Droga na Crait
Hux zamrugał powoli, otwierając oczy. Czuł się osłabiony i nie był w stanie się podnieść. Rozejrzał się ostrożnie. Nie miał pojęcia gdzie jest i czuł się dziwnie bezwładny. Spróbował unieść się na łokciach, ale nawet tego nie był w stanie zrobić. Jęknął cicho kładąc głowę na poduszce.
- Generale. Witamy z powrotem wśród żywych. - Welth stanął bliżej sięgając po kubek i pomagając mu się napić. Hux mgliście pamiętał go z oddziału medycznego. Czy jest na Niszczycielu? Pił wodę powoli. - Gardło może być podrażnione. Może pan być osłabiony. Dwa tygodnie był pan w zbiorku...
- Gdzie jestem... ?- wykrztusił rudowłosy odsuwając od siebie kubek.
- Ajan Kloss. Baza Ruchu Oporu. Poe Dameron zgarną pana z Supremacy kiedy go ewakuowali - Ajan Kloss... Baza Ruchu Oporu. Ajan Kloss... Baza.. Ruchu Oporu. Poe Dameron. Ewakuowali? Hux zamknął oczy, desperacko próbując utrzymać skupienie. - Powinien pan odpoczywać, Generale. Leki przeciwbólowe działają?
Hux skinął powoli głową. Czuł się nieco obolały, ale to nie było nic czego nie mógłby przeżyć. Czemu Welth był na Ajan Kloss?
-Nie jestem tym szpiegiem, jeśli to panu chodzi po głowie - powiedział Welth widząc spojrzenie Huxa.
- Wiem, że nie. - wymamrotał rudowłosy. Welth nie mógł być szpiegiem. Hux nim był i nie sądził żeby na Supremacy znalazł się drugi taki idiota. Zamknął oczy próbując zebrać myśli, ale nie był w stanie. Wszystko zaczynało mu się plątać i rozpadać się w drobne kawałki. Odpłynął powoli znowu.
Kolejne dni były koszmarnym pasmem upokorzeń, bo Hux nie był w stanie nic zrobić sam. I nie omieszkał okazywać swojego niezadowolenia z tego powodu.
- To boli Welth - wysyczał przez zaciśnięte zęby kiedy medyk zdejmował mu opatrunki.
- Niestety nic na to nie mogę poradzić, Generale. Zaraz skończę. -Rudowłosy zacisnął ręce na prześcieradle, zamykając oczy. Welth skończył i odsunął się powoli. - Proszę się położyć...
- Wolałbym wstać.
- Na to raczej za wcześnie, sir. - rudowłosy położył się niechętnie i westchnął. To był pierwszy dzień, kiedy Hux był całkiem przytomny. I wcale nie było to pozytywne odczucie. Zamknął oczy mając nadzieję, że prześpi resztę dnia, a przynajmniej parę godzin.
- Hugs podobno czujesz się lepiej. - przekręcił głowę żeby spojrzeć na Damerona, który stanął na progu. Generała Damerona jak słyszał. Skrzywił się.
- Ktoś musiał udzielić ci błędnych informacji, Dameron. Wybacz. Generale Dameron. - Welth powiedział mu, że Poe to drażni. Hux bardzo chciał go rozdrażnić. Podniósł się na łokciach powoli. Poe rozejrzał się i usiadł na krzesełku obok.
- Hugs...
- Hux.
- Musimy porozmawiać Hugs.
- Odmawiam rozmowy z tobą dopóki nie zaczniesz się do mnie odpowiednio zwracać... - zakaszlał, zamykając oczy na chwilę. Sięgnął po kubek z wodą. Poe wyprzedził go i przysunął mu kubek do ust. - Mam ręce Dameron - syknął rudowłosy łapiąc za naczynie i wyrywając mu je. Poe cofnął się i usiadł.
- Więc... Hux, Generale... Może Armitage?
Hux drgnął na dźwięk swojego imienia i spojrzał na niego wściekle. Minęło sporo czasu od kiedy ostatnim razem je słyszał.
- Hux - warknął zirytowany.
- Potrzebujesz czegoś? Może...
- Może przejdziesz do konkretów Dameron?...
- Cóż... Jak się czujesz Hux? - Kiedy zniszczono Hosnian. Nie. Kiedy Hux zniszczył Hosnian, Poe oddałby wszystko żeby tam być i żeby osobiście go zatłuc. Ale teraz kiedy na niego patrzył nie byłby w stanie podnieść na niego ręki. Po pierwsze Hux wyglądał żałośnie. Wyglądał źle. Był zmęczony, osłabiony i chociaż pewnie by się nie przyznał był wystraszony. Musiał być wystraszony. Poe na jego miejscu by był. Właściwie był w podobnej sytuacji. W rękach wroga. I był wtedy śmiertelnie przerażony. Ale Ruch Oporu to nie Najwyższy Porządek. A on nie był Kylo Renem. Uratował Huxowi życie i nie zamierzał się nad nim teraz znęcać. To nie było konieczne. Postukał w krzesełko. Rudowłosy spojrzał na niego skonsternowany. - To całkiem konkretne pytanie... - Dameron przyglądał się mu uważnie.
- Źle.
- Mógłbym zrobić coś żebyś poczuł się lepiej ? Chcesz porozmawiać o tym co się stało albo...
- Dameron. Czego chcesz? - rudowłosy przyglądał się mu z rosnącą irytacją. Pilot odchrząknął.
- Pytam jak się czujesz Hux. To całkiem normalny ludzki odruch. Nie moja wina, że w twoim otoczeniu go brakowało. Po prostu... Byłem przesłuchiwany przez Rena i... Nie życzyłbym temu najgorszemu wrogowi nawet....
- Nawet mnie - dokończył za niego rudowłosy. - Więc jesteś tu żeby uciszyć i uspokoić swoje zszargane sumienie? Daj mi zgadnąć ty mnie tu przywiozłeś, Organa nie była zachwycona i teraz jesteś za mnie odpowiedzialny. Tak było?...
Poe przytaknął niechętnie.
- Radziłem sobie z Renem w mojej głowie na długo wcześniej zanim wszedł do twojej i teraz też sobie poradzę. Jeśli to wszystko uwolnij mnie od swojego towarzystwa..
Rudowłosy położył się powoli krzywiąc się. Naciągnął na siebie kołdrę zamykając oczy i wypuścił powoli powietrze z płuc.
- Hux... Jak... Jak najszybciej dostać się na Crait ?- Dameron był pewien, że dostrzegł coś w oczach rudowłosego. Jakiś błysk, jakieś wahanie. Ale cokolwiek to było szybko znikło. Hux spojrzał na niego z irytacją.
- O czym ty mówisz Dameron?- parsknął - Może to ty powinieneś tu leżeć nie ja.
Poe przyglądał się mu jeszcze przez chwilę. Wstał i wyszedł. Nie było innego logicznego wytłumaczenia tego, że Ren wsadził Huxa do celi niż to, że to on dostarczał im informacji. Ale nie zareagował na hasło. Organa mu nie uwierzy. Ale czy musiała ? Poe był generałem i nie musiał tłumaczyć się przed nią z każdej decyzji. Przynajmniej teoretycznie. A zdecydował, że Hux z jakichś powodów nie chce się ujawnić.
*****
Hux grzebał łyżką w misce patrząc z niechęcią na jej zawartość. Jedzenie było znośne po prostu nie miał na nie ochoty. Ani na jedzenie ani na sen. Zjadł jedną łyżkę i odłożył naczynie na szafkę przecierając twarz.
- Generale. - Mitaka wszedł do środka i uśmiechnął się widząc go przytomnego. Rudowłosy podniósł wzrok. Welth powiedział mu, że Mitaka też tu jest i że pomaga Dameronowi. Hux przez chwilę zastanawiał się czy dalej może mu ufać, ale zorientował się jak absurdalna jest ta myśl. To on był zdrajcą. A Mitaka uratował mu życie.
- Mitaka. Dobrze wyglądasz. - Mitaka w przeciwieństwie do Huxa faktycznie dobrze wyglądał. Może na trochę zmęczonego. Może na trochę smutnego. Ale Hux zauważył to dopiero później. - Wszystko w porządku?
- Chyba ja powinienem zadać to pytanie. Chociaż... Pewnie było by głupie. Prawda? - rudowłosy pokiwał głową. Byłoby. Nic nie było w porządku. - Cóż... Ja... U mnie jest w porządku. Właściwie mało się zmieniło. Wypełniam papiery za Generała Damerona.
Hux uniósł brew. Dali mu dostęp do dokumentów? Niezbyt rozsądne.
- Dzień jak codzień tylko generał się zmienił? - powiedział na głos uśmiechając się rozbawiony. Mitaka wzruszył ramionami.
- Tak. Przynajmniej mam się czym zająć. - tego Hux mu zazdrościł. Nie radził sobie najlepiej z bezczynnością. Nie radził sobie najlepiej z własnymi myślami i pomimo tego co powiedział Dameronowi. Nie radził sobie z Renem w swojej głowie. Kiedy tylko zasypiał wracał do tamtej celi. Do bólu, do upokorzenia, do porażki. A kiedy nie spał nadal czuł się ohydnie. Zamknął na chwilę oczy.
-Generale.?
- Może powinniśmy przejść na ty. - mruknął i spojrzał na Mitakę.
- Oh ja...
- Nie sądzę żebym nadal miał prawo nazywać się generałem, a ty uratowałeś mi życie. Welth mi powiedział. Gdyby nie ty nie znaleźliby mnie. - Dolpheld zmieszał się trochę.-Jestem ci winien...
- Nic nie jest mi pan winien. Nic...nie jesteś mi winien -poprawił się - Uratowałeś mi życie więcej niż raz. Nie mówiąc o innych rzeczach które dla mnie zrobiłeś... - Hux pokiwał powoli głową. Powinien mu powiedzieć. Ze wszystkich ludzi w galaktyce Mitaka miał prawo wiedzieć. - Mam dla pana… dla ciebie rękawiczki. - Rudowłosy spojrzał na niego zdziwiony. Mitaka wzruszył ramionami kładąc parę czarnych rękawiczek na stoliku. - Pomyślałem... Zauważyłem, że rzadko je zdejmujesz. Że to dla ciebie ważne...
Hux spojrzał w ziemię i pokiwał głową. Mitaka zauważał wiele rzeczy. Może go nie doceniał?
- Dziękuję. Zauważyłeś coś jeszcze? - zerknął na niego. Mitaka odchrząknął.
- Ja zabrałem datapada - odezwał się cicho po chwili. - Kiedy przeszukiwali twoje kwatery. Widziałem bezpieczny kanał. I wiadomości. - Hux oparł się plecami o chłonął ścianę i przyglądał się mu. - Zniszczyłem go miałem nadzieję że... że... Jeśli nic nie znajdą to dadzą spokój.
- Wiedziałeś.
- Dziwnie się pan... Się zachowywałeś. Myślałem że to praca, stres, że Ren jest rozdrażniony i to cię martwi ale to było... Coś innego. Kiedy usłyszałem o szpiegu... Na początku mówiłem sobie że to nie możliwe, ale... - spojrzał na niego - pomyślałem, że nigdy nie byłeś entuzjastą Rena. I że nienawidziłeś Pryda. I że...
- Że co? - Mitaka pokręcił głową.
- Nieważne. Cieszę się, że jesteś cały.
Hux pokiwał głową.
- Chyba jesteś jedyny. - mruknął cicho. Odchrząknął. - Dameron cię nie zadręcza ?- zmienił temat.
- Nie. Trochę za dużo mówi...
- Nie za bardzo z niego generał hm?- Mitaka uśmiechnął się rozbawiony.
- Nie. Nie za bardzo. Jest zagubiony, ale się uczy. Zorientował się ostatnio, że nie musi wszystkiego ustalać z Organą. Ona chyba zaczęła żałować tego awansu.. - umilkł - Nie powiedziałeś im.
- Nie. I nie zamierzam. Ty też tego nie zrobisz.
- Czemu nie chcesz... ?
- Nie zrobiłem tego dla nich. Nie jestem im nic winien, a oni mnie. Nasze cele chwilowo były zbieżne. To wszystko. Rozumiesz?
- Nie - Dolpheld pokręcił głową - Ale nie muszę wszystkiego rozumieć żeby ufać, że wiem co robisz. Nigdy źle na tym nie wyszedłem.
Hux zaśmiał się szczerze rozbawiony. Nie miał pojęcia co robi.
Kolejne dni były równie fatalne. Bezczynność dobijała go powoli. Pozwolili mu się przejść z obstawą, ale nadal nie był zbyt mobilny samodzielnie. Z namiotu medycznego przenieśli go do innego. Dameron uznał chyba z punkt honoru nachodzenie go codziennie i zatruwanie jego czasu swoją obecności. Rudowłosy zsunął się powoli z łóżka i usiadł na ziemię odchylając głowę. Sięgnął po papierosy i zapalniczkę, które ukradł Dameronowi. To były jedyne plusy jego wizyt. Zaciągnął się zamykając oczy.
- Hugs. - Poe stanął przy wejściu i zmrużył oczy - Czy to moja zapalniczka? -Rudowłosy zgasił ją i zaciągnął się jeszcze raz. - I moje papierosy ?- sięgnął do kieszeni gdzie powinny się znajdować. - Jak to zrobiłeś ?
- Nie było to bardzo trudne... - mruknął rudowłosy. Nie miał ochoty na rozmowy ani na Damerona. Jedyna na co miał ochotę to umrzeć.
- Nie spałeś. Znowu... I podobno nie zjadłeś kolacji.
- Jesteś Generałem czy opiekunką Dameron?- pilot podrapał się w tył głowy wyjmując jednego papierosa z paczki. - Ah. Wolałbyś być opiekunką...
- Zamknij się Hugs.
- Tak jest, sir. - zaciągnął się patrząc na niego drwiąco. Siedzieli w milczeniu. Ale Poe nigdy nie mógł znieść ciszy zbyt długo.
- Nie jesteś głodny.?
- Nie.
- Nie możesz nic nie jeść Hux. Jesteś osłabiony.
- Nie mam ochoty na jedzenie... Ani na tą bezsensowną konwersacje.
- Cóż... Niestety nie masz wyboru. Ani w kwestii jedzenia ani konwersacji.
- Słucham? Zamierzasz mnie karmić na siłę ?
- Nie. Zaraz przyniosę ci obiad i zamierzam tu siedzieć dopóki czegoś nie zjesz. - Hux zacisnął usta. - Hux. Wiesz, że to bezsensowne. Musisz wiedzieć. Jesteś żołnierzem tak? Oboje jesteśmy.
- Jesteście terrorystami nie wojskiem, Dameron. - Brunet uniósł brew.
-Która z naszych organizacji wysadziła w powietrze cały układ planetarny i grozi każdemu kto się napatoczy? - rudowłosy prychnął wściekle. Co za absurd.
- Która z naszych organizacja wysadziła legalnie zbudowaną bazę wojskową wartą niewobrażalne pieniądze? -syknął.
- Legalnie? Gdyby była legalna nie chowalibyście jej, Hux.
- To było...
- Nie ważne. Nie o to mi chodzi. Jesteś żołnierzem więc powinieneś jeść prawda? Żeby być gotowy do służby. Zjedz chociaż trochę. - Hux posłał mu ponure spojrzenie i nic nie powiedział.
Po chwili patrzył na miskę z ryżem i czymś na nim. Naprawdę nie wyglądało źle, ale na samą myśl, że miałby coś przełknąć robiło mu się nie dobrze.
- Jaki masz problem Hux?... Nie po to cię składaliśmy żeby teraz otruć.
Rudowłosy milczał długo i w końcu odłożył łyżkę.
- Nie jestem.. Przyzwyczajony do tego.
- Do jedzenia?- Poe uniósł brew. - Do ryżu?
- Do... Zwykle jadłem racje żywnościowe. Batoniki proteinowe, koktajle i resztę. - Poe przyglądał się mu z konsternacją. - Poza tym - Hux przetarł twarz zmęczony - Naprawdę nie mam siły żeby jeść Dameron. Przeżyje. - szepnął modląc się żeby Dameron w końcu sobie poszedł.
- Wątpię Hux. Wyglądasz jak widmo. - Poe wstał wychodząc z namiotu. Wrócił z pudełkiem batoników proteinowych i postawił je przed nim. Powstrzymał się od komentarzy. Nie miał pojęcia jak ktokolwiek może woleć to paskudztwo zamiast zwykłego jedzenia, ale wolał żeby Hux coś zjadł. Cokolwiek - Mitaka mówił, że jesteś inżynierem. - Armitage spojrzał na niego otwierając batonika.
- Sądziłem, że o tym wiecie. - mruknął - pracowałem przy Starkillerze.
- Zawsze sądziłem, że jesteś tam raczej w charakterze maskotki.
- Powiedział człowiek, który range znalazł w płatkach śniadaniowych. - syknął Hux spinając się i zaciskając zęby. Nie wiedział czemu tak go to dotknęło. Zjadł do końca batonika. Miał nadzieje, że Dameron da mu spokój. Nie dał. Oczywiście, że nie. Hux nie wiedział co sobie myślał. Poe odchrząknął cicho i zapalił.
- Śpisz w... Rękawiczkach? - spojrzał na ręce Huxa.
- Chyba już ustaliliśmy, że nie sypiam za dobrze.
- Tak, ale...
- Tak. Zdarza mi się. - warknął. - Czego ty chcesz Dameron ?
- Skąd je wziąłeś?... - Hux przewrócił oczami.
- Kapitan Mitaka mi je przyniósł. Zauważył, że często w nich chodziłem. Co jest prawdą.
- Oh um tak... Mitaka... Troszczy się o ciebie. - Rudowłosy uniósł brew - Czy wy...? - Poe zawiesił wymownie głos.
- Co? Nie. Co ci przyszło do głowy Dameron?... - prychnął. - Naprawdę wolałbym żebyś pytał o plany Najwyższego Porządku - mruknął rozdrażniony zamykając oczy. Dameron spojrzał na niego.
- Odpowiedziałbyś?
- To zależy...
- Jesteś jeszcze osłabiony nie chce...
- Co? Przesłuchiwać mnie? I tak będziesz musiał. Twoje osobiste pytania są o wiele gorsze. Jesteś generałem na pewno masz coś lepszego do roboty.
- Ostatnie. - Hux prychnął cicho. - Skoro nie zdejmujesz ich do łóżka to ... Pieprzysz się w rękawiczkach Hux?... - wypalił. Rudowłosy spojrzał na niego z niedowierzaniem i zgrozą. Uśmiech Damerona był oburzający. Wyzywający. Łobuzerski. Oczywiście. Pilocik. Chciał go spłoszyć, chciał go sprowokować. Żałosne. Ale Huxowi w jakiś sposób poprawiło to humor. Podniósł się do siadu przywołując na twarz rozbawiony uśmiech. Poe spojrzał na niego zdziwiony. Nie spodziewał się tego. Myślał, że Hux go wyrzuci, albo rzuci się na niego z pięściami. I chyba zaczynał żałować tego, że usiadł tak blisko. Hux nachylił się lekko.
- Tak Generale Dameron. - mruknął cicho - Zazwyczaj. Nikt nie narzekał. - urwał - Ty byś nie narzekał - uśmiechnął się jeszcze bardziej rozbawiony, kiedy Poe zaczął się krztusić dymem. Opadł z powrotem na łóżko ciesząc się swoim małym triumfem.
- Słucham?- zapytał w końcu brunet.
- Wiedziałem, że masz problemy ze słuchem, ale że aż takie?... - Dameron zmieszał się, wyszedł zabierając swoją zapalniczkę. Hux patrzył za nim. Gdyby wiedział, że tak łatwo go spłoszyć postarałby się o to wcześniej. Powiedział prawdę. Nigdy nie był w związku, który byłby czymś więcej niż prostym rozładowaniem emocji i zawsze uważał dotyk za coś o wiele bardziej intymnego niż seks. Zresztą podobnie jak na wiele rzeczy nie miał czasu na zaangażowanie się. Na Niszczycielu raczej nie ma wiele przestrzeni na takie rzeczy. To były szybkie, niezobowiązujące sytuację. Często niewymagające zdejmowania munduru. Był jeden wyjątek, ale Hux desperacko chciał wyrzucić go z głowy i nigdy do niego nie wracać. Nigdy. Zapomnieć i zabić w sobie to czymkolwiek było kiedyś dla niego. Przysunął powoli papierosa do swojego nadgarstka i zgasił go, krzywiąc się przy tym. Były dni kiedy oddałby wszystko żeby coś poczuć. Były też dni kiedy oddałby wszystko żeby nie czuć nic. Rzucił papierosa na ziemię zirytowany, ból pomagał dopóki nie stał się zbyt mały żeby przyćmić to co się stało i co się działo. Hux był przyzwyczajony do bólu. Myślał tak przed wydarzeniami na Supremacy. Myślał tak zanim Ren wdarł się mu przemocą do głowy. Nic się z tym nie równało. Połamane kości, połamane żebra, sprzęt do przesłuchań, poparzenia... Nic. Hux zgodziłby się dobrowolnie przeżyć to wszystko jeszcze raz gdyby dzięki temu mógłby pozbyć się Rena z głowy. Bo nadal go czuł. Nadal widział go kiedy zamykał oczy, nadal go słyszał. I nie mógł tego znieść. Bał się myśleć, bał się mówić, bał się spać, bo wiedział, że Ren żyje i że nadal jest w jego głowie. Bał się że znów to zrobi, że go znajdzie. Przetrwał szybko twarz kręcąc głową. Potrzebował zajęcia i stymulantów. Papierosy i kaf już dawno przestały działać tak jakby tego chciał. Tak jak potrzebował żeby działały. Miał też nadzieję, że przepłoszył Damerona na dobre. Ale pilot wrócił wieczorem. Z koktajlem białkowym.
- Twoja ulubiona breja Hugs!. - powiedział pogodnie, a rudowłosy wywrócił oczami.
- Miałem nadzieję, że już się nie pojawisz.
- Naprawdę wierzyłeś, że można mnie spłoszyć jedną niewybredną uwagą? - Poe uniósł brew przysiadając na łóżku i pijąc drugi koktajl, który wziął dla siebie. - Wziąłeś mnie z zaskoczenia, ale to się nie powtórzy.
- Wybacz. Zapomniałem, że jesteś z tych łatwych. - Dameron spojrzał na niego wściekle i otarł usta.
- Hej! To nie był komplement.
- Nie. Jesteś pilotem. Zawsze mają ukochany statek, ale nigdy nie mogą się zdecydować na jedną osobę. I nie jesteś taki paskudny.
- Miło, że uważasz mnie za przystojnego, Hugs. - posłał mu czarujący uśmiech na co Hux odpowiedział mu grymasem obrzydzenia - Chyba musiałeś poznać wielu pilotów. - Rudowłosy prychnął pijąc koktajl. - Ciężko powiedzieć nie generałowi, co?
Hux skrzywił się znowu, ale milczał. Cokolwiek by powiedział mogło tylko potwierdzić słowa Damerona. Ciężko powiedzieć nie generałowi. Rudowłosy był tego bardzo świadomy. Respektował każde nie, które usłyszał, ale wiedział, że czasem niektóre tak znaczyły nie, a on zorientował się za późno albo udawał, że nie zorientował się wcale.
-Próbowałem zapytać Weltha, bo zdaje się jest w temacie, ale nie był zbyt rozmowny... Związki w Najwyższym Porządku chyba były ciężkie... Szczególnie...
- Skąd pomysł, że ja będę rozmowny Dameron?
- Cóż... Gdybyś nie chciał ze mną rozmawiać to byś się nie odzywał. Po za tym... Mam zapalniczkę.
-Szantażujesz mnie papierosami?...
- A Działa?... - Hux wyciągnął rękę po zapalniczkę zirytowany. Zapalił nie odzywając się.
- Były trudne.
- Więc raczej nie zabierałeś pilotów na randki.
- Nie Dameron raczej nie. Jedyny związek jaki wolno mi było mieć to związek z kobietą, najlepiej taką, która jest w stanie urodzić dzieci.
-Ciebie to chyba nie interesowało, huh?
-Czego naprawdę chcesz Dameron?
- Po prostu rozmawiamy. -Hux prychnął. - Wiem, że wiesz jak dostać się na Crait.- rudowłosy odwrócił wzrok jeszcze bardziej zirytowany - Nie rozumiem czemu nie chcesz się przyznać, nie rozumiem czemu to zrobiłeś i nie rozumie... Czemu? Miałem cię za fanatyka Hux. Prawdziwego. No wiesz twoje mowy naprawdę wydawałeś się wierzyć w to co mówisz. Widziałem je na holo i aż miałem dreszcze. Ale... Czemu dołączać się do organizacji, która nie pozwala ci być sobą? Pomijając całe zabijanie ludzi i niszczenie planet co też raczej nie powinno być zachęcające...
- To był... Właściwy wybór.
- Naprawdę?
- Tak. Wtedy tak. I wierzyłem w te mowy Dameron. W każde słowo. I to niezbyt mądre przyznawać się, że miałeś dreszcze mógłbym sobie pomyśleć, że robiłeś coś nieprzyzwoitego.
- Przestań mnie drażnić Hux.
- Robiłeś? Coś nieprzyzwoitego?...
- Nie i nie spłoszysz mnie tym razem komentarzami. Więc przestań.
- Tak jest, sir. - patrzył z rozbawieniem jak Poe krztusi się koktajlem.
- Czemu myślałem, że będziesz pruderyjny?
- Pruderyjny, Fanatyk. Co jeszcze o mnie myślałeś Dameron?...
- Że jesteś sadystą, manipulantem, masz obsesję, że jesteś agresywny, niebezpieczny, nieprzewidywalny, czasem, że jesteś śmieszny i dość żałosny, ale tylko przed zniszczeniem Hosnian. Po zniszczeniu nadal byłeś żałosny, ale nie było w tym nic śmiesznego. Morderca, zbrodniarz, przestępca. Tylko to wtedy myślałem.
Hux milczał przez chwilę nie patrząc na niego.
- Wygląda na to, że dużo czasu spędza pan na myśleniu o mnie, Generale Dameron. - wbił w niego wzrok. - Uratowałeś mnie żeby móc mnie skazać? Czy z litości?
- Uratowałem cię, bo to był właściwy wybór. Bo byłeś ranny, a ja nie zostawiam rannych na pastwę losu. No i... Mitaka. - wzruszył ramionami - Był przerażony, zdesperowany i bałem się, że jak tego nie zrobię to... Będę miał dwa trupy na sumieniu i ciebie i jego.
Hux uśmiechnął się rozbawiony.
- Ma w sobie coś takiego co sprawia, że chce się mu pomagać prawda?
- Ma. - przyznał niechętnie Dameron - Nie rozumiem jak skończył w Porządku.
- Spytaj może ci opowie. - Rudowłosy zaciągnął się przymykając oczy.
- Spałeś?
- Nie.
- Hux... - Dameron przegrał twarz - Wiem, że... Ja... Naprawdę wiem jak to jest mieć Rena w głowie. - zerknął na niego. - Rozmawiałem o tym z Rey... Nie może... Nie zrobi tego znowu. Nie z takiej odległości. Nie wie gdzie jesteś. Wiem, że... Masz inne wrażenie, ale...
- Wiesz, a mimo to nie masz pojęcia o czym mówisz Dameron. - mruknął. - Nie potrzebuje rad. Ani rozmowy.
- Po prostu spróbuj zasnąć.
Hux skrzywił się. Myślisz, że nie próbuje?
- Nie potrzebuje snu. -powiedział
- Więc czego według ciebie potrzebujesz Hux?...
- Pracy. - spojrzał na niego.
- Negocjuje to z Organą. Jeśli Mitaka nie przesadził opisując twoje umiejętności to naprawdę byś się przydał. Ale Byłoby łatwiej gdybyś powiedział mi jak się dostać na Crait... Proszę.
Rudowłosy przyglądał mu się przez chwilę.
- Czemu tak desperacko chcesz żeby okazał się szpiegiem? - prychnął cicho. Nie spodziewał się odpowiedzi, ale Poe odpowiedział.
- Bo ten człowiek, z którym rozmawiałem przez bezpieczny kanał pomógł wygrać nam wojnę. A my nie zdążyliśmy go wyciągnąć na czas. Nawet nie spróbowaliśmy. Nie chcę żeby okazało się, że jest martwy, że zrobił dla nas tak wiele a my odwdzięczyliśmy się mu zostawiając go na śmierć. I naprawdę czuł bym się lepiej wiedząc, że nie przywiozłem do bazy bezwzględnego mordercy tylko kogoś kto próbuje się zmienić.
Hux prychnął cicho słuchając go.
- Rozczarujesz się, Dameron. Najpierw musisz polecieć na D'Qar, a potem już łatwo. Śladami porażek. - podniósł na niego wzrok. Pilot wstał powoli i przeszedł parę kroków po namiocie.
- Hux...
- Nie zrobiłem tego dla was i nie była to jakaś wspaniała droga do przemiany. I tak. Nie zdążyliście mnie wyciągnąć na czas. Nawet nie próbowaliście. Ale wiedziałem, że tak będzie. Wiedziałem co robię. Nie jestem wam nic winien ani wy mnie. Robiłem to z własnych celów nie żeby pomóc wygrać wam wojnę. Bo wojna nadal trwa. Jesteście naiwni jeśli myślicie, że zniszczyliście Porządek na dobre. Przegrupowują się i znów spróbują uderzyć. Ale jeśli ma to przekonać Organe powiedz jej co chcesz. Muszę się czymś zająć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro