Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10 [2/2]

....

- Dlaczego jesteś taka uparta? Po prostu powiedz mi co zrobiłem źle, wtedy moglibyśmy to naprawić.

Wpatrywałam się w niego przez dłuższą chwilę desperacko szukając odpowiedzi. Odpowiedzi, której nie mogłam mu dać. Jeśli odpowiem, moje starania bycia twardą pójdą na marne, moje sklejone serce znowu rozpadnie się na milion kawałeczków....

- Już zostało naprawione.

Zamknęłam laptopa i zaczęłam się pakować.

- Nie skończyliśmy wywiadu.

- Cóż, chyba będziemy musieli zmienić grafik, żeby nie było tutaj mnie...

- Znowu to samo, znowu przede mną uciekasz. W tym jesteś najlepsza.

Mogłam usłyszeć frustracje w jego głosie. Sama byłam sfrustrowana. Byłam naiwna myśląc, że ten wywiad pójdzie gładko.

Zatrzymałam się na chwilę myśląc nad odpowiedzią, w ostateczności nie powiedziałam nic. Lepiej zostawić to tak jak jest. Wyszłam z pokoju zostawiając go za sobą.

Tego samego dnia wieczorem wróciłam do biura.

- Mike, błagam, nie mogę przeprowadzić z nim wywiadu - błagałam. Wmawiałam sobie, że nie pozwolę Ethanowi wpłynąć na swoje myśli, łatwo powiedzieć, trudniej w tym tkwić. Jeśli Ethan znów zacząłby zadawać tyle pytań, pewnie bym się rozkleiła. Wróciłabym do tej depresyjnej dziewczynki i płakałabym po kątach. Teraz siedzę w gabinecie Mikea mając nadzieję, że wysłucha moich modlitw pomimo obietnic jakie mu składałam, żeby pokazać Jan jak bardzo myliła się co do mnie.

- Dlaczego Lucille? Jest palantem? Jest zbyt przystojny dla ciebie i nie możesz przeprowadzić z nim wywiadu bez zakochiwania się? Każdy w tym biurze zabiłby za pozycję w jakiej się znajdujesz, więc dlaczego nie możesz tego dociągnąć do końca? Powiedziałaś, że dasz radę. Wiesz, Lucille, staram się ciebie chronić na tym stażu, ale z tego co widzę to udowadniasz mi, że nie powinienem w ciebie wierzyć. Tego właśnie chcesz?

- Nie, oczywiście, że nie.

- Więc przestań mnie o to prosić. Nie wiem jaki masz problem, ale jeśli nie chcesz tego wywiadu panno James to będziemy musieli inaczej porozmawiać. Wtedy będziesz musiała poszukać sobie innego stażu. Dodam tylko, że to twoja przyszłość, nie moja. Daj mi znać jeśli podejmiesz już decyzję.

Wzruszył ramieniem i wyszedł ze swojego gabinetu.

Muszę się pozbierać. Pozwalam jednemu facetowi decydować o każdym swoim ruchu. Powinnam zebrać więcej odwagi by stawić czoło Ethanowi. Może i kiedyś mnie zranił, jednak to się więcej nie powtórzy. Dałam Mikeowi odpowiedź, że dokończę wywiad. Więc spotkałam się z Ethanem po raz kolejny.

- Wiedziałem, że wrócisz. Nigdy nie mogłaś mi się oprzeć - powiedział Ethan wchodząc do sali konferencyjnej. Prosiłam go żebyśmy spotkali się już na miejscu. Nie mogłam zawieść Mikea. Postanowiłam ugryźć się w język i zakończyć wywiad. Tak mała rzecz, a niepotrzebnie ją wyolbrzymiam. Stwierdziłam, że przeprowadzenie wywiadu w biurowej atmosferze lepiej mi zrobi.

Wywróciłam lekko oczami i sięgnęłam po kartkę z pytaniami.

- Jestem tu, żeby wykonać swoją pracę. Ty tak samo. Więc nie utrudniaj nam tego.

- Nie ja to utrudniam.

- Masz rację, możemy już zacząć?

- Zawsze.

Usiadłam u głowy stołu, a Ethan po prawej mojej stronie.

Przełknęłam ślinę.

- Okej, więc na czym skończyliśmy...Co pchnęło cię do tego byś wstąpił do MLB? - spytałam.

- Dziewczyna.

Spojrzałam na niego zaskoczona.

- Dziewczyna, którą poznałem w liceum, gdy ją uratowałem. Zakochałem się w niej--

- Nie zapiszę tego... -wtrąciłam.

- -- ona zakochała się we mnie. Świat próbował nas rozdzielić, lecz nie mogłem na to pozwoli, szczególnie po tym co zrobiłem dla nas , aby być razem. Naciskała, żebym pracował ciężej. Pchnęła mnie w stronę sukcesu. Prawie poświęciła nasz związek tylko po to, żebym był szczęśliwy, ale jestem cholernie pewny, że nie pozwoliłbym jej na to. Nie mogłem być szczęśliwy bez niej - dokończył.

- Przestań! - podniosłam głos.

- Dlaczego? To moja odpowiedź, cała prawda.

Wstałam z krzesła z zamiarem wyjścia stamtąd, jednak mnie zatrzymał.

- Daj mi znać kiedy skończysz, wtedy przyjdę i dokończymy wywiad - powiedziałam zirytowana.

Stojąc przede mną powiedział - Nie wspomniałem imienia. Skąd wiesz, że mowa tu o tobie? Mogłem uratować wiele dziewczyn przed tobą. Nie czuj się taka wyjątkowa. To nie ty nie chciałaś tego utrudniać? Dokończ ten wywiad, teraz Lucille. Zrób swoje, ja też zrobię swoje i koniec, jasne?

Cofnęłam się o krok zaskoczona jego chłodną odpowiedzią. Przez jego podniesiony ton głosu nie wiedziałam co odpowiedzieć. Wzrokiem przeskanowałam jego twarz. Spoważniał. Ma rację. Poniosły mnie emocje. To nieprofesjonalne. Usiadłam i odchrząknęłam po czym kontynuowałam zadawanie pytań.

- Następne pytanie... jaki jest twój status? - spytałam ledwo wyraźnie.

Oparł się wygodnie i wpatrywał w moją twarz.

- Dlaczego nie odpowie pani za mnie, panno James?

- Dlaczego czekasz na moją odpowiedź, skoro pytanie jest do ciebie?

- Chcę tylko wiedzieć czy znasz odpowiedź.

- Dlaczego miałabym znać?

- Cóż... a znasz?

- Dobra, chcesz mojej odpowiedzi? Ty, Ethanie Collinsie jesteś zajęty... przez cudowną dziewczynę o imieniu Cecilia.

- Czy to cię zadowala?

Nie. Odpowiedziałam sama sobie.

- Tak.

- W takim razie, taka jest i moja odpowiedź. Jestem zajęty... przez Cecilie. Jeśli chcesz tak napisać to pisz. Zgaduję, że na tym zakończymy.

Wziął swoją kurtkę i wyszedł z sali. Na chwilę przestałam zapisywać i podniosłam na niego wzrok. Wypuściłam głośne powietrze z ust i położyłam głowę na stole. Dlaczego zadanie tak prostych pytań musi być tak skomplikowane? Nie powinno tak być, a jednak jest.

Dobrze ci poszło Lucille, naprawdę dobrze ci poszło.

Piątek

Ding.

Podbiegłam do swojego telefonu z zamiarem odebrania połączenia, jednak moja mama była szybsza. Spojrzała na ekran. Wyjrzałam szybko przez jej ramię i na wyświetlaczu zobaczyłam imię Ethana.

- Mamo co ty robisz? - spytałam nieco spanikowana próbując zabrać jej telefon.

- Ethan?

- Mamo proszę, oddaj mi telefon.

- Czemu mnie nie słuchasz? Mówiłam ci, zerwij z nim kontakt.

- To tylko rzeczy związane ze stażem.

- Ale dzwoni do ciebie.

- Prawdopodobnie jest to związane z wywiadem.

- Wywiadem?

- Tak... - powiedziałam cicho.

- Odrzuć tę posadę. Możesz mieć wszystko co zechcesz, ale nie to, w szczególności z Ethanem jako głównego rozmówcę. Jeśli on nie odejdzie, ty to zrobisz. To moje ostatnie ostrzeżenie.

Szczęką opadła mi do ziemi.

- Mamo, nie możesz mnie zmusić do porzucenia stażu.

Zignorowała to co powiedziałam, wręczyła mi telefon i wyszła.

Zaskoczona słowami mamy udałam się do biura.

Gdy byłam już w środku, ujrzałam Ethana idącego w moim kierunku. Podeszłam do niego i złapałam za nadgarstek, przez co zmuszony był się do mnie odwrócić.

- Co jest do cholery? - wysyczałam.

- Cóż, witaj piękna - odpowiedział zachowując się zwyczajnie.

- Dzwoniłeś dzisiaj?

-... a ty nie odebrałaś.

- Nie możesz do mnie dzwonić kiedy ci się zachce, w szczególności nie rano w obecności mojej mamy.

- Twoja mama mnie zna, więc co za problem?

- Ponieważ ona... ona cię nienawidzi.

- Nienawidzi mnie? Nic się nie zmieniło od czasów liceum, prawda?

- Ethan proszę, po prostu przestań. Cokolwiek próbujesz zrobić, to koniec. Ty i ja.

- Dzwoniłem ponieważ nie podobał mi się nasz wywiad. Chcę kolejny. Nie jestem przypadkiem klientem? Nie mogę trochę wymagać?

- Wiem, że nie dzwoniłeś tylko ze względu na wywiad.

- Więc niby po co?

- J-ja nie wiem, nie zachowujesz się jak klient. Nie dzwoń do mnie, Ethan. Możesz kontaktować się ze mną prze emaila lub Mikea, ale nie dzwoń.

- Czemu?

- Bo oboje musimy ruszyć naprzód. Nie możesz do mnie dzwonić kiedy ci się tylko zachce.

- Ruszyć naprzód czego? Jestem jedyną osobą, która nie wie z jakiego punktu ma ruszyć naprzód. Odeszłaś bez wyjaśnienia, jeśli mogę dodać - powiedział zdziwiony.

- Jeśli ktoś odchodzi to musisz się nauczyć przestać go gonić...

- Nie, jeśli ta osoba nie chce uciec. Spójrz mi w oczy i powiedz, że w noc kiedy poszliśmy do łóżka nie chciałaś tego.

- Nie wiesz czego chcę.

- Może i masz rację, ale wiem jedno, że z każdym dniem pomału umieram wiedząc, że nie ma cię przy mnie...

Wpatrywałam się w niego w ciszy.

- Teraz, gdy o tym myślę, przypomina mi się ten moment gdy...

- Przestań.

- Przyszedłem do ciebie po bankiecie w szkole średniej i pozwoliłaś mi się kochać...

- Jaka nasza sytuacja w tym momencie ci o tym przypomina?

- Nie przypomina. Chciałem tylko przywołać tamtą sytuację.

- Ethan, musisz z tym skończyć.

- Ethan! - jakiś głos nam przerwał.

Oboje spojrzeliśmy przez ramię żeby zobaczyć Cecilie idącą w naszym kierunku. Odsunęłam się od niego o krok.

- Oh Lucille, też tu jesteś - powiedziała ze szczerym uśmiechem.

Cecilia złapała Ethana za dłoń i splotła ich palce. Mój wzrok próbował załapać dobrze ten widok.

- Wow... w końcu trzymacie się za ręce - powiedziałam.

- Tak, w końcu jesteśmy oficjalnie razem - powiedział usatysfakcjonowany Ethan zerkając na mnie spod byka z uśmiechem.

- Ethan zapytał mnie o to ostatniego wieczoru - dodała Cecilia.

Spojrzała na Ethana uśmiechając się do niego szeroko.

- Taa, Lucille nie cieszysz się naszym szczęściem? - spytał. Jego wzrok powędrował na mnie.

- Oczywiście, że się cieszę. Trochę długo zajęło wam przyznanie tego oficjalnie. Zawsze razem ładnie wyglądaliście odkąd was poznałam.

Cecilia przytaknęła.

- Wszystko dzięki tobie. To ty pokazałaś mi, że muszę być cierpliwa, a Ethan w końcu zada mi to pytanie i zadał. Oh, może teraz będziemy mogli pójść na prawdziwą podwójną randkę - zaproponowała. Zerknęłam na Ethana, później na Cecilie. Wymusiłam szeroki uśmiech.

- Byłoby cudownie - wydusiłam przez gulę w gardle - muszę już iść, później się zobaczymy.

Powiedziałam i zniknęłam za murami budynku.

---

Idę korytarzem wielkiego budynku ze spuszczoną głową, w której od ilości myślenia buzuje mi mózg i nie zauważam jak na kogoś wpadam. Podnoszę wzrok by ujrzeć Ethana stojącego przede mną. Zrobiłam krok w tył. Odwróciłam się na pięcie i odeszłam w przeciwnym kierunku. Ethan mnie zatrzymał.

- Jesteś szczęśliwa, że udało mi się z Cecilią? - spytał.

Wyrwałam rękę z jego uścisku.

- Oczywiście, że jestem. Dlaczego nie miałabym? Poprosiłam cię o to, prawda?

- Nie wyglądasz na zadowoloną.

- Więc jak wyglądam.

- Na zazdrosną.

Wpatrywałam się w niego w ciszy. Satysfakcja na jego twarzy była podana jak na tacy, ale w jego oczach dostrzegłam coś innego... był zraniony.

Zazdrosna? Chciałam żeby był z Cecilią. Błagałam go ,żeby z nią był, żeby ruszył naprzód.

- Nie. To spojrzenie zirytowanej dziewczyny, która musi się z tobą uporać - odpowiedziałam.

Oboje wpatrywaliśmy się w siebie.

- Masz rację, Lucille. Powinienem przestać grzebać w przeszłości. Powinienem, ale tego nie zrobię. Zrobię co tylko zechcesz, ale nie przestanę za tobą chodzić. Nie idę naprzód. Wiem, że ty też nie poszłaś.

Odszedł zostawiając mnie samą na korytarzu.

Nie jestem zazdrosna. Nie powinnam być. Nie mogę być.

Wmawiałam sobie czując jak uczucia narastają.

Dlaczego ostatnio tyle sobie wmawiam?

Podczas weekendu starałam się zakopać topór wojenny z moją mamą. Zabrałam ją na zakupy do Nowego Jorku. Umówmy się, co to za wycieczka do Nowego Jorku bez małych zakupów. Robiłyśmy zakupy po czym mama poszła przymierzyć pare ubrań. Ja zdecydowałam się pójść na dział z okryciami wierzchnimi. Znalazłam uroczy burgundowy płaszcz na wyprzedaży. Postanowiłam go przymierzyć. Podeszłam do lustra zawieszonego na ścianie by się przejrzeć. Wyjęłam spod płaszcza włosy i uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Po chwili poczułam parę ciepłych ramion otulających moje ciało. Zaskoczona podniosłam wzrok i zobaczyłam Ethana. Zmrużyłam oczy i próbowałam się od niego odsunąć, jednak on nie miał zamiaru się ruszyć. Wpatrywał się w nasze odbicie w lustrze. Wsunął palce jednej dłoni w moje włosy formując je w delikatnego kucyka. Stałam jak wmurowana z rękoma zwisającymi po obu stronach ciała. Ściągnął czarną gumkę do włosów z mojego nadgarstka i związał mi włosy po czym położył dłonie na mych ramionach. Otrząsnęłam się po chwili i Odepchnęłam go.

- Co ty tu robisz? - spytałam.

Rozejrzałam się poddenerwowana by zobaczyć czy nie ma w pobliżu mojej mamy.

- Udaję, że cię nie znam. Jestem z Cecilią. Robię wszystko co chcesz.

- Nie o to mi chodzi.

Rozejrzałam się znowu.

- Czego się tak boisz Luce?

- Mówiłam ci żebyś mnie tak nie nazywał.

- Czemu? Teraz Axel ma ten przywilej? Ja już nie mogę tak do ciebie mówić?

- Skoro to wiesz, to czemu dalej to robisz?

- Nie podoba ci się to?

- Co?

Pokręcił głową.

- Wiem, że nie chcesz być blisko mnie. Rani mnie to, bo nie wiem dlaczego. Jeśli bym wiedział, byłoby nam łatwiej, ale nie wiem. Wiem też, że mi nie powiesz, ale mogę przynajmniej spytać o przysługę?

Patrzyłam na niego nieco zagubiona.

- Może nie chcesz być ze mną, ale przestań przede mną uciekać. Daj mi być blisko ciebie, tylko o to proszę.

Pchnął mnie na ścianę i podparł się rękoma po obu stronach moich ramion. Przysunął się bliżej i docisnął swojego usta do moich. Trzymał je chwile nieruchomo po czym zaczął mnie całować. Powinnam go odepchnąć. Głos w mojej głowie krzyczy próbując się wyrwać, ale ciało nie robi żadnego ruchu. Zamykam oczy i odwzajemniam jego wilgotne pocałunki. Odczepił się od moich ust i zrobił krok w tył.

Ze smutnym uśmiechem powiedział - robienie wszystkiego co chcesz nie pomoże ci wrócić do mnie.

Złożył jeszcze jeden pocałunek na moich ustach i odszedł. Patrzyłam za nim dociśnięta do ściany.

Co ja najlepszego zrobiłam?

———

W poniedziałek, jak zwykle poszłam na praktyki. To jest mój ostatni tydzień przerwy. Pózniej będę musiała wrócić na studia z napiętymi grafikiem. Gdy tylko weszłam do budynku, poczułam, że stężenie powietrza się zagęściło. Wszyscy w środku byli jacyś poddenerwowani. Zauważyłam Mikea, który z kimś rozmawia więc podeszłam do niego.

- Dzień dobry Mike - powiedziałam.

- Lucille, musimy porozmawiać w gabinecie.

Poszłam posłusznie za nim.

- Co takiego, Mike?

- Miałem do ciebie zadzwonić żebyś przyszła na sesje zdjęciową...

- Ale?

- Twoja mama przyszła.

- Moja mama?

- Nawet nie wiedziałem, że mieszkasz z mamą.

- Bo nie mieszkam... przyjechała mnie odwiedzić.

Wziął głęboki wdech i powiedział - Cóż, chce żebyśmy zwolnili cię z bycia naszą stażystką. Pierwszy raz coś takiego doświadczam. Matka, która nie jest zadowolona z tego, że jej córka ma praktyki w tak dobrze działającym magazynie.

- Przepraszam cię Mike. Nie mam pojęcia jak to się stało. Porozmawiam znowu ze swoją mamą. Potrzebuję tego stażu. Lepiej, ja chcę tego stażu. Wyjaśnię to z nią.

- Tak właśnie myślałem. Rozpracuj to co jest między tobą, a twoją mamą. Jeśli nie, będę zmuszony cię zwolnić. Jan pewnie byłaby szczęśliwa.

Zadzwoniłam szybko na jej komórkę. Musiałam odczekać pare sygnałów, aż w końcu odebrała.

- Gdzie jesteś mamo?

- W Tea Grind.

- Zaraz tam będę.

Wybiegłam z budynku i dotarłam do miejsca gdzie była moja mama.

- Mamo błagam, powiedz mi, że nie poszłaś do mojego szefa i nie próbowałaś nic zmienić w moim stażu - wydusiłam.

- Ochłoń Lucille. Ludzie się na nas patrzą. Wyjdźmy na zewnątrz - powiedziała. Złapała mnie za ramię i wyszłyśmy przed kawiarnię.

- Mamo, co ty sobie myślałaś?! Nie możesz po prostu iść do mojej pracy, czy jak to tam się zwie i prosić żeby mnie zwolnili.

- Lucille, robię to co dla ciebie najlepsze.

- Co jest najlepsze?! Próbowanie mnie wyrzucić ze stażu? To dla mnie ważne! Mówiłam ci, że byłam tym zestresowana i ciężko pracowałam, żeby to utrzymać. A ty po prostu wpadasz i robisz co chcesz.

- Jeśli Ethan nie zrezygnuje, ty zrezygnujesz. Nie pozwolę ci z nim pracować.

- Przez zabieranie mi czegoś z czego jestem tak dumna i nad czym pracuję?

- Ponieważ wciąż nie przestałaś się z nim widywać!

- On i ja to KONIEC. Ile razy mam ci to jeszcze powtarzać?

- Ale wygląda na to, że robisz wszystko specjalnie, żeby się z nim zobaczyć. Chcesz, aby Axel się o tym dowiedział? To jest jedyny sposób, abyś przestała?

- Dowiedział o czym? Że pracuje? Nie masz prawa wchodzić na mój teren i mówić mi, żebym odeszła.

- Oh proszę cię, Lucille. Widziałam was razem w sobotę na zakupach.

Stałam wmurowana nic nie mówiąc, ledwo mogłam z siebie wydusić jakiekolwiek słowo - Co?

- Lucille, jak widać wciąż jesteś tą samą głupią córka ze szkoły średniej. Naprawdę myślisz, że cię uratuje przez to, że jest sławny? Zostawił cię, czemu chcesz do niego wrócić?

Jej słowa mnie zraniły i to jest ten łamiący moment. Jedyne czego od niej chciałam w życiu to zrozumienia i wsparcia. Jednak nic nigdy nie jest w porządku.

- Wiesz co? Naprawdę myślałam, że przyjechałaś tu bo się za mną stęskniłaś i chciałaś mnie wspierać, ale robisz wszystko żeby mnie dobić. Przez cały twój pobyt wspominasz tylko o tym, jak bardzo jesteś szczęśliwa z tego, że nie jestem z Ethanem. Że nie powinnam się wokół niego kręcić. Cóż, gratuluję mamo. Zranił mnie, a ty masz to co chciałaś, ale to wciąż za mało, prawda? Może to co zobaczyłaś było twoją winą? Czego ode mnie chcesz?!

- Chcę żebyś była szczęśliwa. Tego właśnie pragnę. Dlatego tutaj jestem, wspieram cię Lucille! Dlatego chcę żebyś trzymała się od niego z daleka. Jedyne co on zrobi to cię zrani, nie ja!

- I staram się z całych sił trzymać od niego jak najdalej. Myślisz, że wiedziałam, że też tu będzie? Ten staż sprawia, że w końcu jestem szczęśliwa! W końcu realizuje swoje marzenia, a ty? Co z ostatnim rokiem? Nie mogłaś zadzwonić chociaż raz żeby okazać wsparcie?

- Lucille, nie odbiegaj od tematu. Wiesz, że byłam zajęta pracą.

Potrząsnęłam głową.

- Chcę żebyś sobie poszła, mamo. Wracaj do Kalifornii, albo gdziekolwiek chcesz.

- Nie masz tego na myśli, Lucille.

- Chciałabym, ale teraz widzę to bardzo dobrze. Zawsze musisz mieć rację. Nie wiem jakim cudem taka się stałaś, ale przykro mi z tego powodu. Jeśli ja to spowodowała, przepraszam. Ethan i ja to koniec, ale ty chcesz kontrolować każdą część mojego życia, więc jeśli nie możesz pozwolić mi wybrać moje własnego życia, odejdź. Nie musisz tutaj być.

- Ponieważ podejmujesz złe decyzje! Za każdym razem kiedy spotkasz Ethana wpaja ci te idealny obrazy do głowy przez co nie myślisz trzeźwo!

- Zostało ci kilka ostatnich dni. Nie możesz wyrzucić wszystkie co leży ci na języku po czym udawać dobrą matkę! Ten staż nie jest o tobie ani o Ethanie. Tu chodzi o moją przyszłą karierę. To dla mnie wszystko co mam. Potrzebuję mamy, nie kolejnego szefa. Więc jeśli nie możesz być mamą, to nie chcę cię tu więcej widzieć.

- Jestem twoją mamą, nie możesz tak mówić...

- Było mi Dobrze bez ciebie przez ten rok. Kolejnych parę lat też przetrwam.

Wciągnęła głośno powietrze do płuc. Posłała mi ostatnie zawiedzione spojrzenie i odeszła.

Zebrałam się w sobie i wróciłam na sesje zdjęciową. Gdy tylko przekroczyłam próg do moich uszu dotarła głośna muzyka. Wszyscy byli rozbiegani przygotowując plan. Unikałam kontaktu wzrokowego z ludźmi i ruszyłam przed siebie. Jedyne o czym mogłam teraz myśleć to ta kłótnia z mamą. Może moje słowa były za ostre, ale cieszę się, że w końcu powiedziałam co mi leżało na sercu. Czy to było ostatnie starcie? Czy straciłam swoją mamę? Nie odrywałam wzroku od podłogi, inaczej chyba bym się rozkleiła.

- Lucille, daj to Collinsowi. Jest w swojej garderobie - jeden z pracowników wręczy mi koszulkę. Poszłam pod jego garderobę i zapukałam do drzwi.

- Wejdź.

- Um, mam dla ciebie koszulkę.

Stał pół nagi, w samych spodniach od stroju do baseballa. Normalnie bym do niego nie poszła, ale teraz nie czułam nic. Totalnie nic.

- Dzięki - powiedział z uśmiechem.

Odebrał koszulkę.

Zmrużył brwi wpatrując się we mnie. Pewnie byłam blada, a z mojej twarzy nie dało się wyczytać nic innego tylko smutek.

Nie powiedziałam nic. Odwróciłam się i ruszyłam do wyjścia.

- Hej...

Złapał mnie za łokieć.

- Coś nie tak? - spytał.

Podniosłam na niego wzrok i w tym samym momencie po moim policzku spłynęła łza. Zamrugał szybko zdziwiony tą nagłą łzą i starł ją kciukiem. Jego dotyk był taki miły.

- Zmusiłam ją żeby wyjechała... - szepnęłam.

Bez zadawania zbędnych pytań objął mnie przyciągając do swojego torsu. Wtuliłam się w niego mocno.

- Shh, jest okej. Jestem tu...

Zapominając o tym, że Ethan mnie zranił i przytulanie się do niego powinno być ostatnią rzeczą jaką zrobię, to w tej chwili nie mogłam się powstrzymać, o dziwo przez chwilę czułam sie przy nim bezpiecznie. Mój oddech stał się wolniejszy, a powieki cięższe. Odsunęłam się dopiero po chwili, gdy dotarło do mnie co robię. Spojrzał na moją twarz i otarł mokre policzki. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi. Zerknęłam na Ethana i odskoczyłam od niego jak poparzona ocierając szybko twarz. Wyprostowałam się i odchrząknęłam.

- Zostań tu - powiedział i poszedł otworzyć drzwi.

- Bianca... co ty tutaj robisz? - usłyszałam zaskoczony ton głosu Ethana. Myślałam, że się przesłyszałam, odwróciłam szybko wzrok w stronę drzwi. Tam, stała kobieta w czarnych włosach. Mimo, że widziałam tylko połowę jej twarzy, rozpoznałam ją...

Uśmiechnęła się i spojrzała na mnie jakby widziała mnie po raz pierwszy.

- Masz towarzystwo? - spytała. Przeniosłam wzrok na Ethana, pózniej znowu na nią. Przepchnęłam się między nimi i wybiegłam z planu jak najszybciej mogłam.

Czy ten tydzień mógł zacząć się jeszcze gorzej?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro