Rozdział 2
Mój budzik zadzwonił o 7 rano. Szybko uderzyłam w guzik, który skutecznie wyłączył alarm. Podniosłam się i zaczęłam ubierać, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. W połowie obudzona poszłam je otworzyć. A tam, stał Axel z dwoma kubkami kawy i muffinkami.
- Dobry - powiedział. Uśmiechnęłam się w zaskoczeniu.
- Dobry... - odpowiedziałam. Dotknęłam swoich włosów, które były wciąż w nieładzie - Kurka, wyglądam okropnie. Powinieneś mnie uprzedzić - Zaśmiałam się cicho.
- Oh wybacz, poczekam przed drzwiami aż się wyszukujesz i znowu zapukam - powiedział żartobliwie.
Zachichotałam - Nie odważyłabym się zostawić mojego chłopaka na zewnątrz. Ktoś mógłby cię ukraść - również zażartowałam.
- To dobrze, miałem nadzieję usłyszeć taką odpowiedź - stał z szerokim uśmiechem i podał mi kubek z cieczą. Stał naprzeciw mnie i schylił się by skraść mi pocałunek. Był o głowę wyższy ode mnie. Powinnam się do tego przyzwyczaić. Mój uśmiech zmalał gdy uświadomiłam sobie jak to brzmiało. Jego usta spotkały się z moimi i Odwzajemniłam pocałunek. Odsunął się po chwili i ruszył do mojej kuchni.
- Muffinke? - spytał wyjmując jedną z opakowania.
- Za chwilkę. Muszę się wyszykować. Mam niedługo zajęcia - powiedziałam pospiesznie. Ale zatrzymałam się jeszcze by zadać jedno pytanie - Jak w ogóle dostałeś się do budynku? - spytałam z uśmiechem.
Wzruszył ramionami.
- To sekret - to jedyne co powiedział. Uśmiechnęłam się na jego odpowiedź i popędziłam do swojej sypialni.
Uśmiechnęłam się do siebie w lustrze łazienki gdy miałam już na sobie ubrania. Czułam się dobrze. Mam chłopaka, który z rana przynosił mi muffinki. Minęło jedynie pół roku odkąd jesteśmy razem, ale przy nim czuję się świetnie. Ten prawidłowy mężczyzna. Jedyny, którego potrzebowałam w życiu. Poznaliśmy się na lekcji historii. Jestem naprawdę słaba w te klocki, a on nieźle się na tym wszystkim zna. Był pomocny i jakoś tak wyszło. Jeśli mam przyznać.
Skończyłam poranną toaletę i wróciłam do kuchni.
- No nareszcie! Już myślałem, że więcej nie zobaczę swojej przepięknej dziewczyny - westchnął.
Zaśmiałam się, a on podał mi muffinkę.
- Gotowa na lekcje moja piękna pani?
- Zawsze! - Przytaknęłam.
Sięgnęłam po płaszcz i ruszyliśmy do Uniwersytetu. Budynek Uniwersytetu znajdował się niedaleko mojego mieszkania przez co wygodnie było mi iść tam na piechotę.
- Tak poza tym, Lucille.
- Tak? - spytałam z delikatnym uśmiechem.
- Będzie impreza sylwestrowa, której organizatorem są moi znajomi, chciałabyś ze mną tam pójść? - spytał.
- Impreza sylwestrowa? - dopytałam.
- Owszem, mnóstwo darmowego alkoholu i szalonych ludzi. Pomyślałem, że może chciałabyś pójść - uśmiechnął się.
- Hmm, cóż, jeśli będą tam przystojni faceci to z chęcią bo muszę znaleźć sobie nowego chłopaka - próbowałam się nie zaśmiać z jego miny.
Zatrzymał się kładąc rękę na piersi jakby właśnie go postrzelono.
- Ałć, to bolało! - powiedział nieźle udając.
Zaśmiałam się. Przestał na co ja przestałam się śmiać.
- Wiem, że nie przepadasz za takimi imprezami, ale obiecuję, że będzie fajnie - powiedział uspokajająco.
- Muszę się ubrać elegancko? - spytałam.
- Tylko trochę - odpowiedział uśmiechając się niepewnie.
- Okej! I tak chciałam założyć na siebie jakąś ozdobną suknię - powiedziałam z szerokim uśmiechem.
Podskoczył jak małe podekscytowane dziecko - Tak! Dziękuje piękna - wykrzyknął, po czym mnie pocałował.
Sylwester
Głośna muzyka rozchodziła się w głośnikach. Mogłam nawet poczuć wibracje na ciele. Pomieszczenie nie było zbyt wielkie, jednak znajdowało się tam mnóstwo ludzi. Byli tam głównie ludzie z naszego Uniwersytetu. Jednak większości z nich nie znałam. Axel i ja zaczęliśmy tańczyć do puszczanej tam muzyki.
- Wyglądasz zjawiskowo. Mówiłem ci już to? - powiedział głośno Axel by przebić się przez muzykę.
- Dziękuje, może jakieś 20 razy - odkrzyknęłam.
- Bo naprawdę tak wyglądasz - wyszczerzył się. Posłałam mu delikatny uśmiech. Dzisiejszego wieczoru komplementował mnie bardzo często przez co cały czas chichotałam. Był niezłym flirciarzem.
W pewnym momencie się odsunął.
- Chcę żebyś kogoś poznała! - powiedział ciągnąc mnie za sobą.
Podeszliśmy do jakiejś brunetki. Spojrzałam zmieszana na Axela. Muzyka teraz nie była aż tak głośna, bo przenieśliśmy się do innego pomieszczenia.
- Lucille, to Cecilia. Jest moją przyjaciółką z liceum. Cecilia, to Lucille, moja dziewczyna - Axel przedstawił nas sobie.
Posłałam jej ciepły uśmiech i uścisnęłam jej dłoń.
- Miło w końcu poznać dziewczynę, za którą lata mój dziwny przyjaciel - zażartowała.
Uniosłam kącik ust - Ciebie również, chociaż Axel zapomniał wspomnieć o tym, że ma tutaj przyjaciół z liceum - powiedziałam zerkając kątem oka na Axela.
- Nie jestem stąd. Jestem tu ze względu na znajomego. Też tu mieszka. Wtedy przypomniało mi się, że Axel uczęszcza tutaj na Uniwersytet - powiedziała radośnie.
Przytakiwałam gdy ona mówiła. Ax uśmiechał się do mnie.
- Właśnie sobie coś przypomniałam... Chciałabym żebyś kogoś poznał - Cecilia kontynuowała.
- Kogo? - spytał zaciekawiony Axel.
- Mojego znajomego... o, tam jest...
Ax i ja odwróciliśmy się w stronę mężczyzny z szerokimi ramionami i wysoką posturą, który szedł w naszym kierunku. Pomachała mu. Gdy tylko podszedł bliżej, mój uśmiech zniknął. Z mojego ciała odpłynęła krew, a mnie wmurowało.
- Axel to Ethan, Ethan, to mój przyjaciel Axel i jego dziewczyna Lucille - powiedziała przedstawiając nas sobie.
Spojrzał na mnie. Jego uśmiech zmalał na sekundę, po czym pojawił się tak samo szeroki jak gdy przyszedł. Uścisnął moją dłoń... jakby w ogóle mnie nie znał. Sama udawałam jakbym go wcale nie znała.
- Miło mi cię poznać - powiedział.
- Jest zawodowym graczem w Baseballa. Nie jesteś ze mnie dumny, Ax? Koleguje się teraz szychą - zaśmiała się Cecilia.
Gdy Cecilia rozmawiała z Axelem, Ethan stał z boku uśmiechając się sztucznie. Jakby udawał.
- Lepiej na niego uważaj - powiedział żartobliwie Axel wskazując na niego. Spuściłam wzrok na podłogę. Poczułam jak moje poliki się czerwienią.
- Wszystko w porządku kotku? - spytał Axel - kotku...? - powtórzył.
Podniosłam na niego wzrok. W tym samym czasie zauważyłam smutny uśmiech Ethana gdy na mnie spojrzał.
- Oh tak, wszystko w porządku. Wybacz. Po prosu jest tu trochę za gorąco. Idę się przewietrzyć - powiedziałam. Przytaknął lekko zmartwiony, ale ja szlam dalej.
Wzięłam głęboki wdech gdy wyszłam na balkon. Poczułam mroźne, orzeźwiające powietrze w płucach.
Minął rok odkąd widziałam ostatni raz Ethana. Wszystkie uczucia wracają ze zdwojoną siłą i bolą jeszcze bardziej.
- Lucille... - usłyszałam męski głęboki głos, który znałam zbyt dobrze. Odwróciłam się i wcale się nie myliłam, wpatrywaliśmy się w siebie gdy wszystkie wspomnienia zaczęły wracać...
_______________________________
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro