10.
Hei hei witajcie wiem dawno nie było opo dlatego że nauka rodzice itp za co przepraszam i proszę bardzo rozdział.
Zdecydowałem się, że założę maskę. Ale nie taką zwykłą! Własnoręcznie stworzyłem jedną dla mnie oraz dla słodkiego Hise. Nie mogę się doczekać tego, co będzie się działo. Aż ręce trzęsą mi się z podekscytowania. Westchnąłem uśmiechając się do samego siebie jak idiota i ubrałem na siebie białą koszulę. Dopiąłem ją na ostatni guzik i na nią założyłem szary kitel lekarski, który ulepszyłem dodając do niego kieszenie od wewnątrz. Starannie powkładałem w nie różnego rodzaju bronie (niektóre pokryte trucizną, a jak!), gwizdżąc przy tym.
Przyjżałem się stroju Hise i jeszcze bardziej się wyszczerzyłem.
Urocza, czarna bluza z króliczymi uszami i białymi elementami będzie na nim wyglądać idealnie. Tak jak strój Togi, który był taki jak zwykle. Uwielbiam ją w nim...
Przejrzałem się w dużym lustrze. Wyglądałem całkiem, całkiem. Niestety narazie musiałem znów się przebrać. W końcu... nie zrobimy napadu z zaskoczenia, jeżeli od razu przy wejściu ludzie zorientują się, że jest coś nie tak w naszym ubiorze i zachowaniu...
~•~
W trójkę bez strojów na sobie weszliśmy do galerii. Oczywiście wszystko mieliśmy w torbach zakupowych, w końcu nikt nie zdziwi się na taki widok. Obok jest drugi sklep handlowy, więc nie mieliśmy się czym przejmować. Wyglądaliśmy jak normalna rodzina. Kąciki moich ust powędrowały ku górze i samoistnie cicho prychnąłem pod nosem.
Skierowaliśmy się powoli w kierunku toalet, Toga brawurowo odegrała swoją rolę, czyli panią domu, która chciałaby wszystko, ale nogi jej odpadają. Co chwilę zerkałem na nią, niby zirytowany, ale wolący nie zaryzykować zwrócenia uwagi. Hise za to po prostu od czadu do czasu powtarzał, że chce mu się ,,siusiu".
Będę to chyba wspominał z uśmiechem do końca życia.
W końcu zatrzymaliśmy się przy toaletach. Toguś weszła do damskiej, za to ja z Hise do męskiej. Od razu znaleźliśmy się w kabinach przecierając w nasze stroje. Kiedy byłem już gotowy, zerknąłem na zegarek, będący na mojej lewej ręce. Mogłem na spokojnie już wychodzić.
Zapukałem do kabiny mojego oraz Himiko ,,Króliczka", który zaraz wyszedł ze swoją maską na twarzy. Westchnąłem i strzeliłem karkiem. Spojrzałem jeszcze tylko na wskazówki mojego zegarka i za sekundę powiedziałem:
-Wychodzimy.
Akcja szybko się zaczęła. Wybiegliśmy z toalety w równym tępię co Toga. Od razu wyjąłem broń grożąc nią sklepowiczom. Himiko zaraz znalazła się w sklepie jubilerskim i zaczęła pakować do dużej torby co jej się żywnie podobało, razem z pieniędzmi z kasy. Obsługa oraz ochrona nie miala nawet czasu, by wezwać bohaterów. Jednak... coś poszło nie tak w naszym planie. I to nie ochrona wezwała posiłki, a ktoś z zewnątrz.
I kiedy mieliśmy już się zawijać pojawili się oni. Zakała społeczeństwa. Od razu się skrzywiłem i zaczęliśmy walczyć. Jednak ja jako opiekun kazałem Hise, by używał swojej ziemnej mocy tylko do obrony własnej i rzadko do atakowania bohaterów. Za to używanie lawy... było w tym pojedynku dozwolone. Nieźle ranił bohaterów, ale nie zabijał ich. Zazwyczaj dokańczałem to za niego no i z zimną krwią zabijałem także tych co się do mnie przyczepili. Było... Zabawnie. A ja od razu odzyskiwałem pełnie życia.
Chociaż... przez chwilę, mały ułamek sekundy zobaczyłem coś, co mnie niezmiernie zdziwiło i zgorszyło zarazem. Pro hero, ten który ma chronić bezradny ludzi właśnie chcę zaatakować fioletowłosego chłopaka. W innej sytuacji zarechotałbym tak, że usłyszał by mnie cały sklep, ale w tym wypadku... nie mógłbym nie zareagować. Zabijając bohatera, który się do mnie podkradał. Zmarszczyłem brwi przyglądając się nastolatkowi i już po chwili zdałem sobie sprawę kim był! Shinsou Hitoshi! Tak, to na pewno on! Uśmiechnąłem się przebiegle i w ostatniej chwili znalazłem się przed nim, ochraniając go przed bohaterem.
- Dlaczego atakujesz bezbronnego obywatela? Co on ci zrobił, bohaterze? - syknąłem. - Przecież on jest przyszłością społeczeństwa. Chodzi nawet do Yuuei! - zaśmiałem się, kiedy zobaczyłem zdezorientowaną twarz mojego przeciwnika. Jednak zaraz zmarszczył gniewnie brwi i już za chwilę dowiedziałem się jaką posiada moc ta irytująca pchła. Zmienił niektóre z części swojego ciała w noże i już po momencie zostałem jednym zraniony.
Nie przejąłem się tym jednak. Byłem nieśmiertelny, niemal jak Bóg.
- Takim czymś nic mi nie zrobisz. - prychnąłem, jednak zaraz skierowałem swoje następne słowa do Shinsou. - Ty też możesz zostać bohaterem. Tylko to już zależy od ciebie, czy chcesz współpracować z ludźmi jego pokroju, czy raczej być moim hero... wiem o twojej indywidualności, przez którą cierpiałeś w dzieciństwie. Mówiono ci, że możesz być tylko złoczyńcą, jednak wiedz, że for me... możesz być bohaterem Hitoshi. - uśmiechnąłem się pod maską. Kątem oczu widzę jak nowicjusz w branży bohaterskiej chce mnie zaatakować, jednak ja tylko wyciągnąłem pistolet z z miłą chęcią strzeliłem kilka razy prosto w jego klatkę piersiową. Czyje się... coraz lepiej, mógłbym nawet przenieść góry i... och, jedna właśnie się pojawiła. All Might własnej osobie przybył na spotkanie.
Analizowałem przez całe swoje dzieciństwo karierę Wszechmocnego. Wiedziałem co się z nim działo. Ten film, który przewijałem tysięce razy dał mi jasno do zrozumienia w jakie miejsce mam celować. A był to brzuch, naszego Symbolu Pokoju... już niedługo.
Jednak nie tylko to zdołałem wywnioskować. Doszedłem do konkluzji, że All Might nie jest tak naprawdę umięśnionym typkiem z natury. To tylko zwykła transformacja. A transformacja... musi się z czasem skończyć.
No cóż... w skrócie : walka z Wszechmocnym do najłatwiejszych nie należała. Owszem, kilka razy go trafiłem, ale on mnie też. Sądzę nawet, że jeśli nie miałbym swojej mocy właśnie leżałbym trzy metry pod ziemią. Nawet po samej minie All Might'a mogłem wywnioskować, że był zdziwiony... moją żywotnością, że tak to ujmę.
Oddaliłem się od niego na bezpieczną odległość i pokazałem Todzę znak do ucieczki. Zaraz później mój palec wylądował na... przezabawnym urządzeniu. Na tak zwanym przycisku bomby trującej. Jednak on nie tylko ją uruchomił, ale także dał znak Kurogiriemu, że czas by wziął nas do domu.
Portal pojawił się niedaleko mnie. Pierwsi jednak przeszli przez niego Toga wraz z Hise. Oczywiście mieli na sobie maski.
Zanim jednak ja znalazłem się po drugiej stronie doskoczyłem do upadającego Shinsou, któremu założyłem na twarz maskę przeciw gazową. Zaraz później byłem już razem z nim w bazie złoczyńców.
- Czy chciałbyś... do nas przyłączyć i zostać moim prywatnym... ochroniarzem? - zagadnąłem, a ten po prostu się zgodził. Nie mogłem w to uwierzyć. - W takim razie... od jutra zaczynam twój trening.
- Chętnie.
I jak sobie kiedyś czytałam mangę po angielsku co widzimy na górze.
I nasunęła mi się teoria że doktorek który powiedział Izuku że nie ma mocy pracuje dla ligi złoczyńców i sądzę że on tworzy nomu a druga sprawa jest taka że jakimś sposobem Izuku moc została skradziona. Co o tym sądzicie napiszcie swoje pomysły. I jak zauważyłam to w angielskich wersja też zrobili takie teorie jak moje.
Bajo.🥀❤️🤗
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro