Rozdział 12
Lucille's POV
Unikałam Ethana przez następne dwa tygodnie, tylko po to, żeby nasze drogi się nie skrzyżowały. Wciąż był modelem i ambasadorem magazynu SPORT FAMOUS więc było trudno go nie spotkać, ale robiłam wszystko, aby do tego nie doszło. Jeśli tylko zobaczyłam go na korytarzu, zmieniałam drogę lub chowałam się za rogiem. Jeśli przez chwilę znaleźliśmy się w tym samym pomieszczeniu, wychodziłam. Gdyby choć na chwilę nasze spojrzenia się skrzyżowały, szybko odwracałam wzrok. Obiecałam sobie, że z nim skończę i miałam zamiar dotrzymać tej tajemnicy. Widok Bianci w tamtym momencie był przełamującym punktem i wtedy upewniłam się, że to co widziałam rok wcześniej nie było czymś co mi się przewidziało. On i Bianca spali ze sobą tamtej nocy. Zdradził mnie. Rani mnie sama myśl o tym, ale tak było. Jeśli bym teraz z nim w tym tkwiła, pewnie znowu zacząłby mnie ranić. W sumie, chyba lepiej, że tak się teraz stało, inaczej straciłabym Axela. Straciłabym wszystko nad czym pracowałam przez ostatni rok, a do tego nie mogłam dopuścić.
Dzisiaj organizowana była impreza z okazji wydania nowego numeru magazynu Sports Famous. Za każdym razem, gdy wychodził nowy numer robili z tej okazji imprezę. Wiedziałam też, że Ethan tu będzie, na szczęście nie przejmowało mnie to. Ten wieczór będzie należał do mnie i do Axela. Nie pozwolę na tworzenie przez Ethana nowych problemów.
Ethan's POV
- Ethan, jesteś gotowy? - spytała Cecilia wchodząc do łazienki i stanęła za mną wpatrując się w odbicie mej sylwetki w lustrze, w międzyczasie próbowałem zrobić coś z krawatem.
- Ta, tylko zawiąże sobie krawat.
- Czekaj, pomogę ci - odrzekła łapiąc za materiał krawatu. Odwróciłem się do niej przodem by było jej wygodniej, po czym zawiązała go sprawnie.
- Lucille i Axel też tam będą dzisiaj, prawda?
Jej pytanie mnie zaskoczyło, ale nie dałem tego po sobie poznać.
- Nie wiem, może - odpowiedziałem z udawaną niewiedzą, chociaż podejrzewałem, że będą tam razem. Na pewno będzie tam Lucille, to dla mnie najważniejsze. Ta impreza była na jej cześć więc sensownie by było, gdyby się zjawiła. Ja miałem dwie opcje, pójść albo nie, ale wiedziałem, że też muszę tam być. Po pierwsze, byłem twarzą okładki, po drugie, wiem jak ciężko Lucille nad tym wszystkim pracowała i chciałem zobaczyć jak się z tego cieszy mimo, że nie będzie świętowała tego ze mną.
Nie rozmawiałem z nią od dwóch tygodni. Unikała mnie na korytarzu i w każdym pomieszczeniu. Normalnie bym za nią ganiał, ale pozwoliłem jej siebie unikać. Doszedłem do wniosku, że lepiej trzymać sprawy prywatne z dala od spraw zawodowych. Chociażby przez ostatnie dwa tygodnie. Nie chciałem jej dekoncentrować. Nie chciała mieć ze mną nic wspólnego, za to ja pragnąłem, żeby miała wszystko na co zasługuje.
- Cóż... Przychodzą, rozmawiałam z Axelem - odparła Cecilia.
Spojrzałem na nią i złapałem z powrotem za krawat odwracając się znowu do lustra.
- Naprawdę? - spytałem starając się brzmieć bezuczuciowo.
- Ethan...
- Hm?
- Spójrz na mnie.
Zerknąłem na nią na ułamek sekundy i spojrzałem znowu na swoje odbicie.
- Axel powiedział mi o tym co zaszło dwa tygodnie temu.
Zatrzymałem się na chwilę wstrzymując oddech. Chrząknąłem cicho i ułożyłem krawat na piersi.
- Więc co się stało?
- Poszedłem do mieszkania Lucille i o mało co się nie pożarliście - powiedziała.
Nie skomentowałem tego.
- O co poszło? - spytała zaciekawiona.
- O nic takiego. Musiałem z nią omówić pare spraw związanych z wywiadem.
- Musiała o coś pójść. Kazał mi przekazać żebyś więcej nie zbliżał się do Lucille. Po co miałby to mówić? - uniosła brwi.
- Już ci powiedziałem, to nic takiego - spojrzałem znowu na nią.
Zapewniłem ją tym swoim uśmiechem. Widziałem, że nie chciała odpuszczać lecz w końcu się poddała opuszczając spięte ramiona.
- Słyszałam też, że Lucille pokłóciła się ze swoją Mamą na tyle, że ta wróciła pierwszym samolotem do Kalifornii.
Na chwilę przestałem się ruszać.
To dlatego przy mnie płakała tamtego dnia?
Pozbyłem się szybko dziwnych myśli i odwróciłem do Cecilii.
- Naprawdę? - dopytałem bez cienia entuzjazmu w głosie.
- Ethan, czy między wami coś jest? Nie powiesz mi o co chodzi? - spytała prawie, że błagalnie kładąc dłoń na mym bicepsie.
Zignorowałem jej dociekliwe pytania i poszedłem po marynarkę.
- Chodźmy.
- Ethan... - zawołała mnie.
Ruszyłem w stronę drzwi. Nie mogłem pozwolić by wiedziała zbyt wiele.
Lucille's POV
Impreza odbywała się w ogromnej sali balowej. Z sufitu zwisał piękny kryształowy żyrandol. Po jednej stronie sali stał szwedzki bufet, obok znajdował się bar z napojami. Na środku sali zostały rozstawione okrągłe stoły, na których stały białe świeczniki, a w przezroczystych wazonach bukiety kwiatów. Wszystko wyglądało bardzo elegancko i przyjemnie. Nigdy nie sądziłam, że będę częścią takiego przedsięwzięcia.
- Gratulacje - powiedział Axel z uśmiechem.
Odwzajemniłam delikatny uśmiech.
- Dziękuję.
Ręką objął moją talię i przyciągnął do swojego boku.
- Lucille!
Odwróciłam się w do Mikea podążającego w naszym kierunku.
- Wyglądasz niesamowicie!
- Dziękuje, ty rownież, Mike.
- W takim razie przejdźmy do biznesów, dobrze?
Przytaknęłam.
- Świetnie, Ethan Collins niedługo się zjawi. Prasa nie da mu spokoju. Pójdę się upewnić czy dobrze wypadnie, a ty będziesz miała oko czy nikomu niczego nie brakuje. Zrozumiano?
- Zrozumiano - potwierdziłam.
Uśmiechnął się do mnie ciepło i odszedł.
Poczułam na sobie palący wzrok Axela. Odwróciłam się do niego.
- Ethan?
- To tylko praca.
- Obiecaj mi, że nie będziesz się kręcić dzisiaj blisko niego. Coś z nim jest nie tak.
Przez chwilę się Zawahałam. To była obietnica jaką składałam samej sobie, więc w rzeczy samej miała być prosta do spełnienia... jeśli nie pojawi się w zasięgu mojego wzroku.
- Dobrze, obiecuję - odpowiedziałam.
Wieczór mijał wspaniale. Praktycznie nie widziałam Ethana, był otoczony prasà więc tylko co jakiś czas przed oczami mignęła mi jego sylwetka. Wiedziałam, że robił dobrą reklamę dla naszego magazynu. O dziwo poczułam ulgę, że impreza obeszła się bez nieprzyjemnych sytuacji. W zasadzie byłam dumna, pomimo tego co czułam do Ethana, wiedziałam, że moje marzenia się spełniają. Poczułam zwiększającą się radość w środku. W połowie imprezy musiała skorzystać z łazienki. Po drodze zauważyłam balkon wychodzący na zapierający dech widok miasta. Wypuściłam powietrze z ust nie wiedząc jak długo je wstrzymywałam.
- Świetnie ci poszło - usłyszałam głęboki głos. Wzdrygnęłam się lekko. Obróciłam się by zobaczyć Ethana stojącego obok. Rzuciłam mu szybkie spojrzenie i próbowałam odejść.
- Hej, przepraszam... - usłyszałam go za sobą co spowodowało, że się zatrzymałam.
- Za co? - spytałam odwracając się do niego przodem.
- Słyszałem, że ty i twoja Mama się pokłóciłyście i wróciła do Kalifornii? - powiedział jakby był niepewny i nie chciał wykonać złego ruchu.
- Kto ci o tym powiedział? - spytałam.
- W tym momencie to mało ważne.
Nastąpiła krótka cisza. Bawiłam się diamentową bransoletką, którą dostałam od Axela w prezencie.
- To dlatego przyszłaś do mnie tamtego wieczoru? Dlatego płakałaś?
Zbliżył się do mnie.
- Nieprawda...
- Lucille.
- Ethan, zakończmy to - spojrzałam mu prosto w oczy. - Proszę, jestem już zmęczona, naprawdę zmęczona.
Wziął głęboki wdech.
- Ja też Lucille! - powiedział nieco głośniej.
Zaskoczył mnie jego ton głos więc cofnęłam się o krok.
- Mam dość gonienia ciebie i robienia sobie nadziei, że którego razu odwrócisz się, by zobaczyć czy tam jestem. Może masz rację. Staram się po nic. Może jesteśmy tylko szklonym romansem i powinienem pozwolić ci odejść. Więc tak samo jak ty, jestem zmęczony. Chcę odejść. Powinienem odejść, ale zanim to zrobię, chcę wiedzieć czy dalej mam cię gonić. Obiecaj mi, że któregoś razu się obejrzysz i uciekniemy razem. Czekam tylko na te słowa, a nie zrezygnuję z ciebie.
Kątem oka zauważyłam Biancę, ubrana była w złotą, błyszczącą suknię czym mnie zaskoczyła. Nie mogłam w to uwierzyć. Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego to była. Spojrzałam po chwili na jedyną osobę, dla której mogła się tu zjawić. Ethan ją zaprosił. Za każdym razem gdy ją widzę, wspomnienia z tamtego wieczoru się nasilają. Po chwili oboje z Ethanem się w nią wpatrujemy.
- Bianca?
Ethan szybko spojrzał na mnie, a ja Spuściłam wzrok na podłogę.
- Ona jest powodem, dla którego jesteś na mnie zła? To przez nią nie chcesz ze mną rozmawiać?
Nie odpowiedziałam.
- To przez nią, prawda? - brzmiał jakby właśnie na to wpadł i wszystko sklejało się w całość.
Podniosłam na niego wzrok dalej będąc cicho. Nie chciałam się przyznać.
- Zostań tu - ma zamiar podejść do Bianci, ale szarpnięciem za ramię zatrzymuje go.
- Co ty wyprawiasz?
- Dowiaduję się prawdy.
- Nie rób scen! - wysyczałam przez zęby.
- Jeśli tym zakończymy naszą kłótnię, to chcę to zrobić.
Znowu chciał do niej podejść, a ja znowu go zatrzymałam.
- Ethan, proszę, nie. - wymamrotałam błagalnie.
Spojrzał na moją twarz. Zdjął moją rękę ze swojego ramienia i trzymał ją przez chwilę.
- W takim razie podaj mi powód dlaczego odeszłaś.
- Nie mogę.
- Dlaczego? - spytał desperacko.
Pokręciłam głową.
- Powiedz mi w tej chwili!
- Przestań - przerwałam mu. Zaczynał mnie przerażać.
- Nie, dopóki nie powiesz mi pierdolonego powodu dlaczego zostawiłaś mnie w tym jebanym pokoju! - wykrzyczał.
Bez zastanowienia Uniosłam dłoń i wymierzyłam mu siarczysty policzek. Pożałowałam tego w momencie, gdy zobaczyłam czerwony ślad na skórze. Poczułam kłucie w sercu wiedząc, że go zraniłam.
- Powiedziałam żebyś przestał - wyszlochałam.
Po chwili odwrócił głowę w moją stronę. Za nim mogłam zauważyć Biancę wpatrującą się w nas z oddali, a na jej ustach pojawił się lekki uśmiech. W międzyczasie dostrzegłam też, że przyciągnęliśmy uwagę sporej ilości gości.
Spojrzałam znowu na Ethana z poczuciem winy, że tak go zaatakowałam.
- W porządku, nie mów mi. Nie wiem co wtedy widziałaś, ale udowodnię ci, że się myliłaś. Dowiem się prawdy. Ty po prostu zaczekaj i nigdzie się nie ruszaj, a kiedy wszystkiego się dowiem, obiecuję Ci Lucille, zakończymy to raz na zawsze, żeby nie tracić więcej energii.
Nigdzie się nie wybieram, chciałam to powiedzieć. Zostanę tu, jeśli jesteś w stanie udowodnić mi, że się myliłam. Proszę, udowodnij mi to. Chcę się mylić, niestety żadne z tych słów nie opuściło moich ust. Moja upartość nie chciała mnie opuścić. Przez cały ten czas wmawiałam sobie, że o nim zapomnę, ale łatwiej jest mówić niż to zrobić. Po prostu patrzyłam jak odchodzi. Mój wzrok spotkał się znowu z Biancą. Uśmiechnęła się do mnie i odwróciła na pięcie odchodząc z kieliszkiem szampana.
Zażenowana, odwróciłam się w stronę miasta i oparłam o balustradę chowając twarz w dłoniach.
Z daleka usłyszałam jak obsługa ogłasza, że ceremonia ma się niedługo zakończyć i wszyscy goście proszeni są o powrót na swoje miejsca. Zerknęłam na swoje odbicie w lusterku i poprawiłam makijaż. Gdy tylko się odwróciłam, spotkałam znowu przed sobą Ethana. Lubi zjawiać się znikąd.
- Musisz przestać tak wyskakiwać.
- Spoliczkuj mnie jeszcze raz.
Mocno mnie tym zaskoczył, zrobiłam krok w tył.
- Słucham?
- Powiedziałem, spoliczkuj mnie jeszcze raz.
Przekrzywiłam głowę.
- Czy ty sobie kurwa żartujesz?
- Możliwe. - odpowiedział.
- Co jest z tobą nie tak?
- Zrobiłaś to wcześniej, więc powtórz to.
Zawahałam się. Ethan uniósł moją dłoń i położył ją na swoim policzku. Miałam zamiar wyrwać rękę z jego uścisku, ale on po prostu mnie puścił. Nie ruszyłam dłonią.
- Uderz mnie.
Nie poruszyłam się. Widziałam jak poirytowanie maluje się na jego twarzy.
- No uderz mnie w końcu! Czemu tego kurwa nie zrobisz? - wykrzyczał załamującym się głosem. Łza, jedna po drugiej zaczęła spływać po jego policzkach.
Patrzyłam mu się intensywnie w oczy, on robił to samo. Mogłam go uderzyć. Chciałam go unikać, a jeśli raniłabym go w taki sposób to znienawidziłby mnie jeszcze bardziej, co oznaczałoby koniec. Więc czemu nie mogłam tego zakończyć? Zamiast tego zrobiłam krok w jego stronę, a dłonie umieściłam na jego policzkach.
- Dlaczego myślisz, że chciałabym to znowu zrobić głupku?
Wydawał się zaskoczony moimi słowami. Owinął ręce wokół moich nadgarstków.
- Przestań mówić mi, że mam cię uderzyć idioto. Zadanie ci bólu raz wystarczyło, żebym poczuła się beznadziejnie - szepnęłam.
Zdjął moje drobne dłonie z policzków i przytrzymał je na wysokości naszych bioder.
- Myślałem, że z łatwością odejdę i sam dowiem się prawdy... ale potrzebuję twojej pomocy, Lucille. Nie mogę odejść mając w głowie pytanie „a co by było gdyby?". Możesz mnie okładać ile chcesz, lecz nie zrani mnie to bardziej niż utrata ciebie. Mogę ci to zagwarantować - powiedział. - Więc dlaczego nie możesz mi powiedzieć co takiego się stało? - mówił dalej łamiącym się głosem.
Wzięłam głęboki wdech.
- Ja...
- Ty co?
- Zobaczyłam Cię z Nią. - powiedziałam wlewając w te słowa cały ból. Te wszystkie próby powstrzymywania się od tych myśli runęły jak zamek z kart.
- Co? - spytał zaskoczony.
- W tę noc w Chicago. - zaczęłam powoli.
- Tyle o tobie opowiadała... a pózniej zobaczyłam ją w naszym pokoju hotelowy... - próbowałam powstrzymywać ciepłe łzy formujące się pod powiekami - Za każdym razem gdy na ciebie patrzę mam przed oczami tamtą noc. Te uczucie... jak bardzo mnie to zraniło. Więc dlatego... dlatego nie chciałam nic ci powiedzieć.
- To nieprawda Luce - powiedział z wyczuwalną troską w głosie.
- Widziałam co widziałam. Nie mogę o tym zapomnieć.
- Ale to nieprawda! Nie spałem z nią.
- Skąd mogę mieć pewność? Byłeś z nią tamtej nocy. Opowiadała jaki to jesteś wspaniały i tak jakby znała cię od bardzo dawna. Więc ja mogę nie wierzyć w to co zobaczyłam?
Wyglądał na zdenerwowanego.
- Luce, odkryję prawdę, mogę ci to obiecać. Musisz mi zaufać, bo to co zobaczyłaś nie było prawdą. Pozwól mi to załatwić, okej?
Wahałam się nad odpowiedzią. Nie chciałam wyobrażać sobie za dużo na temat spraw, nad którymi nie byłam pewna, typu odnalezienie prawdy.
Naprawdę chciałam go nienawidzić, jednak moje serce mówiło co innego. Chciałam poznać prawdę jeśli to co widziałam nie było prawdziwe. Bardzo powoli Przytaknęłam dając mu tym do zrozumienia, że zaczekam. Delikatny uśmiech ulgi uformował się na jego ustach. Podszedł do nas ktoś z obsługi nalegając, byśmy wrócili na swoje miejsca. Spojrzałam na niego ostatni raz i wróciłam do swojego stolika.
Odkryj prawdę, Ethan. Dla nas. Wtedy oficjalnie będę mogła pozwolić ci odejść. Nie mogłam dotrzymać tajemnicy, że ci wybaczę, ale wiem, że ty możesz dotrzymać swojej.
________________________________
Po tak długim czasie dodaje rozdział.
Przepraszam, że tyle musieliście czekać :(
Chciałam ten rozdział dodać wczoraj, ale z okazji moich urodzin🥂 po prostu zapomniałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro