Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29.

Myślałam, myślałam i myślałam. O tym, skąd wzięły się niepasujące do reszty wspomnienia w mojej głowie. Jednak im dłużej się nad tym zastanawiałam wydawało mi się to coraz bardziej bezsensowne i głupie. W końcu to zwykłe wspomnienia. Skąd mogłyby się tam wziąć? Hmm, no nie wiem. Może dlatego, że po prostu się wydarzyły? Doszłam do wniosku, że to po prostu tak, jakbym zastanawiała się nad tym, dlaczego mam białe włosy. Z drugiej strony... Dlaczego mam białe włosy? Ugh. Denerwuje mnie to wszystko. Naprawdę powinnam o tym porozmawiać z psychiatrą. Chociaż jest idiotą, to może coś będzie o tym wiedział. 

***

- Niech mi pan powie, dlaczego ja mam białe włosy? - Spytałam jeszcze zanim usiadłam na krzesełku.

- Przez syndrom Marii Antoniny. To chyba oczywiste. W jednym momencie przeżyłaś ogromny stres, co spowodowało błyskawiczne siwienie włosów. - Odparł.

- Ale dlaczego przeżyłam ten ogromny stres? - Drążyłam. Teraz czuję się jak detektyw. Coś w stylu "teraz to ja tutaj zadaję pytania".

- Nigdy nie chciałaś mi tego powiedzieć. - Zaśmiał się głupio. - Myślę, że to coś niedobrego musiało dziać się wtedy w twojej głowie.

- W takim razie dlaczego każdy świr nie chodzi z szarymi włosami? - Rzuciłam pytaniem retorycznym. - Problem w tym, że ja tego wszystkiego niedobrego co działo się w mojej głowie nie pamiętam.

- To raczej dobrze. Mnóstwo ludzi popada w depresje ze względu na wspomnienia. - Jak bardzo mam ochotę teraz go walnąć.

- To ja już chętnie popadnę w depresję... - Westchnęłam rozczarowana. - Nic innego pan nie podejrzewa?

- Może i coś podejrzewam, jednak nie powinno cię to interesować. - Powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu.

Wypuściłam powietrze z ust zrezygnowana. No tak. Oczywiście niczego się od naszego głównego kontaktu ze światem zewnętrznym nie dowiedziałam. A szkoda, bo w nim pokładałam największe nadzieje. No nic, teraz pozostało mi przetrwać resztę z godziny tej karuzeli śmiechu, a później czas wolny i książka Fubukiego. Może tam coś znajdzie. 

***

- I jak, znalazłeś coś? - Spytałam szarowłosego który aktualnie przekartkowywał jedną ze sterty książek.

- Można tak powiedzieć... - Westchnął podnosząc książkę do góry, aby mi ją pokazać.

Kiedy spojrzałam na kartki w tej książce zobaczyłam... W zasadzie to nic. Żadnych literek, żadnego tuszu. 

- A czemu ona jest pusta? - Powiedziałam siadając obok niego na dywanie. Przeleciał on kilka kartek w tył, gdzie tusz już się znajdował. Na jednej ze stron wpół zdania nagle zabrakło totalnie literek. Pustka, jakby nigdy tam nic nie było.

- Nie mam pojęcia co tutaj się stało. Jeszcze bardziej zastanawia mnie to, dlaczego od tego momentu - Wskazał palcem miejsce, gdzie słowa się urywają - ...nie pamiętam totalnie nic. A jestem pewien, że kiedyś była tutaj kontynuacja historii. Te kartki na pewno nie były puste. 

- Dziwne... - Skomentowałam nie znajdując innych słów pasujących do zaistniałej sytuacji. - A inne książki?

- Bez zmian. Jednak od nich nie oczekiwałem tyle, co od tej. Jestem pewien, że wśród białych kartek była odpowiedź na nasze pytanie. - Spojrzałam na niego jak na idiotę.

- A jakie było nasze pytanie? - Spytałam bardziej sama siebie niż jego. - Na co my szukaliśmy odpowiedzi?

Chłopak zastanowił się na chwilę. Przejechał na początek książki, przekartkował strony zapełnione tekstem i znów dotarł na od połowy białą kartkę. Przeczytał wszystkie słowa, jakie na tej stronie były zapisanie, po czym spojrzał mi w oczy.

- Nie wiem. - Powiedział wyglądając na zupełnie zagubionego. 

***

Minęło kilka dni. Prowadziliśmy z Fubukim śledztwo na coraz to nowsze pytania. Żadne z nas nie wiedziało jak nasze śledztwo się rozpoczęło i jakie było nasze pierwsze pytanie. Nawet nie wiem na ile pytań już szukaliśmy odpowiedzi. Każde kolejne wydawało się jeszcze bardziej odbiegać od naszego pierwszego. Doszliśmy do wniosku, że odnalezienie odpowiedzi na nasze pierwsze pytanie jest już niemożliwe. Jednak nie chcieliśmy odejść od śledztwa. Chociaż było to jak gonienie własnego cienia. Totalnie bezsensowne. 

Mieliśmy wrażenie, że gdybyśmy mogli cofnąć się w czasie chociaż o piętnaście minut moglibyśmy bez problemu znaleźć odpowiedź na najnowsze pytanie. Jednak w teraźniejszości wydawało się to już zupełnie niemożliwe, więc szukaliśmy odpowiedzi na kolejne. I tak w kółko do upadłego. 

Każda odpowiedź znikała nam sprzed nosa. Otwieraliśmy książkę, w której jeszcze wczoraj było to, czego szukaliśmy, a teraz nie mogliśmy znaleźć nawet książki. Jedno z nas pytało się drugiego na co szukaliśmy teraz odpowiedzi, na co druga osoba odpowiadała "nie wiem". Próbowaliśmy zapisywać pytania na kartkach, jednak tusz znikał, a po chwili dłużej znikała również kartka. Fubuki czytając swoją ulubioną książkę mówi mi o tym, że ona kiedyś była znacznie dłuższa. Że kończyła się inaczej, oraz główna bohaterka była inna. Że książka była inna, jednak sam nie wiedział jaka tak naprawdę była. 

- Aiko... - Powiedział kiedy po raz setny czytałam książkę, w której powinny być odpowiedzi na nasze pytania. - Co my właściwie robimy? - Spytał, a jego oczy się zaszkliły.

Widząc jego zmarnowane spojrzenie, wory pod oczami i wychudzone ciało zachciało mi się płakać. Oddaliśmy się śledztwu totalnie. Nawet nie jedliśmy, tylko piliśmy wodę. Pielęgniarki na nas krzyczały, zamiast łykać tabletki, musieliśmy dostawać zastrzyki, ponieważ nie chcieliśmy ich wziąć. Uważaliśmy, że to przez te leki nie możemy znaleźć odpowiedzi. Porzuciliśmy wszystko, by tylko znaleźć odpowiedź na nasze pytanie, jednak teraz jedyne co jestem w stanie mu odpowiedzieć to:

- Nie wiem... 

Widziałam jak z książki znikają litery. Zniknęły kartki, okładka. Cała książka zniknęła. Chwilę myślałam o tym, co właśnie zniknęło z moich dłoni, jednak po chwili zdałam sobie sprawę, że nic w dłoni nie trzymałam i tylko obserwowałam krajobraz za oknem. 

Przytuliłam kolana do siebie i dałam łzom swobodnie płynąć po moich policzkach. Shirou zrobił to samo. Po chwili wszystkie książki wokół niego zniknęły. W nich były odpowiedzi na nasze pytania. Tylko jaka była treść tych pytań? Koło niego leżała już tylko jedna książka. Ta, która była jego ulubioną. Ta, która się zmieniła, jednak nie wiemy jaka była wcześniej. Zmieniła się nawet jej autorka. Zmarnowana zeskoczyłam z parapetu i usiadłam obok chłopaka. Spojrzałam na książkę, na której okładce widziałam tę samą białowłosą anielicę co kiedyś. Jednak prawdziwa jej okładka była zupełnie inna. Po raz kolejny przeczytałam to jedno słowo, które było imieniem autorki, a brzmiało ono "Jibril".

Licznik słów: 1021

Data napisania: 15.09.19r

Jezu ale jestem z tego rozdziału dumna. Na początku szedł mi jak krew z nosa, ale jak się wkręciłam to wyszedł cud, miód ^^ Mam nadzieję, że wam również się podoba. To tyle. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro