Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

Lucille's POV

Wszyscy dopingowali drużynie do końca meczu. Ethan zdobył jeszcze dwa punkty, co sprawiło, że jego drużyna prowadziła grę. Resztę meczu oglądałam na ekranie przed pokojem gościnnym, ponieważ nie chciałam ryzykować ponownym wymiotowaniem. Wkrótce gra się skończyła, ponieważ drużyna Ethana wygrała większość rund, dlatego nie trwało to dłużej. Kiedy miałam już wrócić do pokoju, Mike i reszta współpracowników opuściła pokój.

-Lucille, gdzie poszłaś? Ominęła cię większość gry!- Amelia, jedna z moich koleżanek z pracy spytała.

-Um, nie czułam się za dobrze, dlatego zostałam tutaj. Drużyna Ethana wygrała!-Powiedziałam z uśmiechem.

-Tak! Ethan także zaprosił nas abyśmy mogli poznać jego drużynę-Mike wtrącił.

-Oh... myślę, że będę musiała sobie odpuścić. Nie czuję się najlepiej.

- Choroby się zdarzają. Ale tego nie możesz sobie odpuścić! Jestem pewien, że Ethan ciebie oczekuje tam najbardziej! - Mike nalegał. Był moim szefem, ale dziwnie się czułam kiedy traktował mnie jako swoją koleżankę.

- Jestem pewna, że poczujesz się lepiej po zobaczeniu tamtych przystojniaków- Amelia powiedziała zuchwało. Złapała mnie za ramię.

- Naprawdę źle się czuję. Po prostu zamówię taksówkę- próbowałam im dać to do zrozumienia, ale oni mnie ignorowali i zaciągnęli do loży graczy. Nie miałam wyboru.

- Przyszliśmy tutaj razem więc też wyjdziemy razem. Jest to również świetna okazja, aby poznać życie graczy. To twoja jedyna szansa!" Mike obrócił się do mnie i się uśmiechnął.

Posłałam mu niepewny uśmiech, ale zgodziłam się.

Dotarliśmy do loży. Było to eleganckie pomieszczenia z ustawionymi kanapami przy ścianach. Na końcu ustawiony był bar. 21 lat nie miałam, a jednak wylądowałam przy barze ze współpracownikami. W środku byli jeszcze inni ludzie, założyłam, że również czekali na drużynę. Chłopcy pewnie w tym czasie przebierali się ze strojów w jakieś wygodniejsze ubrania. W tle grała przyjemna muzyka.

- Chcesz się napić?- Amelia spytała.Nie miałam jeszcze skończonych 21 lat, więc to była idealna okazja, aby napić się alkoholu bez zbędnego gadania, jednak odmówiłam. Nie miałam ochoty na alkohol po wcześniejszej przygodzie.

- Nie dziękuje- powiedziałam jej. Pokiwała głową i odeszła do baru.  Mike odszedł żeby porozmawiać z innymi ludźmi. Prawdopodobnie koledzy z innych czasopism, o których nie wiedziałam. Rozejrzałam się dookoła pokoju, kiedy nagle nieprzyjemnie uczucie powróciło, przez co lekko zaczęła mnie boleć głowa, znowu zrobiło mi się słabo. Zrobiłam krok w tył, kiedy ręka owinęła się wokół mojej talii i powstrzymała mnie przed upadkiem na sofę.

- Hej, wszystko w porządku?- Znajomy mi głos spytał. Spojrzałam w górę i zobaczyłam właściciela tego głosu, który wydaje się nawiedzać mnie gdziekolwiek pójdę: Ethan. Jestem rozdrażniona i robię krok w przód aby wyrwać się z jego uścisku.

- Oczywiście. Nawet lepiej niż w porządku- odpowiedziałam, poprawiając sukienkę.

Miał zatroskany wyraz twarzy.

-Nie wyglądasz dobrze- powiedział.

- Ale czuję się świetnie - moja odpowiedź brzmiała bardziej nieuprzejmie, niż zamierzałam, ale nie chciałam, żeby pomyślał, że potrzebuję jego pomocy. Popatrzyłam dookoła, żeby zobaczyć gdzie Amelia i Mike są, ale nigdzie ich nie zobaczyłam.

Zbyt wcześnie powiedziałam, że nic mi nie jest, ponieważ następną rzeczą którą poczułam to ponowne zawroty głowy. Położyłam dłoń na czole i opadłam na sofę. Ethan uklęknął przede mną.

-Luce, co jest?

Nie odpowiedziałam, przez cały czas miałam zamknięte oczy.

-Spójrz na mnie- Ethan uniósł moją głowę, tak abym się na niego spojrzała.. Otworzyłam oczy aby spotkać się jego. Miał bardzo zmartwiony wyraz twarzy.

- Oddychaj, ok? Weź głęboki wdech- powiedział.

Puścił moją twarz i wstał.

- Chodź, zabiorę cię do szpitala - złapał mnie za rękę próbując mnie podnieść.

Potrząsnęłam głową.

- Nie, wszystko w porządku. Po prostu muszę wrócić do domu- odpowiedziałam.

- Nie, potrzebujesz lekarza- upierał się.

- Powiedziałam, że wszystko w porządku!- Krzyknęłam głośniej niż zamierzałam.

Odepchnęłam jego rękę co spowodowało, że mnie puścił.

Wszyscy się na nas patrzyli. Mało mnie to obchodziło, chciałam tylko wrócić do domu. Próbowałam wstać, ale w tym momencie pojawiły mi się mroczki przed oczami.

Spojrzałam na Ethana przez ułamek sekundy, kiedy moje powieki zrobiły się ciężkie i zrobiło się czarno. Moje ciało opadło bezwiednie na podłogę.

- Luce!- To ostatnia rzecz jaką usłyszałam.

...

Obudziłam się, a przede mną nie było nic poza białymi ścianami. Mrugnęłam kilka razy aby przyzwyczaić się do jasności. Ból głowy,który doskwierał mi wcześniej już zniknął.

- Dobrze się czujesz?- Spytał odległy głos. Spojrzałam w bok i ujrzałam drobną kobietę z kręconymi ciemnymi włosami, stojącą obok łóżka. Miała na sobie ciemnoniebieski strój. Zakładam, że była pielęgniarką.

Zmieszana kiwnęłam głową.

-Dobrze, możesz mi odpowiedzieć- powiedziała ze słodkim uśmiechem.

Spróbowałam usiąść. Podeszła, żeby mi pomóc.

- Co się stało?- Spytałam. Moje usta wydawały się bardzo suche.

- Nie pamiętasz? Straciłaś przytomność- spytała, poprawiając moją poduszkę.

- Naprawdę?- Odpowiedziałam ze zmrużonymi oczami.

- Proszę się nie denerwować. Jesteś po prostu przemęczona. Trochę odpoczynku i twoje ciało się zregeneruje. Dobrze, że twój chłopak przywiózł cię tutaj w tak szybko czasie. Lekarz za chwilę przyjdzie do ciebie przyjdzie- odparła ze szczerym uśmiechem przed wyjściem z pokoju.

Chłopak? Axel?

Siedzę, patrząc na białe ściany i próbując przypomnieć sobie co się wcześniej stało. Byłam na meczu baseballa z Mikem i Amelią. Później, zapach kalmarów mnie odurzył. Czy to wszystko było od kalmarów? To niemożliwe.

Później, spotkałam Heather na korytarzu na zewnątrz pokoju dla VIP-ów. Mecz się skończyła i poszłam z Mikem i Amelią, żeby poczekać na drużynę Ethana w salonie. Ethan.

Ethan przyszedł i próbował mi pomóc, ponieważ zaczęłam mieć zawroty głowy, a następną rzeczą, którym pamiętam jest to... że zemdlałam. Nic poza tym.

- Hej.

Spojrzałam po chwili na Ethana stojącego w drzwiach.

-Hej.

-Jak się czujesz?- Spytał.

- Lepiej- Kiwnęłam głową.

- Cieszę się - powiedział z ulgą i delikatnym uśmiechem.

Patrzyliśmy się na siebie chwile w ciszy.

- Czy ty— zaczęłam pytanie, ale zostałam przerwana przez lekarza.

Wszedł do pokoju ze swoją teczką. Drobna pielęgniarka weszła za nim. Na jego ustach widniał delikatny uśmiech, tak samo, jak u pielęgniarki. Wyglądał na około 40-latka z siwo-czarnymi włosami i wysoką posturą.

- Lucille James?- Zapytał.

Kiwnęłam głową.

- Tak?

Podszedł z boku łóżka, a Ethan się nam przypatrywał.

-Jak się czujesz?

-Lepiej.

-Dobrze to słyszeć. Teraz wykonam badanie kontrolne.

Wyjął swoją małą latarkę w kształcę długopisu. Na początku poświecił w jedno oko, a później w drugie. Zrobił krok w tył, spojrzał na Ethana, a później jeszcze raz na mnie.

-Czy to twój chłopak?

Szybko popatrzyłam się na Ethana.

-Nie, on-

- Czy wszystko z nią w porządku?- Ethan przerwał mi przed dokończeniem tego co mówiłam. Wyglądał na przejętego.

- Co Pan na to, żeby wypełnić parę papierów?- Pielęgniarka spytała Ethana.

Ethan rzucił na mnie jeszcze jedno spojrzenie, później na pielęgniarkę. Niechętnie kiwnął głową. Lekarz jeszcze raz zwrócił na mnie uwagę.

Cóż, twój stan nie jest niczym poważnym. Wszystko wydaje się normalne. Po prostu musisz być bardziej uważna i bardziej o siebie zadbać. Zemdlałaś, ponieważ twoje ciało jest przepracowane. Nie przemęczaj go. Zrób sobie tak długi odpoczynek, jak potrzebujesz. Masz teraz inne życie zależne od twojego.

-Inne życie...?- Spytałam zdziwiona.

-Tak, jesteś w ciąży. Wiedziałaś o tym, prawda?- Lekarz zapytał uśmiechając się.

Te słowa uderzyły we mnie jak grom z jasnego nieba. Miałam pustkę w głowie, nie wiedziałam co powiedzieć. Ja? W ciąży?

-Proszę pani?

Po paru sekundach znowu spojrzałam na lekarza cała blada.

-Wszystko dobrze?- Spytał.

- Przepraszam... w ciąży?

-Tak, dokładnie piąty tydzień. Gratuluję.

-Piąty tydzień? To chyba musi być...

To było kiedy ja i Ethan spaliśmy ze sobą.

a...pomyłka- wymamrotałam. Lekarz pokazał mi wyniki. Oś czasu idealnie pasowała. To nie była pomyłka. Owinęłam ręce wokół mojego brzucha. Co ja teraz zrobię?

- Chcesz, żebym przyprowadził ojca dziecka? Jestem pewien, że się ucieszy po usłyszeniu nowości- lekarz przerwał mój ciąg myśli.

Szybko na niego spojrzałam i potrząsnęłam głową.

- Nie.

Wyglądał na zdziwionego moją nagłą odpowiedzią.

- To znaczy, chcę mu zrobić niespodziankę,- dopowiedziałam z nerwowym uśmiechem.

Odwzajemnił uśmiech.

-Jestem pewien, że spodoba mu się ta niespodzianka.

Wypuściłam głęboki oddech.

Też jestem pewna.

Lekarz przekazał mi jeszcze pare informacji po czym opuścił pokój. Sama zaczęłam szykować się do opuszczenia szpitala gdy Ethan wkroczył do środka.

- Co powiedział lekarz?

Nie mogę mu tego powiedzieć.

-Nic ważne. Dał mi wypis ze szpitala i powiedział, żebym odpoczęła w domu.

Stanęłam prosto przed nim.

„Na pewno wszystko ok?"

Patrzyłam na jego twarz.

Czy nasze dziecko będzie wyglądało bardziej jak ja czy on? Jak to się stało? Co ja teraz zrobię? Czy mam mu kiedykolwiek o tym powiedzieć? Wszystkie te pytania przebiegły mi przez głowę. Nie mogę przestać patrzeć się na niego.

- Lucille.

Jego głos wyrywa mnie z transu, szybko odwróciłam wzrok.

- Powinieneś już wrócić. Zamówię ci Ubera,-powiedziałam, obchodząc go łukiem.

-Mogę cię zawieźć do domu.

Obróciłam się, żeby stanąć z nim twarz w twarz. Wyglądał na zmartwionego. Złapałam się za brzuch. Jak miałam mu o tym powiedzieć? Jak miałam komukolwiek powiedzieć o tym, że noszę pod sercem dziecko Ethana?

-Dzięki... że przywiozłeś mnie do szpitala. Już nie musisz się o mnie martwić. Idę do Axela.-

Odwróciłam się do niego plecami.

-Luce.

Zatrzymałam się na chwilę.

-I tak dowiem się prawdy. Obiecywałem, że tak zrobię... dla nas.

Jego słowa sprawiły że jeszcze ciaśniej złapałam się za brzuch.

Wróciłam do swojego mieszkania i położyłam się na kanapie. Zawsze chciałam mieć dziecko. Wiedziałam że jeśli kiedykolwiek byłabym w ciąży byłoby ono moim całym światem. Nigdy nie sądziłam, że stanie się to tak wcześnie, ale pomimo okoliczności już zdążyłam je pokochać. Nie jestem jeszcze do końca pewna, czy jestem gotowa być mamą, jednak nie ważne co się wydarzy, będę kochać tę małą fasolkę w sobie.

- Będę mamą...

________________________________

Rozdział przetłumaczony przez sweetwvter

MAM BARDZO WIELKĄ PROŚBĘ I PYTANIE!
Ponieważ z braku czasu (oraz chwilowo chęci) do przetłumaczenia kolejnego rozdziału mam dla ciebie, czytelniku propozycję nie do odrzucenia. Chciałbyś spróbować swoich sił w tłumaczeniu?
Następny rozdział możesz przetłumaczyć właśnie ty!

Napisz do mnie na DM, wybiorę jedną osobę z dobrą znajomością angielskiego, żeby zdania nie były kopiowane z tłumacza oraz oznaczę cię przy przetłumaczonym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro