelu między dwoma niszczycielami. Gardło mu się zacisnęło.
-Moglimsy w nie uderzyć. Obliczenia były złe ? Gdzie jesteśmy.
-Powinno nas wyrzuć dalej. Za nimi. Systemy muszą szwankować – zaklą Fin- namierzają nas.
- Fellfire do jednostki Ruchu Oporu. Fellfire do jednostki Ruchu Oporu. Opuścicie osłony i przygotujcie się do przechwycenia w wiązkę ściągającą.
Poe zaklą i podszedł do komu.
- Fellfire tu Generał Dameron. To nie będzie konieczne. Mieliśmy się tu spotkać z dowództwem Nowej Republika. Co tu robicie?
- Generale Dameron tu Wielki Marszałek Hux – Poe znieruchomiał i otworzył usta. – Niestety będę musiał nalegać generale. Zaraz wbijecie się w naszą burtę.
- Armitage! – wykrztusił w końcu Poe.
- Generale Dameron – Pilot mógł niemal usłyszeć jak rudowłosy przewraca oczami. Zaśmiał się.
- Armitage.
- Generale Dameron – tym razem Poe przewrócił oczami.
- Wielki Marszałku Hux. Co was tu sprowadza?
-Porozmawiamy o tym w hangarze.
- Trochę się śpieszymy...
- Admirał Mironi będzie tu dopiero za dwadzieścia minut. Dam mu znać, że jesteś na pokładzie Fellfire. Wyłączcie silniki.
- Co tu robicie?
- Zapewniamy bezpieczeństwo i wsparcie. To niespokojna okolica warto mieć parę Niszczycieli na burcie. Zresztą sam będę w nich uczestniczył jest parę spraw do omówienia.
- Mhm... Kriff... – prom zatrząsł się kiedy wiązka uderzyła w niego. – Mogliśmy sami wlecieć do hangaru.
- Tak będzie szybciej. Do zobaczenia w hangarze. – rozłożył się. Poe westchnął i oparł się o fotel.
- Poe..
- Nie widziałem go prawie pół roku... – powiedział cicho.
- Będzie dobrze Poe.
Dameron wstrzymał oddech wychodząc z promu. Hux stał tam z rękami założonymi za plecami, patrzył na niego i wyglądał nienagannie. Poe uśmiechnął się szeroko podchodząc do niego szybko i pocałował go. Rudowłosy drgnął starając się utrzymać równowagę i spiął się lekko. Dopiero po chwili rozluźnił się i objął pilota oddając pocałunek i wzdychając.
- Mógłbyś nie zakłócać mojej przestrzeni osobistej w obecności podwładnych? – Poe zaśmiał się cicho.
- Kirff tak tęskniłem... – wsunął ręce w jego włosy.
- Dameron. -mruknął Hux ostrzegawczo. Pilot odsunął się niechętnie zawiedziony. Hux uśmiechnął się łagodnie i dotknął kciukiem jego ust. – Wrócimy do tego po służbie. Mamy sprawy do omówienia. Admirał będzie za dziesięć minut.
Poe skinął głową.
- Jest naprawdę ładny – zamruczał
- Co?
- Mundur Wielki Marszałku. – Hux pokręcił głową rozbawiony. – To porucznik Lisht z sił Nowej Republiki – wskazał na oficera w granatowym mundurze.
- Poruczniku – Poe skinął mu głową. Hux puścił go przodem
- Mitaka czeka na nas w konferencyjnej. Dałem znać Admirałowi, że jesteś na pokładzie powiedzieli, że możemy spotkać się tutaj na Fellfire.
Poe zaśmiał się cicho.
- Fellfire? Jak to jest kiedy twoje bezpieczne słowo ma działa zdolne zbombardować planetę?
- Bezpiecznie. – uśmiechnął się rozbawiony Hux zakładając ręce za plecami i spojrzał na niego – Cieszę się że jesteś cały.
Poe odpowiedział mu szerokim uśmiechem.
Nic nie frustrowało Poe bardziej niż oficerowie Nowej Republiki, którzy uważali się za panów świata. Admirał Mironi był niestety jednym z nich. Planeta niedaleko, której się znajdowali walczyła od miesięcy o niezależność od Republiki niestety posiadała cenne zasoby i utrudniała wytyczenie szlaków handlowych. Jej rząd nie był też pozytywnie nastawiony na negocjowanie umów pokojowych. Poe zrozumiał już po co Admirałowi Nauczyciele. Mironi nie przyleciał tu by negocjować. Przyleciał by pokazać siłę.
Poe wszedł do kwater za Huxem. Rudowłosy westchnął zdejmując płaszcz i wieszając do w szafie zdjął buty i rękawiczki odkładając je na miejsce i podszedł do pilota. Pocałował go lekko, a Poe rozpłynął się pod jego dotykiem. Spojrzał na niego zmęczony.
- Tęskniłem – szepnął.
- Ja też. – wtulił twarz jego ramię – przepraszam wiesz, że to...
- Ciii... Jesteś po służbie prawda?
- Tak.
- Więc nie rozmawiajmy o tym. Proszę. Chce... Z tobą poleżeć
-Mamy nie rozmawiać o pracy?
- Tak. Proszę.
- Będzie ciężko...
- Wiem. Porozmawiajmy o czym innym. Nie chcę... Nie chcę się kłócić. Nie zgadzam się z tym, a... Chce po prostu się tobą nacieszyć.
Rudowłosy skinął lekko głową. Usiadł obok niego na kanapie. Poe położył się w poprzek kładąc głowę na jego brzuchu. Hux wsunął rękę w jego włosy, pilot mruknął zadowolony.
- Co u ciebie Tage? – szepnął.
- Nie najlepiej Poe. Ale chyba może być. – pocałował go w czubek głowy.
- Co to znaczy nie najlepiej?
- To znaczy? – Hux pociągnął nosem odchylając głowę to tyłu.
- Jest... Ciężko.
- Nie dzwoniłeś.
-Bylismy poza zasięgiem... Nie mogłem złapać twojego sygnału. – Poe pokiwał głową.
- Jest... Bardzo źle?
- Znośnie od kiedy tu jesteś – uśmiechnął się przymykając oczy. – Po prostu mam wymagającą pracę, to wszystko.
- Ja też. – Rudowłosy przytulił go mocniej zamykając oczy. – Jeśli chcesz o tym..
- Nie mieliśmy nie rozmawiać o pracy.
- Mhm... Więc... Dobrze śpisz?...
-Nie. Ale na szczęście mają na to leki. Wiem, że masz ambiwalentny stosunek do farmakologii, ale założyłem, że wolałbyś żebym spał na lekach niż nie spał wcale.
- Tak w porządku. Też czasem je biorę. A...
- Jem. Obiecałem ci przecież. Jest w porządku.
- Tylko się upewniam.
- Nie jestem dzieckiem, Dameron.
- Wiem, Tage.
-A ty?
- Ja?
- Czemu źle sypiasz?
- Nie wiem. To pewnie stres no i tęsknie. I... Huh Ben Solo ciągle jest na Ajan Kloss. – Hux zmarszczył brwi.
- Jest dla ciebie zagrożeniem?
- Nie nie... Nie sądzę, ale nadal... To niezbyt komfortowe. – Hux pokiwał głową.
- Nie chce o nim słuchać. – Poe pocałował go lekko.
- O czym byś chciał? – uśmiechnął się.
- O tym jak za mną tęskniłeś. – Poe zaśmiał się siadając mu okrakiem na kolanach.
- Wiesz... Mógłbym ci to pokazać.
-Daj mi pomyśleć... Nie... Chyba wolę jeśli opowiesz.
- Tage... Nie każ mi błagać. – rudowłosy uniósł brew rozbawiony.
- Tego też chętnie posłucham. – Poe otwierał usta żeby się odezwać, ale kom Huxa zaszumiał cicho.
- Wielki Marszałku.
- Jest jakiś problem poruczniku?
- Sir. Admirał Mironi wysłał wiadomość. Negocjacje zostały zerwane. Chce aby nasze jednostki pozostały w pełnej gotowości bojowej.
- Jakie rozkazy?
- Zalecił... Przeprowadzanie bombardowania powierzchni planety. – wydusił z siebie porucznik.
- Co z waszymi negocjatorami?
- Nie żyją, sir. – Poe zacisnął ręce w pięści i oparł czoło o klatkę piersiową Huxa. Rudowłosy westchnął.
- Chce żeby niebieska obsługa zeszła z mostka. Mogą wcześniej rozpocząć cykl snu. Ściągnij pomarańczowe rękawy.
- Sir. Większość z nich pewnie śpi.
- Zdaje sobie z tego sprawę poruczniku. Kiedy wejdę na mostek ma być w pełni operacyjny i pełny moich ludzi czy to jasne ?
- Tak sir.
- Ty możesz zostać albo iść zdecyduj. Niezależnie od tego ściągnij też Mitakę.
- Tak, sir. Zostanę.
- W takim razie przynieś mi jeszcze kaf.
- Dwa – wymamrotał Dameron w jego mundur.
- Dwa. To wszystko. – rozłączyl się. Spojrzał na Damerona. – Nie wolisz tu zostać?
- Nie – mruknął ponuro. – Czemu nie chcesz na mostku ludzi z republiki?
- Bo mają za dużo wątpliwości. To się nie przyda przy bombardowaniu
- To paskudne.
- Co? Bombardowanie? Planeta nie jest mocno zaludniona więc..
- Nie – przerwał mu siadając – To, że Admirał Mironi wykorzystuje cię jako tarcze. Jeśli chce bombardowania niech sam je zrobi. Okręty nowej Republiki nie są pozbawione broni. – Hux przyglądał się mu, a potem uśmiechnął lekko
- Robi się pan w to coraz lepszy Generale Dameron – uniósł lekko jego podbródek – Niestety nie jestem na pozycji, na której mógłby odmówić Mironiemu tego, czego chce. Ma pełne prawo rozporządzać moimi okrętami.
- Tak wiem. – mrukanl Poe – moimi też. – przetarł twarz. – Nie chce tego robić. Oni po prostu chcą żyć po swojemu. O to samo walczyłem całe życie, a teraz mamy zbombardować ludzi walczących o dokładnie to samo. To nie ma sensu -Hux przeczesał ręką jego włosy.
- Wojny nigdy nie mają sensu. Grożą republice, uniemożliwiają stworzenie nowego rządu. Są zagrożeniem dla pokoju i jeśli my nie pokażemy im siły oni to zrobią.
- To się nigdy nie skończy – Dameron schował twarz w dłoniach – Nigdy. Wygraliśmy, a nadal... Nadal walczymy. Co jeśli... Odmówisz?
- Zostanę postawiony przez sądem wojskowym, a oni i tak zbombardują planetę.
- A jeśli uciekniemy?
- Połowa obsługi jest błękitna. Mam wziąć zakładników?... – Poe zamknął oczy wzdychając.
- Zostanę tu – powiedział cicho. – Mogę?
- Tak. Tam jest prysznic, a tam sypialnia. To nie potrawa długo, zaraz wrócę. – Poe pokiwał głową podnosząc się. Po chwili wszedł pod prysznic i spędził tam dobre pół godziny, kiedy wrócił Huxa nie było już w pokoju. Wsunął się do łóżka i zacisnął kom w ręku.
- Wielki Marszałku?
- Poe?
- Gdybyś miał wybór... Gdybyś... Gdybyś był na miejscu Admirała...
- Gdybym był na jego miejscu zrobiłbym to sam. Ale... - powiedział Hux patrząc w twarz holo projekcji Admirała Nowej Republiki. – Jeśli byłby pewny swojego rozkazu, Dysponując okrętem o takiej mocy bojowej jakim jest Resurect nie śmiał bym obciążać swoją decyzją nikogo innego. Nawet Pryde nie ważył się nigdy delegować tak odpowiedzialności.
- Huh.. to dobrze – Poe odetchnął i zaśmiał się – To dziwne. Właśnie pochwaliłem twoją chęć zbombardowania planety.
- Zawsze wiedziałem, że kochasz mnie takiego jaki jestem, Poe.
- Tak... Tak jest – mruknął pilot i westchnął – wracaj szybko.
- Tak jest, generale. – Poe zaśmiał się i rozłączył. Hux wrócił wzrokiem do holo admirała.
- Sir. – Admirał przyglądał się mu z zaciśniętymi ustami. – Nasze systemy będą gotowe za 10 minut. Zainicjować bombardowanie?...
- Jaką robi to różnice Hux? Unicestwiłeś cały system planet. Co cię obchodzi jedno bombardowanie. Na pewno twojemu sumieniu nie zrobi to różnicy.
- Gdyby mnie nie obchodziło nie stałbym tutaj, w tym mundurze, na tym okręcie, przed panem. Sir. Celem tej operacji jest koniec zabijania. Nie zabijanie dla innych idei...
- Nie mamy innych opcji.
- Wiem. Nie twierdzę, że pana decyzja jest zła.
-Doprawdy?
- Tak. Twierdzę, że jest trudna. I zrzucanie odpowiedzialności za nią jest nieodpowiednie.
- Rozumiem, że osobiście nacisnąłeś wielki czerwony przycisk z napisem zniszczyć Hosnian żeby nie obciążać nim żadnego porucznika? – uniósł brew.
- Nie. Ale zbudowałem tą bazę, dowodziłem nią, wybrałem cel i rozkazałem strzał. I odpowiadam za to, dlatego tu stoję. Czy zbudował pan okręt, na którym stoję Admirale ?
- Nie.
- Czy będzie pan na mostku tego okrętu kiedy padnie wydany przez pana rozkaz?
- Nie.
- Czy w raporcie z działań pominie pan moje nazwisko i okręt który przeprowadził bombardowanie.
- Nie.
- Czy zatrudnił pan ludzi którzy są na tym mostku?
- Tylko jednego.
- Czy mogę mówić otwarcie, sir?
- Zdaje się że już to robisz – mruknął.
- Jak pan śmie stawiać ich w takiej sytuacji? Jestem świadom swoich obowiązków i wykonam rozkaz, który zostanie mi wydany. Ale kiedy Resurct odleci zostawi pan nieswoich ludzi obciążonych odpowiedzialnością za pana rozkazy, za które pan nie będzie się czuł odpowiedzialny. Moim zadaniem jest zapewnić pana, że jest pan odpowiedzialny. Za bombardowanie. I za ludzi na tym mostku. Nie za jednego za wszystkich. I za to, że kiedy wrócą do kwater będą świadomi, że zbombardowali dziś planetę na rozkaz Admirała Nowej Republiki, który bał się zrobić to samemu. I użył ich jako tarczy między swoją pracą i sumieniem. – Mironi przetarł powoli oczy.
- Odsuńcie się. Resurect przeprowadzi bombardowanie. – powiedział i rozłączył się. Hux upił łyk kafu uśmiechając się rozbawiony.
- Mitaka.
- Sir.
- Ile spałeś?
- Siedem godzin, sir. Mogę zająć się mostkiem. – Hux skinął głową.
- Dobrze. Wykonać. Zostawiam ci porucznika. Odsuńcie okręty na bezpieczną odległość.
- Sir.
- Tak poruczniku?
- Dziękuję.
- Nie macie za co Lisht. Ci ludzie nadal zginął z rozkazu naszych przełożonych. To nic wartego podziękowań. – porucznik spojrzał w bok zmieszany. Hux zszedł z mostka. Mitaka uśmiechnął się rozbawiony.
- Poruczniku.
- Sir.
- Lubi pana.
- Sir?
- Wielki Marszałek.
- Tak pan sądzi? Myślałem, że go irytuje.
- Nie. On po prostu nie wie jak się zachować kiedy ktoś go docenia. Przywykniecie.
****†******
Hux wsunął się pod kołdrę obejmując Damerona.
- Już?...
- Resurect dokona bombardowania. – Poe westchnął i pokiwał głową.
- Jednak ma trochę honoru? Przynajmniej tyle. Może nie jest tak źle jak myślałem. – Hux pocałował go w kark.
- Tak. Nie jest złym dowódcą -powiedział zamykając oczy. – Chodźmy spać.
- Mmm – Dameron ziewnął wtulając się w niego – Dobranoc Hugsy.
- Absolutnie nie.
- Musiałem spróbować... – zamruczał rozbawiony przytulając się do jego rąk. Poczuł jak Hux drgnął lekko. Poe zsunął rękę na jego nadgarstek dotykając bandaża. Przełknął ślinę. – Armitage? – szepnął. – Powiedz, że... Że... – wziął oddech.
- Nie będę cię okłamywał.
- Niedawno jeszcze mówiłeś, że jest w porządku Hux.
- Czekałem na... Na odpowiedni moment...
- Tage...
- Nie wiedziałem jak mam ci powiedzieć. Jesteś zły i rozczarowany
- Nie mów mi jak się czuje, Hux – podniósł się do siadu – i nie jestem rozczarowany ani zły. Jestem zmartwiony. – spojrzał na niego. – Co się stało? – pocałował go w nadgarstek. – Powiesz mi? Są świeże?
Rudowłosy pokiwał głową i zamknął oczy kładąc się na plecach.
- Pokłóciłem się z Opanem.
-Jest tu?
- Tak.
- Gdzie?
- Od tygodnia w karcerze.
- Zamknąłeś go?
- Kwestionował moje rozkazy.
- Oh i za to go zamknąłeś ?- Hux skinął głową – a... Co z...
- Powiedział wiele rzeczy. Nie chcę ich powtarzać, bo jeszcze w nie uwierzę. Możesz go zapytać. Niech ci powie. Powiedz mu, że to mój rozkaz. Jeśli chce wyjść ma ci ze szczegółami powiedzieć co zrobił inaczej będzie tam siedział do końca swojego jebanego życia.- Hux wziął głęboki oddech próbując się uspokoić.
- Co mogę zrobić?- Poe przytulił go do siebie i pocałował w skroń.
- Powiedzieć mi, że jestem oszałamiający tak jakbyś naprawdę w to wierzył – zacisnął powieki. Poe przytulił go mocniej przełykając łzy. Nadal się nienawidzisz?
- Kirff Tage. To proste – uśmiechnął się – Jesteś oszałamiający. – poczuł jak Hux łapie się go mocno. – Spokojnie. Dasz radę zasnąć? Będę obok. – Hux wziął głęboki oddech i pokiwał głową. Pilot przyglądał mu się zmartwiony. Kiedy Poe wierzył, że wystarczy parę dobrych uczynków żeby naprawić galaktykę. Tak samo wierzył w to, że wystarczy parę dobrych słów żeby naprawić Armitaga Huxa. Oba zadania okazały się o wiele trudniejsze. Bo ani galaktyka ani Armitage Hux okazali się nie być zepsuci. Po prostu bardzo głęboko w to wierzyli, tak głęboko, że przestali wierzyć we wszystko inne.
Poe wszedł do karceru i stanął przed polem siłowym. Tritt siedział na ziemi wpatrzony w ścianę. Spojrzał w jego stronę kiedy Dameron podszedł.
- Dameron. Skąd się tu wziąłeś?
- Przyleciałem spotkać się z Admirałem.- założył ręce za plecami – Co zrobiłeś Tritt?
- Nie twoja sprawa.
- Mam rozkazy od Wielkiego Marszałka. Powiedział, że jeśli chcesz stąd wyjść do końca swojego jebanego życia masz mi opowiedzieć co się stało. – Opan zacisnął usta przyglądając się mu.
- Obraziłem go.
- Ze szczegółami Tritt.
- Byłem pijany.
- To chyba jeszcze gorzej. – Opan przetarł twarz i podniósł się podchodząc do bariery.
- Należysz do jego przyszłości Dameron, ja do przeszłości. Przeszłości, którą powinien zostawić za sobą jeśli nie chce żeby go prześladowała. Phasma to rozumiała. Dlatego jej tu nie ma. Zawsze była mądrzejsza.
- Co mu powiedziałeś Opan?
- Że jest słaby. Że jest żałosny. Że -westchnął – Że nie zasługuje na swoją rangę, na swój mundur. – Dameron zacisnął ręce w pięści. – Że powinienem przestać się nad sobą użalać, że...
- Dość. Powiedz jeszcze słowo, a cie zabije – wysyczał Poe – Coś ty sobie myślał Tritt!?
- Nic! Byłem pijany i w szoku! On... Dameron ludzie mi się nie zwierzają. Wiedzą, że to niebezpieczne, że to wykorzystam, ale on z jakichś powodów powiedział mi... Coś.
- A ty w zamian dałeś mu w twarz – prychnął – Nie rozumiem Tritt. Twierdziłeś, że jesteś w stanie za niego zginąć, to były puste słowa ?
- Nie, to prawda.
- Co ci powiedział?
- Dameron.. nie wiedziałem co zrobić. Byłem pijany.
- Tritt.
- Że chce umrzeć. – Poe wziął głęboki oddech .
- Powiedział ci, że chce umrzeć, a ty powiedziałeś mu, że jest żałosny?- wysyczał. – Nie przyszło ci do tej pustej imperialnej głowy, że może sobie coś zrobić!?..
- Hux? Daj spokój Dameron. Za bardzo się boi żeby....- urwał, a Poe miał ochotę krzyczeć.
- Masz się do niego nie zbliżać Opan. Nie odzywać się do niego. Opuścić ten okręt pierwszym promem. Masz rację. Należysz do przeszłości, którą musi zostawić za sobą.
- Byłem pijany.
- To nie jest wymówka!... – Krzyknął zirytowany. Odwrócił się i wyszedł. Znalazł Huxa w gabinecie. Wziął głęboki oddech i wyciągnął do niego rękę.
- Co?
- Masz przerwę.
- Nie mam Dameron.
- Proszę? – rudowłosy westchnął odkładając datapada i wstając.
- O co chodzi?- Poe przytulił go mocno. – Poe?
- To był zły pomysł. Żeby się rozdzielać. Koszmarnie zły, Hux.
- Zrobiliśmy dużo dobrego.
- Własnym kosztem. To nigdy nie wychodzi na dobre.- położył dłonie na jego policzkach. Hux przyłożył mu palec do ust uciszając go.
- Muszę to skończyć. Nie zrozumiesz tego.
- Rozumiem. Naprawdę. Dlatego zostaje.
- Co?
- Zostaje. Wybłagam błękitny mundurek i będziesz mógł mnie posadzić przy papierach. Będę twoja sekretarką chcesz? – Hux zaśmiał się cicho
- Obawiam się, że mam już dwie.
- Huh.. Niedobrze... Więc będę czym innym. Czymkolwiek chcesz Wielki Marszałku. – zamruczał. Rudowłosy uśmiechnął się lekko. Jedyne czego chciał to żeby Poe nadal był Poe Dameronem. Jego własnym Poe Dameronem.
- Zawsze mogę mieć trzecia sekretarkę. – Poe uśmiechnął się lekko i pocałował go w czoło.
- Powiedziałem Opanowi, że ma się stąd zabierać. – Hux pokiwał głową.
- Dobrze. Tak będzie najlepiej. – zamknął oczy. – Przepraszam.- szepnął – byliśmy poza zasięgiem chciałem zadzwonić, ale sprzęt nie dawał rady a..
- Szszsz... – pocałował go – W porządku. Już jestem. W razie czego będę zaraz obok tak?...
- Tak. Tak wiem. – zamknął oczy i pokręcił głową – Muszę....
- Wracać do pracy? – Hux uśmiechnął się i zaśmiał się cicho. – Mm.. nie. Musimy pogadać.
- Po zmianie. Muszę jeszcze iść na mostek. Skończę pracę. Zdam mostek Lishtowi. – Poe westchnął i skinął głową.
- Pójdę z tobą.
- Dobrze. – szli na mostek w ciszy. Poe stanął obok Mitaki i uśmiechnął się lekko – Pułkowniku.
- Generale. Długo pan zostaje?
- Mam nadzieję, że na dłużej poproszę Admirała o przydział do was. – Dolpheld spojrzał na niego zaskoczony, ale pokiwał głową po chwili.
- Dobrze. Bardzo dobrze. – uśmiechnął się. Hux wywrócił oczami patrząc na nich. Przeniósł wzrok na porucznika stojącego na mostku i zmarszczył brwi. Lisht stał sztywno z rękami mocno zaciśniętymi na datapadzie i patrzył w niego. Trząsł się. Po chwili wziął głębszy oddech i wyprostował się kręcąc głową. Hux podszedł do niego powoli.
- Poruczniku.
- Sir!- Lisht drgnął gwałtownie wyraźnie próbując się pozbierać. – Nie zauważyłem kiedy pan wszedł. -Hux wyjął mu powoli datadapad z rąk, które nadal się trzęsły. Lisht spojrzał na nie szeroko otwartymi oczami. Mitaka znalazł się przy nich zabierając datapada od Huxa.
- Wezwać zespół medyczny?
- Nie... Na razie nie. Nie róbmy zamieszania. Zajmij czymś załogę nie potrzeba nam gapiów.
- Tak, sir.
- Poruczniku słyszy mnie pan? – Lisht odpowiedział mu desperacką próbą złapania oddechu. Hux spojrzał nad jego ramieniem na Poego.
- Zabierzmy go z mostka. – Dameron pociągnął delikatnie porucznika za łokieć. Z każdym krokiem jego oddech stawał się coraz krótszy zachwiał się za drzwiami upadając na kolana zanim pilot zdążył go złapać.
-Kriff. Lisht... Jak ma na imię? – spojrzał na Huxa. Rudowłosy zamarał.
- Nie wiem.
-Nie wiesz? Pracujesz z nim codziennie.
- Nie wiem Dameron. – Poe zacisnął zęby i podniósł się patrząc na niego.
- Zadam ci pytanie i zastanów się dobrze nad odpowiedzią Hux. Czy dobrze traktujesz tych ludzi? Czy ich przepracowujesz? Czy traktujesz ich tak jak Najwyższy Porządek?
- Ja...
- Bo twój porucznik ma pierdolony atak paniki i bardzo chce wierzyć, że to nie przez ciebie!
- Sirs!- Mitaka spojrzał na nich wściekle stając w drzwiach i klękając przy Lishcie. – p
Poruczniku? Proszę oddychać. To zaraz mienie. Proszę oddychać. – spojrzał na nich karcąco odkładając datapada na ziemię. – proszę położyć rękę na swojej klatce piersiowej i oddychać. Właśnie tak. Dobrze – usiadł obok niego – Bardzo dobrze.
Lisht wziął głęboki oddech zamykając oczy.
- Co to było ...?
- Atak paniki. Nie miał ich pan wcześniej ?- porucznik pokręcił głową. Hux podniósł datapada odblokowując go i spojrzał na wiadomość. Skrzywił się
- Sir ja..
- Spokojnie poruczniku. Admirał Mironi zdaje się być typem osoby, który dobrze znam. Proszę pozwolić mi się tym zająć i się o to nie martwić. – Lisht wziął głęboki oddech
- Ja... Chyba nie mam wyboru sam nie mogę już nic zrobić ja...
- Proszę oddychać poruczniku. Pójdzie pan do medycznego i weźmie coś na uspokojenie, ma pan dziś wolne Mitaka zajmie się mostkiem.
- Sir, pułkownik Mitaka powinien już skończyć służbę na dziś.
- Proszę się tym nie przejmować. Jeśli pułkownik nie będzie w stanie ja to zrobię.
- Hux...
- Nie odzywaj się do mnie – spojrzał ostro na Damerona. Poe przygryzł wargę. – zabierz Porucznika do medycznego. Spotkamy się u mnie. Mitaka czy...
- Dam radę. To nic.
Hux zabrał datapada i skierował się do karceru. Opan wstał widząc go.
- Zrobimy to staram sposobem Opan. – przyłożył ekran do pola. Tritt przyglądał się przez chwilę Admirałowi wyświetlonemu na ekranie.
- To nie przejdzie bez echa.
- Wiem
- Mogą mnie za to zamknąć. Stracić.
-Kupie ci ładne kwiaty jeśli cię pochowają. – Tritt zaśmiał się i pokiwał głową.
- Więc naprawdę robimy to starym sposobem.
- Sam zacząłeś. Skoro tak miej odwagę kontynuować. Chce żeby ten człowiek zginął. – Tritt skinął głową prostując się i zasalutował. – Nie obchodzi mnie jak zginie. Nie musisz się spieszyć
-Jeśli robimy to starym sposobem, to musisz mi powiedzieć czemu ten człowiek zginie z mojej ręki
- Jest niekompetentny i szantażował mojego podwładnego. W okropny sposób.
- Dobrze. Będzie zrobione. – bariera wyłączyła się – Gdybyśmy się już nie zobaczyli, Armitage. Nie miałem tego na myśli. Nie myślę tak. Żadna z tych rzeczy nie była prawdziwa.
Rudowłosy skinął głową.
- Wiem. Dlatego jeszcze żyjesz.
Tritt skinął głową
- Zawsze myślałem o tobie jak o czymś niewzruszonym wiesz. Kimś kto przetrwa wszystko. I zawsze tak było. Nie pomyślałem, że...
- Powiedziałem to... nie tylko dlatego, że to prawda. Ale chciałem sprawdzić jak zareagujesz. – Tritt zamknął na chwilę oczy i prychnął. Uśmiechnął się cierpko.
- To był test. A ja koncertowo oblałem. – Hux spojrzał na chwilę w ziemię i pokiwał głową.
- Tak. Oblałeś – spojrzał na niego – I przykro mi z tego powodu. Liczyłem, że nasza znajomość nie skończy się tutaj.
- Mnie nie. Tak będzie lepiej. Zabije go. I to będzie koniec naszej umowy. – wyciągnął do niego rękę. Rudowłosy skinął głową i uścisnął ją.
Hux wszedł do pokoju i spojrzał na Poego siedzącego za jego biurkiem. Zablokował drzwi i zsunął z siebie płaszcz. Położył go na biurku siadając przed nim.
- Przepraszam – powiedział cicho pilot – poniosło mnie.
- Nie. Miałeś rację. Nie jestem łatwym człowiekiem. Jeszcze ciężej jest być moim podwładnym. Myślałem o tym. Tak. Przepracowuje ich. Ale tylko dlatego, że chce żeby to wszystko doprowadzić do końca... I to nie była moja wina
- Wiem. Wiem Tage.- Hux pokiwał głową.
- Więc.. chciałeś porozmawiać...
- Tak. Chce wiedzieć jak się czujesz. Naprawdę. Bez w porządku umiem o siebie zadbać. – Hux westchnął rozpinając mundur. Powiesił go na krześle i oparł się łokciami o biurko.
- Nie wiem co miałbym ci powiedzieć.
- To co czujesz. Teraz. Albo to co czułeś kiedy rozmawiałeś z Trittem.
- Nie umiem tego opisać. – Poe pokiwał głową łapiąc go za rękę. I pocałował go w nią delikatnie.
- Możesz to do czegoś porównać? – zaczął rozwijać bandaż.
- Ja... – pokręcił głową zamykając oczy. – Nie sądzę żebym coś czuł rozmawiając z Opanem. Od kiedy go zamknąłem wiedziałem, że to koniec naszej znajomości. Kiedy zejdę z tego okrętu nie chce mieć w okół siebie ludzi, którzy będą...
Poe znieruchomiał.
- Armitage. – spojrzał na niego.
- Wiem. Ale ty też wiesz kim jestem. Musiałem mieć pewność... – Poe pokręcił głową.
- Nie możesz... Testować tak ludzi. To nie jest... Wiesz? Nie ważne. Zapomnijmy o tym czy to dobre. To nie ma sensu. Nie masz pojęcia jaknnaprawdę by się zachował. Ty dałeś mu alkohol.?
- Tak.
- Oczywiście. – Dameron prychnął cicho. – Hux.
- Ale byłem szczery. Wiem, że ty nigdy byś mnie w taki sposób nie zaatakował. Nawet gdybyś był pijany. I nie rób takiej miny. To wszystko twoja wina.
- Co?
- Nie możesz przekonać kogoś, że jest coś warty, a potem być złym, że kończy znajomości z ludźmi, którzy nie są warci jego. – Pilot spojrzał na niego i zaśmiał się cicho opierając czoło na jego ramieniu.
- Jesteś niesamowity Hux.
- Uważaj. Zaraz uznam, że nie odpowiadasz moim standardom.- Poe zaśmiał się.
- Kriff. Chyba muszę się teraz starać. – pocałował go w ramię. – Ale nigdy więcej takich akcji Hux. Obiecasz mi?
- Nie. Ale możesz być spokojny. Nie mam już więcej starych znajomych do testowania.
- To chyba mi wystarczy. – rudowłosy przygryzł wargę.
- Zaleciłem morderstwo. – Dameron odsunął się gwałtownie i spojrzał na niego. – Uznałem, że chyba powinieneś wiedzieć.
- Armitage. Masz to zatrzymać. Nie ważne czyje.
- Człowieka który szantażował mojego oficera i przez, którego dostał na mostku ataku paniki.
- To nie jest rozwiązanie. Kto to... Hux ..?
- Mironi.
- Kriff. Kriff kirff. Nie ma mowy Hux. Powinien za to zapłacić, ale nie życiem... Powiedz jeszcze, że wypuściłeś na tą okazję Opana... Tak oczywiście, że tak. To są twoje standardy Hux?- rudowłosy spojrzał w bok. Poe wziął głęboki oddech zagryzając policzek żeby nie powiedzieć zdania za dużo. – Spójrz na mnie Tage. – szepnął. – Posłuchaj. Oboje chcemy skończyć tę wojnę, prawda? Wrócić na Yavin, podobało ci się tam, prawda?
- Tak.
- Więc musimy z tym skończyć. Z zabijaniem. Tak kończy się wojny, przestaje się zabijać. Odwołasz Opana i pozwolisz mi się zająć sytuacją? Masz rację. Mironi nie może bezkarnie szantażować oficerów. To nie Najwyższy Porządek. Poniesie karę obiecuje. Odwołasz Tritta?
- Tak – Rudowłosy pokiwał powoli głową. Dameron odetchnął powoli.
- Dobrze. – pocałował go – powiedz mu, żeby zobaczył się ze mną w messie. Niedługo wrócę hm?
- Dobrze. – Rudowłosy skinął głową odprowadzając Poe wzrokiem do wyjścia. Wysłał wiadomość do Opana. Wziął oddech kiedy pilot był na zewnątrz i uśmiechnął się. Miał nadzieję, że się nie zorientuje, a jeśli tak wybaczy mu ten mały test. Ale Hux poczuł się wtedy niesamowicie bezpiecznie. Zamknął na chwilę oczy. Jego własny Poe Dameron. Usłyszał szurniecie drzwi.
-Hux. – rudowłosy niemal się zaśmiał. Tak. Jego Poe Dameron nie był głupi.
- Tak bardzo cię kocham, Poe. – spojrzał na niego obserwując jak z pilota ucieka cała złość i irytacja. Dameron westchnął siadając obok i przytulił go.
- Mam nadzieję, że wiesz już cokolwiek chciałeś wiedzieć.
- Przepraszam. Czasami po prostu wątpię, że naprawdę tu jesteś.
-Jestem Hux. I zdam każdy test jaki sobie wymyślisz. Nie myśli sobie. – rudowłosy zaśmiał się cicho – Ale chce żebyś wiedział, że nie są konieczne, ale... Jeśli dzięki temu czujesz się lepiej. Testuj mnie ile chcesz.
- To się już nie powtórzy. Obiecuje... Ale...
- Co?...
- Naprawdę kazałem mu go zabić jeśli chcesz to odkręcić lepiej się pośpiesz.
- Kriff, Hux.
- To się już więcej nie powtórzy. - Poe uniósł brew zastanawiając się jak czuje się z tym, że wątpił w jego słowa.
- Obiecujesz?
- Obiecuje, że... Jeśli jeszcze będę chciał kiedyś kogoś zabić, skonsultuje to z tobą. - Poe westchnął cicho. To musiało wystarczyć.
***
Ceremonia była krótka. Kes i Mitaka byli jedynymi świadkami. Poe zaprosił Fina, ale ten miał teraz ważniejsze zadania na głowie. I Poe to rozumiał. Rozumiał też dlaczego mógł nie chcieć być na ślubie. I nie zamierzał mu wypominać, że ślub Rey i Bena świętował z zachwytem. Nie. Ich drogi po prostu się rozminęły. Widocznie tak musiało być. Było jednak coś przerażającego w wizji nowego życia. Życia, w którym musiał porzucić prawie wszystko i wszystkich, których znał. I wiedział, że Hux też to czuję. A mimo to stali teraz przed sobą składając przysięgę. I Poe był szczęśliwy. Najszczęśliwszy w całym swoim życiu. Leżeli potem w pokoju. Pilot przyglądał się obrączce na swoim palcu. Zamknął oczy po czym spojrzał na Huxa leżącego obok.
- Śpisz Tage?- rudowłosy pokręcił głową.
- Nie. – szepnął.
- Co teraz? – Hux uśmiechnął się rozbawiony i przekręcił głową żeby na niego spojrzeć.
- Nie mam pojęcia. – przełknął silne czując jak zaciska mu się gardło. Po raz kolejny w swoim życiu czuł, że stoi na skraju przepaści. Poe złapał go za rękę i przyciągnął ją do siebie całując go w wierzch dłoni.
- Cóż. Coś wymyślimy. – Hux uśmiechnął się i zamknął oczy. Tak. Stał na skraju przepaści, ale po raz pierwszy w życiu miał obok kogoś, kto nie pociągnie go w dół.
KONIEC
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro