20.
Moje ciało obudziło się o godzinie dziewiątej, po czym wstało i ruszyło do kuchni. Zrobiło sobie jakieś kanapki i przy stole zaczęło jeść. Szczerze powiedziawszy bardzo zadziwiało mnie to, że mogę smarować chleb nożem, gdzie w psychiatryku zaraz skonfiskowaliby mi ostry przedmiot.
- Wstałaś już? - Spytał Burn schodząc na dół. - Zawsze chyba lubiłaś spać do późna, prawda? - Zaśmiał się cicho przeciągając
- W psychiatryku musiałam przestawić się na wcześniejsze godziny - Odparło obojętnie
- No chyba, że tak - Odpowiedział - Ogarnij się, może przejdziemy się na spacer, albo pogramy w piłkę? Chyba, że jeszcze nie czujesz się na siłach... - Zaproponował
- Mogę iść - Zgodziło się moje ciało
Eh... Chciałabym teraz z nim porozmawiać, opowiedzieć mu jak było wśród fisiów i jak bardzo próbowali mi poprzekręcać w mózgu. Jednak byłam zupełnie bezsilna. Mogłabym teraz po prostu umrzeć, nic by to nie zmieniło.
Moje ciało udało się do łazienki, gdzie pierwszy raz odkąd straciłam kontrolę byłam w stanie zobaczyć swoją twarz. Wciąż wyglądałam jak Mizuki, jednak w moich oczach nie widziałam praktycznie nic. Żadnych emocji, zupełnie pustka. Ta pustka cholernie mnie przeraziła, kto wie co moje ciało zamierza zrobić?
- Długo jeszcze? - Usłyszałam głos Burna za drzwiami.
- Już idę - Odparło ubierając koszulkę.
- Związałaś włosy? - Zdziwił się gdy ciało otworzyło drzwi
No tak... W końcu od zawsze zobaczenie mnie w kucyku było niesamowitym osiągnięciem. Nienawidziłam i nienawidzę nadal wiązać włosów.
- Tak - Odparło obojętnie
- Nigdy nie wiązałaś włosów, musiało ci się jakoś niedawno odmienić, prawda? - Rzucił pytanie retoryczne posyłając mi ciepły uśmiech
Ubrawszy buty i kurtki wyszliśmy na zewnątrz. Chłodne powietrze muskało moją skórę, a na lekkim wietrze powiewały moje włosy.
Ruszyliśmy w stronę najładniejszego miejsca w naszym mieście. Możliwe, że Burn nie zdawał sobie sprawy z tego, iż znam je już od dawna. Musiał tutaj często bywać podczas mojej śpiączki, ponieważ wydawał się być pogrążony w wielu myślach wchodząc pod górę. Dotarliśmy na górę, gdzie pierwszym co rzuciło mi się w oczy była opona zawieszona tam dawno temu przez Marka. Ciekawe, czy nadal przychodzi tutaj, by ćwiczyć.
Ach... Pamiętam jak po raz pierwszy praktycznie cztery lata temu pokazał mi to miejsce Axel. Wtedy praktycznie zupełnie się nie znaliśmy i to właśnie tutaj przeprowadziliśmy nasze pierwsze rozmowy. Pamiętam jego delikatny uśmiech kiedy spoglądał na miasto tęsknym wzrokiem. Jak błądził wzrokiem po budynku szpitalu bawiąc się dłońmi, jakby lekko zestresowany. Fajnie byłoby jeszcze kiedyś tutaj z nim przyjść i jeszcze raz to przeżyć. Z tego, co mi mówił Julia wybudziła się ze śpiączki. Ciekawe jak dziewczyna daje sobie radę bez brata.
- Byłaś tutaj kiedyś? - Spytał czerwonowłosy wybudzając mnie z przemyśleń.
- Nie - Odparło moje ciało opierając się dłońmi o barierkę - Całkiem niezły widok.
Teraz mogłam być tego pewna. Mizuki, którą najbardziej podejrzewam o aktualne kierowanie moim ciałem nie zna moich wspomnień.
- Prawda? - Mruknął odwracając się plecami do barierki i opierając o nią - Kiedy byłaś w śpiączce przychodziłem tu codziennie... Pamiętam, jak wiele emocji wyładowywałem na tej oponie - Wskazał na przedmiot - i jak wiele siniaków przez nią zarobiłem...
Moje ciało nie było zbyt chętne do rozmowy. Milczało. Ciągle milczało, kiedy ja jedyne na co miałam ochotę było rzucenie się mu na szyję i dziękowanie za to, że zawsze przy mnie był.
Wtem kiedy staliśmy tak razem w ciszy zobaczyłam znajome mi brązowe włosy i czerwoną opaskę na głowie. Wchodził spokojnie po schodach w ręku trzymając piłkę. Prawdopodobnie by znów potrenować ze swoją oponą. Czy on kiedykolwiek się zmieni? Nawet nie wiem co by z nim było, jakby nie istniało coś takiego jak piłka nożna.
- Aiko? Burn? - Spytał zdezorientowany błądząc po nas wzrokiem - Dobrze was widzieć! - Krzyknął podbiegając do nas ze swoim firmowym uśmiechem
- Cześć Mark! - Odkrzyknął Burn podbiegając do niego
- Cześć - Przywitało się moje ciało spokojnie podchodząc do dwójki chłopaków przybijających sobie piątkę. Uśmiechnęło się, jednak nawet nie widząc tego uśmiechu mogłam stwierdzić, jak bardzo jest on kłamliwy i wymuszony
- Jak tam życie mija? Gracie jeszcze w piłkę? - Pytał uradowany, że znowu może zobaczyć starych przyjaciół.
- No ba! Piłki to ja bym nigdy nie rzucił! - Uśmiechał się również bardzo szczerze do szatyna.
- Jeszcze trochę rehabilitacji i myślę, że wrócę do formy - Odpadło moje ciało nie chcąc wzbudzać podejrzeń
- Widziałaś jakie Burn poczynił postępy kiedy ciebie z nami nie było? Starał się chyba trzy razy bardziej! - Mówił dumny z poczynań swojego przyjaciela
- Oj tam wielkie postępy, to tylko nowa technika hissatsu... - Powiedział drapiąc się po karu zawstydzony.
- Nie widziałam - Odparło moje ciało
- Chcesz zobaczyć? Ja też dużo zrobiłem do przodu!
- Mogę zobaczyć - Znów uśmiechnęło się zupełnie nie szczerze
Poszliśmy spokojnym krokiem w kierunku boiska. Chłopaki wymieniali się coraz to nowymi zdaniami na temat piłki, gdzie moje ciało najwidoczniej nie chcąc się wtrącać jedynie słuchało i od czasu do czasu coś dopowiadało.
Dotarłszy na miejsce Mark założył rękawice bramkarskie i stanął na bramce. Kilka metrów dalej stał Burn z piłką przy nogach gotowy do oddania strzału.
- Gotowy?
- Dajesz!
Haruya wykopał piłkę wysoko nad siebie, po czym wyskoczył do niej i w powietrzu podbił ją jeszcze kilka razy, a następnie biorąc solidny zamach z impetem uderzył w piłkę w stronę bramki.
- Magmowa strzała! - Krzyknął swobodnie opadając na ziemie.
Mark podniósł swoją nogę wysoko w górę robiąc praktycznie szpagat w powietrzu, na co gdybym mogła parsknęłabym śmiechem. Następnie mocno uderzył nią o ziemię i z całej siły uderzył w piłkę pięścią.
- Pięść sprawiedliwości! - Zawołał kiedy piłka zetknęła się z jego knykciami.
Ten strzał nawet dla słynnego Marka Evansa stanowił wyzwanie. Długo siłował się z piłką, której nie chciał przepuścić do bramki, a jego stopy zaczęły lekko przesuwać się w jej stronę.
- Dalej! - Krzyknął Burn jakby chciał dać motywację dla piłki.
Po chwili żelazna obrona Evansa rozpadła się na kawałeczki,a piłka wylądowała w siatce bramki.
- Jest! - Krzyknął uradowany Burn dumny ze swojego strzału.
- Ileś ty ostatnio ćwiczył?! Ostatnio cię zablokowałem! - Zawołał Mark wyciągając przedmiot z siatki
- Praktyka czyni mistrza, Mark! - Odparł pewny siebie Burn.
- Następnym razem z tobą wygram! - Powiedział Mark uciekając od czerwonowłosego w stronę swojej opony - Idę ćwiczyć! Właśnie w tej chwili! - Pomachał nam tylko na pożegnanie
- Jego już się nie da wyleczyć - Zaśmiał się Haruya podchodząc do mnie - Podobało ci się?
- Oczywiście, świetny strzał - Odparło moje ciało uśmiechając się. Jednak w tym uśmiechu czułam o wiele mniej kłamstwa, był bardziej szczery. Może Mizuki rzeczywiście była pod wrażeniem umiejętności Burna
- Cieszę się - Mruknął - Zbieramy się już? Zaczyna się ściemniać - Powiedział na co ciało przytaknęło
Wróciwszy do domu moje ciało usiadło na łóżku po turecku. Nie robiło nic, tylko siedziało i wpatrywało się w ścianę, jakby na coś czekało. Na takim siedzeniu i nudzeniu się spędziło w sumie pięć godzin, gdy dobiła godzina druga w nocy, a wszyscy domownicy dawno spali.
Dopiero wtedy ciało wstało i udało się do kuchni. Stamtąd też zabrało świeżo naostrzony nóż, co totalnie mnie przeraziło. Co zamierzało zrobić z tym nożem? Najgorszym było to, że nie miałam na jego czyny zupełnie żadnego wpływu i nie mogłam powstrzymać go od tego, co planowało zrobić.
Jednak ku mojemu odetchnięciu ciało nie udało się w stronę pokoju Burna, ani w stronę pokoju mamy. Usiadło na parapecie w moim pokoju i wyglądało za okno. Oglądało gwiazdy, które tej nocy świeciły przepięknie. Wypatrzyłam wśród tych gwiazd kilka gwiazdozbiorów, lecz teraz nie było to ważne.
Po chwili oglądania gwiazd ciało zeskoczyło z parapetu i usiadło na podłodze plecami opierając się o łóżko. Podwinęło rękaw bluzy i do nadgarstka przyłożyło nóż. W tym momencie krzyczałam się jak jeszcze nigdy wcześniej. Krzyczałam, by przestało, by odłożyło ten nóż, nawet mówiłam, że oddam moje ciało byleby tylko odłożyła przedmiot.
- Ucisz się - Mruknęło cicho moje ciało. Najwidoczniej Mizuki która teraz władała moim ciałem słyszała moje ciągłe krzyki i próby odzyskania kontroli
- Proszę cię nie rób tego! Oddam ci to ciało, tylko mnie nie zabijaj, proszę! - Krzyczałam praktycznie płacząc
Jednak Mizuki zignorowała moje błagania i głęboko przecięła skórę na moim nadgarstku rozcinając moją tętnicę. To samo zrobiła z drugim nadgarstkiem.
Czułam ogromny ból przeszywający moje ciało. Krzyczałam nadal zalewając się niewidocznymi łzami, a Mizuki tylko patrzyła jak z mojego ciała wypływa wodospad szkarłatnej cieczy. Rozmazywała ją palcem, jakby widząc ją po raz pierwszy, a następnie oblizywała go rozkoszując się metalicznym smakiem mojej krwi.
Powoli zaczynałam tracić oddech, czułam, jak moje serce bije coraz wolniej, a przed oczami świat stawał się czarniejszy. Jednak moja podświadomość nie traciła sił, więc wciąż krzyczałam i płakałam. Jednak, kiedy moje ciało straciło przytomność, ciemność zapadła również dla mnie.
Licznik słów: 1454
Data napisania: 02.06.19r
To jest bardzo długi rozdział, więc proszę mi dziękować! XD Generalnie jakoś tydzień temu zalałam moją klawiaturę pepsi, przez co musiałam czekać aż do soboty, kiedy to pojechała w końcu kupić sobie nową. Jest mega dziwna, bo bardzo cicha i guziki wciskają się niesamowicie płytko, jednak chyba powoli zaczynam się do niej przyzwyczajać. To tyle. Bayo!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro