Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21




Ethan's POV

Przypomniałem sobie wszystko w mgnieniu oka. Każdy najmniejszy szczegół z naszego wspólnego życia. Nie mogę uwierzyć, że mój mózg potrzebował aż tyle czasu na przypomnienie sobie o najważniejszej kobiecie mojego życia. Co jest ze mną nie tak?

Sięgnąłem po telefon, który spoczywał na nocnej szafce i zerknąłem na wyświetlacz sprawdzając godzinę. Trzecia w nocy. Na pewno już śpi. Cholera, muszę powiedzieć jej, że wszystko pamiętam, zasługuje na to.

Wpatruję się chwilę w telefon z palcem zawieszonym nad jej imieniem gotowym nadusić przycisk, by do niej zadzwonić.

Opanuj się Ethan, jest zmęczona. Przecież przesiadywała z tobą praktycznie każdego dnia. Zajmowała się tobą jak dzieckiem bo sam nie byłeś w stanie poradzić sobie w 100%. Daj jej w końcu odpocząć. Usłyszałem głos w swojej głowie.

Racja, zadzwonię jutro. Sam oswoję się z tematem, ochłonę, bo jak na razie czuję natłok myśli, który kumuluje się w jeden duży kłębek. Mam już dość bólów głowy, to straszna umieralnia. Gorsza niż każdy inny ból w ciele. Przysięgam.

Odkładam telefon i wstaję z łóżka. Idę do łazienki, żeby wziąć zimny prysznic. Mam nadzieję na chociażby trochę orzeźwienia i uspokojenia myśli.

Ściągam z siebie ubrania i wchodzę pod lodowaty strumień. Spinam się, mając wrażenie, że woda to malutkie szpilki wbijające się w skórę. Kilka sekund zajmuje mi przyzwyczajenie się do tego uczucia. Z ust wypuszczam ciężkie westchnienie przymykając oczy, a głowę opieram o kafelki.

W końcu wszystko zaczyna układać się na swoich torach, porządkując przebieg wydarzeń. Cały czas w myślach mam to co chciałem powiedzieć Lucille przed wypadkiem, że to nie było tak jak myślała. Nigdy nie chciała podać prawdziwego powodu, dla którego ode mnie odeszła. Kompletnie tego nie rozumiałem, przecież było nam idealnie i jednego dnia wszystko skończyło się bez słowa. Po prostu wyjechała i nie miałem nawet jak jej namierzyć. Czułem się przez to bezradny. Bo co kurwa zrobiłem źle?

Po takim czasie w końcu dowiedziałem się prawdy. Uważała, że ją zdradziłem, ale to nie mnie widziała wtedy w łóżku. Sprawcami całego zamieszania byli Nick i Bianca. Ja w tym czasie zgonowałem w innym pomieszczeniu. Miałem chwilę zwątpienia w siebie, czy naprawdę jestem aż tak beznadziejny, że mógłbym ją zdradzić, ale wiem, że nawet pod wpływem środków odurzających nie potrafiłbym, za dużo razem przeszliśmy. Za dużo gówna wydarzyło się przez ostatnie lata i po prostu nie byłbym w stanie.

Ale rozumiem reakcję Lucille. Sam byłbym wściekły gdybym zobaczył jakiegoś typa w pokoju mojej dziewczyny i dochodzące jednoznaczne odgłosy z łóżka.

Chociaż wolałbym konfrontację niż ucieczkę, dowiedziałbym się prawdy od razu.

A tu musiałem czekać ile czasu? Rok? Rok bez niej. To chore.

Po kilku minutach zimnego prysznica wyszedłem z kabiny owijając się ręcznikiem w biodrach.

Stanąłem przed lustrem oglądając swój tors, który pokrywały blizny po wypadku. Pamiątka na całe życie.

Ciało nad którym pracowałem latami i kondycja poszły w niepamięć. Mięśnie na brzuchu były praktycznie niewidoczne, został jedynie delikatny zarys nie wprawiając mnie tym w satysfakcję.

O powrocie do gry nie wspomnę, cała kariera stoi pod ogromnym znakiem zapytania. Ciężko mi liczyć na powrót formy sprzed feralnego dnia. Nie da się nadrobić lat pracy w kilka miesięcy.

Wyszedłem z łazienki ubierając się w wygodne ciuchy. Dresy i bluza, strój który towarzyszył mi w ostatnim czasie. Chociaż nie narzekam bo to cholernie wygodne. 

Przez resztę nocy nie zmrużyłem oka co chwila sprawdzając telefon jakby miała nastąpić jakaś zmiana. Minuty mijały wolno, miałem wrażenie, że te kilka godzin trwa wieczność. Siedziałem więc w salonie na kanapie wpatrzony w jeden punkt bawiąc się kluczami, które trzymałem w dłoni. Byłem w pełni gotowy, żeby wyskoczyć z domu. Oczywiście nie autem, wsiadanie za kierownice dalej jest dość ryzykowne. 

Wybiła w końcu 7:00, Lucille musiała już wstać. Pamiętam, że co środy chodziła na poranne zmiany do redakcji. 

Opuściłem mieszkanie zamawiając wcześniej taksówkę i pojechałem pod budynek, w którym mieszkała.

Wszedłem do środka pukając do drzwi jej mieszkania. Słyszałem krzątanie się ze środka, a po chwili dźwięk otwieranych zamków.

- Ethan? - spytała zaskoczona widząc mnie w progu. Zamrugała kilka razy upewniając się, że na pewno tam stoję - co ty tu robisz? Coś się stało? - spytała zaniepokojona - i jak dostałeś ten adres?

- Mogę wejść? - przerwałem jej plątaninę pytań.

Zagryzła dolną wargę odsuwając się w drzwiach by wpuścić mnie do środka. Gdy wszedłem do mieszkania, od razu poczułem słodki zapach jej truskawkowych perfum, który roznosił się w powietrzu.

- Mogłeś zadzwonić. Przyjechałabym od razu - powiedziała owijając się połami swetra. 

- Wtedy nie byłoby takiego elementu zaskoczenia - spojrzałem na nią. Chryste, jaka ona piękna. 

Zrobiłem krok w jej kierunku ujmując drobną twarz w dłonie. Pochyliłem się złączając nasze usta w delikatnym pocałunku. Nie potrafiłem powstrzymać się ani chwili dłużej. Rozpływałem się pod miękkością jej słodkich warg. Tyle czasu na to czekałem. 

Poczułem jak jej ciało spina się pod moim dotykiem, lecz po chwili rozluźnia poddając się uczuciom. Wsunęła swoją drobną dłoń w moją gęsta burzę włosów przyciągając do siebie bliżej i napierając bardziej ustami na moje. Mruknąłem z uznaniem przenosząc rękę na jej pośladek, ściskając go namiętnie. 

Odsunęła się ode mnie po chwili przykładając dłoń do ust. Chrząknęła kręcąc głową.

- Przepraszam...nie powinnam - wymamrotała cofając się. 

- Luce - zacząłem. Nie chciałem żeby się odsuwała - Ja...przyjechałem ci powiedzieć, że wszystko sobie przypomniałem.

- Ethan, nie żartuj sobie - szepnęła nie podnosząc na mnie wzroku. 

- Mówię poważnie, wszystko pamiętam. Pamiętam jak się poznaliśmy, jaki mieliśmy układ i... że mnie zostawiłaś. O czym nie wspomniałaś nawet jak straciłem pamięć - zacisnąłem usta w cienką linię.

- Co? - wydusiła poważniejąc i spojrzała mi w końcu w oczy. - zwolnij...

- Wszystko. Więc jestem tu, bo muszę Ci coś powiedzieć Lucille, to bardzo ważne - dodałem.

- Powinniśmy zadzwonić do lekarza, do twoich rodziców. Już wszyscy stracili nadzieję, że odzyskasz pamięć - pokręciła głową z niedowierzaniem. Sam już ją powoli traciłem. 

Sięgnęła po telefon szukając numeru do, jak się domyślam, mojej mamy.

- Zaczekaj - wyrwałem jej telefon z dłoni - daj mi powiedzieć to po co tu przyszedłem i przez co  stał się ten wypadek. 

Zamilkła opuszczając ręce wzdłuż ciała. 

- Dziękuję - mruknąłem wypuszczając powietrze z ust - Nie zdradziłem Cię - powiedziałem po dłuższej chwili.

- Nie chcę o tym rozmawiać... - wypaliła.

- Nie skończyłem - przerwałem jej. - Nie zdradziłem Cię tamtego wieczoru. Nie mogłem, bo byłem w innym pomieszczeniu i nie potrafiłbym tego tobie zrobić. Nie spałem w swoim pokoju tamtej nocy...

Zmrużyła brwi patrząc na mnie niezrozumiale. Widziałem zagubienie w jej oczach i to ja próbowała przyswoić do siebie to co teraz jej powiedziałem.

- Czekaj...o czym ty mówisz? - wydusiła - przecież cię widziałam z tą...tą Biancą - zmrużyła brwi. 

- To był Nick - powiedziałem - ja tego wieczoru nieźle się upiłem... i to naprawdę nieźle bo nic nie pamiętam, a świadkowie twierdzą, że odpłynąłem w saloniku... wcześniej zbełtałem się na Nicka - podrapałem się po karku - dlatego miał moją koszulkę.

- Ethan, proszę nie kłam - szepnęła ze łzami w oczach siadając na krześle. Jej dolna warga drżała i widziałem, że zbiera się na płacz. - nie zniosę tego kolejny raz...

- Mówię prawdę - podszedłem do niej biorąc jej dłonie w swoje - nie zdradziłbym Cię. Nigdy - położyłem palec na jej brodzie unosząc głowę by spojrzała mi w oczy. 

- To było jedno wielkie nieporozumienie, którego nigdy nie dałaś mi wytłumaczyć - dodałem - w dniu wypadku, dowiedziałem się jak było naprawdę i chciałem ci to powiedzieć...ale wpadłem pod samochód... i los stwierdził, że pozbawi mnie pamięci.

- To cud, że w ogóle przeżyłeś - wypaliła.

Odsunęła ręce chowając twarz w dłoniach. Wiedziałem, że to dość wiele informacji do przyswojenia jak na raz. 

- Niedobrze mi... - powiedziała zrywając się z krzesła i popędziła w stronę łazienki. Usłyszałem trzask drzwi i odgłos wymiotowania. 

Skrzywiłem się lekko słysząc wszystko bardzo dokładnie. Nie sądziłem, że aż tak to na nią wpłynie.

- Lucille - podszedłem do łazienki opierając się o drewnianą framugę - wszystko okej? Potrzebujesz czegoś?

- Nie - wymamrotała ledwo słyszalnie. Po chwili nastał dźwięk spuszczanej wody - jest okej - pojawiła się po chwili w drzwiach podnosząc na mnie zmęczone spojrzenie - jest dobrze... - brzmiała jakby bardziej chciała przekonać samą siebie.

- Jesteś cała blada - dotknąłem jej czoła, ale nie było żadnych oznak podwyższonej temperatury.

- Jestem po prostu w szoku - przymknęła oczy pochylając głowę. Objąłem ją ramionami przytulając do swojego torsu. 

- Ale taka jest prawda. Kocham Cię Luce. Nic się nie zmieniło - szepnąłem w jej włosy - staram się to powiedzieć już od dawna, ale zawsze mnie ignorujesz... i dodatkowo jesteś z tym... Axelem co podwójnie utrudnia sprawę - skrzywiłem się wypowiadając to imię. Koleś był niegroźny, ale wiem, że dotykał ją w sposób na który tylko ja mogłem sobie pozwolić. 

- Nie jesteśmy już razem - szepnęła opierając głowę o moje ramię. 

- Jak to? - zmrużyłem brwi. Chciałem zabrzmieć jakby mnie to ruszyło. 

- Zerwał ze mną - wydusiła - kilka dni po twoim wypadku... 

- Przykro mi... - powiedziałem.

- Wcale nie - podniosła na mnie wzrok - nie jest ci przykro Ethan...

- W sumie masz rację - wzruszyłem ramieniem posyłając jej delikatny uśmiech.

- Zerwał ze mną przez ciebie. Okłamywałam go, że idę spotkać się ze znajomymi, a przychodziłam do szpitala, żeby być przy twoim boku - wow. Tego się nie spodziewałem. - musiałam wiedzieć czy z tego wyjdziesz, a wiem, że Axel by tego nie zrozumiał. W końcu według niego poznaliśmy się dopiero na imprezie sylwestrowej...

- Wiedziałem, że kłamałaś mówiąc, że ci na mnie nie zależy - w końcu powiedziałem. 

- I musiało dojść do wypadku żebym to zrozumiała... - westchnęła.

Nastąpiła chwila ciszy.

- Przepraszam Cię za wszystko, nawet za rzeczy, o których nie wiedziałem, że robię źle - powiedziałem - i jednocześnie dziękuję, że byłaś przy mnie przez ten cały czas... to wiele dla mnie znaczy.

Pokiwała głową patrząc mi głęboko w oczy i stanęła na palcach cmokając mój policzek.

- Cieszę się, że wróciła ci pamięć i że nic ci nie jest. Naprawdę.

- Ja też - dodałem patrząc na nią z lekkim uśmiechem. W końcu trzymałem ją w swoich ramionach. Tęskniłem za tym. 

- Powinnam się zbierać - powiedziała po chwili - muszę być na 9:00 w wydawnictwie - westchnęła - odwiozę cię po drodze do domu. 

- Dzięki - złożyłem kilka pocałunków na jej czole po czym odsunęła się ode mnie.

- Pójdę się przebrać. Zaczekaj tu - owinęła się znowu swetrem i ruszyła do sypialni.

Rozejrzałem się po jej mieszkaniu czekając aż wróci. Usłyszałem po chwili dźwięk dzwoniącego telefonu dochodzącego z kanapy. Zmrużyłem brwi podchodząc do niej i wziąłem urządzenie do ręki. "Dr. Philip". Lucille ma jakiegoś lekarza? Od kiedy? Przecież to okaz zdrowia.

- Luce, telefon! - krzyknąłem w stronę sypialni, ale nie dostałem żadnej odpowiedzi. 

Spojrzałem znowu na ekran telefonu naciskając zieloną słuchawkę. Przysunąłem aparat do ucha.

- Tak słucham? - odchrząknąłem.

- Dzień Dobry, dodzwoniłem się do Panny Lucille James? - spytał męski głos po drugiej stronie.

- Tak, przebiera się. Czy coś mam jej przekazać? - spytałem zerkając znowu na drzwi. 

- Prosiłbym o przekazanie jej, by do mnie oddzwoniła. Mamy już wyniki badań i jesteśmy w stanie określić płeć dziecka - powiedział.

Zmrużyłem brwi przetwarzając to zdanie w głowie kilka razy.

- Przepraszam... jest Pan pewien, że mówi o tej Lucille James? 

- Tak. Czekam w takim razie na telefon. Do usłyszenia - powiedział i rozłączył się. 

Stanąłem wmurowany patrząc przed siebie. Płeć dziecka? Kurwa jakiego dziecka? Lucille nie jest w ciąży... prawda? Nie wygląda. Musiało mu się coś pomylić.

- Kto dzwonił? - spytała Luce wchodząc w tym czasie do salonu. 

Stanąłem do niej przodem patrząc na nią tak, jakby wyrosły jej trzy głowy. 

Zmrużyła brwi związując włosy w kucyk - Ethan, co się stało? 

- Bardzo dziwna sytuacja... dzwonił jakiś lekarz i powiedział, że jest w stanie określić płeć dziecka - pokręciłem głową - musiał pomylić chyba osoby. Może ma kilka takich samych nazwisk na liście - prychnąłem - bo nie jesteś w ciąży.

Lucille stała cicho, nie komentując tego.

- Dziwne, prawda? - dopytałem i podniosłem na nią wzrok. Postawa jej ciała zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. Opuściła głowę patrząc na swoje stopy. Owinęła się ramionami i słyszałem jej przyspieszony oddech. 

Dopiero do mnie dotarło, że... to nie była pomyłka.

- Co...tu się do cholery dzieje? - otworzyłem szeroko oczy łapiąc się za głowę.

- Ethan... daj mi proszę to wytłumaczyć - szepnęła nieco spanikowana.

- Jesteś w ciąży?! - podniosłem głos.

- Ciszej... - podeszła do mnie kładąc dłoń na ramieniu - tak, jestem w ciąży...

Pokręciłem głową odsuwając się kawałek i usiadłem na stołku. Przejechałem ręką po twarzy starając się przetworzyć tą wiadomość. 

- To chyba jakaś ukryta kamera - mruknąłem i spojrzałem na jej brzuch. Nosiła większe ubrania co było do niej niepodobne. Nic dziwnego, że nic nie zauważyłem. 

- Możesz przestać? Myślisz, że tego chciałam? - rzuciła - myślisz, że celowo zaszłam w ciąże?

- I co, pewnie chcesz mi powiedzieć, że to dzieciak Axela.

- Ethan do cholery, to twoje dziecko! - krzyknęła patrząc na mnie.

Zamarłem. 


________________________________________________________________________________


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro