Rozdział 3
Dojechaliśmy do celu. Obserwacja bohatera o imieniu Daichi. Wydawało się to dość łatwe.
Miał on niesamowicie duży dom, a jego indywidualnością, było władanie ziemią, dzięki czemu łatwo mógł dostać się w razie wypadku do rannych.
Z informacji, które dostaliśmy od informatora wynikało, że jego rodzina wyjechała na kilka dni do innego miasta, a bohater został sam w domu.
Minęło kilka dni naszych obserwacji. Śledziliśmy go, podglądaliśmy co robi w domu, jeździliśmy za nim na wyjazdy ratunkowe.
W noce pilnowaliśmy go na zmianę. Raz ja spałem, raz Toga.
Przez ten czas bardzo szybko wywnioskowałem, co jest jego słabością. Było to banalnie proste, ale bez obserwacji go na jego wyjazdach, nie odkryłbym, jego wady.
Nadszedł dzień napadu na nasz cel. Jedyne czego nie przewidzieliśmy, to było to, że jego najmłodszy syn po trzech dniach, wyskoczył na swojego ojca i zaczął na niego krzyczeć, że wygrał grę w chowanego.
Na szczęście misja zakończyła się powodzeniem, dzięki czemu trochę się pobawiłem. Następnie wiedząc, gdzie ojciec kazał ukryć się chłopcu, ruszyłem w tamto miejsce i zaglądnąłem pod łóżko.
-Hej.- uśmiechnąłem się do blondynka, a ten trochę się uspokoił.-Zabiorę cię stąd, dobrze?- zapytałem się, biorąc go na ręce i idąc w stronę mojej blondyneczki.
-Zaopiekuje się nim.- szepnąłem jej do ucha i wsadziłem malucha do samochodu mówiąc, że zaraz wrócę.
Pomogłem Todze uporać się z ciałem bohatera i poczułem się o niebo lepiej. Blondyneczka powiedziała, że kolor mojej skóry się ożywił, dzięki czemu bardziej przypominam jej człowieka, niż zombi.
Pogłaskałem ją po policzku i wsiadłem do auta.
-Zapinaj pasy i ruszamy.- uśmiechnąłem się do czterolatka, który ochoczo zapiął pas bezpieczeństwa. Spojrzałem się kątem oka na Toge i ruszyłem do bazy.
Kiedy dotarliśmy, moja kochana Toga wyszła z auta i weszła do kryjówki.
Chwilę musiałem czekać, aby dziewczyna wychyliła się zza drzwi i zaprosiła mnie, do niej, gestem ręki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro